sobota, 31 maja 2014

Kto znajdzie na tę grę szczepionkę, będzie wodzem na miarę Piłsudskiego



Sejm podjął uchwałę o lustracji, by natychmiast swej decyzji się przestraszyć i odwołać rząd Jana Olszewskiego.
Wiadra pomyj wylano na Antoniego Macierewicza, kiedy otrzymał zadanie likwidacji WSI. 
Bronisława Wildsteina mało nie ukamienowano za opublikowanie list TW. Wrzeszczano, że krzywdzi się niewinnych ludzi, bo listy nie były weryfikowane. I oczywiście była to wina wszystkich domagających się odsunięcia od władzy  byłych ubeków, esbeków i szkolonych w Moskwie agentów WSI. 

Święte krowy PRL wczoraj na polskiej narodowej nekropolii  świętowały swój triumf.
Rozochocona tym paniusia, krzyczała do mikrofonu Niepoprawnego Radia PL, że ci tam na Łączce zasłużyli sobie na taką śmierć.
Nie byłoby w tym nic szczególnego, trudno bowiem wymagać od sowieckiej i rodzimej agentury przyznania się do winy i rezygnacji z profitów za milczenie. 
Warto jednak zdawać sobie sprawę ze schematu, jaki przy każdej próbie oceny ich czynów jest wobec Polaków stosowany.
Na pierwszy chwyt nabrali się członkowie „Solidarności”.  

Brak dostępu do wiedzy ( łgały peerelowskie  tuby,  przemilczało Radio  Wolna Europa, które okazało się agendą przygotowującą przepoczwarzenie się PRL w III RP), pozwolił na wybiórczą weryfikację służb z wyłączeniem WSI  i  pogodzenie się z brakiem ustawy dekomunizacyjnej. Generalnie pożyteczni idioci zdziwionym członkom wmawiali, że to uchroni Polskę przed esbecką i pezetpeerowską mafią. Sami w to też wierzyli.
To co się naprawdę działo, jak organizowały się esbeckie środowiska do przetrwania, kto im w tym pomagał, kto kierował, to do dziś prawie niedostępna wiedza.
Wypadek przy pracy, jakim był rząd Olszewskiego i Uchwała Sejmu z 1992 r.  zobowiązująca do  lustracji urzędników, wkrótce został naprawiony. Od tej pory   gwardia WSI czuwa i ma lekarstwo na wszystkie fanaberie ludzi, którzy naiwnie uwierzyli w obalenie komuny. 
Niewiele zmieniła kolejna ustawa z 1997 r. , ale to już odrębny problem. Lektury na ten temat jest sporo, więc każdy może dowiedzieć się,  jak to do dziś funkcjonuje.

Drugi schemat to odwoływanie się do obowiązku chrześcijańskiego przebaczania.

Ech ci katolicy; niby tacy wierzący, a nie mają za grosz miłosierdzia wobec nieszczęsnych donosicieli. Kwestionują prawo każdego do Bożego przebaczenia, profanują ciszę pogrzebu. Modlitwy  zbrodniarzowi odmawiają.
Na usługach  tej narracji są natychmiast media. Przykre, że również niektóre portale katolickie  piszą naprędce usprawiedliwienie dla bpa Guzdka i z lubością cytują wypowiedzi kard. Nycza, pomijając wyjaśnienia protestujących, że nie o modlitwę i Eucharystię tu chodzi, a o państwowe honory oddawane moskiewskiemu zbrodniarzowi  w asyście  hierarchów Kościoła.
Na nic tłumaczenia, że przebaczenie to sprawa indywidualna każdej ofiary i nie oznacza jednocześnie odstąpienia od  wymierzenia sprawiedliwości, a modlitwa to nie to samo co państwowy pogrzeb z honorami. 
Na nic protest IPN, środowisk kombatanckich i studentów. Na nic takie wyczerpujące artykuły jak o. Dariusza Drążka -  Nie można czcić Niezłomnych i ich morderców.
Nie jest winą Polaków, że przez 25 lat nie zdołano Jaruzelskiego osądzić i wymierzyć karę. Tego wymagała elementarna sprawiedliwość wobec ofiar komunistycznego terroru i wobec młodzieży, która nie zna historii . 

Zamiast prawdy  i pochylenia się nad ofiarami zbrodniarza otrzymaliśmy spektakl, który ma ocenę PRL i jej władzy, z nadania moskiewskiego, sprowadzić do emocji, wszak zbliżają się kolejne wybory. 
Takiej okazji  Bronisław Komorowski nie mógł przepuścić. Zrozumiał to w lot biskup polowy WP.  I nie omieszkał zaznaczyć, że pogrzeb Jaruzelskiego jest czasem próby dla wierzących

Faktycznie, to prawdziwy czas próby, ale nie jestem pewna czy przejdziemy ją zgodnie z wyobrażeniem biskupa.  Jakoś   bowiem  tak wyszło, mam nadzieję, że z nadgorliwości, a nie sojuszu władzy z kropidłem,  że   winne są ofiary i rodziny, które nie potrafią modlić się za katów i sprzeciwiają się honorowym pochówkom zbrodniarzy. To zupełnie jak w tym starym przysłowiu: Kowal zawinił, powiesili Cygana.
Tak było w przypadku lustracji i  tak też jest  dziś. 
Natychmiast odebraliśmy przyspieszony kurs z liturgii pogrzebu i sakramentu pojednania. Tylko gdzieś tam katechetom zapodział się przy tej okazji wykład na temat sakramentu pokuty. A wszystko podlane sosem współczucia i miłosierdzia. 
Jak się okazuje kolejny raz,  najskuteczniejszą bronią jest wywoływanie wojny polsko - komuszej. Polaków postawiono pod ścianą. Nie zaprotestujesz? Godzisz się na to, by robiono państwowy cyrk z pogrzebu zbrodniarza i zakpiono z ofiar komunizmu.  Zaprotestujesz? Jesteś profanem i oszołomem, mściwym, niedouczonym katolem.

Od czasów wojny na górze Lecha Wałęsy wciąż podgrzewany jest kocioł z gównem, którym oblewa się nieposłusznych. 
Wydawało się, że Polacy już się na ten chwyt uodpornili, jasno pokazywała to kampania wyborcza do PE.  Brak sprowokowanego do wojny przeciwnika wytrącał broń i gasił emocje.
Ale nic z tego, wyciągnięto znienawidzonego  trupa z zamrażarki  i wszystko wróciło do normy.
Zbieramy żniwo 25 lat tolerancji dla zła i relatywizowania sowieckiej okupacji Polski po 1945 r.

Kto znajdzie na  te grę  szczepionkę, będzie wodzem na miarę Józefa Piłsudskiego.

_____________________________________
Możesz też posłuchać. Audycja 533 (niedzielna):




środa, 28 maja 2014

Sakrament pojednania w służbie władzy?



Po co komu prawda i Dekalog? – pytają niektórzy. 

 Życie nie jest bajką, tylko na westernach dobry wjeżdża na białym koniu, a bandzior na zakończenie filmu spada martwy z czarnego konia. I wszyscy biją brawo zapijając wyrzuty sumienia kuflem piwa. 
Tu i teraz trzeba dobrze głową, a nierzadko i tyłkiem kręcić, by wyjść na swoje.  Reszta to szkodliwe marzycielstwo - mawiają, gdy już mają dobrze w czubie. 
Klepią poufale szefa po ramieniu i szepcą do ucha donos na kolegę, by zająć jego miejsce. Za plecami rysują mu kółko na skroni, że niby taki naiwny idiota i nie wie, że życie to walka,  jak kraść to milion, a nie batonika.

Bywają jednak sytuacje, w których jasno, jeśli jesteś człowiekiem honoru, musisz się określić.

Jeśli mówisz, że walczyłeś o prawdę, o prawo do wolności i godnego życia, to albo tak żyj, jak głosisz, albo milcz w zaciszu swej prywatności uważając historię za przeszłość, do której nie warto wracać.
Inaczej jesteś szubrawcem, który dla władzy, koniunktury sprzedaje siebie i swój naród,  deprawuje młodzież i szarga pamięć tych, którzy oddali swoje życie w walce o wolność.

Ostre słowa?   To powiem to weselej, pośmiejemy się razem. :-(

Pewien facet  obiecał narodowi fetę 4 czerwca  z okazji 25 rocznicy obalenia komuny. Uroczystość będzie wielka, zaproszono nawet prezydenta USA. Ufundowano równie wielką nagrodę. Będzie hucznie i patriotycznie. 
 I ten sam facet  ogłasza narodowi, że osobiście weźmie udział w pogrzebie sowieckiego agenta, komunistycznego aparatczyka, renegata. 

