czwartek, 5 marca 2015

Komu szczepionka, komu!

Rodzice, którzy nie szczepią swoich dzieci, powinni być karani – grzmi na sejmowej komisji zdrowia poseł PiS Czesław Hoc. A wszystkiemu winien brak edukacji państwowej - peroruje zgodnie Alicja Dąbrowska z PO, a przecież szczepionka zapewnia prawie stuprocentową ochronę przed chorobą – zapewnia najbardziej zapracowany w Polsce wirusolog.

No właśnie, panie profesorze Gut, trzeba w końcu się zdecydować; chroni szczepionka czy nie przed chorobą zakaźną?

Ale ja mam na to radę Salomonową.

Każdy rodzic wraz z książeczką szczepień otrzyma pisemną gwarancję producenta szczepionki, słynnego wirusologa Włodzimierza Guta, posła Czesława Hoca i Alicji Dąbrowskiej(Piechy podpis też nie zaszkodziłby w związku z lobbowaniem na rzecz ustawy rodem z PRL o chorobach zakaźnych z 13.07.2012r.), że w przypadku powikłań pokryją koszty ich leczenia i zapewnią rentę dzieciom z trwałą utratą zdrowia.
Nie będzie to przecież duży wydatek, skoro, jak twierdzą, na 800 tys. dzieci zdarza się 8-10 przypadków poważnych powikłań.

Nawet kompletny laik w temacie marketingu jest w stanie zorientować się, że od kilku tygodni trwa akcja straszenia rodziców epidemią odry. Dziennikarze dwoją się i troją w wymyślaniu strasznych tytułów, grozą wieje z doniesień prasowych, a wszyscy pracują nad tym, jakby tu zmusić rodziców do szczepienia swych pociech, bo koncerny farmaceutyczne przebierają nogami czekając na zamówienia rządowe.

Mam już za sobą szczepienia. Szczęśliwie nikt nie zmuszał do szczepienia przeciwko odrze moich synów. Przeszli ją tak jak ja w swoim dzieciństwie, pod kołderką, bez pośpiechu, by jak najszybciej wysłać ich do szkoły, bo mamie zwolnienie się kończy.
Teraz decyzje czy będą szczepić swoje dzieci pozostawiam im, na pewno nie będę namawiać, by zrezygnowali, ale, żeby dobrze się do tej decyzji przygotowali merytorycznie.

Dlaczego więc zajmuję się tym tematem? Bo podobnie jak w przypadku ptasiej czy świńskiej grypy jest on klasycznym przykładem, jak wielką szkodę czyni nieodpowiedzialny marketing za wszelką cenę.
Praktycznie nie ma w tej chwili możliwości przekonania nieprzekonanych. Żadne argumenty nie trafią do rodziców, którzy nie chcą szczepić swoich dzieci, choćby były jak najbardziej rzeczowe i sprawdzone. Tak działa utrata zaufania do mediów i ekspertów.
Można co najwyżej wymusić szczepienie siłą, bo kary też nie działają. Tu jednak strach przed odpowiedzialnością, na szczęście, władze powstrzymują. Inaczej mielibyśmy już osiedlowe czy wiejskie szwadrony łapiduchów ze strzykawkami pod fartuchem.

Moje pokolenie nosi na przedramieniu znamię po szczepieniu przeciwko czarnej ospie. Nikt nie musiał do tego szczepienia zmuszać, zbyt dobrze rodzice pamiętali skutki epidemii czarnej ospy. Nie ma więc sensu zaprzeczać, że szczepionka jest potrzebna, choć niesie ryzyko powikłań.
I właśnie dlatego tak groźne są akcje promocyjne szczepionek w dzisiejszym wydaniu koncernów farmaceutycznych.
Niszczą one zaufanie społeczne, rodzą przekonanie, że podejmowane działania nie są podyktowane ochroną zdrowia, a jedynie zyskiem bez skrupułów.

Czy jest na to sposób, by nie brali w tym udziału dziennikarze, lekarze i politycy?

Jeszcze nie tak dawno promocja leków w internecie była oddzielana od reszty informacji nagłówkiem: artykuł sponsorowany. Teraz to rzadkość. Za to zalewa nas potok kryptoreklamy. Chwytliwy tytuł o szerzącej się chorobie, a w środku o cudownych szczepionkach, lekach, roślinach, które, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, napędzają klientów w aptekach i sklepach zielarskich.
Moda szybko mija, trzeba więc wyszukać w tropikalnej dżungli kolejne cudowne nasiona, liście i kwiaty. Czasem wystarczy tylko zmienić nazwę chwastu, który plewimy w ogródku, nazwę leku, by interes się kręcił, bo głupi to kupi.

Jak się przed tym bronić, jak nie zgłupieć?

Jeśli kryptoreklama dotyczy odcisków na pupie, to niech tam kupuje sobie głupi, gorzej, jak naraża zdrowie i życie. Dotyczy to również akcji wywołującej histerię lęku i wymuszania masowych szczepień.
Zakaźne choroby wieku dziecięcego zna każdy, albo sam je przechodził, albo teraz przechodzą jego dzieci. Na jedne się szczepi, bo wywołują groźne następstwa, inne mijają bez śladu i uodporniają na całe życie.
Czy odra należy do tych groźnych, czy trzeba szczepić? Kto ma rację? Obawiam się, że szansę na uczciwą odpowiedź rodzice już stracili.
Lepiej więc niech się posłowie i dyżurni eksperci nie ciskają, nie rzucają świętym oburzeniem i nie wymyślają kar, a popracują nad ustawą zakazującą reklamę i kryptoreklamę leków. Nagroda Nobla murowana. A my będziemy zdrowi, bogaci i szczęśliwi.

Tymczasem; Komu szczepionka, komu! Brać bez ograniczeń na głupotę, na pazerność na cynizm. Że co, że nie ma takich szczepionek? A co pomarzyć sobie mama Katarzyna nie może?

Polacy to nie idioci, nie chcą przymusu szczepień!

rysunek: Przymusowe szczepienia: Inspektorzy GIS kontra „STOP NOP”. Kto ma rację?

Obowiązkowe szczepienia w krajach UE

Zapraszam do słuchania:

audycja 612 (niedzielna)