czwartek, 22 maja 2014

Ja, wójt wam to mówię. Wierzcie!



Jest problem społeczny? Bulwersuje obywateli? Świetnie! Zacierają ręce piarowcy i w ruch idzie machina propagandowa. Do akcji wkraczają dziennikarskie cyngle mainstreamowych mediów, służby państwowe, organy ścigania, sądy i parlament. Od obowiązku zaklepywania ustaw na potrzeby propagandy nie uchyla się prezydent.


A życie toczy się nadal swoim torem, obywatele muszą sobie poradzić sami, znowu czują się wystrychnięci na dudka.  Suchej nitki na władzy nie zostawią, ale tak jak za komuny tylko w gronie zaufanym pobiadolą, bo przecież jest tysiąc sposobów, by zniszczyć dobrze prosperującą firmę czy wyrzucić z pracy niepokornego  urzędnika, nauczyciela, związkowca...


Wzorcowym przykładem takiej piarowskiej akcji była  walka z dopalaczami.


Kto  dziś pamięta słynny okrzyk wojownika, Donalda Tuska - W walce z dopalaczami, jak będzie trzeba, będziemy działać na granicy prawa.


No i się zaczęło. Do walki najpierw włączono medialne tuby propagandowe. Żaden przypadek zatrucia czy zgonu z powodu zażycia dopalaczy nie ukrył się przed Polakami. Przez wiele dni byliśmy bombardowani i straszeni wiedzą o zagrożeniach, jakie niosą „próbki kolekcjonerskie” chemii i różnego rodzaju zielska halucynogennego.
Służby państwowe dokonały  bezprawnych nalotów na sklepy z nakazem zamknięcia  rekwirując jednocześnie towar.


Czy ktoś mając w domu niesforne nastolatki, które lubią eksperymentować i szukać dzikich wrażeń, gdy tata i mama w pocie czoła pracują na ich nowe wypasione stroje i inne akcesoria młodzieńczego szpanu, mógł mieć wątpliwości, że premier działa dla ich dobra?
Pal sześć prawo, pal sześć odszkodowania, które może trzeba będzie  zapłacić właścicielom sklepów. Najważniejsze, że akcja się powiodła.

Tylko czy na pewno? Czy na pewno wiemy, co dalej z bublem legislacyjnym, który mimo negatywnych opinii prawnych został podpisany przez prezydenta?
 
Czy dziś ktoś sprawdza, bada i ostrzega przed dopalaczami? Czy informuje się o tym opinię społeczną, szkoły, placówki wychowawcze, inspekcje sanitarne? Czy nadal robi się naloty na podejrzane sklepy, ściga sprzedawców, docieka, gdzie są dopalacze produkowane, gdzie uprawia się  trujące rośliny i kto je potem przygotowuje do sprzedaży?
W trybie pilnym trafił do Sejmu projekt ustawy o zmianie ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii oraz ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej, w której  zakazano wytwarzanie, handel i reklamę wszelkich środków zastępczych,  jednocześnie definiując je tak, że  nawet picie kakao również może być przestępstwem, bo jest używką.

Jeśli nikt jeszcze nie został pozwany za sprzedawanie herbaty to tylko dlatego, że owa nowelizacja jest martwa. Co będzie jednak, jak ktoś wpadnie na pomysł, aby ją wykorzystać do nękania niewygodnej konkurencji?


Czasem zastanawiam się czy nie bardziej odpowiednia byłaby dla premiera Donalda Tuska  rola wójta.
Wystarczyłaby wówczas pieczątka w cholewie i formuła wójta z „Chłopów” Reymonta - Ja, wójt, wam to mówię. Wierzcie!

Nieustannie bowiem wykracza poza swoje kompetencje wykorzystując perfidnie prawo i dotacje celowe, które umożliwiają permanentną kampanię wyborczą.  Takie Orliki z łatwością zbudowałby każdy gospodarny samorząd, gdyby zreformowano przepływ podatków i  ograniczono dotacje celowe w budżecie, pozostawiając  przede wszystkim  rezerwę budżetową na wypadek różnych nieprzewidzianych okoliczności, np.  powodzi.

No właśnie, wywołałam wilka z lasu wymieniając powodzie.
Kto wymyślił Tuskowi  cały ten medialny cyrk  z powodzią? Tak na dobrą sprawę nie mam do  pomysłodawcy pretensji. Zupełnie niezamierzenie odsłonił  Tuskową wizję rządzenia państwem – „Ja, wójt wam to mówię. Wierzcie!”.
Ależ wójcie! Jest przecież wojewoda, sztab antykryzysowy, strażacy, proszę się nie martwić, poradzimy sobie…
A wójt tupie nogą, marszczy brwi i zwołuje zaufanych dziennikarzy. W błysku fleszy pochyla się nad deszczem.  Tylko czy to akurat rola dla premiera? Czy fakt, iż mobilizować do pracy na wypadek kataklizmu musi premier, nie świadczy raczej o nieudolności jego rządu?

Metoda takiego działania została wypróbowana już znacznie wcześniej. Czyż w słynnej akcji budowania Orlików  Donald Tusk nie okazał się gminnym wójtem z dobrą ministerialną kasą w kieszeni?
Jesteś grzeczny, kochasz PO? Dostaniesz pieniążki, tylko musisz zrobić fetę tak, aby wszyscy wiedzieli, że krajowy wójt dba o ciebie i twoją gminę.
Niestety, dobrze żarło, ale zdechło, bo kolesie zanadto byli pazerni, w tym, znany nam dobrze, Miro od mafii hazardowej.


Czy ktoś dziś sprawdza, jak  funkcjonują Orliki, czy korupcja w ministerstwie sportu znalazła swój finał w sądzie?  Kto by się tym tam przejmował i informował społeczeństwo.
To była tylko akcja, do której nagięto i wykorzystano prawo nie po to, by działo się lepiej, ale by wójt miał poważanie, a kolesiom żyło się dobrze.

Premier wścieka się, obiecuje rozwiązanie problemu, marszczy brwi, zapewnia o twardej i skutecznej ręce  wodza i co?


Czy wiemy już  jak zakończyło się śledztwo CBA  dotyczące budowy odcinka C autostrady A2? Czy wiemy jak zakończyła się sprawa zatrudnienia bez przetargu firmy DSS i czy podwykonawcom zwrócono pieniądze, które stracili? Ktoś został ukarany? Dla wizerunku premiera od akcji do akcji nie ma to najmniejszego znaczenia.

Afer mniejszych i większych w ciągu tych siedmiu lat rządów PO w koalicji z PSL nie da się wymienić w żadnej blogowej notce. To proces, który wciąż trwa. Rejestruje je skrupulatnie coraz bardzie zmęczony  tą syzyfową pracą MarkD na swoim blogu Z faktami się nie dyskutuje.

Nikt  odpowiedzialny za  wymieniane tam afery nie tłumaczy się przed wyborcami. Media dyskretnie milczą, prokuratury morzą, sądy nie mają mocy przerobowych.


Słynne akcje Tuska i jego partii nadawałyby się jedynie do kabaretu, gdyby nie naprawdę groźny obraz rozkładającego się państwa, w którym wszystkie instytucje podporządkowane są jednej najważniejszej akcji – kampanii wyborczej. To dla niej niezliczone razy nowelizuje się ustawy, to dla niej  obiecuje się odroczenie spłaty długu zusowskiego spółek węglowych, to dla niej pisze się jedynie słuszny tzw. "darmowy" podręcznik szkolny. 

Wójt z Lipiec  wciąż nam rządzi i coraz głośniej krzyczy – Ja, wójt wam to mówię. Wierzcie! 

 Strach pomyśleć, co będzie, jeśli nadejdzie chwila, gdy w  Polsce potrzebny będzie natychmiast nie wójt, a sprawny i mądry premier.  

_____________________________________
Możesz też posłuchać. Audycja 530:



1 komentarz: