środa, 21 października 2015

Kto jest dziś Salomonem ben Natanem Aszkenazem?

Jeżeli pan Zandberg był taki "świetny" to znaczy, że są rzeczy, których nie jestem w stanie ogarnąć. I jest ich coraz więcej... - napisał na Twitterze bloger Grzegorz Mniejszy

Ten głos rozsądku na pewno niektórych otrzeźwił. Mnie upewnił, że obok kampanii widocznej gołym okiem ciecze brudny ściek mający za cel kolejny raz wyrolować Polaków.

Ze zdumieniem oglądałam debatę wtorkową. Wielu zapewne tak jak ja pytało –

A kto to jest ten Zandberg? A co to za partia RAZEM?

Gdyby nie ta debata myślałabym, że nie tak dawno nagabywała mnie jakaś religijna sekta, która próbowała spamując przesyłać mi „tajne” informacje o moim Kościele i przekonywała mnie do głosowania RAZEM.
Próbowałam dowiedzieć się, co to za tajemna poczta sięga do mojej skrzynki, ale nikt ze znajomych nie potrafił mi wyjaśnić.

Wystarczyła debata, by wszystko stało się jasne.

A chodzi, oczywiście, o Polsko-Japońską Wyższą Szkołę Technik Komputerowych.

Nie, nie będę przytaczać tu programu partii, który głównie opiera się na komunistycznej sprawiedliwości; zabrać kułakom (75% PIT)- ale już nie do końca wiadomo, komu oddać. Gdyby mieli dojść do władzy, ta partyjna kanapa szybko przekształciłaby się w urząd szukający wrogów ludu.

Bardziej interesujące mogłyby być odpowiedzi na pytania: Dlaczego do tej pory prowadzili tajemną kampanię i to głównie dziwnymi e-mailami, z których trudno było domyśleć się, kto jest nadawcą? Jak zebrali podpisy, skoro nikt ich nie zna?

Nie za bardzo przejmujemy się ewentualnym ich wynikiem wyborczym, bo jeśli komuś zabiorą głosy, to na pewno nie PiS -owi. Będą zbierać tych, którzy zawiedli się na SLD, a ZLEW brzydko im się kojarzy. Pada i dodatkowy argument; popełnili niewybaczalną w Polsce gafę. Polacy nie dadzą się nabrać na budzące fatalne skojarzenia brody i nazwisko wodza.
I żeby nie było mi tu jakiś domysłów, dodaję; chodzi nie o narodowość czy wyznanie, a o tragiczne doświadczenia Polaków z żydokomuną, by wspomnieć: Komitern, PZPR, NKWD, KGB, UB, SB, kadra ludowego wojska itd.
Ten numer nie przejdzie, mimo pompowania od samego rana „świetnego” wystąpienia w czasie debaty tego pana, uważają inni.
Też tak w pierwszej chwili sądziłam, ale bloger Grzegorz zapalił mi w głowie czerwoną lampkę; „świetność” Zandberga domaga się oświetlenia tego, co nie tylko przed nim zakryte i czego nie ogarniamy.

Czy potrzebna jest nam ta wiedza do zwycięstwa w wyborach? Lepiej byłoby zapytać czy jesteśmy w stanie ją zdobyć.

Od miesięcy przypominamy sobie ostrzeżenia, że oni tak łatwo nie oddadzą władzy. Już wiedzą, że trudno nas wyprowadzić na ulicę, już czują oddech Ruchu Kontroli Wyborów i wiedzą, że fałszowanie na szeroką skalę może nie wyjść.
Nie znaczy to, że pogodzili się z klęską. Teraz rzecz idzie o to, by nie dopuścić do samodzielnych rządów PiS–u. Na pomoc przybył Korwin – Mikke, głosy PO próbuje ratować i zbierać Petru. Głosy prawicy może uszczknąć pajac pod muszką i manipulowany do obrzydliwości przez spin doktorów Kukiz.
Każde wejście do Parlamentu, choćby minimalnie nad progiem, daje szansę na koalicję antypisowską. I nie chodzi o to, że i tak może być powołany rząd mniejszościowy, skoro nie pozwolą rządzić, a chwiejnych trzeba będzie przekupywać stanowiskami.
Każda zablokowana przez Prezydenta ustawa, będzie wywoływać histerię. Zmęczony naród będzie miał dość rządów PiS. Jednym słowem; powtórka z 2005 r, tylko w znacznie trudniejszych realiach gospodarczych i międzynarodowych.
Nie zatrzymamy wówczas regionalizacji Polski, likwidacji kopalń czy prywatyzacji uczelni. I co najważniejsze, nie przeciwstawimy się sprowadzaniu imigrantów, jeśli zlekceważymy te przestrogi.
Nasi emigranci jeszcze nie wiedzą, że przyjazne ich traktowanie w krajach UE nie jest szczere ani bezterminowe. Wynika z różnych powodów, ale skończy się wraz z zakończeniem wynaradawiania Polaków, a do pozbycia się ich wykorzystani zostaną fanatyczni muzułmanie.

Z tego też powodu nie unikajmy rozmów i tłumaczenia, że każdy zmarnowany głos, to oddanie Polski w łapy obcego wywiadu, który tak będzie Sejmem manipulował, jak niegdyś caryca Katarzyna, która wymyśliła ustawę o ochronie prześladowanych rzekomo w Polsce innowierców, by mieć pretekst do ich obrony przed szlacheckim, katolickim ciemnogrodem. Ale to już inna historia, którą świetnie opisała Barbara Stanisławczyk w książce Kto się boi prawdy?

Jeśli już jestem przy tej znakomitej lekturze, to przyznam, że do tajemniczej partii RAZEM najbardziej pasuje inna, opowiedziana przez autorkę, historia pewnego wpływowego żyda Salomona ben Natana Aszkenazego.
Polskiej szlachcie wydawało się, że wybiera króla samodzielnie, tymczasem to Salomon wybrał Henryka Walezego. Zdaję sobie jednak sprawę, że choćbyśmy nie wiem jak grzebali w informacjach, szeptanych newsach, to o tym, kto dziś jest Salomonem Aszkenazym dowiedzą się, być może, dopiero nasze wnuki, dlatego tak bardzo potrzebna jest Polsce nie tylko sprawna i oddana ojczyźnie służba wywiadowcza, ale i nasz rozsądek.

__________________________________________________________

źródło: Rozmyślania przy zmywaku;)

Ilustracja;https://pbs.twimg.com/media/CR1APkTVAAEwMON.jpg

Zapraszam do słuchania

audycja 677 (czwartkowa)

środa, 7 października 2015

„Test otwartej furtki” amerykańskiego dyplomaty

Minęło kilka ładnych lat od chwili, kiedy szumnie ogłoszono, iż czas tradycyjnej polityki minął bezpowrotnie. Zmiany jej funkcjonowania poszły tak daleko, że wkroczyliśmy nieodwołalnie w etap postpolityki.
W czasie kampanii w 2007 r. słyszeliśmy, że PiS nigdy nie wygra wyborów, bo stosuje zasady i metody z przeszłości. Pisze programy, chce dyskutować merytorycznie, tymczasem wyborców to nie obchodzi, bo polityka stała się walką o władzę, a tę zdobywa się manipulując emocjami. Wygrywa atrakcyjnie zbudowana narracja a nie idee.
W myśl tej teorii skonstruowano cały system oddziaływania na społeczeństwo; od ekranu tv i wiodących stacji radiowych począwszy, po wykorzystanie portali takich jak „Nasza klasa”, Facebook, Twitter czy różne fora dyskusyjne.

Gdzieś tam w niszy wytrwale mądrzy ludzie snuli projekty o „pociągu do Polski”, budowali program „Polska wielki projekt”, marzyli o „odzyskaniu Polski”, przekonywali, że to możliwe.
Ot, taki konserwatywny światek, otoczony niszowymi mediami, portalami, blogami, doskonale nadający się do pogardliwego przeciwstawiania oświeconej elicie walczącej prowokacją, datkami na obrazoburcze przedstawienia, hojnymi reklamami, o nowy przyszły świat.
Prof. Andrzej Zybertowicz gorzko pointował wówczas tę sytuację:
Będąc socjologiem starającym się, za pomocą sposobu myślenia właściwego dla swojej dyscypliny naukowej, aktywnie uczestniczyć w debacie publicznej, odnoszę wrażenie, iż mimo upływu czasu i zmian, które on przynosi ze sobą – stale wchodzę do tej samej rzeki. Jak to możliwe? - pytał autor Pociągu do Polski Polska do pociągu w 2011 r.
i dodawał dalej:
Tymczasem po raz kolejny zobaczyłem, że patologie trzymają się mocno. Że uformowane w pierwszych latach naszej transformacji zasady gry interesów zmieniają się tylko nieznacznie. Że w istotnej części mediów i w głowach sporej części Polaków w najlepsze trwa praktykowanie odmowy wiedzy o faktycznych mechanizmach na wpół- wolnorynkowej gospodarki; o mechanizmach na -wpół-demokracji; o tym, że część naszych elit zachowuje się tak, jakby bardziej ceniła lojalność wobec podmiotów zagranicznych niż wobec swego kraju.

Tak właśnie wygląda postpolityka! Narracja, pięknie opowiedziana bajka, liczy się w zdobywaniu władzy - zakrzyknąłby Eryk Mistewicz w odpowiedzi profesorowi. Tymczasem obserwując gorące wydarzenia w świecie oraz sytuację w Polsce po wyborach prezydenckich chyba pora na zmianę okrzyku. Polityka wraca, i to w najgorszym imperialnym wydaniu! A świat potrzebuje mądrych polityków, a Polska wizjonerów na miarę Józefa Piłsudskiego.

Czy to na pewno agonia postpolityki, przynajmniej w Polsce? Czy Polacy otwierają się na wiedzę o swoim kraju? Przekonamy się już wkrótce 25 października. Inżynieria zarządzania emocjami jest bowiem wciąż stosowana, wywołuje w nas paroksyzmy gniewu i chęci zemsty. Niemal każda sytuacja nadaje się do emocjonalnych podziałów Polaków. Siła narracji jednak znacznie osłabła, o czym boleśnie przekonała się Platforma przy wyborach prezydenckich.

A mimo to zaczynamy się denerwować, memy coraz ostrzejsze, czasem wręcz chamskie,bo kampanię rozciągnięto w czasie licząc na zmęczenie Polaków. Odzywają się stare lęki, że coś tam znowu wywiną i mimo wiedzy poniosą nas emocje tak jak w 2007 r.
I tak zbulwersowany bloger twittuje:

Nie ma mowy do powrotu rządów w starej formie, uspokajają nas autorzy niezwykłego jak na polskie warunki głosu w dyskusji o kondycji Polski -

Państwo Platformy. Bilans zamknięcia

.
Bez wątpienia, nawet jeśli Platforma utrzyma władzę po wyborach parlamentarnych 2015 r. , powrót do komfortu rządzenia, którego zaznała w latach 2007 – 2015 nie będzie możliwy.
I to Polacy widzą gołym okiem; żenujące naśladowanie kampanii prezydenta i Beaty Szydło. Wszyscy nagle jeżdżą po Polsce autobusami i chcą z ludem się bratać.
Prezydent Andrzej Duda zmusił do gorączkowego sklejania jakiegoś tam programu, nieobecnego w ośmioletniej polityce władzy mimo szumnych zapowiedzi i kolejnych odsłon „nowego otwarcia”.
Tymczasem PiS macha jej przed nosem gotowymi projektami ustaw, których domagają się Polacy.
Czyżby przyszedł czas na powrót do polityki? Argumenty i program kontra sloganom i rewii haseł bez ładu i składu?
Nie popadajmy jednak w przedwczesny zachwyt. Kampania parlamentarna różni się znacznie od prezydenckiej. Dziś mamy przed sobą listy, a na nich nazwiska, które kojarzymy z konkretnymi osobami. Dla jednych to ktoś bliski, znajomy, dla innych ten, co pomógł w biedzie, choć bliżej mu do postkomuny, a jeszcze inny to - panie, łobuz i cwaniak.
To dlatego tak Beata Szydło apeluje:
Oznacza to ni mniej, ni więcej tylko - nie liczą się wasze ambicje, sympatie, prywatne układy, jesteśmy drużyną i tylko tak możemy zwyciężyć i działać.
To ważny sygnał również dla emocjonalnie nastawionych wyborców.

„golone – strzyżone”

Tymczasem wielu z nas przyzwyczaiło się już do wymiany ciosów na zasadzie : golone – strzyżone, które zwykle kończą się argumentem ad personam, bo jak tu „zakutej pale wytłumaczyć, że PKB nie przekłada się na dobrobyt konkretnego Polaka”.

Czy można dyskutować merytorycznie?Czy każda dyskusja w gronie znajomych musi kończyć się argumentami; wszyscy politycy kłamią, kradną i tylko obiecują. PiS taki sam?
Sokrates wiedział, jak to się robi. Źle się to, co prawda, dla niego skończyło, ale dla nas nie musi, pod warunkiem, że nie tylko będziemy umieli zadawać pytania, ale mieli też w zanadrzu rzeczowe argumenty w odpowiedzi.
Na temat tego, jak jest, to my już z grubsza wiemy, ale trudniej nam o rzeczową odpowiedź, dlaczego tak się dzieje.

„Państwo Platformy. Bilans zamknięcia”

Przyznam, że w związku z tym bardzo ucieszyłam się wydaną ostatnio przez Frondę pracą socjologów: Andrzeja Zybertowicza, Macieja Gurtowskiego i Radosława Sojaka Państwo Platformy. Bilans zamknięcia.
Czytelnika nawykłego do publicystycznych diagnoz i pryncypialnych wniosków może ona zaskoczyć, ba, nawet zniechęcić do czytania; tyle tam wykresów, tyle wskaźników, porównań.
Bez obaw. To lektura nie tylko dla studentów socjologii, politologii i polityków kreujących programy partyjne, ale wszystkich, którzy biorą udział w burzliwej debacie przedwyborczej o stanie naszej Ojczyzny.
Chcemy dostarczyć narzędzi i danych przydatnych do rzeczowej, prowadzącej do konkretnych wniosków obecnej kondycji naszego kraju. Chcemy przedłożyć pewną porcję sprawdzalnej wiedzy służącej racjonalnej dyskusji o warunkach i rozwoju Polski - piszą we wstępie autorzy książki.
I krok po kroku przeprowadzają czytelnika od funkcjonujących w obiegu społecznym ocen współczesnej Polski, nieuleczalnej skłonności do stronniczości w ich ferowaniu po wskazywanie problemów w wybieraniu źródeł oceny i twardych wskaźników, które byłyby w stanie zobiektywizować obraz kondycji państwa. Otrzymujemy bogactwo informacji, a zamiast stronniczej narracji, liczby, wykresy, wnioski, oceny.

Autorzy zadają pytania - Czy w ogóle istnieją jakieś naukowe metody pomiaru procesów społecznych związanych ze sprawowaniem władzy? Czy możliwa jest sprawiedliwa ocena rządów PO/PSL? - i odpowiadają – tak, jest to możliwe i konieczne. Nie możemy czekać na osąd historii, państwo Platformy należy ocenić już dziś.

Zaskoczeniem dla wielu może być przytaczanie opinii płynących z obozu władzy a nie opozycji. Okazuje się, że są one zróżnicowane i pokazują pęknięcia. Dają możliwość szukania odpowiedzi na pytanie - Skoro jest tak dobrze (jak twierdzą niektórzy), to dlaczego jest tak źle (jak zdaje się sądzić wielu)?

Cenną wartością tej publikacji jest odwoływanie się do powszechnie dostępnych źródeł informacji, badań przeprowadzanych przez polskie i międzynarodowe instytucje pokazujące miejsce Polski w świecie w ostatnim ćwierćwieczu na tle innych państw. Zestawienia tych badań mogą zaskoczyć, czasami mogą upewnić w naszych ocenach, dać podstawy własnym intuicyjnym wnioskom, ale też nauczyć szerszego spojrzenia na różnego rodzaju wkładane nam teorie i hasła ekonomiczne.
Wielu z nas, np. nie rozumie, dlaczego rozwój kraju mierzony w PKB nie poprawia jakości życia Polaka? Tu może się dowiedzieć i spokojnie pytać w dyskusji, dlaczego „w Polsce zamiast o PKB per capita można raczej mówić o PKB per elita”.
Wiedza o tym, co tak naprawdę mierzy GUS, jak mierzona jest polska bieda niejednemu czytelnikowi powinna szeroko otworzyć oczy.

Motto rozdz. IV - Socjalizm, Panie Kolego, to system, który cechuje się tym, iż między planowaniem a sprawozdawczością ogniwa pośrednie nie zawsze są niezbędne -rozbawiło mnie, bo pamiętam kawał o sprawozdawczości pogłowia trzody chlewnej w PRL.
Tu jednak nie o trzodzie, a o jakości rządzenia mowa i to w różnych aspektach, między innymi, w tak bulwersujących opinię społeczną jak przedsiębiorczość, innowacyjność czy wykorzystanie funduszy unijnych.

Wszystko to byłoby jedynie socjologicznym, naukowym opisem rzeczywistości polskiej pod rządami koalicji PO/PSL, gdyby nie konsekwentne, logiczne wyjaśnianie celu badań i wniosków płynących z nich.
A wniosek najważniejszy to taki, który powinien otrzeźwić zwolenników opinii „ trwającego złotego wieku Polski”, zmusić kandydatów do Parlamentu do podjęcia rzeczowej, a nie propagandowej dyskusji o kondycji Polski. Brzmi on: „Polska pod rządami PO/PSL marnuje swoje cywilizacyjne i rozwojowe szanse”.

Z faktami się nie dyskutuje, ale można przytaczać nowe

Problem w tym, że nie każdy, nawet tak oczywiste fakty, wynikające z analizy wskaźników, jest gotowy przyjąć w dyskusji. Czy jest na to rada?
Jeśli, nawykły do opinii w 140 znakach i notatek nie przekraczających wielkości leadu artykułu, czytelnik dojdzie do zagadkowo brzmiącego tytułu rozdziału – Nie zakończenie, ale nowy początek! - spotka go nagroda. Mowa w nim, między innymi, o „pewnym specjalnym wskaźniku” nazwanym „testem otwartej furtki”, który jest „najważniejszym wskaźnikiem jakości całego systemu społecznego”.
Autorzy bowiem nie ukrywają głównego celu publikacji. Jest nim odpowiedź na pytanie; żyjemy na „zielonej wyspie” czy w „państwie teoretycznym”.

Jeśli mimo to autorzy Państwa Platformy. Bilans zamknięcia nie przekonają niektórych dziennikarzy, publicystów i polityków do wynikających z faktów wniosków i ocen, to zawsze mogą sięgnąć do bogatej bibliografii zamieszczonej w starannie wydanej pracy. Nie jest to bowiem książka stronnicza, pozbawiona warsztatu naukowego,co nie znaczy, że jest nudna. Nieraz uśmiechniemy się przy jej lekturze.
Wiemy, że z faktami się nie dyskutuje, ale zawsze można przytaczać nowe. Czy zdobędą się na tak rzeczową dyskusję apologeci rządów jedynie słusznej partii? Jak będzie, przekonamy się wkrótce.
Nie dajmy książce zakurzyć się na półce, jest ona bowiem zwiastunem nowej jakości dyskusji politycznej w oparciu o badania socjologiczne i gwoździem do trumny postpolityki.

Andrzej Zybertowicz, Maciej Gurtowski, Radosław Sojak, Państwo Platformy. Bilans zamknięcia, Fronda 2015

__________________________________________________________

źródło: Rozmyślania przy zmywaku;)
ilustracja

Zapraszam do słuchania

audycja 673 (czwartkowa)