Jeśli pasjonuje cię życie polityczne i poranną kawę w biurze pijesz rozmawiając na temat najnowszych wydarzeń, musisz się śpieszyć, bo to, co dziś jest najnowsze, za chwilę może być już nawet trudne do odnalezienia na ulubionych stronach internetowych.
Tak było właśnie z wypowiedzią Palikota 24 kwietnia 2009 r..


http://www.tvn24.pl/-1,1597075,0,1,janusz-palikot-grzegorz-schetyna-chce-mnie-oslabic,wiadomosc.html
Nazwano ją mętną i sensacji w mediach nie było. Cisza, spokój. Dano czas na przemyślenie.
Komu i kto dał czas? Palikot dał czas na przemyślenie Schetynie czy odwrotnie?
Zachowanie nadwornego błazna spróbował prześwietlić pewien bloger:
Palikot po „małpce” - http://niekaczynski.blog.onet.pl/
Rzecz w tym, że bloger wyraźnie się mylił. Palikot był trzeźwiusieńki, a jego zachowanie i słowa, które wprawiły PO w konsternację, wcale nie były chlapnięciem po jednym głębszym.

Mógł zwyczajnie powiedzieć: Nie podskakujcie, bo zanim mnie prokurator posadzi, ja was wykończę taką samą bronią, jak robię to z braćmi Kaczyńskimi.Powiedział inaczej, dlaczego?

A diabli wiedzą. ;) Jeszcze tego by brakowało, żeby psychoanalizie poddawać wypowiedzi Palikota.
Jeśli wracam do sytuacji po wypowiedzi Palikota, to dlatego, że kiedy pisałam swoją notkę - „Komu narracja przestała się podobać? Cz1”(ttp://www.niepoprawni.pl/blog/181/komu-narracja-przestala-sie-podobac-cz-1 a teraz również w salonie - poprzednia) - właśnie powinna była w najlepsze trwać awantura. Media zgodnie z prawem newsa powinny były aż palić się od rozgrzanej dyskusji. Czy może być lepsza gratka niż taki numer Palikota?!
Tymczasem po porannych doniesieniach TVN 24 zapanowała grobowa cisza. To, że nie zagroził Palikotowi Tusk, Schetyna, Niesiołowski czy Komorowski, można zrozumieć. Zapanowała konsternacja, Palikot znikł, trzeba było zastanowić się, co z tym fantem zrobić.
Ale milczenia Gazety Wyborczej już tak prosto nie da się wytłumaczyć.
Przecież to była świetna okazja, by utrwalić w czytelnikach Wybiórczej, że PO i PiS to partie, które kłócą się o stołki. Nic prócz piaru nie mają do zaproponowania wyborcom.

Dlaczego tak tematami „narracji” Palikota denerwuje się Mikołaj Lizut, były propagandzista GW?
Była okazja, by pokazać na zasadzie kontrastu ideowość np. Pawła Piskorskiego. I wtedy wszystko trzymałoby się kupy; i wspomniany przeze mnie w cz. 1 artykuł Gadomskiego i wcześniejsza próba Frasyniuka wyciągnięcia ludzi na ulicę w proteście przeciwko nieustannym skandalom między PiS i PO.
A tu nic, cisza. Jak to wytłumaczyć?

Leje mi się woda chyba bez potrzeby do mojego zmywaka. ;)
Sprawa może być całkiem prosta; Palikot to nie tylko nadworny błazen, który ma wykończyć PiS i prezydenta, to facet, który ma swoich zwolenników i swoje lobby, które doskonale mu doradza. Palikot może zwiększyć frekwencję, Palikot może wśród livsów liczyć się. Palikot może zwiększyć frekwencję, bo przeciwko sobie zmobilizuje elektorat, który na pewno nie zagłosuje ani na PO, ani na SD, a już na pewno nie na SLD. Jak do tego elektoratu dotrzeć? Przecież oni nie czytają GW.
Tego nie wymyślił ani Michnik, ani Gadomski, ani Lizut i jemu podobni. Do tej pory wszystko grało. Wszyscy psioczyli na GW, na jej manipulacje, kłamstwa i propagandę, ale w ostateczności wygrywała partia, którą wszechmocny naczelny popierał, jeśli nie liczyć wpadki w 2005 r.
Do tej pory wszystko szło jak z płatka. Broń narracji zadziałała w ostatnich wyborach. Większość uwierzyła w policyjny charakter PiS zagrażający demokracji. Teraz przyszła kolej na PO. Patrzcie, są tacy sami! W gruncie rzeczy karmią was piarem. Bardziej dbają o wizerunek niż o Polskę.
( dowodów na to aż nadto i nie trzeba specjalnie ani kłamać, ani zbytnio się wysilać przy szukaniu przykładów.)
My jesteśmy inni. My … A kto to są ci my?
Czy przypadkiem nie ze śladowym poparciem Stronnictwo Demokratyczne, które z niebytu ma wyciągnąć Piskorski?
I nagle okazuje się, że lepszy w te klocki jest kto inny. Niszczy prezydenta, PiS, ale dlaczego przy okazji niszczy pracę Michnikowi?

Czy narracja dla livsów, o której mówi w swoim artykule Eryk Mistewicz, denerwuje tylko propagandzistów z GW?
Ee, zaniepokojonych może być znacznie więcej. Jeśli „Dziennik” woła na pomoc już Pilcha, to wystraszonych musi być więcej, również w PO, nie tylko  w salonie na Czerskiej.
Po czym dziś można poznać pielęgnującego mowę polską purystę? Po tym mianowicie, że zamiast „mejl” – mówi „imejl”. Chcecie się założyć, która opcja, a może która – jak się teraz kompletnie, wyznam, dla mnie niezrozumiale mówi – „narracja” wygra? Tak jest! Całe życie zajmując się narracją, dożyłem czasów, w których słowo to pada tak często, że nie wiadomo, co znaczy. Dożyliśmy czasów w których „narracja” psuje język? Dożyliśmy znacznie gorszych czasów? Epoki języka na haju?” – dowcipkuje Pilch.
http://www.dziennik.pl/kultura/pilcharmonia/article366463/Pilch_Polszczyzna_nasza_wscieklizna.html

Dowcipkuje jednak nie bez powodu. Jemu narracja nie podoba się, bo pomaga PiS? - Marzę? ;) Może i tak.
Mnie jednak dużo do myślenia dało zakończenie felietonu, zachęcam do przeczytania. To pasjonujący, choć nieco zakamuflowany literacki bełkot. Jeśli nie było napisane po kilku piwach, to na pewno na zamówienie. Innego wytłumaczenia nie mam.

No cóż, zaczynam narrację piarowską traktować niczym dydaktyczną żydowską haggadę i przyznam, że wiele się z niej uczę. Czy tego chcieli autorzy tematów do narracji? A to już ich problem, nie mój. ;)