czwartek, 27 sierpnia 2009


Przepraszam tych, których wrażliwość zraniłam tytułem.
Mam jednak już dość takich rocznicowych obchodów w Polsce. A tytuł jest tylko najbardziej adekwatnym wyrazem tego, co myślę na temat takich obchodów rocznicy wybuchu II wojny światowej oraz ostatnich publikacji medialnych w Rosji.

Wyjaśnił mi już w komentarzu Krzysztof Ligęza, dlaczego wszystko jest w służbie polityki; bez umiaru i bez szacunku dla faktów.
-”No tak właśnie robi się politykę, Pani Katarzyno: nie chodzi o fakty, które były, lecz o fakty, które uda się nam wykreować :)”
Ot, i wszystko powiedziane, podsumowane, wyjaśnione; „…nie chodzi o fakty, które były, lecz o fakty, które uda się wykreować”. Czy trzeba jeszcze coś tu dodawać, drążyć, apelować do rządu?
Problem w tym, że tymi chamskimi prowokacjami rosyjscy historycy jeszcze nie bardzo wiedzą, co wykreują.

Co chcą wykreować politycy?Niezależnie od ważnych i strategicznych celów Moskwy, które przecież od wieków są niezmienne, jedno na pewno już zostało wykreowane; szum medialny wokół oczywistych faktów.

A nasze gazety, radia i telewizja kupiły to skwapliwie. Dlaczego dały sobie narzucić w przeddzień tragicznej rocznicy zakres wspomnień o pamiętnym wrześniu roku 1939?
Dlaczego w każdym wydaniu podejmujemy pałeczkę rosyjskich propagandzistów?

Naiwnie sądziłam, że redakcje wszystkich polskich mediów od miesięcy dwoją się i troją, by przy pomocy historyków przypomnieć Polakom bitwy, zwycięstwa podtrzymujące wolę walki.

Wierzyłam, że ta okrągła rocznica barbarzyńskiej wojny pozwoli nam odzyskać zapomnianych bohaterów i tych, o których nikt jeszcze nie wie.
Miałam nadzieję, że regionalne gazety wezwą swoich rodaków do uczczenia ich pamięci wystawami, sympozjami, publikacjami, obrazami czy muzyką.
Dzieciska będą w szkołach na wyrywki odpowiadały na pytania dotyczące nie tylko Westerplatte czy Warszawy, ale również swoich miejscowości.
Przy okazji, zwłaszcza na Śląsku, przyda się im powtórka ze znajomości skutków „miłości” do własnej nacji, kosztem innych. Dowiedzą się czym jest socjalizm narodowy, faszyzm i nazizm. W równym szeregu będą umiały ustawić ideologie te z komunistycznym totalitaryzmem w wykonaniu Stalina.
Z pewnością jak się dobrze poszpera, zwłaszcza po stronach miast i miejscowych gazet, to trochę informacji o takim sposobie upamiętnienia nieszczęsnego września na pewno znajdziemy.
Rzecz w tym, że giną one w natłoku wrzasku rosyjskich medialnych prowokacji.
Zamiast pochylenia się nad historią, mamy polityczną, żałosną grę.Najpierw była dyskusja na temat obecności Putina, potem wałkowana była sprawa nieustępliwości w sprawie korytarza do Gdańska..
Teraz najważniejsze są oczywiste bzdury wypisywane przez tzw. rosyjskich historyków i odpowiedzialności Polski za niemiecką agresję i fałszowanie istoty paktu Ribbentrop – Mołotow.

Czy o czymś zapomniałam? Och, zapomniałam jeszcze o domorosłych znawcach historii, którzy z pewnością jeśli jeszcze nie napisali, to napiszą o zdradzie polskiego rządu, który zostawił bezbronny naród i uciekł przez Zaleszczyki na Zachód. Na pewno też pojawi się dyżurny temat o braku przygotowania militarnego, o ułanach atakujących niemieckie czołgi i w ogóle, że wszystko było do d… i zupełnie zasłużenie ponieśliśmy klęskę, bo Polak zawsze mądry po szkodzie.

A ja powiem krótko, acz dosadnie. W rocznicę napaści na Polskę Putin powinien już od kilku tygodni wędrować do Polski w worze pokutnym, bijąc  się  pokutnymi rzemykami po plecach w imieniu Sowietów, w każdej miejscowości Kresów II Rzeczpospolitej. Powinien błagać o wybaczenie za Katyń, Miednoje, mordy w więzieniach we Lwowie, Tarnopolu i wielu, wielu innych miejscowościach, za łagry, Kołymę, za tysiące wywiezionych, zagłodzonych i wymordowanych.
Głupoty plotę? Nie znam się na polityce? Dokładnie tak. Nie znam się na takiej polityce, jaką uprawia polski rząd i nie znam się na takiej szopce medialnej, jaką nam w 70 rocznicę ataku na Polskę zafundowano. Mam ją po prostu w d….

Pierwszego września pójdę do kościoła i pomodlę się, by wszyscy, którzy ginęli z bronią w ręku, pod gruzami, w ogniu palących się domów, w okopach i na drogach kuląc się przed samolotami plującymi pociskami, by przebaczyli nam naszą głupotę i cynizm polityków.

wtorek, 25 sierpnia 2009

Nauka pokory


W ważnych momentach dziejowych polscy biskupi nigdy nie zawodzili. Czy dziś też tak jest?
Dziś przyszła  pora na ćwiczenia w narodzie pokory. Właśnie Rzepa doniosła że podpisano  Deklarację Episkopatu Polski i Niemiec z okazji przypadającej 1 września rocznicy wybuchu wojny.
http://www.rp.pl/artykul/2,353822_Jest_wspolna_deklaracja.html
Polska” w obszernym artykule   zapowiadała podpisanie tego dokumentu
http://www.polskatimes.pl/olsztyn/stronaglowna/155302,kosciol-bierze-sie-za-stosunki-z-niemcami,id,t.html#material_2
Podobno do późnych godzin wieczornych trwała ostateczna redakcja tekstu. Gazeta donosi między innymi:
„Sytuację komplikuje także fakt, że postawa biskupów niemieckich wobec działalności Eriki Steinbach nie jest jednoznaczna. Oficjalnie episkopat Niemiec popiera sam pomysł deklaracji, ale nie od dziś wiadomo, że część hierarchów otwarcie popiera ideę budowy Centrum Wypędzonych, która tak oburza opinię publiczną w Polsce.
Czy deklaracja biskupów może więc rozładować napięcie wokół Centrum Wypędzonych”?
A rozładuje, na pewno rozładuje!
W  uczeniu pokory Polaków niektórzy biskupi mają już niejakie doświadczenie. Przekonali się o tym już Kresowiacy przy okazji 65 rocznicy ludobójstwa na Wołyniu, kiedy to jeden z członków Episkopatu oświadczył, że mówienie o mordach na Kresach jako o holokauście jest obrażaniem Żydów i Ukraińców.
To była tylko poprawna politycznie wypowiedź jednego biskupa. Dziś czytamy w dokumencie podpisanym przez wszystkich biskupów:
W tym duchu, wobec faktu zbrodniczej napaści wojennej nazistowskich Niemiec, ogromu krzywd, jakie w konsekwencji zostały zadane Polakom przez Niemców oraz krzywd, jakich doznali Niemcy z powodu wypędzenia i utraty ojczyzny, powtórzyliśmy wspólnie: „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”.(podkreślenie moje)
No tak, to by się nawet zgadzało. Nas spotkała sprawiedliwość dziejowa. Nam ojczyzny nie okrojono, nie wypędzono, nikogo nie wymordowano. My zajmujemy ojczyznę Niemców. I czas to potwierdzić w dokumencie.

Co jeszcze przyjdzie nam przed tą nieszczęsną rocznicą przełknąć?
A no to, że na Westerplatte spotkają się najeźdźcy z ogłupiałą od poprawności politycznej „elitą polityczną” Polski.
Mimo starań władz polskich, by nadać tej imprezie wyjątkową i ogólnoeuropejską rangę, delegacje na najwyższym szczeblu wystawiły tylko kraje, które w 1939 roku najechały Polskę, czyli Niemcy i Rosja”.
Jedni będą już w randze skruszonych, ale nie do końca, drudzy pewni, że nikt nie będzie ich zmuszał do wora pokutnego. A w razie czego Związek Ludności Narodowości Śląskiej ich obroni.

Więcej przywódców nie ma ochoty na ekspiację.
1 września w Gdańsku nie stawią się szefowie rządów dawnych krajów sojuszniczych, czyli Francji i Wielkiej Brytanii. Te państwa będą reprezentowane jedynie przez ministrów spraw zagranicznych”.
A to się porobiło. ;((

Atak z fraktalnymi pazurami



Każdy czytany tekst rozumie tak, jak mu intelektu starcza lub jak chce. Znamy ten problem. Jedni nazywają to niepełnym rozumieniem czytanego tekstu, inni manipulacją tekstem.
 
Co się tak naprawdę przydarzyło w przypadku czytanej przez Łazarza notki FYMa?
 
O niedostatki intelektu nawet największy  ideowy przeciwnik nie może Łazarza posądzić. Czyżby manipulacja tekstem poczytnego blogera?
 
Łazarzu, przyznaj się pokornie, że tekst FYMa pomógł Ci w wyartykułowaniu swoich myśli i poglądów we fraktalnym działaniu.;) Uśmiecham się tu. Bo użyłeś dowcipnego terminu, kojarzącego się z biznesem. A do prawicy bardziej pasuje termin frakcyjne, niż fraktalne działanie. ;)
Mniejsza z tym. Nie będę spierać się o szczegóły, skoro  używasz tego terminu tak, jakby był on w języku polskim od czasów Mikołaja Reja i każde dziecko rozumiało go jednoznacznie. Ja przyznaję się bez nacisków, że musiałam poszperać w słowniku i pogooglować, by go zrozumieć.
 
Po przeczytaniu Twojej notki, Łazarzu, najpierw byłam zdumiona, bo miałam wrażenie, że różne teksty FYMa oboje czytaliśmy, a potem napisałam komentarz do treści Twoich, głoszonych w notce, poglądów.
 
Problem jednak pozostał i nie dawał mi spokoju. Wróciłam jeszcze raz do notki FYMa i niestety, muszę Mu przyznać rację. Łazarzu, uderzyłeś go poniżej pasa. Czeka Cię pojedynek.;) Ja w każdym razie miałabym do Ciebie zarówno o tytuł jak i manipulację tekstem ogromne pretensje.
 
Różnorodność poglądów nie oznacza bowiem manipulowania cudzymi.
Napisałeś:
Sorry, ale moim zdaniem FYM zrobił burzę w szklance wody (co śmieszne wcześniej nad podobnym odpływem i przypływem blogerów biadolił Galopujący Major). Tymczasem to nie jest dezintegracja, ale właśnie WOLNY RYNEK IDEI, którego nie da się tego spiąć bez wprowadzenia norm i zasad. A to z kolei jest ograniczeniem WOLNOŚCI WYPOWIEDZI I SZERZENIA SWOICH POGLĄDÓW oraz ujawniania animozji. A właśnie od ograniczeń uciekamy do blogosfery.
Prawica może się jednoczyć tylko na chwilę wokół jakiegoś projektu, akcji. Tyle tylko, że jednych ten projekt zainteresuje drugich nie”.
 
Powiedz, gdzie FYM  mówi o integracji prawicy kosztem jakiegoś projektu czy akcji?! Właśnie o nieszczeniu projektów i akcji mówi FYM w swjej notce.
 
Fragment Twojej wypowiedzi jest dla mnie prawdziwym szokiem.
Nazywasz burzą w szklance wody postulat integracji wokół norm i zasad? Nie pomyliłeś sobie anarchistów z prawicowcami?Można o wartości i zasady prawicowe walczyć bez zasad?!
 
Dyskutujesz w swojej notce z poglądami FYMa, których on w swojej wypowiedzi wcale nie głosi.
 
FYM pisze zupełnie o innym problemie, którego Ty albo nie zauważyłaś, albo nie chcesz zauważyć. FYM rzeczywiście popełnił błąd, ale nie ten, o którym Ty mówisz. FYM pisze zbyt długie teksty jak na blogowe możliwości percepcji czytanych treści i tylko dlatego, tłumaczę sobie,   nie zauważyłeś istoty wypowiedzi.
Kłócimy się - to fakt, ale są kłótnie i kłótnie. Jeśli kłótnia dotyczy sporów o pryncypia ideowe, wartości – wszystko gra. Mamy do tego prawo. Ale jeśli spór przybiera formę ataku personalnego i niszczenia ludzi, a przy okazji tego, samej inicjatywy i efektów działania – to jest to właśnie dezintegracja i niszczenie wspólnoty!
I każdy, kto siada przed klawiaturą, by niszczyć kolejną prawicową inicjatywę w myśl „wolności wypowiedzi i szerzenia swoich poglądów”, powinien mieć to na uwadze, jeśli mieni się prawicowcem i patriotą.
A najważniejszą dla nas wspólnotą powinien być naród manipulowany i zagrożony postkomuną. I o tym jest notka FYMa. Nie burzą w szklance, lecz istotnym wskazaniem blogerom przyczyn tej dezintegracji, groźnej nie tylko dla prawicowej blogosfery, ale naszego życia wspólnotowego.
 
FYM pisze:
W sytuacji więc, w której naszym psim obowiązkiem jest rekonstruować wspólnotę narodową, odbudowywać polską kulturę i wzmacniać polską świadomość narodową, niemal wszystkie inicjatywy na prawicy ulegają stopniowej dezintegracji i deprecjacji, można dojść do przekonania, jakby w kółko realizowany był ten sam scenariusz /…/ trzeba wiedzieć, że tylko działania na rzecz integracji środowisk (dążących do zakończenia epoki postkomunistycznej) i kooperacji w walce ze wspólnym wrogiem mają sens i wartość, albowiem działania pogłębiające rozpad tychże środowisk służą wyłącznie utrwaleniu status quo, w jakim gnijemy od 20 lat”.
 
Nie wiem jak Ty Łazarzu, ale ja  z FYM-em tu zgadzam się bez dyskusji. Za to dopuszczam dyskusję nad tym, jak to zrobić. Na początek bardzo przyziemna propozycja; krytykę i dyskusję uwalniamy od argumentum ad personam i wyrzucamy do kosza „fraktalne pazury”, które pozwalają na nazywanie czyichś poglądów bzdurami.
 

czwartek, 20 sierpnia 2009

Kogo dzieli kult Bandery


Według prof. Andrzeja Chojnowskiego, członka i przewodniczącego Kolegium IPN kult Bandery będzie jeszcze długo dzielił Polaków i Ukraińców.
 
W wywiadzie udzielonym „Rzeczpospolitej” mówi:
Postać ta na pewno jeszcze długo będzie dzielić nasze narody. Trudno bowiem oczekiwać, żeby Polacy dokonali nagle probanderowskiej rewizji swoich poglądów, a jednocześnie – by Ukraińcy wyrzekli się tego polityka. Być może nasi partnerzy z Ukrainy przyznają kiedyś, że Bandera miał wielkie zasługi dla sprawy ukraińskiej, ale jednocześnie często błądził. Myślę, że takie rozwiązanie powinno nas usatysfakcjonować”.
 
http://www.rp.pl/artykul/9133,351183_Kult_Bandery_bedzie_dzielil_Polakow_i_Ukraincow_.html
 
Właściwie to ja nie dziwię się Ukraińcom, skoro historyk, znawca tematu,  zbrodni OUN, UPA i roli, jaką odegrał Stefan Bandera, mówi o tym jako o czymś zupełnie normalnym.
To przecież normalne, że naród wybiera bohatera i na jego micie buduje tożsamość narodową. To normalne, że innym nacjom ten mit może się nie podobać. A w ogóle to powinniśmy się zadowolić, jeśli w przyszłości Ukraińcy uznają, że Bandera nie nadaje się na ołtarze.
 
Jestem zdziwiona, choć to mało powiedziane, treścią rozmowy profesora z Piotrem Zychowiczem.
Oczekiwałam, że kto jak kto, ale historyk nie jest zobowiązany do poprawności politycznej i wywiad potraktuje jako okazję do poszerzenia jakże nikłej wiedzy na temat ludobójstwa na Kresach.
 
Czy historyk jest od łagodzenia konfliktów międzynarodowych czy od faktów, Profesorze?
 
Czy rzetelność interpretacji faktów minionych zdarzeń historycznych może obyć się bez źródła?
 
Mówienie o Banderze jako o jedynym bohaterze ukraińskim, wokół którego naród ten może budować swą narodową tożsamość, jest ostatnio  mantrą powtarzaną przez polityków i salon z Czerskiej. Czyżby i Rzepa wpisywała się w ten nurt?
 
Dziwne w tym wszystkim jest to, że nikt nie pyta i nie bada opinii samych Ukraińców. Nie pyta się czy kat, również ich rodzin, odpowiada im jako narodowy bohater. Czy zgadzają się, by ich bogatą kulturę, tradycję sprowadzać do wymiaru bandyckiej organizacji, za którą każdy przyzwoity Ukrainiec powinien się wstydzić?
 
Ale jak mają odnaleźć własną i zgodną z faktami historię swojego narodu, kiedy nawet ofiarom tych mordów wmawia się, że każdy ma prawo do własnych idoli.
Mało tego, powinniśmy to zrozumieć i nie oczekiwać ekspiacji.
 
Nie jestem historykiem, ale nawet ja wiem, że Bandery, OUN, UPA nie da się oddzielić od faszyzmu europejskiego. Nie da się wydzielić Bandery z programów ideologicznych Legionu Ukraińskich Nacjonalistów, Grupy Narodowej Młodzieży Ukraińskiej czy Ukraińskiego Zjednoczenia Narodowego oraz Związku Wyzwolenia Ukrainy i Związku Ukraińskich Faszystów. A wszystkie te organizacje łączył nurt radykalnego faszyzmu. OUN powstała w wyniku zjednoczenia tych organizacji  kierowała się tą samą ideologią co Mussolini czy Hitler.
 
Bez umiejscowienia Bandery, jego organizacji i działalności w nurcie ideologii Dymitry Doncowa nie wolno nam dyskutować. Nie mamy moralnego prawa bagatelizować budowania narodowej tożsamości Ukrainy na „dekalogu” prawnika z Toronto, gdzie żyją i działają po dziś dzień inspiratorzy kultu faszysty Stepana Bandery.
 
To, że Bandera jest podsuwany młodym Ukraińcom jako bohater dla profesora IPN powinno być alarmem, bo nikt z Polaków nie zajmujący się historią nie wie tak dobrze jak on, co oznaczało wcielanie w życie owych nacjonalistycznych przykazań.
Cóż za problem dla profesora, by je ku przestrodze przypomnieć?
 
To prawda, że nacjonalizm etniczny Doncowa, głoszący darwinistyczną walkę narodów o swój byt, ewoluował, a w wewnętrznych konfliktach OUN i tworzonych frakcjach nawet hasła lewicowe znaleźć można. To prawda, że w kulcie Bandery nie eksponuje się już hasła –„Lachów budiem rezat”, ale czy z równym spokojem mówiłby profesor o prawie Polaków do własnych bohaterów, gdyby byt Polski po roku 1989 budowany był na bohaterach faszystowskich organizacji?
 
Wmawianie nam, Polakom, że Ukraina nie ma innych bohaterów jak tylko Bandera jest propagandowym zabiegiem wykorzystującym naszą niewiedzę i ograniczony dostęp zainteresowanych tematem do publikacji niezgodnych z obowiązującym kanonem politycznym. Ot, choćby prawie całkowite przemilczanie prac historycznych prof. Wiktora Poliszczuka.
 
Czyżby salon miał słabość do nacjonalizmu i faszyzmu w wydaniu ukraińskim?
 
A jeśli tak, to czy nie warto szukać odpowiedzi na pytanie – Dlaczego wszechpolska przeszłość Farfała tak bulwersuje, a już faszystowskie korzenie ukraińskich nacjonalistów nie przeszkadzają i można z nimi nawet w jednej ławie poselskiej siedzieć w polskim i europejskim Parlamencie?
Rozumiem, że nie taka jest rola historyka, ale czy nie mógłby czasem historyk zastanowić się nad wymową przekazywanych w wywiadzie treści i nie stawiać znaku równości między patriotyzmem a nacjonalizmem?
 
Nie chcę być żabą, która nadstawia nogę, gdy konia kują, ale nieskromnie muszę powiedzieć, że tytuł wywiadu jest nieadekwatny.
 
To nie kult Bandery nas dzieli, lecz wybiórczy stosunek do faszyzmu. A linia podziału wcale nie przebiega między Polakami a Ukraińcami. Linia podziału przebiega między tymi, którzy umieją wyciągać wnioski z tragicznych wydarzeń, a tymi, którzy dla doraźnych korzyści politycznych i żądzy władzy gotowi są z Bandery robić ukraińskiego patriotę.

środa, 19 sierpnia 2009

A wszystkiemu winien ks. Tadeusz Isakowicz - Zaleski


Młodzi Ukraińcy postanowili uczcić pamięć Stepana Bandery.
 
Zorganizowali "Europejski rajd śladami Stepana Bandry 2009". Start na Ukrainie, meta w Bawarii, bo tam Bandera został pochowany.
 
Trasa wyprawy miała prowadzić również przez Polskę. Niestety, „bezduszna” straż graniczna nie wpuściła młodych kolarzy, zapatrzonych w promowaną przez nacjonalistycznego rzeźnika tężyznę fizyczną.
 
W mediach uznano rajd ten za prowokację. Tu należy dodać, że udaną, bo znowu rozgorzała dyskusja na temat stosunków polsko – ukraińskich. 
 
Kto może lepiej i bardziej merytorycznie niż zajmujący się współpracą z Ukrainą, skomentować zaistniałą sytuację?
Maciej Zagrodzki 10 sierpnia do programu „Kwadrans po ósmej” zaprosił ks. Tadeusza Isakowicza – Zaleskiego, Jana Andrzeja Dąbrowskiego z Kolegium Europy Wschodniej oraz Henryka Wujca z Forum Współpracy Ukraińskiej.
Jednym słowem, mieli wypowiadać się dobrze poinformowani i, mam nadzieję, doskonale znający historię Kresów.
Nie dane mi było skomentować dyskusji na gorąco, a i sam program oglądałam zupełnie przypadkowo podczas porannego krzątania się po domu.
 
Wróciłam jednak do tematu.Sprowokowała mnie wczorajsza wiadomość o wydaniu książki na temat udziału niektórych Norwegów w bestialskim tłumieniu Powstania Warszawskiego. Ale o tym podumam innym razem, bo temat nie tylko tragiczny jak wszystko co dotyczy tamtych wydarzeń, ale i ciekawy z punktu widzenia reakcji na książkę Eirika Veuma "Ci, którzy upadli".
Co ma piernik do wiatraka? Co mają zbrodnie nacjonalistów norweskich do dyskusji w telewizyjnym studio na temat relacji polsko – ukraińskich?
Prawdę powiedziawszy nic, ot, chyba tylko to, że w Norwegii nikt tej dyskusji nie wycisza. A czy traktuje ją instrumentalnie do celów politycznych? Tego jeszcze nie wiem, nie zdążyłam dociec.
 
Inaczej sprawa się ma z ludobójstwem dokonanym przez UPA  na Wołyniu, Podolu i całej zachodniej Ukrainie pod dowództwem Stepana Bandery.
Nie chce mi się już powtarzać tego, co dla każdego człowieka, nie tylko Polaka czy Ukraińca  wydaje się oczywiste.
Każda zbrodnia w czasie wojny na ludności cywilnej jest ludobójstwem. A popełniona w imię zbrodniczej ideologii powinna być potępiona również przez władze państwowe. Ofiary godnie pogrzebane, miejsce pochówku upamiętnione nie tylko ze względu na rodziny ocalałych, ale przede wszystkim ku przestrodze. Historia okrutnych wydarzeń spisana i opisana, przekazana młodym, by znali granice swojej wolności i wolności innych.
 
I o niczym innym od lat nie mówią organizacje kresowe, rodziny pomordowanych. Niczego innego nie domaga się ks. Tadeusz Isakowicz – Zaleski.
Wyjątkowo podle zaatakował w programie ks. Tadeusza Henryk Wujec. Nie będę opisywać, bo każdy może posłuchać.
 
Nie zamierzam też dyskutować z głoszonymi poglądami obu panów; Dąbrowskiego i Wujca, bo są one tak cyniczne i tak już wyświechtane, że nie muszę ich notować na swoim blogu, wryły mi się w pamięć, palą jak żelazo i nieodmiennie wywołują pytanie.
Jak to możliwe, by w niepodległej Polsce osoby publiczne mogły tak bezkarnie szkodzić Polsce i szczuć jeden naród na drugi?!
 
Nie inaczej bowiem odbieram stwierdzenie Wujca, iż to, że do tej pory nie ma pełnego pojednania miedzy Ukraińcami a Polakami, to wina takich jak ks. Tadeusz.
Zaniemówiłam w tym momencie. Nie mam słów i chyba prędko ich nie znajdę. Skoro przedstawiciel Forum Współpracy Ukraińskiej opiera relacje między Polakami a Ukraińcami na historii Bandery (podobno Ukraińcy innych bohaterów nie mają. Tak przynajmniej twierdzi J.A. Dąbrowski), to pozostaje tylko montować w domach czujniki ognia i spać z bronią pod poduszką.
 
Czy Henryk Wujec jest w stanie zagwarantować  Ukraińcom, że żaden polski faszysta nie wpadnie na pomysł, by upomnieć się o jawną krzywdę bestialsko pomordowanych Kresowiaków?
Przesadzam?
Polskiej młodzieży to ja ufam, ale nie ufam politykom, którzy wygrywają na nacjonalistycznej nucie wybory w swoich okręgach. Co będzie jak na pomysł ukraińskich posłów wpadną polscy politycy?
 
 
Potrafię wiele zrozumieć, nawet to, że Prezydent RP nie wypomina Prezydentowi Ukrainy przy każdej okazji jego powiązania rodzinne i polityczne z nacjonalistami ukraińskimi.
Nigdy jednak nie pogodzę się z wmawianiem nam, że dla dobra stosunków polsko – ukraińskich trzeba fałszować historię, zabraniać przekazywania wiedzy młodym Polakom, zamykać sympozja, pozwalać ukraińskim nacjonalistom w Polsce blokować obchody rocznic ludobójstwa. Nigdy nie uwierzę, że dla dobra przyszłości Ukrainy i dobrosąsiedzkich stosunków należy z moich podatków opłacać fałszującę tragiczną historię  ukraińskie pismo „Słowo”.
 
Można oczywiście pozwolić ukraińskim posłom interweniować, zamykać sympozja, straszyć rektorów uczelni w imię tzw. wyższych racji.
Trzeba jednak być człowiekiem absolutnie złej woli, by nie wiedzieć, że prawda i tak dotrze do młodych ludzi. Tłumione przez lata komuny fakty dotyczące Katynia nie dało się przecież zakopać, usunąć w historyczny niebyt.
 
Tak samo nie da się usunąć z narodowej pamięci ani Ukraińców, ani Polaków mordów oszalałych z nienawiści banderowców na Ukrainie..
 
To nie ks. Tadeusz Isakowicz - Zaleski jest winien, że mosty między Polakami a Ukraińcami nawet tu w Polsce mogą popękać, to wina obłędnej polityki opartej o tolerownie mitu ukraińskiego faszyzmu u podstaw którego leży makabryczny "dekalog" Dmytry  Iwanowicza Doncowa.
 
Czy znajdzie się ktoś, kto odbierze politycznym oszołomom zapałki?
 
Ps.
Obu znawcom stosunków polsko – ukraińskich J.A. Dąbrowskiemu i H. Wujcowi gorąco polecam Uchwałę Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej z dn. 15 lipca 2009 r. Spóźniona o wiele lat niepodległej Polski, lakoniczna, ale wreszcie jest!
 
Wytłuszczony przeze mnie akapit jest dowodem, że nic innego ks. Tadeusz Isakowicz - Zaleski i wielu Kresowiaków nie robi, jak z narażeniem na ostracyzm i szykany, realizuje to, co powinno od dawna należeć do władz państwowych i samorządowych, historyków i nauczycieli, wszystkich ludzi dobrej woli, którym pojednanie obu narodów leży na sercu.
 
UCHWAŁA
Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej
 
z dnia 15 lipca 2009 r.
 
w sprawie tragicznego losu Polaków na Kresach Wschodnich
 
 
                W lipcu 2009 roku mija kolejna - 66. rocznica rozpoczęcia przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińską Powstańczą Armię na Kresach II Rzeczypospolitej tzw. antypolskiej akcji - masowych mordów o charakterze czystki etnicznej i znamionach ludobójczych. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej składa hołd pomordowanym Rodakom i obywatelom polskim innych narodowości oraz członkom Armii Krajowej, Samoobrony Kresowej i Batalionów Chłopskich, którzy podjęli dramatyczną walkę w obronie polskiej ludności cywilnej i przywołuje bolesną pamięć o ukraińskich cywilnych ofiarach.
                Sejm Rzeczypospolitej Polskiej wyraża szczególne uznanie i wdzięczność tym Ukraińcom, którzy często z narażaniem własnego życia pomagali i ratowali swych polskich sąsiadów.
                Tragedia Polaków na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej winna być przywrócona pamięci historycznej współczesnych pokoleń. Jest to zadanie dla wszystkich władz publicznych w imię lepszej przyszłości i porozumienia narodów naszej części Europy, w tym szczególnie Polaków i Ukraińców.
 
MARSZAŁEK SEJMU
   / - / Bronisław Komorowski