wtorek, 28 lutego 2012

Konsultacje społeczne w roli kozy rebego

Za PRL eksploatowany był  kawał z wielką brodą na temat sposobu powiększenia gomułkowskich mieszkań w blokowiskach. Wielu pamięta jeszcze, jak wtedy gorzko śmialiśmy się z niego. Dziś wystarczy wrzucić do wyszukiwarki „rabin i koza”, a przekonamy się, jak bardzo jest popularny i użyteczny jako niezastąpiony komentarz pozornych działań i godzenia się z rzeczywistością, która nam doskwiera, ale nie umiemy jej zmienić; a to w służbie zdrowia, a to w szkolnictwie, a to w sporcie… Szczególnie często powraca, gdy mowa jest o tzw. reformach rządu  Tuska.

Opowiadanie jego powinno być karane z urzędu, ale co ja zrobię, jak żadna inna ilustracja nie pasuje tak doskonale do pokazów, jakie ostatnio serwuje nam Tusk i Pawlak w związku z reformą emerytalną.

No więc, było tak:


Przychodzi Żyd do rabina: Oj, rebe, poradź. W moim domu nie do wytrzymania.Żona, dzieci, synowe, zięciowie, wnuki, wszyscy na kupie – ciasnota i hałas, że głowę urywa. Co mam robić?

Wstaw szafę, Icek – poradził rabin.

A kiedy Icek skarżył się, że jest jeszcze gorzej, rebe kazał mu wstawiać następne meble. Icek włosy rwał z głowy, a tu jeszcze kazano mu wprowadzić kozę do mieszkania. Bliski załamania nerwowego wykrzykuje rabinowi swoją skargę. Wtedy otrzymuje wreszcie zbawienną radę.

- Każdego dnia wynoś z domu po jednym  meblu, a na
koniec wyprowadź kozę.


Spotyka rabin Icka i pyta, jak mu się żyje.

- Oj, rebe, jakiś ty mądry, toż w moim domu tyle miejsca się zrobiło. Takie duże mieszkanie…

A teraz ad rem spróbuję całkiem poważnie, choć nie wiem czy jest to do końca możliwe:

Żyjemy w czasach ciągłych zmian. Przepis żyje tylko jedną kadencję, a czasem nawet i to nie. A wszystko odbywa się według dawno ustalonego rytuału.
Zapowiedź zmian, przecieki prasowe, emocje i sterowane dyskusje, a potem ze zdumieniem odkrywamy, że co innego obiecywano, co innego pisano, a co innego wyszło, ale wstyd się przyznać, że „ciasno i duszno” jak było, tak jest.

Czy i tym razem „Icek”,  którym od ponad 20 lat jest obywatel Polski,  rządowym i medialnym „rebe” da się w kozę wrobić?

Rady  poszły już dawno do uzależnionych od szkła kontaktowego. Od kilku miesięcy chór oficjalnych mediów zapowiadał kolejne „powiększenie mieszkania”, czytaj; reformę emerytalną. Najpierw ruszono OFE,  sprawdzono, czy gładko Polacy to kupią, a że OFE bronili głównie ci, których naród za puszczenie z torbami przez otwartą granicę nie specjalnie kocha, to wielkiego sprzeciwu nie było. Rebe Balcerowicz przegrał z rebe Rostowskim, by kreatywna księgowość pozwoliła dotrwać do wyborów.


Przyszedł nowy rok i wódz wkroczył ostro do akcji do tego stopnia, że po Internecie krąży  apel, wzięty z półki czarnego, wisielczego humoru: Emerycie, wspieraj PO czynem: umieraj przed terminem! http://www.blogpress.pl/node/11770

Wódz  nas nie oszczędza. O nie! Nie  pozwala nam „kwękolić”, że posłużę się twórczym neologizmem miłościwie nam panującego.
Ostatni tydzień to najpracowitszy okres w całych rządach Tuska. I jest efekt tej wzmożonej aktywności. Premier umocnił się w swoich przekonaniach o słuszności decyzji. Nieważne, że nas nie przekonał. Nie taki bowiem jest cel szeroko zakrojonej akcji konsultacji społecznych. Dzięki nim mamy każdego dnia emocjonujące wypowiedzi i znacząco powiększa się nam kolekcja zdjęć premiera; raz z czołem zmarszczonym, innym razem - buzią uśmiechniętą, ze złożonymi lub  szeroko otwartymi czy poklepującymi Pawlaka ramionami.
Lepiej byłoby się nie zabierać za reformę, gdybyśmy mieli na tym poprzestać. – powiedział niedawno uprzejmie komentując poprawki PSL do projektu.

Co do pierwszej części tego zdania jestem, premierze, za! Co do drugiej, to współczuję koalicjanta. Nadziwić się bowiem nie mogę, dlaczego Pawlak swoich pomysłów nie głosił w czasie prac rządu i tam nie próbował je przeforsować? Byłoby już po kłopocie.
Czyżby wicepremier nie brał udziału w posiedzeniach Rady Ministrów? A może był akurat na urlopie, może posiedzenia były tajne? Może wcale projekt nie był głosowany? A może po porostu urwał się z rządowego rzemyka na czas partyjnej kampanii?
Zostawmy dociekania, wkrótce się przekonamy jak pan Pawlak i cały klub PSL będzie głosował.


Wróćmy do głównodowodzącego.
Trzeba  przyznać, że z naszego premiera to ludzki człowiek. Rozumie niedolę ludu, zwłaszcza chłopów gnębionych przez wieki pańszczyzną, a których jak lew broni ludowy trybun. Co widać i słychać każdego dnia. Ciekawe tylko czy lud ciemiężony da się na ten teatr nabrać. Ale to już sprawa ludu a nie inteligencji pracującej, tfu, byłej - pracującej.

Nasz wódz pod wpływem swego koalicjanta wzruszył się i zatroskał , jakby tu  przy okazji reformy wieku emerytalnego "osłonić najsłabszych".

Tak sobie myślę, że w tym nawale pracy odgrywania scenek piarowskich przed dziennikarzami, którzy spolegliwie każde słowo szefa wybierają z ust, by wiernie nam je przekazać,  Donald Tusk nie zdążył przeczytać projektu reformy emerytalnej własnego rządu.

A tam jak byk napisano, jak będą osłaniani najbiedniejsi.

Art. 17. Do dnia 31 grudnia 2014 r. minister właściwy do spraw pracy przygotuje program rządowy na zasadach określonych w ustawie z dnia 6 grudnia 2006 r. o zasadach prowadzenia polityki rozwoju (Dz. U. z 2009 r. Nr 84, poz. 712 i Nr 157, poz. 1241 oraz
z 2011 r. Nr 279, poz. 1644), dotyczący wspierania zatrudnienia i aktywizacji zawodowej osób powyżej 60. roku życia oraz wspierania równości płci na rynku pracy.

(Taaak, o płci nie zapomniano. Parytety tego rządu są oczkiem w głowie premiera, co jasno udowodniły szczególnie trzy znane nam wszystkim kobiety w rządzie Donalda Tuska.)

Czy nie jest to budzący nadzieję artykuł prawny? Będzie, kochani, program, nie martwcie się drodzy emeryci. I jaki ambitny! Co prawda nie wyszedł program Solidarność pokoleń. Działania dla zwiększenia aktywności zawodowej osób w wieku  50+, ale ten na pewno wyjdzie. Wszak premier, Donald Tusk, to gwarantuje. A on zawsze dotrzymuje słowa.
  A jakby nawet nie zwiększył zatrudnienia, ani nie zmusił przedsiębiorców do zatrudniania staruszków, to i tak będzie z nowego programu, zagwarantowanego ustawowo, pożytek. Znowu tabun moderatorów i edukatorów dorobi do urzędniczej pensji.
http://www.mpips.gov.pl/bip/akty-prawne/programy/sprawozdanie-z-realizacji-programu-solidarnosc-pokolen-dzialania-dla-zwiekszenie-aktywnosci-zawodowej-osob-50/

Przyswajając sobie art. 17 projektu wzruszyłam się troskliwością o bezrobotnych czekających na swój wiek emerytalny.

