środa, 25 maja 2011

Nie kłóćmy się o Jaruzelskiego

Był sowieckim funkcjonariuszem, był ich wychowankiem. Robił zawsze to, co mu kazała Moskwa, pod tym względem nigdy się nie wahał. Był sowieckim patriotą. Jego meldunki ze zwiadów, za sprawą których wyłapywano i mordowano odziały polskich patriotów, żołnierzy NSZ, to była czysta poezja…
 

To tylko kilka zdań, które padają w filmie dokumentalnym Grzegorza Brauna – „Towarzysz generał.” http://blogmedia24.pl/node/22754

Jest to szczegółowa opowieść o losach tego sowieckiego patrioty oparta o materiały źródłowe i różne opinie. Dokument miał na tyle silną wymowę, że wypowiedziano generałowi lokum w siedzibie MON.

Kto choć trochę wówczas myślał, musiał ze zdumienia przecierać oczy. W 2004,  a więc wtedy, gdy ministrem był Jerzy Szmajdziński, biuro generała Jaruzelskiego otrzymuje siedzibę w MON.

Dlaczego Jaruzelski otrzymuje biuro jako były prezydent RP  w MON, a nie, np. w Kancelarii Prezydenta? I po co mu to biuro, skoro jest już schorowanym emerytem, który nie może zeznawać na wytoczonych mu procesach?

Tylko przypadek sprawił, że czujność została uśpiona i film Grzegorza Brauna został wyemitowany i tylko wstrząsające fakty w nim zawarte sprawiły, że Bogdan Klich nie miał ochoty na dalsze łączenie jego urzędu z „tawariszczem jenerałem”.

Temat przestał jednak istnieć. Nikt więcej nie drążył, dlaczego sowiecki patriota w polskim mundurze dostał lokal w siedzibie polskiego Ministerstwa Obrony Narodowej.


Tak, prawdziwym fenomenem życia politycznego Polski jest tawariszcz jenerał Wojciech Jaruzelski.
„Choć nie pełni żadnych funkcji, nie piastuje urzędów, nie działa w żadnym ugrupowaniu, od upadku komunizmu, Wojciech Jaruzelski jest nieustannie w centrum polskiej debaty”. –pisał Igor Janke na łamach Rzepy w marcu br. Zastanawiał się, gdzie leży źródło tej nieustannej obecności.
Jednym z powodów według diagnozy publicysty jest armia kilku milionów wielbicieli bohaterstwa Jaruzelskiego, o głosy których warto walczyć.

W to akurat nie wątpię. Do dziś mamy nie tylko w Rosji, ale i w byłych demoludach, a także na świecie wielbicieli wielkości batiuszki Iosifa Wissarionowicza Dżugaszwilego.
Jego zbrodnie nie budzą wątpliwości, a jednak wciąż  mit wielkiego Stalina nie umiera i jest pożywką dla niezadowolonych z obecnych systemów politycznych.

Nie trzeba być jednak znawcą tematu, by wiedzieć, że są to skutki bez mała stuletniej propagandy, prania mózgu w szkołach i zakładach pracy, że jest to wreszcie strach. Doskonale onegdaj uchwycił to  Sergiusz Piasecki w „Zapiskach oficera Armii Czerwonej”.
http://www.4shared.com/dir/YDPRVRg7/Zapiski_oficera_Armii_Czerwone.html+

Nie inaczej jest z Jaruzelskim.

Miał rację publicysta – „Generał zawsze się przyda”. Pisze: „Propagandowa praca Urbana i Górnickiego – utrwalona bruderszaftem Adama Michnika, konsekwentnym odczarowywaniem generała przez „Gazetę Wyborczą", twardą obroną go przez postkomunistów i brakiem potępienia jego postaci przez Kościół – okazała się skuteczna”.


