wtorek, 31 stycznia 2017

Polska racja stanu w morzu dezinformacji

Temat dotyczący stosunków polsko – ukraińskich raz po raz to przycicha, to wraca ze zdwojoną siłą.
Prezydent Andrzej Duda w wywiadzie dla „Polskiego Przeglądu Dyplomatycznego” jasno określił polską rację stanu, w tym dotyczącą polityki zagranicznej wobec Ukrainy.
„ Bieżące interesy polityczne nie powinny przesłaniać potrzeby oddania hołdu ofiarom rzezi wołyńskiej i potępienia mordu jako metody politycznej. Nie sposób mówić o pojednaniu polsko-ukraińskim bez głośnego wypowiedzenia prawdy o owych wydarzeniach. Nazwaliśmy zło po imieniu. A teraz trzeba przejść do kolejnego etapu i nazwać po imieniu dobro. Stąd moja inicjatywa, wsparta przez prezydenta Poroszenkę, by uhonorować ludzi, którzy w tamtych czasach bronili swoich sąsiadów – Polacy Ukraińców, Ukraińcy Polaków – nie zważając na konsekwencje, narażając często własne życie. To ci bohaterowie powinni stać się patronami naszego pojednania. To o nich powinni wspominać na lekcjach historii nauczyciele w Warszawie, Kijowie, Przemyślu i Lwowie. I nie oczekujmy pojednania natychmiastowego i bezwarunkowego. To będzie bardzo długi proces”.
„Musimy być głodni sukcesu” - rozmowa z Prezydentem RP Andrzejem Dudą

Jaki jest ten bieżący interes polityczny Polski?

Wspieranie Ukrainy w utrzymaniu niepodległego państwa i pokonania zapędów imperialnych Rosji na pewno leży w interesie Polski.

Czy chce tego Ukraina?

To pytania do polityków ukraińskich, ale i części społeczeństwa ukraińskiego, które nie może narzekać na brak wsparcia ze strony Polaków. Słusznym jest więc nasze domaganie się wzajemności.

Czy możliwe jest budowanie tożsamości narodowej Ukraińców bez gloryfikacji rezunów Bandery i Szuchewycza?

Jeśli prawdą jest, że „nie sposób mówić o pojednaniu polsko-ukraińskim bez głośnego wypowiedzenia prawdy o owych wydarzeniach”, to tę prawdę muszą przyjąć obie strony, nie tylko Polacy. A z tym Ukraińcy wciąż mają problem, o czym świadczą ostatnie wydarzenia; zakaz wjazdu na Ukrainę prezydenta Przemyśla czy dewastacja pomnika w Hucie Pieniackiej i profanacja grobów ofiar NKWD w Bykowni.
Zakaz został cofnięty, a od zburzenia pomnika odciął się Prawy Sektor, profanację grobów potępił ukraiński MSZ.

Kto więc prowokuje i próbuje zmienić relacje polsko - ukraińskie?

Oczywiście, ten, kto z takich prowokacji czerpie korzyści; może to być inicjatywa rosyjskiego GRU, a może być efektem ukraińskich wewnętrznych gier politycznych.
Jedno jest pewne. Ukraina otrzymała od polskich władz ostrzeżenie zdecydowanym działaniem dyplomatycznym.
Jarosław Kaczyński w rzeszowskim radiu nie zatrzasnął jednak drzwi, choć powiedział:
Jest ciągle niepewne czy Ukraina pójdzie w stronę, która w Polsce jest nie do zaakceptowania, czyli oparcia swojej historycznej legitymacji o tradycje UPA, o tradycje organizacji, które dopuściły się potwornych zbrodni na Polakach, czy też z tej drogi zrezygnuje.
Niektóre media jakoś tak dziwnie zbagatelizowały dalszą część wypowiedzi prezesa, pomijając ją.
Powtarzam: mamy znak zapytania i pewien niepokój, ale często bywa w polityce tak, że jest źle, a później się okazuje, że jest dobrze. Ja ciągle liczę na to że tak będzie.
(za :wpolityce.pl)

Nie wierzę, że to przypadek, a nie celowy zabieg dezinformacji, który miał zasygnalizować zmianę polityki wobec Ukrainy w wyniku haniebnych prowokacji.

Problem minionych lat rządów III RP polegał na tym, że rządzące partie stały się zakładnikami sporej i wpływowej mniejszości narodowej Ukraińców w Polsce.
Bezkarne tolerowanie usprawiedliwiania rzezi Polaków na Kresach przez OUN – UPA nie tylko w wydawanym w Polsce „Słowie” ale i działalności takich posłów jak Miron Sycz, sprawiło, że to, co było wstydliwą przeszłością ojców, stało się patriotycznym mottem ukraińskiej młodzieży.
A wszystko przekładało się na głosy wyborcze diaspory ukraińskiej. Lobby ukraińskie w Parlamencie skutecznie mogło przez lata blokować uznanie rzezi za ludobójstwo. Starzy uwierzyli, że uda się przeforsować odszkodowania za akcję „Wisła”, a młodzi w porywie patriotycznych gestów zostawiali na grobach rezunów banderowski znak Tryzuba.
Nie bez znaczenia były tu nieprzemyślane jednostronne gesty polskich hierarchów Kościoła i Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
Również śp. Prezydent Lech Kaczyński podporządkował prawdę o Wołyniu bieżącej polityce, starając się niewiele znaczącym gestem pojednania w Pawłokomie załatwić historię i przejść do budowania wspólnych polsko - ukraińskich relacji i przeciwdziałania agresji Rosji.
Co prawda, gdyby nie tragiczna śmierć, mogło go to kosztować utratę szans na drugą kadencję, ale niewątpliwie zamieszał mocno w planach Putina i zmusił Zachód do weryfikacji dyplomatycznych ocen wydarzeń w Gruzji. Zapłacił za to największą cenę – życiem.
Historyczne już ostrzeżenie: Wiemy świetnie, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze Państwa Bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę! - do dziś wytycza politykę zagraniczną Polski.

Liczne gesty wsparcia Ukrainy na arenie międzynarodowej ze strony polskiej wróciły po wygranych przez PiS wyborach.

Jak może temu przeciwdziałać Rosja?

Prof. Andrzej Zybertowicz w twitterowej rozmowie z prof. Tomaszem Aleksandrowiczem stwierdził:
"Społeczeństwo informacyjne" - nieaktualne pojęcie! - by dodać: zwrot "społeczeństwo dezinformacyjne" lepiej oddaje stan spraw.
Każdy, kto szuka informacji w sieci musi uczciwie przyznać, że jest to prawda, z którą nie bardzo umiemy sobie poradzić i to nie tylko tacy jak ja blogerzy komentujący znad zmywaka bieżące wydarzenia polityczne, borykają się z tym problemem.
Bywa, że więcej czasu tracimy na sprawdzenie autentyczności informacji, niż na jej ocenę i wyrobienie własnego zdania na interesujący nas temat.
Agentura wpływu, trollowanie, pożyteczni idioci, sondy, ankiety, memy... jest tego tyle, że trudno zaufać komukolwiek, nawet własnej intuicji i wiedzy. Efektem może być tylko dezinformacja.
Tak jest i w przypadku stosunków polsko – ukraińskich. Niewątpliwie najskuteczniejszą bronią rozgrywającą politykę zagraniczną Polski wobec Ukrainy, tak jak we wszelkich technikach manipulacji opinią społeczną, są emocje.
Migawki i zdjęcia z uroczystości ku czci Bandery, rozbity pomnik, oblane farbą groby Polaków prowokują nie tylko rozgoryczenie i żal, ale i nienawiść do nacji, która uznała Polaków za odwiecznych wrogów. I nie ma tu znaczenia czy Ukraińcy są rozgrywani przez Rosję czy przez polityków robiących kariery na nacjonalizmie neobanderowców.
Oburzenie wykorzystywane jest do konfliktów w miejscowościach przygranicznych, zwłaszcza w Przemyślu. Mnożą się pretensje do rządu, za zbyt uległą politykę wobec Ukrainy. Zarzuca się przemilczanie zbrodni Ukraińców dla doraźnej strategii politycznej.

Nie zamierzam z tymi opiniami polemizować. Chciałabym jednak dla otrzeźwienia ulegającym słusznemu oburzeniu, zwłaszcza w środowiskach narodowców, uzmysłowić pewną stosowaną przez agenturę wpływu socjotechnikę.
Nasze myślenie jest kierowane na taką oto postawę:
Zbrodnie rezunów nie pozwalają na politykę proukraińską, bo Ukraińcy nie potępili zbrodniarzy i nie rozliczyli ich.
Czy jest w tym rozumowaniu błąd?
Oczywiście, że nie! Brak odcięcia się od przeszłości OUN UPA, jednoznacznego potępienia ideologii Doncowa, utrudnia bieżące relacje, czego jesteśmy ostatnio świadkami. Ale czy to oznacza konieczność rewizji założeń polskiej racji stanu?
Ci sami, którzy się tego domagają, nie widzą przeszkód w budowaniu poprawnych relacji z Rosją mimo straszliwych zbrodni ludobójczych na narodzie polskim.
Nie znam żadnych apeli narodowców do parlamentarzystów, aby rozkaz Iwana Sierowa, w wyniku którego blisko 100 tysięcy Polaków zostało zamordowanych, upamiętnić uchwałą nazywającą zbrodnię ludobójstwem i zawierającą żądanie przyznania się Rosji do winy oraz zmiany polityki historycznej.
Dlaczego akurat tak wybiórcza ich ocena zbrodni ludobójstwa? Warto poszukać konkretnych odpowiedzi. Wiele mogą wyjaśnić.

I może jeszcze jedno na koniec, co pozwoli zdać sobie sprawę, jak bardzo nami agentura wpływu manipuluje.
Internetowa akcja „Niemieckie Obozy Śmierci” przyniosła efekty. Ruch oddolny wywołał reakcje władz, ambasad polskich, różnych instytucji i organizacji oraz Polonii. Jak chcemy, potrafimy i nie czekamy, że wszystko załatwi rząd.
Ale czy ktoś zna apel nawołujący do zerwania współpracy dyplomatycznej z Niemcami w związku z ich polityką historyczną? Wprost przeciwnie, wszyscy zdają się rozumieć, że polska racja stanu wymaga współpracy z rządem niemieckim, ba, nawet wsparcia Angeli Merkel w nadchodzących wyborach.
Dlaczego nie rozumiemy tego w przypadku Ukrainy?

______________________________________________

ILUSTRACJA: wpolityce.pl

Zapraszam do słuchania
audycja 810 (czwartkowa)