Dzięki też szczerości i otwartości na dialog społeczny naszego premiera uspokoiłam się ostatecznie. Donald Tusk bowiem  powiedział:
Nie ryzykowałbym w imieniu państwa polskiego, czekając na kolejną zmianę. Nie bardzo mi się chce wierzyć, żeby ktoś jeszcze wrócił w przewidywalnym czasie do tak bolesnego i trudnego projektu, jakim jest podniesienie wieku emerytalnego.


Dwa zdania, tylko dwa, a jakże bogate w treść i budzące nadzieję! Wystarczy dymisja tego rządu i mamy pewność, że już nikt w imieniu państwa polskiego nie będzie bawił się w rabina, który powiększa mieszkanie Icka wprowadzając do niego kozę.

Słusznie premier nie zgadza się by tą kozą był pomysł Pawlaka zmniejszenia projektowanego wieku emerytalnego z 67 do 67 dla mężczyzn i z 67 do 62 dla kobiet.
Jakby to nie brzmiało, zawszeć to jest tylko ruch Icka wprowadzającego i wyprowadzającego kozę ze swego ciasnego domu.

Tak trzymać, premierze, a wcześniejsza emerytura rządowa  i zasłużony pobyt w Dolomitach zagwarantowany.


Nie kupujących dobrych rad rebego  odsyłam do projektu nowelizacji ustawy o emeryturach na stronie rządowej

http://www.premier.gov.pl/centrum_prasowe/wydarzenia/rozpoczynamy_konsultacje_refor,9068/


Jeśli komuś nie wystarczają emocjonujące bajki, czarny humor i dowcip żydowski, to zachęcam do  merytorycznych informacji blogerskich, których zapewne rząd nie ma czasu czytać, np.:

Ile zarobią politycy na podwyższeniu wieku emerytalnego

http://piechula.com.pl/2012/02/ile-zarobia-politycy-na-podwyzszeniu-wieku-emerytalnego/


czy: Podwyższenie wieku emerytalnego i skutki

http://lubczasopismo.salon24.pl/debiut/post/394447,podwyzszenie-wieku-emerytalnego-i-skutki


Zapraszam też do Zmywaka w Niepoprawnym Radiu PL

http://niepoprawneradio.pl/

środa, 15 lutego 2012

Wybieram, premierze!

Jeszcze kilka dni temu. Donald Tusk obiecywał, że przez miesiąc będzie konsultował nowelizację ustawy o emeryturach. Dziś już zamiast obiecywania mamy szantaż:

Tusk zmarszczył groźnie brew i oświadczył: Albo podwyższenie wieku, albo wyższy VAT


A miało być tak pięknie. Kto nie pamięta, niech sobie przypomni wszystkie obietnice Tuska. http://www.kapitalizm.org/?action=show_article&art_id=3549
Trzy godziny premier obiecywał.
Potem było już krócej. Zapamiętałam. Jeśli PO wygra, otrzymamy od UE 300 mld zł. http://www.hotmoney.pl/artykul/lewandowski-polska-moze-dostac-300-mld-zl-23824
A teraz okazało się, że 300 mld to kiełbasa wyborcza, a nas musi być stać na ratowanie europejskiej lichwy.

Dla ratowania strefy euro premier Tusk gotów był poświęcić „jedną trzecią wszystkich wydatków budżetowych Polski czyli tyle, ile na ochronę zdrowia lub modernizację naszego wojska wydajemy przez kilkanaście lat. – donosiły media http://wiadomosci.wp.pl/title,100-mld-zl-z-Polski-dla-europejskich-bankrutow,wid,14070940,wiadomosc.html

Trochę wyskoczył z tym przed szereg innych państw nasz premier, więc ostatecznie okazało się, że Narodowy Bank Polski przekaże do Międzynarodowego Funduszu Walutowego pożyczkę w wysokości 6, 27 mld euro. Czy to prawda, tego nie wie żaden statystyczny „Kowalski”. O warunkach udzielonej pożyczki nie chcieli się dowiedzieć nawet senatorowie.

Wniosek o włączenie do porządku obrad informacji ministra finansów i prezesa Narodowego Banku Polskiego na temat warunków wyasygnowania 6 mld euro pożyczki NBP dla Międzynarodowego Funduszu Walutowego złożony pod koniec ubiegłego roku przez senatora Grzegorza Biereckiego (PiS), został odrzucony 19 stycznia przez senat. Przeciwko wysłuchaniu byli wszyscy senatorowie Platformy Obywatelskiej.(sic!) – poinformował Nasz Dziennik http://www.stefczyk.info/wiadomosci/polska/co-chca-ukryc-senatorowie-po

Uff! Na szczęście, nie muszę się jednak martwić o moją emeryturę, będą pieniądze, pocieszył mnie prezes NBP.

"Pożyczka dla MFW nie oznacza ani zmniejszenia, ani zablokowania rezerw walutowych NBP. Istnieje zasada pełnego zwrotu na żądanie, gdyby kraj - pożyczkodawca znajdował się w kłopotach. To sprawia, że tę pożyczkę można zaliczyć do rezerw, bo jeśli będzie potrzeba są dostępne bez ograniczeń" - powiedział na posiedzeniu sejmowej komisji Belka.

Na ziemię sprowadził mnie premier. Prawda jest brutalna. Nie mamy wyjścia, wybierajmy. Podwyższenie wieku emerytalnego czy o 8% VAT?

Pozostaje grzecznie odpowiedzieć, choć raz możemy wybierać poza urną wyborczą. Premier daje nam szansę. Tylko co tu powiedzieć, skoro od dłuższego czasu szukam projektu nowelizacji ustawy emerytalnej i nigdzie nie mogę jej znaleźć?


Czyżby było w tym projekcie coś znaczenie ważniejszego niż podwyższenie wieku emerytalnego, coś, o czym Polak nie powinien wiedzieć, bo jak się dowie to go szlag trafi i wyjdzie na ulicę?

Zastanawiam się nad głosami opozycji i tej z lewa, i tej z prawa. Znają projekt czy nie? Wiedzą więcej niż ja czy nie? A może będzie tak jak w przypadku ACTA, okaże się, że niektórzy grzecznie podnieśli rączkę za, a ta cała dyskusja to tylko taka piarowska zabawa?

No cóż w tej sytuacji pozostaje mi jedynie powtórzyć to, co, jako nieświadomy wielkiej polityki, ale doświadczony życiowo obywatel przy zmywaku, sądzę o tej ROZPOCZĘTEJ, EMOCJONUJĄCEJ NARRACJI O WIEKU EMERYTALNYM.

Czuję się, Panie premierze, obywatelem wezwanym przez Pana do wypowiedzi i mówię podwyższaniu wieku emerytalnego - NIE!


Dlaczego? Bo nie reformuje się w ten sposób kraju. To tak jakby budować dom; raz okna, raz fundament, a potem komin. Wiadomo, że się zawali. Podnoszenie wieku emerytalnego nie jest reformą, a łataniem dziury i unikaniem odpowiedzialności za system społeczny i gospodarczy kraju. Co gorsza, niektórzy, jak prezydent Centrum im. Adama Smitha, profesor Robert Gwiazdowski, uważają że ta cała Pana, premierze, histeria to tylko wynik warunku postawionego przez fundusz walutowy, a nie troska o naszą starość i budżet państwa polskiego.

Problemem nie jest wiek emerytalny, a demografia, brak stymulowania rozwoju rodziny, małych przedsiębiorstw, bezrobocie czy brak równowagi między ceną pracy, a ceną towarów. Większości Polaków nie stać na ubezpieczenia dodatkowe. Pan je wymusza. By wspomnieć tylko niektóre problemy wymagające systemowej reformy państwa.


Systemową reformę podjęły Węgry, Pana rząd udaje, że podejmuje reformy, w rzeczywistości nie ma pomysłu na rządzenie i reformę.



Dziś państwo uchyla się od obowiązku udzielenia nam odpowiedzi na podstawowe pytania, takie, między innymi jak:
Co będzie z bezrobotnymi, którzy stracili pracę tuż przed uzyskaniem uprawnień do emerytury?
Czy będzie nadal wiek ochronny?
Co będzie ze składkami tych, od których przez całe życie zawodowe ściągano je obowiązkowo, ale nie zdążyli skorzystać z dobrodziejstw emerytury, bo pożegnali się z tym światem, np. w dniu przejścia na emeryturę?
Czy wobec nagminnego płacenia części wynagrodzenia pod stołem i zatrudniania na umowy śmieciowe czy też na czarno, będzie zagwarantowana emerytura minimalna, a jeśli tak, to jak się ją będzie obliczać?
Kiedy z wysokością płac i emerytur dorównamy starej Unii, bo jak na razie równamy tylko cenami towarów i usług?
Kiedy dorównamy standardem życia emerytom na Zachodzie?
Niemożliwe?
No, to o czym Pan chce dyskutować? Do czego przekonywać? Do Wyboru między eutanazją a brakiem środków do życia?!

Pytań jest wiele, ostatnim w szeregu jest pytanie o wiek emerytalny.


Państwo zmusza nas do składek, a teraz próbuje się wymigać od odpowiedzialności demagogią.

Póki nie otrzymam projektu nowelizacji ustawy emerytalnej, a w niej odpowiedzi na, między innymi, te pytania, mój wybór jest bardzo prosty:

Wybieram, premierze! Twoją dymisję. Skoro rząd nie radzi sobie z problemami społecznymi i gospodarczymi, to po co nam taki rząd? Nie powierza się reformy kraju komuś, kto nie potrafi przez 5 lat wybudować kilometra autostrady i Stadionu Narodowego bez korupcji i afer. I mam nadzieję, że z równą determinacją jak wolności słowa w Internecie, będą młodzi ludzie bronić teraz siebie i kraj przed takimi reformatorami jak pan.


środa, 8 lutego 2012

Dwie narracje

Oto cela matki Madzi. Siedzi w niej 23 godziny na dobę.
Łzy babci Madzi. Wyznanie ojca.
Policja mści się na Rutkowskim. To ojciec Magdy odmówił pomocy. Będzie pozew. Samotny szeryf czy medialny błazen? Pogotowie u matki Madzi…
itd. itp. Od kilkunastu dni półroczna Magda i jej rodzina to główny temat narracji.


Każdego dnia ktoś ginie, umiera, rozgrywa się tragedia. Dlaczego akurat to nieszczęście tak fascynuje dziennikarzy? Dlaczego tak chętnie z nimi współpracują funkcjonariusze, że nawet cele aresztu śledczego pozwalają fotografować? W jakim spektaklu bierzemy udział?

Bo że jest to spektakl medialny nie mam wątpliwości. Reality show budowane na ludzkim nieszczęściu to dla mediów nic nowego. Warto jednak zadać sobie pytanie dla kogo jest on kreowany, nagrywany i promowany, kto ma być jego widzem?

Myślę, że spektakl ten reżyserują przede wszystkim hieny aborcyjne.

Nagłówki medialnych doniesień nie pozostawiają złudzeń. Wyciągnięta z kąta Maria Czubaszek chwali się, że zabiła swoje nienarodzone dzieci i czuje się z tym dobrze. Dyżurna Magdalena Środa wybrzydza na ciążę. Nie omieszkała także śmierć Madzi powiązać z zakazem aborcji na życzenie i oskarżyć za to Kościół.
W jazgot włączyli się lewicowi blogerzy. "Zwyczajna kobieta" w salonie 24 przekonywała, że matka Madzi zabiła dziecko, bo nie pozwolono zabić je wcześniej, zanim się urodziło. Blogerka miała pecha, za szybko wystartowała ze swoją cyniczną demagogią, bo okazało się, że Madzia uległa nieszczęśliwemu wypadkowi, nie została zamordowana przez własną matkę.

A wszytko to ma odbiorców szkła kontaktowego zmusić do refleksji. Czy nie lepiej pozwolić na aborcję, skoro są rodziny niezdolne do zapewnienia opieki narodzonemu dziecku?

Rozwiązywanie problemów społecznych poprzez zabijanie nie jest wymysłem holenderskich „Kobiet na Falach”, które spełniają się, od kiedy wykonują aborcję. Rodził się w głowach od wieków. Kalekie dziecko należało zrzucić ze skały w starożytnej Sparcie. Prawo decydujące o tym, kto ma żyć, a kogo można i trzeba zabić, do perfekcji doprowadzili naziści i komuniści. O ile eugenika nazistowska ubrała togę prawa cywilizacji liberalnej, o tyle komunistyczna eksterminacja na oczach świata ględzącego o prawach człowieka wciąż trwa w Chinach i Korei Północnej. Czy tylko tam?


Niezorientowanym wydaje się, że jest to tylko sprawa światopoglądu i wyznawanych wartości. Nic błędniejszego. Ideologia aborcyjna jest tylko narzędziem zdobywania władzy i pieniędzy. Ideologia ta, jak każda, służy racjonalizacji zła, przekonania maluczkich, by byli posłuszni i uzasadnieniu eksterminacji tych, którzy nie chcą słuchać.
Gdy opinia już zostaje urobiona, władza zdobyta, można rozwiązywać problemy społeczne za pomocą sterylizacji, aborcji, eutanazji , obozów koncentracyjnych i pieców krematoryjnych.

Dziś również trwa ta sama propaganda ubrana we współczucie i slogany o wolności i prawie wyboru.

Za takim prawem „wyboru”, jeśli nie jest on powszechnie stosowany, idzie w końcu przymus ubrany w paragrafy i dyrektywy. Zmuszanie za pomocą prawa szpitali do zabijania dzieci poczętych, ograniczenie klauzuli sumienia dla lekarzy, przymusowa edukacja seksualna od I klasy szkoły podstawowej, darmowa antykoncepcja dla nastolatków. Z rządami i politykami szybko można się rozprawić, wystarczy wstrzymanie dotacji celowych. Ćwiczą to teraz władze Węgier. Kto następny?

Ostatnio jednak w naszym kraju i nie tylko u nas providerom aborcyjnym dzieje się gorzej.

Walka z imperium aborcyjnym, jakim jest Planned Parenthood trwa w USA. Dzięki determinacji obrońców życia ujawniono poważne nieprawidłowości w finansach i funkcjonowaniu tej organizacji. Jej szefowa, Cecile Richards ma wytłumaczyć się przed kongresmanami USA z nadużyć w wykorzystywaniu państwowych pieniędzy, a także ukrywaniu informacji o molestowaniu nieletnich. Dzięki temu walcząca z rakiem Fundacja im. Susan G. Komen mogła wstrzymać dotacje dla potężnego aborcyjnego giganta. Szantaż jednak wobec tej fundacji wciąż trwa. (Catholic Family and Human Rights Institute www.c-fam.org)

Przez całą Europę przetoczyły się w ubiegłym roku tysięczne Marsze dla Życia. Wiedza o dziecku poczętym, konsekwencjach aborcji zaczyna docierać do obywateli na Zachodzie.

Ubiegłoroczne wydarzenia w Polsce potwierdziły, że i u nas propaganda w tym względzie nie jest całkowicie skuteczna.

Wprost przeciwnie. Pod obywatelskim projektem antyaborcyjnym podpisało się sześćset tysięcy osób. Lewicy pod projektem liberalizacji prawa aborcyjnego udało się zebrać zaledwie 30 tys. podpisów.

Dziesiątki tysięcy Polaków chodzą na Marsze dla Życia w całej Polsce.

Czy na tym tle nie może dziwić postawa polskiego Parlamentu? PO w minionej kadencji zmusiło dyscypliną partyjną swoich posłów do głosowania przeciwko zakazowi aborcji. Tym samym przyłączyli się do posłów SLD, do których nie mam większych pretensji, bo nigdy nie ukrywali swojej nienawiści do normalnej wielodzietnej rodziny.
Postawa partii odwołującej się do etosu „Solidarności” może dziwić.

W nowej kadencji, za sprawą, między innymi, posłów PO, Wanda Nowicka zostaje wybrana wicemarszałkiem Sejmu, choć żadna to tajemnica, że jest na liście płac przemysłu antykoncepcyjno-aborcyjnego, co jasno wynika z uzasadnienia wyroku uniewinniającego Joannę Najfeld w procesie karnym wytoczonym jej przez Wandę Nowicką.

Warto przypomnieć:


Joanna Najfeld powiedziała w 2009 roku w czasie dyskusji TVN24: „Organizacja pani Nowickiej jest częścią międzynarodowego koncernu, największego w ogóle, providerów aborcji i antykoncepcji. Pani po prostu jest na liście płac tego przemysłu”.

Po publicznym oświadczeniu Wandy Nowickiej, że nie żądała utajnienia uzasadnienia wyroku, niektóre portale zdecydowały się na jego opublikowanie. Między innymi, obszerne fragmenty uzasadnienia wyroku Sądu Rejonowego dla Warszawy Mokotowa, XIV Wydziału Karnego z dnia 12 września 2011 roku, zamieścił portal Rebelya http://rebelya.pl/post/274/rebelya-ujawnia-uzasadnienie_wandy_nowickiej
A w Uważam Rze 4 grudnia 2011 r. ukazuje się artykuł Mariusza Majewskiego „Tajne dotacje”. Przeczytać go można też na stronie: Dziennikarze za prawdą o aborcji http://prawdaoaborcji.wordpress.com/2011/12/18/tajne-dotacje/
Warto się z nim zapoznać. Jest tam obok faktów świadczących o niezgodnej z prawem działalności Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny kierowanej przez Wandę Nowicką, również opinia Wojciecha Maziarskiego broniąca kamienowanej, jak sama o sobie mówi, przez katoli wicemarszałek.
„formułowane są bzdurne zarzuty, że jej fundacja brała dotacje od firm farmaceutycznych”. „Podczas gdy w rzeczywistości sprawa jest prosta: przedstawiciele prawicy nie mogą znieść obecności przedstawicielki feministycznej lewicy we władzach Sejmu”

Dziś mamy już sytuację jasną: Wanda Nowicka ostatecznie przegrała proces z Joanną Nafeld.


30 stycznia 2012 r. Sąd apelacyjny utrzymał w mocy wyrok uniewinniający Joannę Najfeld w procesie karnym wytoczonym jej przez Wandę Nowicką. Orzeczenie jest prawomocne.
Gdyby nie blogerzy i niektóre portale (Proszę sobie je „wygooglować”. Warto zobaczyć, które to zrobiły.), wiadomość ta nie przedostałaby się do opinii publicznej. Media mainstreamowe wiadomość całkowicie przemilczały. Wojciech Maziarski i inni obrońcy czci Wandy Nowickiej, tym razem nie mają nam nic do powiedzenia.
Nie będę odpowiadać , dlaczego, bo jest to pytanie z gatunku retorycznych.

Co ma do tego wyroku narracja o tragicznym finale poszukiwań Madzi?

Dlaczego zaczęłam rozmyślać o niej, a kończę na wyroku w sprawie Wandy Nowickiej?
Ot, tak sobie. Myśli biegną nie zawsze poprawnie politycznie, jakby chcieli narratorzy. Myślę, że nie od rzeczy byłoby połączyć trwającą od wielu dni narrację dotyczącą tragicznej śmierci dziecka, jej rodziny z narracją wywołaną skandalicznymi wypowiedziami Marii Czubaszek, Magdaleny Środy i innych feministek.

Moja teoria spiskowa jest banalna.

Narracja ta ma przykryć uprawomocnienie się wyroku potwierdzającego, że wicemarszałek Sejmu z ugrupowania wnoszącego kolejny projekt liberalizacji ustawy aborcyjnej jest na liście płac providerów aborcji i antykoncepcji. Koszt uzysku przegranego procesu, to straty w świadomości Polaków, którzy niebezpiecznie stają się zwolennikami obrony życia dzieci poczętych, bo przybywają im kolejne argumenty merytoryczne. Widać lobby proaborcyjne w Polsce otrzymało wyraźne polecenie ich nadrobienia i nadarzyła się okazja…. Cyngle ruszyły do akcji przy całkowitym milczeniu Parlamentu. Widać, że posłom wicemarszałek Wanda Nowicka już nie przeszkadza. Na pytanie – Dlaczego? - być może już wkrótce Polacy otrzymają odpowiedź.