sobota, 31 maja 2014

Kto znajdzie na tę grę szczepionkę, będzie wodzem na miarę Piłsudskiego



Sejm podjął uchwałę o lustracji, by natychmiast swej decyzji się przestraszyć i odwołać rząd Jana Olszewskiego.
Wiadra pomyj wylano na Antoniego Macierewicza, kiedy otrzymał zadanie likwidacji WSI. 
Bronisława Wildsteina mało nie ukamienowano za opublikowanie list TW. Wrzeszczano, że krzywdzi się niewinnych ludzi, bo listy nie były weryfikowane. I oczywiście była to wina wszystkich domagających się odsunięcia od władzy  byłych ubeków, esbeków i szkolonych w Moskwie agentów WSI. 

Święte krowy PRL wczoraj na polskiej narodowej nekropolii  świętowały swój triumf.
Rozochocona tym paniusia, krzyczała do mikrofonu Niepoprawnego Radia PL, że ci tam na Łączce zasłużyli sobie na taką śmierć.
Nie byłoby w tym nic szczególnego, trudno bowiem wymagać od sowieckiej i rodzimej agentury przyznania się do winy i rezygnacji z profitów za milczenie. 
Warto jednak zdawać sobie sprawę ze schematu, jaki przy każdej próbie oceny ich czynów jest wobec Polaków stosowany.
Na pierwszy chwyt nabrali się członkowie „Solidarności”.  

Brak dostępu do wiedzy ( łgały peerelowskie  tuby,  przemilczało Radio  Wolna Europa, które okazało się agendą przygotowującą przepoczwarzenie się PRL w III RP), pozwolił na wybiórczą weryfikację służb z wyłączeniem WSI  i  pogodzenie się z brakiem ustawy dekomunizacyjnej. Generalnie pożyteczni idioci zdziwionym członkom wmawiali, że to uchroni Polskę przed esbecką i pezetpeerowską mafią. Sami w to też wierzyli.
To co się naprawdę działo, jak organizowały się esbeckie środowiska do przetrwania, kto im w tym pomagał, kto kierował, to do dziś prawie niedostępna wiedza.
Wypadek przy pracy, jakim był rząd Olszewskiego i Uchwała Sejmu z 1992 r.  zobowiązująca do  lustracji urzędników, wkrótce został naprawiony. Od tej pory   gwardia WSI czuwa i ma lekarstwo na wszystkie fanaberie ludzi, którzy naiwnie uwierzyli w obalenie komuny. 
Niewiele zmieniła kolejna ustawa z 1997 r. , ale to już odrębny problem. Lektury na ten temat jest sporo, więc każdy może dowiedzieć się,  jak to do dziś funkcjonuje.

Drugi schemat to odwoływanie się do obowiązku chrześcijańskiego przebaczania.

Ech ci katolicy; niby tacy wierzący, a nie mają za grosz miłosierdzia wobec nieszczęsnych donosicieli. Kwestionują prawo każdego do Bożego przebaczenia, profanują ciszę pogrzebu. Modlitwy  zbrodniarzowi odmawiają.
Na usługach  tej narracji są natychmiast media. Przykre, że również niektóre portale katolickie  piszą naprędce usprawiedliwienie dla bpa Guzdka i z lubością cytują wypowiedzi kard. Nycza, pomijając wyjaśnienia protestujących, że nie o modlitwę i Eucharystię tu chodzi, a o państwowe honory oddawane moskiewskiemu zbrodniarzowi  w asyście  hierarchów Kościoła.
Na nic tłumaczenia, że przebaczenie to sprawa indywidualna każdej ofiary i nie oznacza jednocześnie odstąpienia od  wymierzenia sprawiedliwości, a modlitwa to nie to samo co państwowy pogrzeb z honorami. 
Na nic protest IPN, środowisk kombatanckich i studentów. Na nic takie wyczerpujące artykuły jak o. Dariusza Drążka -  Nie można czcić Niezłomnych i ich morderców.
Nie jest winą Polaków, że przez 25 lat nie zdołano Jaruzelskiego osądzić i wymierzyć karę. Tego wymagała elementarna sprawiedliwość wobec ofiar komunistycznego terroru i wobec młodzieży, która nie zna historii . 

Zamiast prawdy  i pochylenia się nad ofiarami zbrodniarza otrzymaliśmy spektakl, który ma ocenę PRL i jej władzy, z nadania moskiewskiego, sprowadzić do emocji, wszak zbliżają się kolejne wybory. 
Takiej okazji  Bronisław Komorowski nie mógł przepuścić. Zrozumiał to w lot biskup polowy WP.  I nie omieszkał zaznaczyć, że pogrzeb Jaruzelskiego jest czasem próby dla wierzących

Faktycznie, to prawdziwy czas próby, ale nie jestem pewna czy przejdziemy ją zgodnie z wyobrażeniem biskupa.  Jakoś   bowiem  tak wyszło, mam nadzieję, że z nadgorliwości, a nie sojuszu władzy z kropidłem,  że   winne są ofiary i rodziny, które nie potrafią modlić się za katów i sprzeciwiają się honorowym pochówkom zbrodniarzy. To zupełnie jak w tym starym przysłowiu: Kowal zawinił, powiesili Cygana.
Tak było w przypadku lustracji i  tak też jest  dziś. 
Natychmiast odebraliśmy przyspieszony kurs z liturgii pogrzebu i sakramentu pojednania. Tylko gdzieś tam katechetom zapodział się przy tej okazji wykład na temat sakramentu pokuty. A wszystko podlane sosem współczucia i miłosierdzia. 
Jak się okazuje kolejny raz,  najskuteczniejszą bronią jest wywoływanie wojny polsko - komuszej. Polaków postawiono pod ścianą. Nie zaprotestujesz? Godzisz się na to, by robiono państwowy cyrk z pogrzebu zbrodniarza i zakpiono z ofiar komunizmu.  Zaprotestujesz? Jesteś profanem i oszołomem, mściwym, niedouczonym katolem.

Od czasów wojny na górze Lecha Wałęsy wciąż podgrzewany jest kocioł z gównem, którym oblewa się nieposłusznych. 
Wydawało się, że Polacy już się na ten chwyt uodpornili, jasno pokazywała to kampania wyborcza do PE.  Brak sprowokowanego do wojny przeciwnika wytrącał broń i gasił emocje.
Ale nic z tego, wyciągnięto znienawidzonego  trupa z zamrażarki  i wszystko wróciło do normy.
Zbieramy żniwo 25 lat tolerancji dla zła i relatywizowania sowieckiej okupacji Polski po 1945 r.

Kto znajdzie na  te grę  szczepionkę, będzie wodzem na miarę Józefa Piłsudskiego.

_____________________________________
Możesz też posłuchać. Audycja 533 (niedzielna):




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz