Sejm podjął uchwałę o lustracji, by natychmiast swej decyzji
się przestraszyć i odwołać rząd Jana Olszewskiego.
Wiadra pomyj wylano na Antoniego Macierewicza, kiedy
otrzymał zadanie likwidacji WSI.
Bronisława Wildsteina mało nie ukamienowano za
opublikowanie list TW. Wrzeszczano, że krzywdzi się niewinnych
ludzi, bo listy nie były weryfikowane. I oczywiście była to wina wszystkich
domagających się odsunięcia od władzy
byłych ubeków, esbeków i szkolonych w Moskwie agentów WSI.
Święte krowy
PRL wczoraj na polskiej narodowej nekropolii
świętowały swój triumf.
Rozochocona tym paniusia, krzyczała do mikrofonu
Niepoprawnego Radia PL, że ci tam na Łączce zasłużyli sobie na taką śmierć.
Nie byłoby w tym nic szczególnego, trudno bowiem wymagać od sowieckiej
i rodzimej agentury przyznania się do winy i rezygnacji z profitów za
milczenie.
Warto jednak zdawać sobie sprawę ze schematu, jaki przy
każdej próbie oceny ich czynów jest wobec Polaków stosowany.
Na pierwszy chwyt nabrali się członkowie „Solidarności”.
Brak dostępu do wiedzy ( łgały peerelowskie tuby,
przemilczało Radio Wolna Europa,
które okazało się agendą przygotowującą przepoczwarzenie się PRL w III RP),
pozwolił na wybiórczą weryfikację służb z wyłączeniem WSI i
pogodzenie się z brakiem ustawy dekomunizacyjnej. Generalnie pożyteczni
idioci zdziwionym członkom wmawiali, że to uchroni Polskę przed esbecką i
pezetpeerowską mafią. Sami w to też wierzyli.
To co się naprawdę
działo, jak organizowały się esbeckie środowiska do przetrwania, kto im w tym
pomagał, kto kierował, to do dziś prawie niedostępna wiedza.
Wypadek przy pracy, jakim był rząd Olszewskiego i Uchwała
Sejmu z 1992 r. zobowiązująca do lustracji urzędników, wkrótce został
naprawiony. Od tej pory gwardia WSI czuwa
i ma lekarstwo na wszystkie fanaberie ludzi, którzy naiwnie uwierzyli w
obalenie komuny.
Niewiele zmieniła kolejna ustawa z 1997 r. , ale to już
odrębny problem. Lektury na ten temat jest sporo, więc każdy może dowiedzieć
się, jak to do dziś funkcjonuje.
Drugi schemat to odwoływanie się do obowiązku
chrześcijańskiego przebaczania.
Ech ci katolicy; niby tacy wierzący, a nie mają za grosz
miłosierdzia wobec nieszczęsnych donosicieli. Kwestionują prawo każdego do Bożego
przebaczenia, profanują ciszę pogrzebu. Modlitwy zbrodniarzowi odmawiają.
Na usługach tej narracji
są natychmiast media. Przykre, że również niektóre portale katolickie piszą naprędce usprawiedliwienie dla bpa Guzdka
i z lubością cytują wypowiedzi kard. Nycza, pomijając wyjaśnienia
protestujących, że nie o modlitwę i Eucharystię tu chodzi, a o państwowe honory
oddawane moskiewskiemu zbrodniarzowi w
asyście hierarchów Kościoła.
Na nic tłumaczenia, że przebaczenie to sprawa indywidualna
każdej ofiary i nie oznacza jednocześnie odstąpienia od wymierzenia sprawiedliwości, a modlitwa to
nie to samo co państwowy pogrzeb z honorami.
Na nic protest IPN, środowisk
kombatanckich i studentów. Na nic takie wyczerpujące artykuły jak o. Dariusza
Drążka - Nie można czcić Niezłomnych i ich morderców.
Nie jest winą Polaków,
że przez 25 lat nie zdołano Jaruzelskiego osądzić i wymierzyć karę. Tego
wymagała elementarna sprawiedliwość wobec ofiar komunistycznego terroru i wobec
młodzieży, która nie zna historii .
Zamiast prawdy i
pochylenia się nad ofiarami zbrodniarza otrzymaliśmy spektakl, który ma ocenę
PRL i jej władzy, z nadania moskiewskiego, sprowadzić do emocji, wszak zbliżają
się kolejne wybory.
Takiej okazji Bronisław Komorowski nie mógł przepuścić.
Zrozumiał to w lot biskup polowy WP. I
nie omieszkał zaznaczyć, że pogrzeb Jaruzelskiego jest czasem
próby dla wierzących.
Faktycznie, to prawdziwy czas próby, ale nie jestem pewna
czy przejdziemy ją zgodnie z wyobrażeniem biskupa. Jakoś
bowiem tak wyszło, mam nadzieję,
że z nadgorliwości, a nie sojuszu władzy z kropidłem, że winne są ofiary i rodziny, które nie potrafią
modlić się za katów i sprzeciwiają się honorowym pochówkom zbrodniarzy. To
zupełnie jak w tym starym przysłowiu: Kowal zawinił, powiesili Cygana.
Tak było w przypadku lustracji i tak też jest
dziś.
Natychmiast odebraliśmy przyspieszony kurs z liturgii pogrzebu i
sakramentu pojednania. Tylko gdzieś tam katechetom zapodział się przy tej
okazji wykład na temat sakramentu pokuty. A wszystko podlane sosem współczucia
i miłosierdzia.
Jak się okazuje kolejny raz,
najskuteczniejszą bronią jest wywoływanie wojny polsko - komuszej. Polaków postawiono pod ścianą. Nie zaprotestujesz?
Godzisz się na to, by robiono państwowy cyrk z pogrzebu zbrodniarza i zakpiono
z ofiar komunizmu. Zaprotestujesz?
Jesteś profanem i oszołomem, mściwym, niedouczonym katolem.
Od czasów wojny na górze Lecha Wałęsy wciąż podgrzewany jest
kocioł z gównem, którym oblewa się nieposłusznych.
Wydawało się, że Polacy już się na ten chwyt uodpornili,
jasno pokazywała to kampania wyborcza do PE.
Brak sprowokowanego do wojny przeciwnika wytrącał broń i gasił emocje.
Ale nic z tego, wyciągnięto znienawidzonego trupa z zamrażarki i wszystko wróciło do normy.
Zbieramy żniwo 25 lat tolerancji dla zła i relatywizowania
sowieckiej okupacji Polski po 1945 r.
Kto znajdzie na te
grę szczepionkę, będzie wodzem na miarę
Józefa Piłsudskiego.
_____________________________________
_____________________________________
Możesz też posłuchać. Audycja 533 (niedzielna):