czwartek, 17 lutego 2011

Ruch Narodowy, ale jaki?

Z zainteresowaniem śledzę odradzanie się w Polsce ruchu narodowego mimo zmasowanego ataku propagandzistów z Czerskiej.
Marsz Niepodległości ujawnił rzecz niebywałą; wstawili się w obronie organizatorów marszu nawet ci, którym daleko do endecji, a którzy czują się patriotami.
Mimo iż sytuacja zmieniła się i dziś raczej trudno byłoby przyjąć w Sejmie, jak w roku 1999, Uchwałę upamiętniającą 60 rocznicę śmierci Romana Dmowskiego, to można się cieszyć, że są młodzi ludzie, którzy interesują się myślą narodową i szukają dróg służenia Polsce.

Jeśli czegoś mi brakuje, to jasnego i mocniejszego samookreślenia się. Nie da rady po doświadczeniach II wojny światowej plątać bezkarnie pojęcia; nacjonalizm / patriotyzm. Nie da rady też dłużej unikać jednoznacznej definicji narodu. Jest ich wiele, różne jej odcienie znajdujemy i u endeków. Jeśli „Myśli nowoczesnego Polaka” Romana Dmowskiego miały zmusić młodych do samodzielnego myślenia, to właśnie teraz jest najlepsza ku temu pora, by wypracować ową myśl dla współczesnego pokolenia.

Trzeba wyciągnąć wnioski i przestać wciskać młodzieży, że jest dobry i zły nacjonalizm, bo patriotyzm może nas połączyć, nacjonalizm u młodych ludzi, podróżujących po świecie, nie przejdzie, na szczęście. Co najwyżej dodatkowo uzasadni ich wybór życia bez ojczyzny z wynarodowioną tożsamością, pozbawiając ich patriotyzmu.

Oczywiście, występuję tu w tej chwili w roli dyletanta historycznego, jak określają takich jak ja narodowcy. Onegdaj w swoim domu popełniłam straszną gafę i powiesiłam na ścianie krzyż, płaskorzeźbę Królowej Polski, portret Jana Pawła II i Józefa Piłsudskiego. Wstędze się ;-) teraz, bo uczestnik dyskusji: Dmowski - Piłsudski, zamykamy/otwieramy trumny - emitowanej w 189 audycji Niepoprawnego RadiuPl stwierdził, że taki brak wiedzy nadaje się na satyrę. Niech tak będzie.
Tylko dodam, że w naszym domu wychowaliśmy z mężem po katolicku, w szacunku do Ojczyzny synów, więc z przyjemnością pozostanę przy swojej niewiedzy mimo obciachu.
Tym bardziej że za tę ignorancję historyczną, za tę niewiedzę byłam onegdaj szykanowana. Gazetka w klasie o Naczelniku Józefie Piłsudskim wywołała histerię u wizytatora i dyrektora szkoły.

Nie mam więc o to pretensji do dyskutanta nad trumnami Romana Dmowskiego i Piłsudskiego. Pozostanę też przy głosie rozsądku, który tam w dyskusji padł, by nie walczyć z mitem Naczelnika. Dodam od siebie; bo to szkodzi, tlącemu się wciąż bardzo wątło, patriotyzmowi polskiemu.

Wprost przeciwnie, jak nigdy w przeszłości, warto jednoczyć ludzi wokół tych dwóch postaci. Każdy, kto rozgrzewa emocjonalny spór i przeciwstawia oba mity wybitnych Polaków służących w różny sposób i z różną skutecznością odradzającej się Polsce, sprowadza myśli współczesnego Polaka na manowce.

Ale nie ten fragment dyskusji wyrzucił mnie z kapci.
Z wypowiedzi jednego z uczestników spotkania jasno wynika, że Powstanie Warszawskie było głupotą, a to, co zrobili Sowieci mieści się w regułach polityki.

No cóż, szlag mnie trafił, nie będę jednak rozgrzewać dyskusji o celowości powstania, bo robią to bardzo dobrze komuniści, którzy przy każdej rocznicy uaktywniają się niczym pożyteczni idioci od 1945 roku. Ostatnio nawet w tv odgrzebano i puszczono najbardziej propagandowy i najbardziej kłamliwy, jaki można było nakręcić, film „Miasto nieujarzmione”.

Obiecałam sobie już dawno, że nagram obszerne fragmenty broszury - „Optymizm nie zastąpi Polski”. Wspominałam już o niej przy innej okazji w swoim blogu. Napisał ją i wydał Józef Mackiewicz w październiku w 1944, kiedy Polsce groził sowiecki okupant, a większość społeczeństwa nie rozumiała zagrożenia.
Jakoś nie było ku temu sposobności. Teraz po wysłuchaniu dyskusji we wrocławskim Kwadracie tym bardziej dostrzegam pilną tego potrzebę. Dziś jednak przytoczę pewną ważną zawartą w książce opinię:
…echo, jakim powstanie odbiło się w całym świecie, jest naprawdę imponujące. Nieomal cała prasa, zarówno państw wojujących, jak neutralnych, podjęła akcję wyraźnie z naszą korzyścią, a na niekorzyść Sowietów. Dało to możność Rządowi Polskiemu zaczerpnąć głębszego oddechu i wypowiedzieć trochę słów niezależnych, których dotychczas wypowiadać nie śmiał. /…/Rzec można śmiało, iż od czasu układu Ribbentropp – Mołotow i od pierwszej wojny fińskiej, nie dało się słyszeć tyle rozgoryczenia pod adresem sowieckim. Bolszewicy się trochę przeliczyli w swym cynizmie.
Tym razem się przeliczyli. Każdy dzień następny trwającego powstania był dla nich kolejną porażką. Generał Bór-Komorowski odniósł pierwsze zwycięstwo. O rozmiarach tego zwycięstwa za wcześnie jest mówić w tej chwili, tym niemniej jest ono niewątpliwe. Dowiodło bowiem, że opinia świata, mimo najbardziej ku temu nieprzychylną koniunkturę, da się jednak przeciw bolszewikom poruszyć i zmobilizować
– pisze Józef Mackiewicz w 1944 roku.

Dziś trzeba zapytać - Kto zmarnował efekty tej mobilizacji i ofiarę powstańców?

Jeśli mówimy o daremnej ofierze i cierpieniu warszawiaków, to przede wszystkim powinniśmy pamiętać o propagandzie komunistycznej, która jak z worka czarodzieja na każdą okazję ma „kontrowersyjne” (tak to się dziś propaganda nazywa) opinie.

Robi to przez lata i jest skuteczna, bo dziś Europejczyk wie jedynie o powstaniu w Getcie Warszawskim. Zadbali o to Żydzi, nawet ci, którzy przed wojną pogardzali swoimi braćmi ze wschodu.

Czy ktoś słyszał w mediach dyskusję o sensie tego powstania? Ja nie. I dlatego nie wytrzymuję już „kontrowersyjnych” opinii o Powstaniu Warszawskim tak samo jak buntuję się przeciwko zakłamywaniu walki niepodległościowej NSZ z sowieckim okupantem i rodzimymi czerwonymi zdrajcami w latach 1944 -56 Pora zostawić te opinie i kłamstwa wrogom naszej ojczyzny.

Zastanawiam się, jak słyszę takie opinie o Powstaniu Warszawskim czy przypadkiem spadkobiercy endecji nie włączają się w chór ćwiczony na Czerskiej, choć myślą, że cytują poglądy Romana Dmowskiego?

Z tym pytaniem zostawiam nie tylko narodowców, ale również ich sympatyków i innych pragmatycznych, żyjących przyszłością, Polaków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz