czwartek, 21 sierpnia 2008

Michael Moor pilnie służbie zdrowia potrzebny!

 Oto ważny dzień dla polskiej służby zdrowia - 08-01-2008.  Minister  Ewa Kopacz, zapowiedziała poważną i błyskawiczną reformę służby zdrowia. Jeszcze w tym tygodniu do sejmu trafi pakiet czterech ustaw. Kolejne poznamy w niedalekiej przyszłości./…/ Reforma dokonywana będzie pod hasłem "bezpieczny szpital”, „bezpieczny pacjent” i „dobrze zarabiający pracownicy służby zdrowia". Ustawy określą zasady restrukturyzacji szpitali i ubezpieczeń zdrowotnych. Zreformowana zostanie także karta praw pacjenta i określony koszyk świadczeń przysługujących z ubezpieczenia”. – Doniosła, między innymi, „Rzeczpospolita”  http://www.rp.pl/artykul/16,81934_Kopacz__zaczynamy_powazna_reforme_sluzby_zdrowia.html  
Donald Tusk w tym samym czasie na konferencji prasowej przyrzekał: "Biorę za te ustawy swoją osobistą odpowiedzialność". A  Ewa Kopacz niezorientowanym w języku fachowców wyjaśniała zawiłości haseł.
Bezpieczny szpital to - dobrze zarządzający według prawa spółki handlowej  menadżer, który głównie będzie rozliczny za efekty finansowe.
Zapowiedziała też, że „w dobrym szpitalu ma być dobry lekarz, dobra pielęgniarka i wbrew pozorom, cały dobry, dodatkowy personel" .

Jak pogodzić efekty finansowe z dobrze zarabiającym lekarzem i pielęgniarką? Tego wówczas minister nie wyjaśniła.  Mogliśmy się tylko domyślać, że środki zostaną zapewnione przez dodatkowe ubezpieczenia.
 W każdym razie  głowy pacjentów o to  nie musiały się martwić, bo hasło „bezpieczny pacjent”  to  nic innego jak koszyk świadczeń gwarantowanych.

Tyle dowiedzieliśmy się w styczniu.
W lipcu dobre samopoczucie  pani minister zakłóciło Prawo i Sprawiedliwość nierealnym wnioskiem o odwołanie. Do wniosku dołączył się w żaden sposób nie uzależniony od trawki Marian Balicki w imieniu SDPL-Nowej Lewicy i Demokratycznego Koła Poselskiego. (Prawda, jaka piękna nazwa? Dwie literki dodać i ciągłość historyczna zachowana.)
Na szczęście nic z politycznej afery nie wyszło, bo premier osobistym autorytetem gwarantował  pracowitość swego ministra. Zdaniem Tuska, minister zdrowia była bardzo zaangażowana w reformę służby zdrowia, i odwrotnie niż opozycja, dużo robiła, mniej mówiła.
Mniej więcej historię wszystkich zawirowań znajdziemy w internetowych wydaniach gazet. Po drodze zahaczymy o panią Sawicką, kłopot  Balickiego (może waśnie dlatego sięgnął po trawkę?), problem oddłużenia szpitali, pomysł na likwidację NFZ, dziwne manewry minister przy liście leków refundowanych, protesty, biały stół itd. Ponieważ jest ona długa i kręta, niestety nie umiałabym wykreślić dokładnej trasy Ewy Kopacz i premiera – żyranta w drodze do oczekiwanych reform.
Co tam szczegóły, najważniejsza jest przecież meta.

W którym miejscu jest więc  rząd? Może już na mecie? Dokładnie w tym, w którym chciał być. Z bronią u nogi, ale jeszcze nie gotową do strzału. A dlaczego? Złośliwi mówią, że poczekają do wygranych wyborów prezydenckich. Wtedy uchwalą sobie, co będą chcieli. :)

Przy moim uporczywym dociekaniu przyczyn wciąż bardzo pomocną  jest mi krótka, ale jakże przekonywująca analiza i to w gazecie, którą nigdy nie podejrzewałabym o kopanie leżącego, bądź co bądź  premiera. Artykuł w „Nesweeku” pod wiele mówiącym tytułem - „PO nie pali się z reformą systemu ochrony zdrowia? - właściwie odpowiada na powyższe pytanie w zupełności.

http://www.newsweek.pl/artykuly/artykul.asp?Artykul=28479

Naprawdę, pasjonująca lektura, zachęcała do niej już wcześniej na swoim blogu Maryla, a ja  przypominam, bo warto o niej pamiętać, kiedy na wiecach wyborczych będzie się nam opowiadać o przyczynach zapaści służby zdrowia.

Niech nikogo nie zmyli zawrotne tempo prac nad pakietem ustaw zdrowotnych, ani też potajemne negocjacje z SLD Boniego http://www.rp.pl/artykul/22,173665_Premier_kusi_sluzbe_zdrowia.html

Podobno z koniecznością zabiegania o takie poparcie liczy się też PiS. Przyznam, że zupełnie nie rozumiem tych informacji. Po co miałaby lewica uchylać veto prezydenta, skoro sama już teraz protestuje przeciwko przygotowywanej reformie?!

Ponieważ sytuacja mocno się zagmatwała i tak naprawdę już nikt nic nie wie, za wyjątkiem PR, ale tu tajemnic nikt nam nie wyjawi, proponuję  dyskusję rozpocząć od początku, do wyborów wszak mamy jeszcze trochę czasu. Konstruktywna debata musi opierać się na  rzeczowych argumentach, inaczej nie zdążymy nie tyle przed wyborami, ile przed własną śmiercią.

Mam nawet pewien pomysł, który mi niedawno podsunęła  Anita Piotrowska w „Tygodniku Powszechnym”

 http://tygodnik.onet.pl/34,0,13459,chora_ameryka,artykul.html

Swoją recenzję filmu CHOROWAĆ W USA” (Sicko) Michaela  Moor’a kończy  ubolewaniem. – W Polsce toczy się właśnie debata o prywatyzacji służby zdrowia. Dokument Moore’a mógłby być mocnym punktem odniesienia w tej dyskusji. Dlatego wielka szkoda, że film, tak szeroko dyskutowany na świecie, nie trafił do polskich kin”.

Pani Anita nie doceniła telewizji. Kto chciał,  we wtorek na Canal+ film ten mógł obejrzeć. Uważam,  że bez względu na opcje polityczną i z pominięciem tejże u Moor’a, projekcja dokumentu powinna być obowiązkowa dla wszystkich, którzy chcą dyskutować o reformie służbie zdrowia. Niewątpliwe najkorzystniej dla polskich obywateli, tych zdrowych jeszcze, byłoby, gdyby obejrzeli go przede wszystkim entuzjaści dodatkowych ubezpieczeń i komercjalizacji opieki zdrowotnej. Czy mogą bowiem być pewni, że nigdy nie zbankrutują ani nie zachorują na schorzenie, które nie jest objęte ubezpieczeniem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz