środa, 17 grudnia 2014

Kto człowiekiem a kto świnią?

Końcowa scena z Folwarku zwierzęcego wygląda tak: Ludzie i świnie ucztują, a zwierzęta z folwarku przyglądające się uczcie z przerażeniem widzą, że już nie potrafią odróżnić ludzi od świń.

Ten obraz mnie prześladuje ilekroć przyglądam się widokowi z mojego okna obserwatora wydarzeń politycznych. 

Bieda, inflacja, erzace żywności, a Rosjanie kochają Putina, Rosjanie nie wierzą, że na Ukrainie walczą ich synowie. 
Pewien żołnierz na pytanie, co robią rosyjscy żołnierze na Krymie, zażartował: A wy co, telewizji nie oglądacie?
Jedyna dostępna wiedza to propaganda lejąca się z przejętych przez władzę mediów i wszechobecna manipulacja i autocenzura. 

Pytamy w Polsce z coraz większym zdumieniem. Dlaczego mimo tylu przekrętów, mimo chaosu gospodarczego, bezrobocia, jawnego już okradania za pomocą sypiących się z sejmowego rękawa ustaw, brak jest zdecydowanego protestu, a opozycja wciąż przegrywa wybory?

Zwykle w odpowiedzi otrzymujemy obszerną listę propagandowych kłamstw mediów, którym podobno wierzą Polacy przyspawani do szklanego ekranu. 

W sferze przemocy polegającej na braku dostępu obywateli do informacji osiągnęliśmy pułap kłamstwa sowieckiego. Stopień zakłamywania rzeczywistości jest u nas taki sam jak w Rosji, różni nas już tylko skala fizycznej przemocy – alarmuje prof. Andrzej Nowak.

Nikt, kto choć trochę obserwuje przekaz mediów służących władzy, obowiązującej poprawności politycznej i porównuje go z dostępnymi informacjami mediów alternatywnych, nie ma wątpliwości, że lekceważenie tego alarmu, tysiąca innych, jest narodowym samobójstwem.

Znaczącego przełomu, mimo słabości władzy, wciąż jednak nie ma. Brak zdecydowanej reakcji większości społeczeństwa tłumaczymy sobie brakiem dostępu do rzetelnej informacji i masowej manipulacji, której podlegają Polacy wskutek opanowania mediów przez spin doktorów dyktujących usłużnym dziennikarzom przekazy dnia.

Wydawać by się mogło, że przynajmniej pokolenie pamiętające czasy PRL powinno było uodpornić się na obecne kłamstwa i prymitywną propagandę. A jednak nie. Większość kupuje mediodajny przekaz. Dlaczego? Aż tak ogłupieliśmy, oślepliśmy?
 
Wbrew pozorom o odpowiedź nie trudno, choć może nie będzie ona taka, jakbyśmy się spodziewali.

Zbliżają się święta. Wielu z nas siądzie przy rodzinnym stole. Przy dobrej nalewce rozwiążą się języki. Gwarno i serdecznie dopóki ktoś nie zahaczy o politykę.
Przy wieczornej kawie ktoś włączy telewizor. Słuchamy przekazu wiadomości? Może komuś ta sztuka i uda się, jeśli przebije się przez wykrzykiwane komentarze na temat osób w rodzaju: A ta małpa to co robi w telewizji? Och! Jak ja tej baby nienawidzę! A ten głupek na drzewo... itd. itp.

Jednym słowem, zarządzanie naszymi emocjami doprowadzone do perfekcji. Czy szansę ma merytoryczna dyskusja i jakiekolwiek pytanie o fakty? 

To prawda, że w tym chaosie wyłowimy poglądy żywcem wzięte z mediów bez refleksji i bez udziału zdrowego rozsądku, ale czy to wystarczy, by odpowiedzieć na pytanie, dlaczego nie pogonimy niszczącą nasz kraj władzę?
Jerzy Targalski zachowanie odporności Polaków na przyjęcie wiedzy o stanie państwa tłumaczył niedawno lękiem. (Strzelają i kłamią tak samo od lat)

 Rzeczywistość jest tak ponura, że gdyby jej nie odrzucać, ludzie by wariowali. Nie każdy bowiem jest cynikiem lub ma twardy charakter.

Widzę znad mojego maminego zmywaka jeszcze coś, co nam umyka, gdy dyskutujemy o zniewoleniu Polaków i godzeniu się na status quo aż do unicestwienia. Mało tego, twierdzę, że nie jesteśmy tu żadnym wyjątkiem.

Oto przykład, który z pewnością zbulwersował wielu, a który stoi w długiej kolejce na liście wielbicieli Putina.

Rosyjska gwiazda scen operowych całego świata. Piękna, zawsze żywiołowa, urodą i głosem rzucająca na kolana męską część widowni. Polscy melomani mogli podziwiać ją w duecie z Piotrem Beczałą, najgorętszą parą lata 2012.
Ta sama Anna Netrebko fotografuje się w Petersburguz przywódcą separatystów ze Wschodniej Ukrainy Ołehem Cariowem, trzymając w rękach bukiet róż i flagę Wszechrosji.
Ta sama diwa na jego ręce przekazuje donieckim separatystom czek opiewający na milion rubli (ok. 15 tys. euro).
Chyba nikt nie sądzi, że Anna Netrebko, z podwójnym obywatelstwem; rosyjskim i austriackim, nie ma dostępu do faktów i nie potrafi wyrobić sobie własnego zdania na temat agresji Putina?

Gdzie więc szukać przyczyn takiego zachowania? Czy nie przypadkiem w wyznawanych wartościach? Czy nie od pytania, kim jesteś i jakie wartości wyznajesz należałoby zacząć rozmowę, np. z Michałem Żebrowskim, który kocha Putina, że wezmę pierwsze z brzegu nazwisko polskiego artysty? 
 
Na nic edukacja, wolne media, dostęp do wielu źródeł wiedzy, wolność słowa, jeśli kręgosłup krzywy.
Nasze kłótnie przy rodzinnych stołach nie biorą się znikąd, one tak samo są nasiąknięte ideologią. Jeszcze możemy bezkarnie kłócić się, gniewać, nie grozi nam jeszcze donos na policję i aresztowanie, konfiskata majątku, ale to tylko kwestia czasu. Polska różni się już od Rosji, jak powiedział prof. Andrzej Nowak, tylko przemocą fizyczną. Standardy życia politycznego są już takie same.

Wielu z nas zamieniło 10 przykazań, kodeks honorowy na złotówki, rublówki, euro czy dolary. A teraz tylko racjonalizuje to swoje postępowanie i wyłuskuje z oglądanego szkła kontaktowego to, co go usprawiedliwia.
 
Nie odkrywam Ameryki, wielu mądrych ludzi już na ten temat pisało, choćby przywołany tu Jerzy Targalski. 
Jeśli myślę o tym przy przedświątecznej krzątaninie to tylko dlatego, że denerwuje mnie i przeraża jednocześnie, ten tworzony na potrzeby zdeptanego sumienia obraz bezwolnego narodu.

Tak się zastanawiam nad fenomenem naszych czasów. Bierzemy 2 razy wciągu dnia prysznic, łykamy szufelki witamin, dbamy o właściwy ubiór na właściwą okazję, a co by było gdybyśmy do tego jeszcze dołożyli troskę o honor, szacunek do siebie? Gdybyśmy tak tupnęli; dość chlewa, rynsztoku, dość latających z penisem, ziejących chamstwem polityków! Nie jesteśmy bydłem, którym można pomiatać i kpić chlejąc wódę za nasze pieniądze?
 
Skoro tak łatwo nami manipulować, to może znajdzie się przedsiębiorca i zafunduje Polakom kolejne oporniki, takie jak w czasie wojny Jaruzelskiego z narodem i koszulki z napisem:Żaden cham nie ma u mnie szans? Hasła zresztą według uznania. 
Chodzi tylko o to, by zapanowała moda na honor Polaka, którego żaden prostak bezkarnie nie będzie lżył. Może wtedy żadna manipulacja nie zdoła zrobić z nas świnie orwellowskiegoFolwarku zwierzęcego”?


Możesz posłuchać: Niepoprawne Radio PL


piątek, 5 grudnia 2014

„Doktryna Lipińskiego” dopala się

Gadający Grzyb w swojej najnowszej notce Hańba „niepokornych” raz jeszcze wraca do PKW, a konkretnie – do szokującej wprost reakcji PiS i dziennikarzy mediów niezależnych na protest i aresztowanie 12 osób, w tym dziennikarzy wykonujących swoją pracę. 
Warto przeczytać i przemyśleć, zwłaszcza w kontekście ogłoszonego przez sąd uniewinnienia fotoreportera PAP Tomasza Gzella i dziennikarza TV Republika Jana Pawlickiego. 

Czekam na następne wyroki uniewinniające Hannę Dobrowolską i Witolda Zielińskiego, oni również wykonywali swoje obowiązki. Czekam, że solidarnie upomną się o nich uwolnieni od zarzutów dwaj dziennikarze. 

Z oceną reakcji na protest w PKW zainicjowany przez Grzegorza Brauna w pełni zgadzam się z Gadającym Grzybem.
Dlaczego więc wracam do tematu?

Moją uwagę zwrócił szczególny akapit:
Skąd ta erupcja podłoty? Z prostego powodu – protest zorganizowali nie ci co trzeba.Nie jest tajemnicą, że w środowiskach okołopisowskich funkcjonuje pogląd, który na własny użytek nazywam „doktryną Lipińskiego” (podkr. moje, od nazwiska prominentnego polityka Prawa i Sprawiedliwości, który ją sformułował. Głosi ona, że prawicowy wyborca tak czy inaczej zagłosuje na PiS, bo nie ma innego wyboru. W domyśle – tak ma pozostać na wieki wieków, a każdy komu to nie odpowiada z definicji staje się „ruskim agentem”.

Faktycznie, od dawna powtarzamy przy każdej kampanii: PiS to największa, propaństwowa partia opozycyjna. Tylko PiS ma szansę wygrać wybory. Wszelkie podziały na prawicy odbierają tę szansę itd.
Burzącym się na takie dictum zwykle podsuwamy kalkulator z retorycznym pytaniem – Umiesz liczyć? - I trudno odmówić racji takim argumentom. Polityka wymaga taktyki, a czasem samoograniczeń w wyborach, nawet skądinąd bardzo kuszących i słusznych. 

Tym tym razem jednak coś chyba pękło. 

Z ostrą krytyką braku skutecznej kontroli nad przygotowaniem wyborów i ich przebiegiem występują znani, przychylni PiS, publicyści i blogerzy. Ewidentne fałszerstwa wyborcze wywołują falę protestów organizowanych przez RN.
Media ledwie o tym wspominają. Największa opozycyjna partia zapowiada własny protest, ale o dziwo, nawołuje do wzięcia udziału w II turze wyborów. 
Skutek wiadomy. Nie pomogą zaklęcia, że jest szansa, by wygrać wybory za rok. Jakim cudem, skoro je się bezkarnie fałszuje?

Prezes zapowiada ścieżkę legislacyjną. Właśnie dziś osiągnął „niebywały sukces”. W pierwszym czytaniu poprawki do kodeksu wyborczego zostały odrzucone. Nie będzie kamer, nie będzie przezroczystych urn wyborczych. Niech sobie Francuzi łamią demokrację, u nas takich fanaberii nie będzie.
I co dalej? Dalej 13 grudnia. 

Stawiamy się tłumnie, wyrazimy swój sprzeciw. 

I co dalej?

Tego jeszcze nie wiemy. Doświadczenie jednak uczy, że niewiele z tego będzie. Scenariusz podobny do wszystkich poprzednich, by wspomnieć choćby pamiętne zjednoczenie się wszystkich Polaków wokół trumien pary prezydenckiej w 2010 r.

Szans na organizowanie sprzeciwów Polaków było od tego czasu bez liku. I za każdym razem głośne pohukiwanie, straszenie wiosną, jesienią, Trybunałem Konstytucyjnym.  I co? I nic.

Ale przecież Polacy i tak zagłosują na PiS. Nie mają przecież wyboru. 

Otóż nie, drodzy dekownicy w regionach! Tym razem „doktryna Lipińskiego” dogasa. Wokół słyszę - Mam gdzieś, więcej nikt ze mnie durnia nie zrobi. To były moje ostatnie wybory. 

I trudno się dziwić, bo z szumnych zapowiedzi kontroli wyborów pozostał gorzki śmiech. Nic nie usprawiedliwia postawy opozycji.
Nagle po fakcie dowiadujemy się, że w poprzednich wyborach w Mazowieckiem były, tytułem eksperymentu, broszurki. Czy ktoś słyszał o tym przed wyborami?

Czy do PKW przed wyborami wpłynął protest opozycji na telewizyjną, wprowadzającą w błąd, instrukcję do głosowania? 

Czy pyta ktoś dziś, jak przebiegało głosowanie w II turze? Nagle serwery zadziałały, a przy urnach nie było przekrętów? Prawdziwy cud. 
Sądząc po ilości wpływających protestów, niestety, tylko medialny. Po prostu temat stał się mało medialny.
Blogerka Elig ma rację pisząc:
To rzeczywiście niezwykły akt bohaterstwa - atakować członków PKW w dwa dni potem, jak podali się oni wszyscy do dymisji./.../
A przecież już od wyborów prezydenckich w 2010 roku było jasne, że wybory w Polsce są fałszowane. /.../
Po raz pierwszy sprawa fałszerstw stanęła po wyborze Komoruskiego i wtedy PiS i inni niepokorni, nawet śp. Jacek Kwieciński, twierdził, żeby nie poruszać tego tematu, bo to oszołomstwo. No to teraz są owoce 4 lat tchórzostwa i kunktatorstwa."  /TUTAJ/.

Zanim doszło do II tury bombardowani byliśmy każdego dnia informacjami o fałszerstwach, przekrętach, wadliwym systemie informatycznym, a jak przyszło co do czego to oberwało się Grzegorzowi Braunowi, a prezes dwoił się i troił, abyśmy wzięli udział w wyborach.

Nie wiem czy lepiej byłoby je zbojkotować i czy mimo wszystko dobrze się stało, że PiS wziął w nich udział. Nie jestem politykiem, nie jestem strategiem, i nie chcę czytać między wierszami. 

Od tych wyborów AD 2014 zmienia mi się całkowicie charakter. Teraz będzie trzeba mnie wiarygodnie przekonać do tego, abym poszła na wybory i zagłosowała tak, aby przed wnukami nie tłumaczyć się z politycznej głupoty. Nie zamierzam więcej racjonalizować sobie irracjonalne zachowania polityków. Nie muszę i nie chcę domyślać się, kombinować, dlaczego tak a nie inaczej opozycja postępuje.
 
Pora, aby mój głos szanowali politycy. 
Chcę wiedzieć, dlaczego nie udało się przez 4 lata zmusić rządzących do przygotowania uczciwych, godnych Polski, wyborów.
Póki nie otrzymam wiarygodnej odpowiedzi nie mam wyboru i tak jak w PRL, mogę tylko pozostać w domu.
Wiem, ucieszą się niektórzy z mojej deklaracji bardzo, powiedzą nawet, że dzięki takim jak ja w pełni zadanie wykonali. Nie szkodzi, przeżyję zniewagi, tak jak przeżyłam je w PRL. Zawsze przecież ktoś za mnie może postawić krzyżyk, prawda?


Fot.screenshot TVP INFO

wtorek, 2 grudnia 2014

Ładunek wybuchowy prezydenta

PiS podkłada ładunek wybuchowy pod demokrację – tak zareagował Prezydent Najjaśniejszej na ujawnienie masowych w skali całego kraju fałszerstw wyborczych.

Szanowny prezydencie, ładunek pod demokrację podłożył pan i pana partia wraz z koalicjantem, a nie opozycja, która ma niezbywalne prawo i obowiązek patrzeć na ręce władzy. To doprawdy „czyste odmęty szaleństwa”, gdy prezydent próbuje zrzucić winę za brak demokracji w państwie na tych, którzy jej się domagają. Tyle mam do powiedzenia w tej sprawie panu prezydentowi jedynie słusznej partii.

Można by, oczywiście, polemizować z Bronisławem Komorowskim i udowadniać, że jednak nie ma racji, gdyby nie fakt, że zarzut jego nie mieści się w logice zdrowego rozsądku. Jak można podkładać ładunek wybuchowy pod coś, czego nie ma?! A nie ma demokracji w III RP i być może wcale jej nie było, choć Polakom wydawało się, że jest i dlatego nie zważając na manipulacje, gry przedwyborcze szli do urn z nadzieją, że od ich głosu zależy los Polski, polskiej demokracji, ich dobrobyt, ich prawo do budowania Ojczyzny takiej, jaką sobie wymarzyli.

Z moich doświadczeń i obserwacji jasno wynika, że nie sfałszowano wyborów na pewno 4 czerwca 1989 r. i wynik, który tak przeraził magdalenkowy układ, był prawdziwy, mimo że wybory nie były demokratyczne lecz kontraktowe.
Wytarto sobie więc partyjne tyłki wynikami wyborów, prawem stanowionym i zarządzono dogrywkę, i to był już prawie koniec marzeń o demokracji.
Demokratyczne były I wybory samorządowe, które wywołały prawdziwy popłoch w establishmencie nomenklaturowym.
Potem już było z górki. Nie było zaskoczenia i tylko nazwy urzędów pozostały dziś po szumnie ogłoszonej demokratyzacji polskiego państwa.
Zamiast naczelników mamy wójtów, burmistrzów, prezydentów, zamiast rad narodowych są gminne rady i zarządy.
Przez lata manipulując przy ustawie samorządowej uczyniono z samorządów atrapy do wykonywania zadań piarowskich miłościwie panującej nam władzy.
Pieniądz, dotacje, fundusze celowe, pozwoliły na bardzo sprawne domknięcie układów. Jedni w nich tkwią od „reformy” Balcerowicza, inni weszli w nie później, ale zawsze był i jest to układ, który niepokornych wysadza na aut.
Jakie mają Polacy szanse na rozerwanie tych układów, skoro podzielono nas na tych, co mają wejścia i tych, co muszą zadowolić się ochłapami z pańskiego stołu?

Wiem. Uprościłam obraz z konieczności, ale nawet jeśli znający temat wprowadziliby do niego znaczące korekty, to i tak nie zmieni to faktu, że nie ma w Polsce demokracji, jest jedynie jej fasada, a rządzi oligarchia powiązana ze służbami specjalnymi i wymiarem sprawiedliwości. Jej to służą wybrańcy wyborów, które udają demokrację.
Wybory samorządowe 2014 jedynie ujawniły to, co wielu z nas widziało od dawna. System manipulacji i fałszerstw wyborczych przestał być szeptaną tajemnicą, której udowodnić nie było sposobu, bo za każdym razem słyszeliśmy: Doszło do nieprawidłowości, ale nie miało to wpływu na wynik wyborów.

Prof. Andrzej Nowak nie ma złudzeń. Ostatnie wybory nazywa największą klęską demokracji od 1947.

Skoro koalicja PO–PSL nie może już z nikim przegrać, ani nikogo (nawet SLD) dokooptować, bo alternatywą jest „podpalenie Polski”, to oznacza to koniec demokracji. Oznacza, że rządzący mają teraz już prawo do każdego, coraz bardziej zuchwałego nadużycia swej władzy, do każdego kłamstwa – bo przecież nikt ich nie może zastąpić.
Buńczuczny atak prezydenta na PiS zdaje się potwierdzać tę diagnozę. Ośmielę się jednak być nieco innego zdania.

Szacowny Panie Profesorze,
z którego opinią liczę się jak z żadną, jest znacznie gorzej; nie może być klęski tego czego nie ma już od dawna.
Nam dziś potrzeba jak wody do życia klarownych wykładów wiarygodnych i skutecznych nauczycieli, między innymi Pana, Panie Profesorze, by na nowo powiedzieli Polakom, czym jest demokracja i czym w niej są uczciwe, demokratyczne wybory.
Być może będzie to syzyfowa praca, ale zrezygnować z niej nie wolno.

Potrzeba polityków, którzy poprowadzą naród do prawdziwych urn wyborczych, a nie koszy na śmieci. Czy będą to politycy PiS, czy wyciągną wnioski i zabiorą się do pracy a nie tylko kampanii wyborczej?

Może sobie prezydent jedynie słusznej partii wymachiwać epitetami, niczego one nie zmienią, bo walka o prawdziwą demokrację dopiero może się zacząć, jeśli Polakom jeszcze raz będzie się chciało, jeśli uwierzą, że nie mają wyboru, że tak trzeba mimo odmętów szaleństwa obecnej władzy i zapowiedzi Donalda Tuska w nowym wcieleniu Prezydenta Europy, że Polska będzie musiała zrezygnować „z części swoich interesów”. Polska nie ma już z czego rezygnować.

Napisał Pan, Profesorze:
Potrzebny jest wielki wysiłek (…) byśmy z tej równi pochyłej jeszcze zeszli. Ostatnia szansa: przyszłoroczne wybory na prezydenta i do parlamentu. Potem już będzie wszystko jasne. Albo… ciemne?
Tu pełna zgoda; albo zrozumiemy to, albo w ostatnich wyborach wybierzemy jedynie tego, który zgasi światło.
A jeśli już ładunek to nie pod demokrację, bo jej wciąż nie ma, a pod fasady, za którymi chowa się prezydent i rządzący Polską za pomocą fałszowanych wyborów.

foto: http://jacekgalka.pl/category/kutno/