I ten sam facet będzie 4 czerwca wygłaszał płomienną mowę na cześć zwycięstwa i obalenia komuny. 

Ten sam facet zapewne jesienią, jeśli się nie wykręci od tego przykrego dla niego obowiązku,  weźmie udział w uroczystym pochówku pomordowanych i wyrzuconych na cmentarny śmietnik ofiar kremlowskich mocodawców komunistycznego bandziora, którego nawet TK  III RP uznał pośrednio za przestępcę kierującego nielegalnym związkiem zbrojnym. 
Czy to nie jest śmieszne, czy nie można turlać się ze śmiechu, że „Wolski” będzie miał pogrzeb z honorami i spocznie obok polskich patriotów? Śmiejmy się do rozpuku. Władza zafundowała nam prawdziwą "zabawę" na miarę III RP. 
Najtrafniejszym, podsumowaniem tej farsy, poniżającej naród, jest komentarz: 

Przyznam, że byłbym zawiedziony, gdyby lokator Belwederu nie uczestniczył w pogrzebie WJ. Każdy przecież powinien być na swoim miejscu.

To prawda. Mieszkaniec Belwederu niczym nie zaskoczył. Gdyby zrobił inaczej, to dopiero byłoby zaskoczenie.
Jeśli ma ktoś wątpliwości, to niech obejrzy relację z pobytu  mieszkańca Belwederu  w Smoleńsku. https://www.youtube.com/watch?v=zLuLo2oAoGw  (przytoczony komentarz jak i link do filmu zamieścił na Twitterze Aleksander Ścios).  Nie pozostawia on złudzeń, wszystko jest w normie i niczemu już dziś dziwić się nie można.  To jest właśnie prezydent III RP.

O szacunku do polskiego munduru opowiada nam też premier.  

Ot,  znowu robi się i "śmiesznie,  i  wesoło", bo jak tu się gorzko nie śmiać, kiedy ten mundur nicowany jedynie na lewą stronę i z Polską nie ma nic wspólnego. 
To mundur wojska ślubującego wierność PZPR i Związkowi Sowieckiemu. 
To mundur, który hańbił Polaka, bo wysyłano go w tym mundurze do mordowania swoich rodaków i pacyfikowania Czechów. 
Mundur Polski  został zakopany głęboko w dołach śmierci Katynia i wszystkich katowni NKWD i UB. I teraz orędownik bezczeszczenia honoru polskiego munduru spocznie obok ofiar komunistycznego terroru, a premier podobno wolnej Polski  baja nam o honorze polskiego munduru na grzbiecie przestępcy.    

Prezydent i premier III RP – obaj historycy, powołujący się na kombatancką przeszłość walki z komuną, nie wiedzą, kto nosił polski mundur, a kto go plamił swoją służbą? Kto nigdy nie miał do niego prawa i dawno powinien być osądzony i zdegradowany za zdradę ojczyzny?  
 Nic prostszego było  dowiedzieć się, jak się degraduje. Wystarczyło  zasięgnąć języka u tych, których z taką pasją degradował Jaruzelski. A było ich setki, długa lista przyjaciół; towarzyszy broni, których pozbawiał stopni za pochodzenie i nie dość komunistyczny kręgosłup. Uwielbiał wykańczać swoich, to taka komunistyczna słabość od czasów Lenina, którą przejęli następcy. 

Naprawdę zrobiło się "wesoło" w naszej Ojczyźnie w rocznicę obalenia komuny. Mamy prawdziwie wolny kraj i mamy co świętować 4 czerwca.

Prawo, Dekalog dla prostaczków, świat polityki kieruje się skutecznością a nie moralnością - to obiegowe truizmy.
Nie będę więcej ich przytaczać, wszyscy  znają. Jedni kiwają głową; takie jest życie, inni udają, że wszystko jest w porządku, a jeszcze innych po prostu szlag trafia, mówią - dość! -  próbują, mimo wszystko, iść pod prąd i udowadniać, że żyć można godnie i uczciwie. 
Na szczęście znam takich wielu. Nie jest prawdą, że wszyscy biorą, wszyscy kradną i wszyscy mają gdzieś ojczyznę i ją zdradzają. 
Każdy sądzi według siebie i jak pisał narodowy wieszcz; takie widzisz świata koło, jakie tępymi zakreślasz oczy.  Chyba, że wzlecisz nad poziomy i poczujesz smak wolności. 
Zwykły człowiek mimo trudności, wie, co to przyzwoitość, honor, lojalność, miłość, Dekalog. Jeśli nawet nie udaje się mu tak żyć, to marzy o tym i konfabuluje historie, które czynią go w oczach innych lepszym niż jest w istocie. 
Zwykły człowiek oczekuje od ludzi, którym ufa, że będą tak żyli, jak głoszą. 

W najczarniejszych czasach komuny, ufaliśmy naszym duszpasterzom i naszemu Prymasowi.
To w Kościele odnajdywaliśmy wolność, pocieszenie i pomoc, gdy nas prześladowano, pozbawiano pracy, internowano, zamykano w więzieniach, przeganiano przez ścieżki zdrowia. To w  kościele czuliśmy się wolni.
Dziś już tak nie jest. Dla niektórych hierarchów ważniejsza jest władza i dotacje na budowę kościoła niż prawda i moralność. 
To problem, który bardziej boli i bulwersuje niż żenująca maskarada z  pogrzebem  Jaruzelskiego. Trudno oczekiwać prawdy i moralności od władz III RP, ale chciałoby się jej od swoich duszpasterzy.  

Sakrament pojednania w służbie władzy?
 
Na wszelki wypadek, by nie dziwiono się pogrzebowej celebracji, odtrąbiono we wszystkich mediach, że Jaruzelski pojednał się z Bogiem.   Szkoda, że spowiednik za pokutę nie zadał mu przyznania się przed Polakami do zbrodni, jakie popełnił wobec Polski i Polaków. Może wtedy byłoby nam łatwiej przyjąć propagandową opowieść o pojednaniu się Jaruzelskiego z Bogiem? 

Jakie to pojednanie, kiedy do końca stan wojenny uznawał za ratunek dla Polski, choć już nawet wróble na dachu ćwierkały, że była to zdrada sowieckiego agenta.  
 A może przed śmiercią przeprosił rodziny ofiar Wybrzeża? Może przeprosił bliskich ofiar pacyfikacji kopalni Wujek? 
Wielokrotnie był w szpitalu i miał czas na prawdziwe pojednanie. Nie zrobił tego, więc o jakim pojednaniu z Bogiem trąbią media?
Czy pomyślał prymas, pouczający naród, że nikt nie ma prawa osądzać życia Jaruzelskiego, bo on już na sądzie Bożym, co czują rodziny ofiar? To tak jakby powiedzieć, że nikt nie ma prawa osądzać katów strzelających do polskich oficerów w Katyniu, bo umarli. 
Nie wiem czy Jaruzelski osobiście strzelał, ale wiem na pewno, że wydawał rozkazy strzelania. I tylko szantażem i wymachiwaniem teczkami udało mu się uciec od osądzenia. Dokumenty IPN nie pozostawiają wątpliwości. 
Czy zastanawiał się ktokolwiek z hierarchów, jaką hipokryzją i obłudą takie szumne uroczystości kościelne trącą i jak bardzo rozmazują granice między katem a ofiarą, dobrem a złem, prawdziwą pobożnością a nic nie znaczącym rytuałem? Jak bardzo dają argumenty wrogom Kościoła?  
Jeśli jeszcze nie dotarło do niektórych hierarchów, jak bardzo gorszą swoim postępowaniem,  to   niech wreszcie posłuchają, co mówi się o cerkwi moskiewskiej.
Jak mamy wychować swoje dzieci do miłości Ojczyzny i Kościoła, kiedy z udziałem najwyższych władz państwa i Kościoła trwa w najlepsze zamazywanie prawdy, kto jest zdrajcą, katem, a kto ofiarą? 
Jeśli Jaruzelski zasługuje na honory i grób na polskim cmentarzu wojskowym, to gdzie pochowamy szczątki bohaterów z Łączki?   

Prawda jest po to, by uczyła odróżniać dobro od zła. Nie nauczy jej nikt, kto co  innego mówi, a inaczej postępuje. Dotyczy to wszystkich, nie tylko prostaczków, również generałów, prezydentów i premierów,  a już na pewno duszpasterzy.

Warto też pamiętać o lekcjach płynących z historii. Tylko do czasu jest  śmiesznie i wesoło, gdy skrzywdzeni płaczą. Można złamać protesty, można je zignorować, można przejąć media, przekupić dziennikarzy, obłaskawić dotacjami hierarchów kościelnych, ale nie da się zagłuszyć prawdy. Przychodzi czas, kiedy trzeba zdać sprawę ze swoich czynów. 


_____________________________________
Możesz też posłuchać. Audycja 532 (czwartkowa):



czwartek, 22 maja 2014

Ja, wójt wam to mówię. Wierzcie!



Jest problem społeczny? Bulwersuje obywateli? Świetnie! Zacierają ręce piarowcy i w ruch idzie machina propagandowa. Do akcji wkraczają dziennikarskie cyngle mainstreamowych mediów, służby państwowe, organy ścigania, sądy i parlament. Od obowiązku zaklepywania ustaw na potrzeby propagandy nie uchyla się prezydent.


A życie toczy się nadal swoim torem, obywatele muszą sobie poradzić sami, znowu czują się wystrychnięci na dudka.  Suchej nitki na władzy nie zostawią, ale tak jak za komuny tylko w gronie zaufanym pobiadolą, bo przecież jest tysiąc sposobów, by zniszczyć dobrze prosperującą firmę czy wyrzucić z pracy niepokornego  urzędnika, nauczyciela, związkowca...


Wzorcowym przykładem takiej piarowskiej akcji była  walka z dopalaczami.


Kto  dziś pamięta słynny okrzyk wojownika, Donalda Tuska - W walce z dopalaczami, jak będzie trzeba, będziemy działać na granicy prawa.


No i się zaczęło. Do walki najpierw włączono medialne tuby propagandowe. Żaden przypadek zatrucia czy zgonu z powodu zażycia dopalaczy nie ukrył się przed Polakami. Przez wiele dni byliśmy bombardowani i straszeni wiedzą o zagrożeniach, jakie niosą „próbki kolekcjonerskie” chemii i różnego rodzaju zielska halucynogennego.
Służby państwowe dokonały  bezprawnych nalotów na sklepy z nakazem zamknięcia  rekwirując jednocześnie towar.


Czy ktoś mając w domu niesforne nastolatki, które lubią eksperymentować i szukać dzikich wrażeń, gdy tata i mama w pocie czoła pracują na ich nowe wypasione stroje i inne akcesoria młodzieńczego szpanu, mógł mieć wątpliwości, że premier działa dla ich dobra?
Pal sześć prawo, pal sześć odszkodowania, które może trzeba będzie  zapłacić właścicielom sklepów. Najważniejsze, że akcja się powiodła.

Tylko czy na pewno? Czy na pewno wiemy, co dalej z bublem legislacyjnym, który mimo negatywnych opinii prawnych został podpisany przez prezydenta?
 
Czy dziś ktoś sprawdza, bada i ostrzega przed dopalaczami? Czy informuje się o tym opinię społeczną, szkoły, placówki wychowawcze, inspekcje sanitarne? Czy nadal robi się naloty na podejrzane sklepy, ściga sprzedawców, docieka, gdzie są dopalacze produkowane, gdzie uprawia się  trujące rośliny i kto je potem przygotowuje do sprzedaży?
W trybie pilnym trafił do Sejmu projekt ustawy o zmianie ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii oraz ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej, w której  zakazano wytwarzanie, handel i reklamę wszelkich środków zastępczych,  jednocześnie definiując je tak, że  nawet picie kakao również może być przestępstwem, bo jest używką.

Jeśli nikt jeszcze nie został pozwany za sprzedawanie herbaty to tylko dlatego, że owa nowelizacja jest martwa. Co będzie jednak, jak ktoś wpadnie na pomysł, aby ją wykorzystać do nękania niewygodnej konkurencji?


Czasem zastanawiam się czy nie bardziej odpowiednia byłaby dla premiera Donalda Tuska  rola wójta.
Wystarczyłaby wówczas pieczątka w cholewie i formuła wójta z „Chłopów” Reymonta - Ja, wójt, wam to mówię. Wierzcie!

Nieustannie bowiem wykracza poza swoje kompetencje wykorzystując perfidnie prawo i dotacje celowe, które umożliwiają permanentną kampanię wyborczą.  Takie Orliki z łatwością zbudowałby każdy gospodarny samorząd, gdyby zreformowano przepływ podatków i  ograniczono dotacje celowe w budżecie, pozostawiając  przede wszystkim  rezerwę budżetową na wypadek różnych nieprzewidzianych okoliczności, np.  powodzi.

No właśnie, wywołałam wilka z lasu wymieniając powodzie.
Kto wymyślił Tuskowi  cały ten medialny cyrk  z powodzią? Tak na dobrą sprawę nie mam do  pomysłodawcy pretensji. Zupełnie niezamierzenie odsłonił  Tuskową wizję rządzenia państwem – „Ja, wójt wam to mówię. Wierzcie!”.
Ależ wójcie! Jest przecież wojewoda, sztab antykryzysowy, strażacy, proszę się nie martwić, poradzimy sobie…
A wójt tupie nogą, marszczy brwi i zwołuje zaufanych dziennikarzy. W błysku fleszy pochyla się nad deszczem.  Tylko czy to akurat rola dla premiera? Czy fakt, iż mobilizować do pracy na wypadek kataklizmu musi premier, nie świadczy raczej o nieudolności jego rządu?

Metoda takiego działania została wypróbowana już znacznie wcześniej. Czyż w słynnej akcji budowania Orlików  Donald Tusk nie okazał się gminnym wójtem z dobrą ministerialną kasą w kieszeni?
Jesteś grzeczny, kochasz PO? Dostaniesz pieniążki, tylko musisz zrobić fetę tak, aby wszyscy wiedzieli, że krajowy wójt dba o ciebie i twoją gminę.
Niestety, dobrze żarło, ale zdechło, bo kolesie zanadto byli pazerni, w tym, znany nam dobrze, Miro od mafii hazardowej.


Czy ktoś dziś sprawdza, jak  funkcjonują Orliki, czy korupcja w ministerstwie sportu znalazła swój finał w sądzie?  Kto by się tym tam przejmował i informował społeczeństwo.
To była tylko akcja, do której nagięto i wykorzystano prawo nie po to, by działo się lepiej, ale by wójt miał poważanie, a kolesiom żyło się dobrze.

Premier wścieka się, obiecuje rozwiązanie problemu, marszczy brwi, zapewnia o twardej i skutecznej ręce  wodza i co?


Czy wiemy już  jak zakończyło się śledztwo CBA  dotyczące budowy odcinka C autostrady A2? Czy wiemy jak zakończyła się sprawa zatrudnienia bez przetargu firmy DSS i czy podwykonawcom zwrócono pieniądze, które stracili? Ktoś został ukarany? Dla wizerunku premiera od akcji do akcji nie ma to najmniejszego znaczenia.

Afer mniejszych i większych w ciągu tych siedmiu lat rządów PO w koalicji z PSL nie da się wymienić w żadnej blogowej notce. To proces, który wciąż trwa. Rejestruje je skrupulatnie coraz bardzie zmęczony  tą syzyfową pracą MarkD na swoim blogu Z faktami się nie dyskutuje.

Nikt  odpowiedzialny za  wymieniane tam afery nie tłumaczy się przed wyborcami. Media dyskretnie milczą, prokuratury morzą, sądy nie mają mocy przerobowych.


Słynne akcje Tuska i jego partii nadawałyby się jedynie do kabaretu, gdyby nie naprawdę groźny obraz rozkładającego się państwa, w którym wszystkie instytucje podporządkowane są jednej najważniejszej akcji – kampanii wyborczej. To dla niej niezliczone razy nowelizuje się ustawy, to dla niej  obiecuje się odroczenie spłaty długu zusowskiego spółek węglowych, to dla niej pisze się jedynie słuszny tzw. "darmowy" podręcznik szkolny. 

Wójt z Lipiec  wciąż nam rządzi i coraz głośniej krzyczy – Ja, wójt wam to mówię. Wierzcie! 

 Strach pomyśleć, co będzie, jeśli nadejdzie chwila, gdy w  Polsce potrzebny będzie natychmiast nie wójt, a sprawny i mądry premier.  

_____________________________________
Możesz też posłuchać. Audycja 530: