poniedziałek, 5 grudnia 2011

Podymne Jana Dworaka


Jan Dworak zapowiada projekt nowelizacji ustawy medialnej, która pozwoli na automatyczne pobieranie opłat za możliwość dostępu do TV publicznej.
KRRiT przedłoży zmianę dotyczącą płacenia abonamentu, jednak "to nie będzie opłata od gniazdka elektrycznego ani opłata przy okazji płacenia za energię elektryczną" - zapewnia przewodniczący.

Pomysł polega na domniemaniu, że jak masz elektryczność to i możliwość odbioru TV. Posiadanie telewizora nikogo już nie będzie obchodziło. A jak ktoś zacznie się migać od opłaty, to wpiszą go na krajową listę dłużników. Rejestracja odbiornika stanie się zbędna, wystarczy, że mamy dach nad głową i żarówkę. Co będzie z tymi, którym odłączono prąd, bo są dłużnikami zakładów energetycznych, tego Jan Dworak nie wyjaśnił.

Jednym słowem, dawne podymne wraca niczym staropolska tradycja, tym razem według pomysłu cwaniaków dumających, jak kolejny raz zajrzeć do kieszeni obywateli bez troski o poziom, bez odpowiedzialności za jakość i bez potrzeby rozliczenia się ze sposobu wydatkowania publicznych pieniędzy.
Sądząc po entuzjazmie w głosie przewodniczącego KRRiT, relacjonującego zakres nowelizacji ustawy, KRRiT przedstawi prawo solidne wartościowe i wystarczające na pensje dla telewizyjnych politruków.
Za zwolnionych od abonamentu zapłaci państwo. Czyli, mówiąc językiem ekonomicznym a nie politycznym, Dworak i jego towarzysze wymyślili kolejny podatek, mniej więcej, w wysokości 650 mln rocznie. Emeryci zapłacą go od swojej emerytury, a państwo przeleje to na konto panów Dworaków. Zachwycony tym pomysłem starzec pochwali opiekuńcze państwo, dzięki któremu stać go na tabletki kojące artretyczny ból.
Aż boję się myśleć, co to będzie jak z takiego pomysłu skorzystają drogowcy i każą mi płacić za możliwość posiadania samochodu, LOT - za możliwość latania, PKP - za jazdę pociągiem, a babcie klozetowe za możliwość siusiania w miejskich ubikacjach. W czasach rządów tzw. liberałów przecież wszystko może się zdarzyć.
Do wielu rzeczy przyzwyczaiła mnie komuna, np. do obowiązkowej w szkole prasówki na posiedzeniach rady pedagogicznej i oglądania dzienników telewizyjnych. Kiedy ktoś nie chciał i zamiast propagandy wolał spacer, na ulicy czekali już na niego zomole, by mu wyperswadować apolityczność.

Dziś jest inaczej. Jestem świadomym obywatelem – suwerenem. Gwarantuje mi to Konstytucja. Zdołałam nawet sobie wytłumaczyć, że jestem takim tyci, tyci suwerenem i dlatego Tusk czy prezydent nie zapytali mnie o zgodę na dokończenie żywota w IV Rzeszy, choć patrząc na mój skromny życiorys może i miałabym do wypowiedzenia się na ten temat dodatkowe prawa.

Teraz okazuje się, że i dla KRRiT też jestem tyci, tyci bez prawa głosu, a możliwość oglądania telewizji nie jest moim przywilejem a obowiązkiem.
Słuchając wypowiedzi Dworaka myślę, że ten pan dworuje sobie z takiego suwerena, jakim jest obywatel III RP. I ma rację, bo skoro do tej pory, np. ja, nie mam pojęcia, jak pomysły nowelizacji ustawy przez KRRiT mają się do art. 118 Konstytucji, określającego, kto ma prawo do inicjatywy ustawodawczej, to kiepski ze mnie suweren i nie dziwota, że nikt mnie o zdanie nie pyta.
Powinnam wiedzieć, że do obrony życia dziecka poczętego potrzeba 100 tys. podpisów, do skubania obywatela z jego kasy wystarczy tylko KRRiT.
Parę razy jednak władza już się przekonała, że potrafię być uparta, gdy ktoś zmusza mnie do tego, co jest moim przywilejem a nie obowiązkiem.
Nie udało się Urbanowi zmusić mnie do oglądania jego gęby w TV za komuny, nie udało się dyrektorowi szkoły zmusić mnie do czytania Trybuny Ludu i nikt mnie też nie zmusi dziś do płacenia za coś czego nie oglądam ani nie słucham.
Owszem, dosyć długo uważałam wynalazek telewizyjny za pożyteczny skok cywilizacyjny i parę programów, mimo cenzury i propagandy, oglądałam w czarnobiałym pudełku.
Był też czas, kiedy broniłam sensu istnienia telewizji publicznej jako formy komunikacji społecznej, edukacji kulturalnej czy rozrywki w wolnej Polsce. Ostatnie wydarzenia skutecznie wyleczyły mnie z tej ułudy.

Panie Dworak, powiem wprost:
Nie zamierzam więcej ani jednej złotówki przeznaczać na opłatę głupich seriali, programów promujących dewiacje rozporkowe czy obrażające moje uczucia religijne. Znudziły mi się gadające głowy, tandetna muzyka i programy „rozrywkowe” z Nergalem. Pana instytucja straciła mnie jako widza raz na zawsze po haniebnych, tendencyjnych i wybiórczych relacjach z wydarzeń pod Krzyżem na Krakowskim Przedmieściu. Ostatecznie wszelką miarę przekroczyła biorąc udział w, rodem z peerelowskiej esbecji, prowokacji 11 Listopada 2011.

Udział moich pieniędzy w czymś takim, jak zarządzana przez pana instytucja, uważałabym za brak szacunku do siebie i wszystkich Polaków walczących o wolność słowa i rzetelność informacji. I proszę mnie nie straszyć listą dłużników, bo ja już dawno wyrosłam z lęku przed inkasentami, poborcami i cwaniakami, którzy próbują żyć na mój koszt.
Informuję też, że pieniądze te, które miałyby służyć propagandzie, niszczeniu porządnych ludzi i moich wartości z pewnością przydadzą się TV Trwam i innym niezależnym mediom, jak choćby, współtworzonemu z przyjaciółmi - Niepoprawnemu Radiu PL. Skoro tam znajduję informacje, wiedzę, skoro w takich mediach odnajduję moją Polskę, to chyba nie muszę panu tłumaczyć, że żadna ustawa, ani żadne groźby nie są w stanie zmusić mnie do płacenia abonamentu. Podymne w wykonaniu KRRiT mnie nie interesuje, panie Dworak.

2 komentarze:

  1. Popieram w całej rozciąglości. Nazwała Pani sprawę po imieniu. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że jak najwięcej naszych Rodaków będzie myślało podobnie... Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze napisane. Ja nie mam w domu telewizora.

    OdpowiedzUsuń