Temat znów powraca i to w czasie kampanii wyborczej. Proces Jaruzelskiego  w sprawie masakry  Grudnia 70 zacznie się od nowa, bo zmarła ławniczka i brak ławnika zapasowego. Czyli mówiąc prościej: Sąd odłożył proces generała do czasu aż możliwe będzie jego umorzenie.
I znowu jest okazja do polaryzacji opinii społecznej, do dyskusji za i przeciw. Z faktami jednak trudno  dyskutować nawet propagandzistom. Dlatego nikt  nie  próbuje udowadniać historykom, że biografia Jaruzelskiego przedstawiona w filmie „Towarzysz generał” jest sfałszowana. Za to jednym ulubionym publicystycznym  epitetem - kontrowersyjna - można zrelatywizować wszystkie wygłoszone tam opinie i oceny biografii „tawariszcza jenerała”.

Ma to zasiać wątpliwość, odwołać się do emocji i zaszczepionych w  nas wartości, bądź przez nas odrzuconych. Fakty wtedy stają się instrumentem budowania rzeczywistości politycznej.

Nie wszystko jednak, co się wokół generała wciąż dzieje, da się wytłumaczyć potrzebami doraźnej polityki i strategii wyborczej.
Logika ta czasem zawodzi.
Jaką logiką bowiem można wytłumaczyć obie wypowiedzi, które dzieli nie tylko czas, ale przede wszystkim treść. A choć nie dotyczą Grudnia 70, to jakże są znamienne dla tego wszystkiego, co się wokół generała dzieje w polityce.
W „Przeglądzie mediów” z 4 kwietnia 2006 roku na stronie IPN czytam:
Za "absolutnie normalne" uznał wicemarszałek Sejmu Bronisław Komorowski (PO) zarzuty IPN wobec gen. Wojciecha Jaruzelskiego. "Tak, jak w Chile następuje rozliczenie Pinocheta, tak samo w Polsce musi nastąpić osądzenie stanu wojennego i jego głównych autorów - powiedział Komorowski w poniedziałek na konferencji prasowej w Toruniu. Komorowski ocenia wprowadzenie stanu wojennego  jako działanie przeciwko interesom narodu, a także rozbicie polskich marzeń o wolności. Pion śledczy IPN postawił Jaruzelskiemu dwa zarzuty: "kierowania zorganizowanym związkiem przestępczym o charakterze zbrojnym, mającym na celu popełnianie przestępstw" oraz podżegania członków Rady Państwa PRL do wprowadzenia wbrew Konstytucji dekretów o stanie wojennym. Grozi mu do 8 lat więzienia. "W stanie wojennym łamano Konstytucję i prawa obywatelskie, doprowadzając nawet do śmierci wielu ludzi. Takie rzeczy nie mogą pozostać bez osądzenia" - uważa wicemarszałek. Komorowski zauważył, że w Chile też sądzi się byłego dyktatora Pinocheta i tak samo należy postąpić w Polsce z autorami stanu wojennego z gen. Jaruzelskim na czele. "Obowiązuje ich odpowiedzialność polityczna, moralna, a także karna za popełnione czyny. I dlatego uważam działanie IPN za absolutnie normalne - stwierdził Komorowski.
Serwis PAP 03.04.2006 r. Gen. Wojciech Jaruzelski i prof. Andrzej Paczkowski byli gośćmi programu „Prosto w oczy” w TVP 1.
http://www.ipn.gov.pl/wai/pl/18/2785/PRZEGLAD_MEDIOW__4_kwietnia_2006_r.html

Minęło 5 lat i ten sam Bronisław Komorowski zostaje prezydentem. W czasie kampanii wyborczej już nie potępia stanu wojennego i nie domaga się osądzenia WRON. A jednym z pierwszych jego działań jest zaproszenie na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego Wojciecha Jaruzelskiego.
To ładny gest. Myślę, że na to warto zwrócić uwagę: prezydent zaprasza byłych premierów i byłych prezydentów. Słucha ich rady. Na tym powinna polegać taka pozytywna moderacja debaty publicznej przez prezydenta - ponad pewnymi podziałami, ponad uprzedzeniami. Warto siebie czasem posłuchać nawzajem, bo polska polityka cierpi na nadmiar ludzi, którzy siebie nie słuchają, a nieustannie atakują - przekonuje Nowak.

I dalej:
„Pytany o postępowania sądowe przeciw Jaruzelskiemu i postępowanie IPN-u ws. odpowiedzialności za wprowadzenie stanu wojennego, odpowiada: Jestem człowiekiem z Gdańska, który ma szczególną wrażliwość na różnego rodzaju rzeczy z przeszłości, również za stan wojenny, ale mało kto ma takie prawo wznosić się ponad pewne uprzedzenia, jak Bronisław Komorowski, który był wsadzany przez ludzi generała Jaruzelskiego do więzienia”.


Jakie uprzedzenia miał na myśli  Sławomir Nowak? Skąd nagle zniknęły uprzedzenia u Komorowskiego? Dlaczego pragmatyzm jego nie ograniczył się do zasięgnięcia języka, a stał się spektakularnym gestem przywrócenia honorów prezydenta wolnej Polski, którym nigdy Jaruzelski  nie był, choć wszyscy nam to wmawiają?  (Sejm kontraktowy to jeszcze nie wolne wybory i wolna Polska) Komorowski nie musiał już niczego udawać na potrzeby kampanii wyborczej, był już prezydentem.

O co więc chodziło? O spłacenie długu? Czy o takie samo spłacenie długu chodzi tym wszystkim, którzy troszczą się, aby do procesów Jaruzelskiego nie doszło? (Warto pamiętać, że to nie jedyny proces, który trwa w nieskończoność. Nadal nie ma rozstrzygnięcia odpowiedzialności Jaruzelskiego za wprowadzenie stanu wojennego.) Też czekają na śmierć ławnika?
A może jest coś więcej? Stawiam pytania retoryczne. Procesy te nie mogą się odbyć, bo wraz z nimi runie mit wolnej i niepodległej III RP?
Bez przesady. W aktach sądowych nie ma rewelacji, których już nie poznalibyśmy dzięki historykom i dokumentom zgromadzonym w IPN. Tych moskiewskich długo jeszcze nie obejrzymy, jeśli w ogóle kiedykolwiek polski historyk do nich będzie mógł zajrzeć.
O co więc tak naprawdę toczy się gra?
Chyba jeszcze raz obejrzę sobie „Towarzysza generała” Grzegorza Brauna.
Tam są wszystkie odpowiedzi. Również na najważniejsze w tym wszystkim pytanie – Dlaczego do tej pory nie doszło do zweryfikowania i oczyszczenia polskiego wymiaru sprawiedliwości, a generał Jaruzelski nie tylko nie został osądzony, ale z największą troską i coraz większymi honorami jest hołubiony w III RP, która coraz jawniej staje się kontynuacją  PRL.

Proces o sprawstwo kierownicze masakry robotników Wybrzeża w grudniu 1970 r. trwa od 1995, ale już wiadomo, że nie ma szans na jego zakończenie.
Nie kłóćmy się więc o generała. Dla Polaka jest on zbrodniarzem, rosyjskim agentem, którego nie udało się osądzić, ale ostateczną przegraną  nas wszystkich będzie, gdy nie uda się nam obronić archiwum IPN i oczyścić od służb WSI ,  byłych funkcjonariuszy SB, rosyjskich agentów wpływu, zależności od nich polskiego wymiaru sprawiedliwości. Rośnie bowiem pokolenie prokuratorów,  sędziów, którzy nie pamiętają PRL, ale doskonale służą jej odradzaniu się w każdy wymiarze życia społecznego, gospodarczego i politycznego.

poniedziałek, 16 maja 2011

"Dawajcie pieniądze i wynoście się"

Żadna partia w Polsce nie mówi dziś o prywatyzacji służby zdrowia. Nikt nie chce likwidacji darmowej służby zdrowia, ale z prywatyzacją służby zdrowia jest tak jak z karą śmierci. Jak wykonano ostatnio w USA wyrok śmierci, to słupki Obamie od razu podskoczyły -usłyszałam w niedzielnym, moim ulubionym, programie AgenTomasza w Niepoprawnym Radiu PL.

Zastanawiam się,AgenTomaszu, jak podskoczyłyby słupki nie tylko Obamie, gdyby wprowadzić przymusową eutanazję w przypadku nieuleczalnych chorób?
Makabryczny żart? Może i tak, ale za każdym razem, kiedy słyszę, że służba zdrowia w Polsce jest za darmo lub państwo daje cokolwiek i wznawia się dyskusję nad karą śmierci, mam ochotę nie tylko na makabryczne żarty. Problemu kary śmierci nie podejmę, ale o służbie zdrowia, owszem, mam przemożną ochotę pogadać sobie.

Pojęcie państwa socjalnego stworzyli socjaliści. Miał to być raj dla wszystkich po równi. W tym raju każdy według potrzeb miał być traktowany sprawiedliwie. Bardzo szybko okazało się, że nie tyle według potrzeb, ale przede wszystkim według zasług i portfela. Na tę niedogodność znaleziono dziś receptę. Jeśli nie masz pieniędzy, zawsze możesz domagać się eutanazji, tę komuniści, socjaliści i socjaldemokraci wykonają ci za darmo. Będziesz schorowanym biednym nieboszczykiem, ale za to umrzesz z przekonaniem, że skorzystałeś z prawa do wyboru „godnej” śmierci.


Demokracja też skwapliwie podchwyciła szczytne hasła: Liberté-Égalité-Fraternité. By je wcielić w życie wprowadzono i wprowadza się coraz to więcej obowiązków obywatela wobec państwa, bo przecież państwo musi owe hasła realizować, a do tego potrzebne są rozporządzenia, okólniki, dyrektywy, nakazy i zakazy oraz armia ich wykonawców. A mimo to wszystkim nie starcza ani wolności, ani równości, ani braterstwa.

Widać to jak na dłoni po 20 latach rządów tzw. demokratycznych w Polsce. Najpierw wmawiano nam, że obowiązkowo, nawet za marne grosze, trzeba wszystko prywatyzować, bo prywatne jest lepsze. Po latach mądry Polak po szkodzie zorientował się, że to wcale nie była prywatyzacja lecz uwłaszczanie nomenklatury.
Kiedy już doprowadzono tą demagogią do zawłaszczenia majątku narodowego, zabrano się za to, co wskutek złego zarządzania państwa ledwie dycha i można przejąć za bezcen. Tylnymi drzwiami, bez zgody obywateli postępuje ciąg dalszy uwłaszczania tym razem służby zdrowia.

Teoretycznie nie powinno mnie obchodzić czy leczy mnie lekarz w swoim własnym gabinecie, przychodni czy szpitalu za moje składki zdrowotne odciągane przymusowo przez dziesiątki lat, czy jest to instytucja nadzorowana przez państwo.
Nie będę też szukać przyczyn zapaści polskiej służby zdrowia, bo to nie do mnie należy. Ja po prostu płacę i wymagam.
To zarządzający moimi składkami i moim podatkiem powinni przede mną wytłumaczyć się, dlaczego nawet świadczenia gwarantowane nie są w pełni realizowane.
Państwo nie ma ani jednego grosza do swej dyspozycji, który nie byłby groszem obywateli. Państwo niczego nie daje nikomu za darmo, państwo zarządza majątkiem narodowym i z tego zarządzania powinno się przed swymi obywatelami rozliczyć.
Jeśli rządzący ustalają obowiązek wpłacania do wspólnej kasy składek zdrowotnych, dzięki którym chorzy otrzymują pomoc lekarską, kiedy jej potrzebują, to mają obowiązek przed nami zdawać rzetelne sprawozdania, jak gospodarowali naszymi pieniędzmi, zamiast wciskać nam obraz państwa rozdającego cokolwiek za darmo.

Słyszę już chór ortodoksyjnych liberałów - Wymyślasz utopijne frazesy!!
A ja pytam - To są moje frazesy czy rządzących?
Przed czterema laty słyszałam na własne uszy, a teraz, również dzięki Internetowi, mogę przeczytać ponownie:

„Platforma Obywatelska idzie po to do wyborów, aby każdy Polak, niezależnie od tego, jak jest zamożny, ile zarabia, mógł liczyć na podstawową opiekę zdrowotną, na miejsce w szpitalu, dlatego że płaci składkę - oświadczył (wtedy) szef PO Donald Tusk. - Wy wszyscy na to płacicie /…/ i macie prawo do bezpłatnej usługi w szpitalu, w przychodni i ją dostaniecie - mówił (przed czterema laty) Tusk na/…/konwencji Platformy w Bydgoszczy. Jak dodał, Polacy codziennie słyszą od PiS, że nie ma pieniędzy na "godziwe płace" dla lekarzy i pielęgniarek. 
- Za każdym razem, kiedy chcemy o tym mówić, słyszymy ze strony przedstawicieli rządu, PiS, stek oszczerstw na temat Narodowego Programu Ochrony Zdrowia, jaki przedstawiła Platforma Obywatelska - powiedział szef PO. Tusk podkreślił, że "Platforma jest po to, aby państwo wywiązywało się ze swoich zobowiązań". - Skoro państwo zabiera każdej Polce i każdemu Polakowi tyle pieniędzy z kieszeni na ochronę zdrowia, to ma obowiązek i my ten obowiązek wypełnimy, aby za tę składkę każdy Polak otrzymał godziwą opiekę zdrowotną – zapewnił (wówczas). Ekipa rządząca ze zdrowia Polaków - o które nie potrafiła zadbać - robi brzydki, brudny atut swojej kampanii propagandowej - mówił szef PO Donald Tusk na konwencji wyborczej tej partii w Bydgoszczy. - Zdrowie Polaków stało się brudną monetą przetargową w kampanii wyborczej Prawa i Sprawiedliwości - ocenił Tusk.
http://biznes.onet.pl/static,forum.html?discId=0&threadId=69547219&discPage=9&AppID=324

Jak się z tego obowiązku PO wywiązało w ciągu 4 lat swoich rządów,  każdy Polak może się przekonać w swojej przychodni lekarskiej i w szpitalach.

Za posądzenie kandydata PO na Urząd Prezydenta, że jego partia jest za prywatyzacją służby zdrowia, Jarosław Kaczyński musiał przepraszać. Tymczasem cichcem minister zdrowia ograniczając fundusze wymusza komercjalizację szpitali. Odtąd moją składką zdrowotną, zmuszając mnie do jej płacenia, bez mojej zgody będzie obracać zarząd spółki w szpitalu, który wybudowano i wyposażono za moje, między innymi, pieniądze.

Moje zdrowie stało się już nie kartą przetargową, ale inwestycją w handlowy biznes.

Wielbicieli „prywatyzacji służby zdrowia małymi kroczkami” zapytam:
Czy system zarządzania zmieni się wtedy? Czy pieniędzmi nie będzie już obracać armia urzędników Narodowego Funduszu Zdrowia? Czy nie będzie już listy świadczeń gwarantowanych? Czy starczy pieniędzy na leczenie każdego? Co zmieni się po komercjalizacji i ostatecznie prywatyzacji szpitali, oprócz tego, że państwo, zagarniając nadal pieniądze obywateli, zwolni się z odpowiedzialności za uczciwe i sprawne zarządzanie nimi?

Ale, przyznam, mam dość sporów ideologicznych przed wyborami.
Tak, jestem za prywatną służbą zdrowia i byłam za nią od początku. Niech wam będzie, moje zdrowie może być towarem takim samym jak kapusta na rynku. Stawiam jednak jako współwłaściciel Narodowego Funduszu Zdrowia warunek; zapytajcie wszystkich, którzy płacą składki, w referendum czy oni też się na to zgadzają.

Co do mnie, jak wyżej, jestem za prywatną służbą zdrowia pod warunkiem, że lekarz - biznesmen z innymi lekarzami - biznesmanami założy spółkę komercyjną za własne pieniądze. Tak jak to jest w przypadku wszelkich spółek handlowych. Musi być kapitał i dopiero rozkręcamy biznes. Ale wara od tego, co moje.
W narodowym majątku służby zdrowia są udziały każdego Polaka i nasze, i moje składki zdrowotne; które powinny iść za mną, gdy potrzebuję leczenia. Do mnie powinien należeć wybór szpitala i lekarza.

I widzę nawet wyjście. Skoro nie można zarządzać funduszem zdrowotnym solidarnie tak jak zakłada to system składek zdrowotnych, to może pora najwyższa na uczciwe policzenie, ile jest wart majątek służby zdrowia i oddanie obywatelom w postaci udziałów, to co do nich należy? Może to obywatele przejmą wówczas szpitale a nie kolesie, którzy poparli was w wyborach po to, abyście ich uwłaszczyli kosztem reszty społeczeństwa? Może będę wtedy wiedziała, ile udziałów mam w tejże służbie zdrowia?

Skoro państwo nie wywiązuje się ze swoich obowiązków, to po co mi takie państwo? Oddajcie mi moje pieniądze, nie zmuszajcie mnie do obowiązkowych składek, ja sama zadbam o swoje zdrowie.

Tylko o jedno proszę, nie wmawiajcie mi już więcej, że komercjalizacja szpitali nie jest ich prywatyzacją, prywatna służba zdrowia jest lepsza od państwowej, a państwo daje mi cokolwiek za darmo. Nie zmuszajcie nikogo, by w obronie swoich niezbywalnych praw musiał stawiać kosy na sztorc.
"Dawajcie pieniądze i wynoście się"

środa, 11 maja 2011

Podziwiam „znanych, prawicowych” blogerów

Pewna najlepsza, prawicowa blogerka, tak przynajmniej nazywają ją zgodnie media, od wtorkowego poranka zachwycała się na Twitterze genialnością taktyki Donalda Tuska.

Najpierw był zachwyt nad mądrością „transferu” Arłukowicza do PO.

„Tak się wygrywa wybory” – pochwaliła prawicowa blogerka.

Dzielnie wsparł blogerkę retwittem konsultant polityczny, chyba po to, by się nam utrwaliło: TAK SIĘ WYGRYWA WYBORY.
Na moje pytanie; po co wygrywa się wybory, otrzymałam odpowiedź:

„Normalnie - aby zmieniać kraj. W przypadku Tuska - aby trwać”.

Prawicowa, najlepsza blogerka, oczywiście, w zmienianiu kraju pomaga, jak może. Każde wystąpienie prawicowych polityków, w tym prezesa Jarosława Kaczyńskiego, analizuje i spiera się dla dobra Polski. Walczy jak lwica z wmawianiem lemingom, że PiS po wyborach zawrze koalicję z SLD. Żaden błąd nie ujdzie jej uwagi. Dzięki niej wszyscy mogli się zapoznać z tezami, np. wygłoszonymi na kongresie „Polska – Wielki Projekt”. Wiadomo przecież nie od dziś, że PO ma pełne szuflady pakietów reformujących Polskę. I już wszystkie zrealizował. A media peany na tę cześć głoszą.;-)

PiS bez pomocy blogerów nie jest w stanie przebić się w mediach i prawicowa blogerka to rozumie, dlatego pracowicie spędziła na Twitterze dzień próbując przebić się przez szum medialny. Dzielnie walczyła z hasłem „Dzień bez krytyki PiS i lizania dupy Tuskowi i PO w mediach jest dniem straconym”. Przepraszam tu wrażliwych, ale tyłek to zbyt piękne słowo do tego, co się dzieje. Lizać można wprost, to robią niewyrobione oszołomy w komentarzach na forach i pod blogerskimi notkami. A można udawać obrzydzenie wściekając się, że inni to robią. To taka inteligentniejsza, dostępna tylko nielicznym, z najwyższym IQ, forma marketingu politycznego.

Wróćmy do twittów znanej, prawicowej blogerki. Wspieraniu prawicy służyły pracowicie wystukane na klawiaturze twitty:

„Ale trzeba przyznać, że Arłukowicz się tanio nie sprzedał. Specjalnie dla niego stanowisko utworzyli”.

„A Kluzik i Poncyl przespali swoją szansę. Już się nie załapią na posady czy listy”.

„A PiS oddaje wszystko walkowerem”.


Doprawdy trudno pojąć, jaki związek „prawicowa blogerka” widzi między „transferem” Arłukowicza a walkowerem PiS i na czym ten walkower polega? Ja w każdym razie nie podejmuję się tłumaczenia myśli ukrytej w tym stwierdzeniu. No, chyba że, chodzi o dyskretne nadanie kierunku myślenia
– Wszystkiemu winien PiS, również temu, że dwóch degeneratów sprzedaje za stanowisko w rządzie miejsce na liście wyborczej. Jeden z nich jest nawet szefem rządzącej partii i premierem.

„Arłukowicz powinien skutecznie przykryć długie i drogie weekendy premiera”. –stwierdza prawicowa blogerka.

Tu zgadzam się bez zastrzeżeń. Dodam tylko: dzięki, między innymi, wytężonej pracy marketingowej znanej prawicowej blogerki.
Owocem tego wysiłku, za który zapewne Stachowicz i konsultant polityczny jest głęboko wdzięczny, są następne twitty oceniające Tuska i Arłukowicza:

„genialny bo za darmo wziął medialną twarz. Zamiast narzekać będzie teraz pracować dla niego. Na odcinku propagandy”.

Chyba dlatego, że w 140 znakach trudno jasno się wyrazić twitt nie zawierał mantry – „zamiast narzekać jak PiS”.

„W pakiecie z rządowym stołkiem musiało być też miejsce na liście. Co pokazuje, że ten interes się obu opłacił”.

„i koniec końców obu się to opłaciło”.


Zastanawiam się, na czym polega ta opłacalność? Na odpowiedź zapewne przyjdzie czas, jak już wszystkie lemingi uwierzą, że to taktyka wyborcza a nie kupczenie mandatem, które powinno podlegać ocenie nie tylko moralnej ale i prawnej.


No cóż, za kupowanie głosów w Wałbrzychu sąd zapewne ukarze winowajców. Unieważnił też wybory. Kupowanie miejsca na liście wyborczej będzie jedynie ocenione pragmatycznym stwierdzenie znanej prawicowej blogerki:
„Ale jak mu wystarczy nic nie znaczący stołek i wiążący się z nim prestiż (i nie tylko) to pociągnie długo u boku Tuska”.

Za to „długo u boku Tuska” zapłaci podatnik, bo przecież to utworzone stanowisko kosztuje. Ale takimi przyziemnymi sprawami znana, prawicowa blogerka się nie zajmuje. To zostawia oszołomom, którzy myślą, że programem wyborczym można wygrać Polskę i ją zmienić.


Proszę się jednak nie niepokoić. Znana, prawicowa blogerka nie zapomniała o wsparciu PiS:

„Dzisiejszy ranek - PiS śpiewa pod pałacem, PO pozyskuje do współpracy najbardziej medialnego polityka opozycji. Tak się wygrywa wybory”.


Prawda, że tak rzeczywistość może oceniać tylko prawicowa blogerka, której zależy na Polsce?


A ja naiwna, wiejska blogerka, sądziłam, że tym, między innymi, bloger prawicowy różni się od lewicowego, że w trosce o Polskę umie odróżniać marketing polityczny od rzeczywistości, w jakiej znajduje się Polska i polska polityka. Z naiwnością dziecka sądziłam, że znana prawicowa blogerka potrafi to swoim czytelnikom, których ma dzięki nieustannemu wkładaniu nam wszystkim w głowy, że jest najlepsza, wyjaśnić, że to nie jest marketing, ale cyniczne kupczenie stanowiskami w rządzie na potrzeby wyborów.


Z tej naiwności wynikło moje pytanie do znanej, prawicowej blogerki:

Tak dziś czytam Twoje twitty i nadziwić się nie mogę. W PR PO pracujesz? ;-)
Oczywiście otrzymałam od znanej, prawicowej blogerki satysfakcjonującą odpowiedź, którą pozostawiam bez komentarza. Sama się komentuje:

"Dlaczego? Bo nie udaję, że nie widzę jak się Tuskowi wszystko udaje? Ano udaje mu się. Jestem wściekła, ale on wygrywa”.

I jak tu nie podziwiać znanych prawicowych blogerów.

czwartek, 5 maja 2011

Ku pokrzepieniu serc




Święto Narodowe Trzeciego Maja, które we wtorek obchodziliśmy, splata się z świętem Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, ustalonym przez Piusa XI.

Po raz pierwszy Maryję Królową Polski i Polaków nazwał w XVI w poeta Grzegorz z Sambora. Ale ukoronowanie Maryi na Królową Polski wiąże się w świadomości kościoła katolickiego i narodu polskiego przede wszystkim z obroną klasztoru Jasnej Góry oraz Ślubami Lwowskimi króla Jana Kazimierza.

Odmowa wpuszczenia do klasztoru Szwedów skłoniła ich do rozpoczęcia oblężenia, trwającego od 18 listopada 1655 r. do nocy z 26 na 27 grudnia.
Wieść o zwycięstwie nad wojskami szwedzkimi, które odstąpiły od oblężenia, nie zdobywszy klasztoru i sanktuarium, rozeszła się błyskawicznie po nękanym przez wroga kraju prawie całkowicie opanowanym przez Szwedów i Rosję.

Uwolnić ojczyznę od potopu wroga mógł jednak jedynie zryw całego narodu a nie tylko szlachty. By poderwać go do walki, król Jan Kazimierz złożył uroczyste śluby 1 kwietnia 1656 r. w katedrze lwowskiej.

Monarcha oddał Rzeczpospolitą pod opiekę Matki Boskiej, którą nazwał Królową Polski i obiecał, że poprawi sytuację chłopów i mieszczan, kiedy tylko kraj zostanie uwolniony spod okupacji. Po ślubowaniu króla, w imieniu senatorów i szlachty, podobną rotę odczytał podkanclerzy koronny biskup krakowski Andrzej Trzebicki, zaś wszyscy obecni powtarzali słowa jego ślubowania.
Obietnice wobec niższych stanów nie zostały zrealizowane z powodu stanowczego sprzeciwu szlachty, ale przez kolejne wieki wydarzenia te, zarówno dotyczące obrony Częstochowy, jak i ślubów królewskich krzepiły serca Polaków.

Mistrzem w budzeniu ducha Narodu, podtrzymania woli przetrwania, gdy wydawało się, że giniemy, okazał się Henryk Sienkiewicz.

Pragnę ten fragment „Potopu” podarować wszystkim, którzy dziś widzą los Polski tylko w czarnym barwach. Tak po prostu, ku pokrzepieniu serc, posłuchajmy:

Audycja 212 Niepoprawnego RadiaPL http://radiopl.pl/

19:37 Henryk Sienkiewicz (czyta Katarzyna) – Potop – Śluby Lwowskie Jana Kazimierza