piątek, 29 maja 2009

Dość funkcynych Czarusiów w naszych blogach! Bloger nie idiota



Michalski to żałosna kreatura. Trochę odrażająca. Kłamie, kręci, mąci, kity wciska i myśli że taki cwany jest. Chce manipulować ciemniakami, jak zapewne myśli o przeciętnym odbiorcy, rodaku..." - to jeden z licznych komentarzy przenicowanej na wszystkie strony sprawy Kataryny.(calvin w komentarzu pod notką „Noga Michalskiego") http://thewitcher.salon24.pl/107725,noga-michalskiego-czyli-po-debacie-z...
 
Mało kto pamięta, że już raz taka wymiana poglądów na temat blogosfery   odbyła się. (Nie była jednak wtedy wymierzona w żadnego konkretnego blogera.) Podsumował ją wówczas Stanisław Janecki
http://www.dziennik.pl/opinie/article226239/Polscy_blogerzy_to_tylko_baz...
 
 
Posypały się gromy z naszej strony, bo dziennikarz nazwał nas po prostu „bazarowymi plotkarzami".
 
 

Gorzekie były jego słowa:

„Panie i panowie blogerzy, spójrzcie na te Wasze blogi, wczytajcie się w co poniektóre myśli, wniknijcie w nielogiczne wnioski, w codzienny brak obiektywizmu i wyczucia. W te idiotyczne wklejki, albo wymuszone wnioski, z których tak na prawdę nic nie wynika. To ma być konkurencja dla świata mediów? Dla medialnego cyrku i sprzedajnych janczarów spod znaku „oświeconych" mediów?".
 
 
Tę gorycz zapamiętałam i zawsze, kiedy chcę pójść na skróty; skomentować coś szybko i pobieżnie przywołuję ostrzeżenie:

Jeśli więc blogosfera ma mieć jakikolwiek sens to radzę wziąć się ostro do pracy. Czytać, nie tylko blogi, ale od czasu do czasu książki, nie tylko internetowe wydanie Rzepy, czy Faktu, ale też ich wersję papierową. A czasem to radzę nie pisać, bo jeśli pisać źle i niechlujnie, to lepiej wcale nie pisać".
 
 
Widać jednak, że wyleciało ono nam z głowy dość szybko, o czym może świadczyć przedłużająca się i nic nowego nie wnosząca do sprawy dyskusja na temat „ żałosnej i odrażającej dziennikarskiej kreatury".
 
 
Może i kreatura, może i odrażający krętacz, ale swoją robotę wykonał dobrze. Czy tylko on? Tego się chyba nigdy nie dowiemy.

Na czym polegała ta robota? Tym razem nie tylko na podsunięciu nam zastępczej narracji.

Ta narracja o wstrętnej blogerce, to bulwersujące „pocałujcie mnie w d..." i wreszcie, do żywego dopiekające, zrównanie blogerów z trollami - to takie cuchnące piarowskie jajo. I myśmy je podnieśli. Nie mogliśmy zrobić inaczej. Tak przynajmniej uważam i dlatego poparłam listy do Rady Etyki Mediów, dlatego osobiście bojkotuję „Dziennik".
 
Ale odrażająca dziennikarska narracja miała tez i inny cel. Przykryła niczym piana brudną wodę w wannie, tematy niewygodne przede wszystkim dla rządzącej koalicji; dla PO i PSL. Skutecznie odciągnęła nasz wzrok i słuch, naszą uwagę od przynajmniej paru ważnych wydarzeń.
 

Moja lista tych wydarzeń z grubsza jest taka:
1. Przekręty wokół likwidacji stoczni polskich. Skandaliczne rozpędzenie demonstracji związkowców. Nieudana debata Donalda Tuska ze związkami .
 
2. Kompromitujące PO zawirowania wokół obchodów rocznicy 4 czerwca.

3. Kryzys i orędzie Prezydenta RP.

4. Nieudolność i opieszałość rządu w sprawie pakietu antykryzysowego.

5. Dziura budżetowa.

6. Ustawa medialna.

7. Odezwa CDU/CSU i fiasko polityki zagranicznej rządu.

8. Ingerencja Ambasady Ukrainy; nacisk na ministra spraw zagranicznych Radka Sikorskiego,  rozbicie konferencji naukowej na Uniwersytecie Wrocławskim.
 
 
To te, wzięte z brzegu. A przecież wystarczy uważny przegląd prasy w obojętnie jakiej czytelni, by listę znacznie wydłużyć. A jeśli już ktoś nie ma takich możliwości, bo Internet jest jego jedynym oknem na świat, to przecież klikać umie i potrafi przeglądać strony dalsze, nie tylko te pierwsze internetowych gazet. Naprawdę oprócz Der Dziennika są też inne gazety i portale.
 
 
W sprawie Kataryny zrobiliśmy swoje i dość! Dość  funkcyjnych Czarusiów w naszych blogach, pora udowodnić im, że bloger to nie idiota i potrafi samodzielnie wybierać tematy, które go interesują i które naprawdę są ważne dla Polski.

czwartek, 21 maja 2009

Mają pecha; nie byli Żydami


Próbuję sobie wyobrazić pewne zdarzenie. W końcu od czego jest wyobraźnia.
Ranek 10- 07- 06 r. Biorę do ręki „Rzeczpospolitą" i czytam:

"W Jerozolimie odbyły się uroczystości 65 rocznicy mordu na żydowskiej ludności w Jedwabnem.
Zorganizował je specjalnie powołany do upamiętnienia ofiar Instytut Pamięci Ofiar Jedwabnego.

Niestety, w ostatniej chwili odwołał swój udział w modlitwie Kadisz Minister Spraw Zagranicznych Izraela. Jako przyczynę oficjalnie podał zaplanowaną wcześniej wizytę delegacji palestyńskiej ze Strefy Gazy.
Gazeta nieoficjalnie dowiedziała się, że odwołanie przybycia ministra na uroczystości nastąpiło po interwencji ambasadora Rzeczpospolitej Polskiej. Polskie władze z Prezydentem RP na czele stanowczo protestują przeciwko obarczaniu polskiego społeczeństwa za popełnioną zbrodnię".


A może taką notkę jesteśmy w stanie wyobrazić sobie?

W Kielcach odbyły się obchody rocznicy pogromu kieleckiego. Odznaczeni zostali dzielni bojownicy o czystość etniczną Polski....(tu nazwiska proszę sobie wstawić).
Jutro na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim odbędzie się uroczystość wręczenia honorowego tytułu naukowego - Doctora honoris causa - prezydentowi, który pogrom kielecki uznał za przełomowy moment budzenia się świadomości narodowej Polaków po II wojnie światowej".


Wypisuję prowokacyjne bzdury, które, na szczęście, nigdy nie będą miały miejsca?
Tak, to prawda, nigdy nie będą miały miejsca, bo nie pozwolą na to Żydzi.
I mam do nich szacunek za to, że bez względu na bieżącą politykę czy dobrosąsiedzkie stosunki reagują natychmiast na wszelkie próby przemilczania holokaustu.
A dlaczego my, Polacy, pozwalamy sobie, by nacjonaliści ukraińscy dyktowali nam, jakie ofiary zbrodni i czyjej wolno nam czcić, a jakie nie?!

Kiedy patrzę na dołączoną do artykułu w "Rzeczpospolitej" fotografię ofiar rzezi w Lipnikach,
http://www.rp.pl/galeria/2,1,308454.html
kiedy czytam wiadomość:
Resort wycofał przedstawiciela z konferencji o Ludobójstwie na Polakach. Interweniowała ambasada Ukrainy, której nie podobał się temat spotkania oraz to, że zaplanowano wystąpienie ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego".
http://www.rp.pl/artykul/2,308454_Debata_o_Wolyniu_bez_MSZ_.html
- zaciskają mi się pięści. Nie z żądzy zemsty, przecież nie jestem banderowskim rzeźnikiem!

Moje pięści zaciskają się z żalu i bólu, bo wciąż nie wolno mi uczcić ofiar ludobójstwa w moich ojczystych stronach. Tak, ojczystych! Tak samo ojczystych jak dla Ukraińców, Ormian, chasydów, czy Czechów, których przodkowie z dziada pradziada tam żyli, pracowali i umierali.Państwo, jego granice to nie to samo co Ojczyzna. To coś więcej. To kultura z całym jej bogactwem budowli, piśmiennictwa, malarstwa, muzyki, wiary i tradycji. Tam jest moje serce, bo tam są groby moich przodków. Nie o państwo ukraińskie mi chodzi, lecz o moje prawo do krzyża na grobach bliskich.
Zaciskają mi się pięści z bezsilności, kiedy Prezydent, a teraz Minister Spraw Zagranicznych mojego kraju wymigują się od wzięcia udziału w obchodach upamiętniających tragedię na Wołyniu.

Zaciskają mi się pięści, kiedy słyszę, że katolicka uczelnia chce obdarować doktoratem honoris causa prezydenta państwa budującego niepodległość na nienawiści do Polaków i fałszowaniu historii.

Zaciskam pięści z bezsilności, bo mój naród, jak barany prowadzone na rzeź, godzi się na to. Nie protestuje depcząc ofiary, które niczego innego, gdyby mogły mówić, nie chcą jak grobów i krzyży na nich, modlitwy i pamięci.
Mają pecha; nie byli Żydami?

wtorek, 19 maja 2009

Panie Eryku, nie kupuję tej narracji



O czym dziś powinniśmy rozmawiać? O niby-debacie, stoczniach, związkach zawodowych, zarobkach przywódców związkowych i uzależnienia ich od partii,  kryzysie,  a może jeszcze o grypie?
 
O czym powinniśmy rozmawiać, to każdy Polak  powinien wiedzieć i bez mediów. Doskonale widać wokół nas, co szwankuje. Lista długa; upadające stocznie, które pociągną za sobą bankructwo wielu firm kooperujących, ledwie dychająca służba zdrowia, rozkładająca się armia, uzależniony od polityki wymiar sprawiedliwości, nieudolny rząd,  matury do bani, korupcja.  Parę tematów każdy może wyszukać jeszcze w swoim środowisku.
 
Tymczasem gubimy się w potoku informacji świadczących o całkowitym wyalienowaniu się „elyt” politycznych z rzeczywistości. To już nie politycy manipulują, to polityka manipuluje nimi i przy okazji nami do tego stopnia, że przydałaby się nam w tej chwili, ku pokrzepieniu skołatanych głów, obowiązkowa lektura „Pinokio”. Tylko jak w tej bajce zmieściłby się Tusk czy Chlebowski do służbowej limuzyny z wciąż wydłużającym się nosem od kłamstw?
 
Jednym słowem ma Polak o czym myśleć, nad czym się zastanawiać, o czym dyskutować.
Wynik tej dyskusji mógłby być przykry , moglibyśmy wpaść ostatecznie w zbiorową histerię i narodową depresję.
 
Czy jest na to jakaś rada? Czy można przestać o tym wszystkim myśleć i dyskutować?
 
Oczywiście, że jest! I każdego dnia, jeśli dobrze  wsłuchamy się i wczytamy w doniesienia medialne bez jakichkolwiek wątpliwości będziemy wiedzieli, o czym powinniśmy rozmawiać, by czuć się szczęśliwym Polakiem.
 
 Co tam debata, stocznie, związki, służba zdrowia, armia, my dziś powinniśmy dyskutować w każdym miejscu; w windzie, biurze, w kolejce do kasy opieki społecznej czy do pośredniaka tylko o jednym. Nasze logiczne myślenie, argumentacja i emocje dziś powinny rozsupłać najważniejszy problem;
 
 CZY TUSK JEST NOWYM KURONIEM, CZY TEŻ ERYK MISTEWICZ SIĘ WYGŁUPIŁ?
 
Widać wielu z nas niezbyt uważnie czytało wywiady z konsultantem politycznym, skoro uznało wypowiedź Eryka Mistewicza za wypadek przy pracy.
To żadna wpadka, to po prostu solidne wykonywanie zawodu Public Relations.
 
Nie wiem czy  Mistewicza interesuje moje zdanie na temat podsuniętej nam dla ratowania tyłka Tuska narracji, ale co mi tam, powiem, co myślę.
 
 
A myśl moja jest banalnie krótka. Krzyczę najgłośniej, jak potrafię;
 
 PANIE ERYKU, NIE KUPUJĘ TEJ NARRACJI ANI DZIŚ, ANI NIE KUPIĘ JUTRO I NIE CHCĘ DYSKUTOWAĆ W ŻADNEJ KOLEJCE I ŻADNEJ WINDZIE NA TEMAT PODOBIEŃSTWA MIĘDZY TUSKIEM A KURONIEM. ;)
 

niedziela, 17 maja 2009

Majowe, sentymentalne, kiczowate...



Różne są zapachy, dźwięki czy obrazy, które przywołują w pamięci te najdroższe, sprawiające, że do bólu czuje się przemijanie.
 
…………………………
 
Mój dom rodzinny był na wprost kościoła. Każdego rana budziła mnie  laska stukająca po kocich łbach. To stary kościelny   niezmiennie przed godziną szóstą rano podążał do zakrystii, by włączyć dzwony kościelne na Anioł Pański. Odzywały się one w dni powszednie jeszcze dwukrotnie; w południe i o wieczornej porze.
 
W maju dźwięk przesycony był zapachem bzu, w czerwcu – jaśminem, czeremchą i piwoniami.
 
Czy dźwięk może mieć zapach? Dla mnie czasem ma. ;)
 
Kiedy dziś odzywa się dzwon kapliczki w mojej wsi, wiem, że za chwilę poczuję zapach kwiatów z pobliskich łąk i ogrodów, a wiatr poniesie śpiew zgromadzonych na modlitwie mieszkańców.
Tak, tak, na tej czerwonej dziś Warmii wciąż przy kapliczkach wieczorem gromadzą się ludziska na nabożeństwach majowych. Jak dawniej … Czy to nie dziwne? Widać wciąż tkwi w nas potrzeba (fe, jakie to pospolite), rzewliwej pieśni litanii do Maryi i  wciągania razem z pieśnią „ Chwalcie łąki umajone” zapachu bzu i polnych kwiatów.
 
To jest wciąż żywe piękno Maryjnej pobożności. Pobożności obśmianej przez różnej maści katolików otwartych na intelektualne zgłębianie wiary, niedostępnej prostemu ludowi, nadal tkwiącemu (O, zgrozo!) w kulcie Maryi Matki. 
 
A kiedy zamilkną już ostatnie nutki „Panience na dobranoc…”, wracam do domu i przez otwarte okno słucham rechotu żab i świergolenia układających się do snu piskląt szpaków.
I powiem Wam w tajemnicy. Lubię te majowe, sentymentalne, kiczowate chwile. ;)
 
..........................................
 
Sięgam na półkę po ulubiony tomik poezji Romana Brandstaettera. Czytam…
Anioł Pański    
 
O tej porze                                                                                     
Zwiastował Pannie Maryi,                           
Śpiewają Madonny,
 
O tej porze                                   
Wędrują Madonny,
 
Wychodzą        
Z obrazów,     
Z kapliczek,
Z kościołów,  
 
Idą
Z głębi czasu       
I z głębi świata              
Ulicami,        
Polami,
Wszystkimi drogami,        
Gotyckie,       
Renesansowe,       
Barokowe,          
Współczesne,
 
       
Białe,   
Czarne,     
Żółte,  
Czerwone,        
Wszystkie Madonny. 
 
Dokąd wędrują Madonny?
Wędrują do Nazarethu,
Aby złożyć pokłon
Małej,
Drobnej,
Czarnookiej
Maryi.
 
A gdy milkną dzwony
Na Anioł Pański,
Chór Madonn
Podnosi się z kolan
I wraca do obrazów,
Kapliczek
I kościołów.
 
A mała
Drobna,
Czarnooka
Marya
Stoi u progu
Swojego domu
I znakiem krzyża
Żegna odchodzące
Madonny,
W których poznaje
Siebie.

sobota, 16 maja 2009

W obronie wolności poglądów




Środowisko blogerskie wyraża swoje wielkie zaniepokojenie ostatnimi wydarzeniami związanymi z próbą kneblowania ust blogerce Katarynie. Bezprecedensowe groźby i ataki na blogerkę Katarynę przeprowadzone przez Krzysztofa Czumę, są wyraźnym znakiem dla wszystkich blogerów, niezależnie od opcji politycznej, że wolność słowa oraz gwarancja anonimowości w internecie jest bardzo poważnie zagrożona. Sprawa jest o tyle poważna, że ataku dopuszcza się syn ministra sprawiedliwości w rządzie, który jest bardzo często przedmiotem krytyki ze strony niezależnych blogerów. Blogosfera wydaje się być jednym z ostatnich mediów, gdzie realizowana jest bezpośrednio wolność wyrażania swoich poglądów. Jest to ostatnie miejsce, w którym możemy swobodnie dyskutować o problemach niewygodnych dla polityków i z tego względu nieporuszanych przez podporządkowane władzy media. Zamach na nas jest zamachem na prawdę, wolność sumienia, wolność wyrażania poglądów. Jest to zamach na podstawowe swobody obywatelskie. Nie dajmy się zastraszyć.
Jeśli zgadzasz się z treścią tego tekstu, rozklej go wraz z grafiką wszędzie gdzie się da. Zawieś go na jakiś czas na swoim blogu, na forum którego jesteś członkiem. Niezależnie od opcji politycznej, którą reprezentujesz przyłącz się do nas. Tak się składa, że dziś rządzi PO. Jutro może rządzić inna partia i może próbować zrobić to samo. Brońmy niezależnej blogosfery!
 
Autor apelu: Gawrion
http://www.niepoprawni.pl/content/w-obronie-wolnosci-slowa
 

czwartek, 7 maja 2009

Zapach polskiego chleba


Któż z mojego pokolenia nie pamięta chałuszkę (tak w moim domu nazywano piętkę chleba) odkrojoną z jeszcze gorącego chleba polaną mlekiem lub wodą i posypaną cukrem. Albo zupełnie bez niczego, tylko tak ściśniętą w garści, gryzioną między kolejnymi łykami posłodzonego mleka, tego prawdziwego, nie UHT, które nie ma już ani zapachu, ani smaku.
...........
Mała piekarnia, z dala od centrum handlowego. Stoję obok, czekam na „okejkę". Przy każdym otwieraniu drzwi dochodzi do mnie zapach chleba. Nic piękniej nie może pachnieć. Przy tej woni chowają się wszelkie, nie tylko francuskie, perfumy. Porównywalnym czy nawet konkurencyjnym, jeszcze może być tylko zapach wiosny.

Stałam tak i wciągałam zapach, który zniewolił i przymusił mnie do wejścia w ten wciąż zaczarowany dzieciństwem świat. Zamarzyła mi się taka zwykła paciajka; bułka z cebulą.

Przede mną stała młoda kobieta. Poprosiła o bochenek chleba, który koniecznie miał być prostokątny i ciemny. Pani za ladą zaproponowała wieloziarnisty. Kobieta zawahała się.
Nie wiem czy synek będzie chciał go jeść. - powiedziała i wybrała chleb z foremki na miodzie.
 
A mnie zrobiło się jakoś tak smutno i dziwnie. Pomyślałam sobie, że widać mój niebiański zapach dziecięcego chleba, podskubywanego zaraz po wyjściu ze sklepu, zafundowała mi stalinowska bieda. I co tu wspominać?! Czarną zbożową kawę, ruskie pierogi na okrągło, rosół z kury od święta, placki ziemniaczane zamiast schabowego?
Bieda to bieda. Zwykły chleb wydawał się tortem.

A jednak przez moment współczułam synkowi nieznajomej.
Biedne dziecko, nawet nie będzie wiedziało, jak pachnie chleb. I może być tak, że kiedyś poczuje głód i przypomni sobie wszystkie wyrzucone do szkolnego kosza kromki chleba, bo nie były takie, jak on lubił; prostokątne i ciemne. Zatęskni za suchym chlebem wyrzucanym do śmietnika.

I nie będzie mógł pojąć, dlaczego do tej pory nikt nie powiedział mu, że nie ma nic piękniejszego na świecie niż zapach świeżego polskiego chleba.