środa, 21 marca 2012

Krakowska głodówka


„Dawni opozycjoniści antykomunistyczni rozpoczęli 19 marca głodówkę w krakowskim kościele św. Stanisława, przeciwko zmniejszeniu ilości lekcji historii w szkolnych programach”.

Wiadomość PAP nie wzbudziła większego zainteresowania. Nie ma tłoku dziennikarzy z mikrofonami przed kościołem, nie ma emocjonującej dyskusji w mediach mainstreamowych . A jeśli już pojawiły się informacje, to mocno okrojone. Pozostaje więc przypomnieć, czego dotyczy ten tak radykalny protest.
Oto apel:

Wszelkie działania degradujące polską naukę, kulturę i Kościół katolicki naruszają podstawy naszej państwowości. Ograniczanie przedmiotów humanistycznych, ale także przyrodniczych i matematycznych w szkołach średnich, likwidacja instytucji kultury, próby wyprowadzenia religii ze szkół to prosta droga do upadku.
Wzywamy wszystkich, dla których dobro naszego państwa leży na sercu, do poparcia naszego protestu. Wyrazy poparcia prosimy wysyłać na adres Ministerstwa Edukacji Narodowej.
Domagamy się natychmiastowego zawieszenia rozporządzenia dotyczącego nowych podstaw programowych i podjęcia konsultacji z środowiskami związanymi ze szkolnictwem.
Żądamy aż tyle i tylko tyle.
Bogusław Kostka Dąbrowa
Leszek Jaranowski
Adam Kalita,
Ryszard Majdzik
Marian Stach
Grzegorz Surdy

 
Zostaną ze swym protestem i apelem sami? To pytanie do nas wszystkich czujących się odpowiedzialnymi za los Polski. Tak, tak; LOS POLSKI. Nie przesadzam i nie dramatyzuję i wiem co mówię.

 Historia narzędziem władzy PRL
Jak ważne jest nauczanie historii wiedzieli komuniści. W PRL, aby uczyć historii, trzeba było zaliczyć również Wieczorowy Uniwersytet Marksizmu-Leninizmu.
Indoktrynacja studentów historii była tak wielka, że pomimo ich nadmiaru (godzin lekcji historii zawsze było w szkołach skąpo), znajdowali pracę, jeśli nie w oświacie, to w MO albo  SB.
Program był przefiltrowany, nie dostały się tam żadne wiadomości czy interpretacje wydarzeń, które mogłyby wzbudzić wątpliwość, że prawdziwa Polska zaczęła się dopiero 1945 r.  Temu też miały służyć kolejne odsłony obchodów: X, XX, XXX itd. - lecia PRL 

I tak dzięki wytrwałości władzy, politruków i tzw. naukowców z klucza partyjnego, białe plamy w podręcznikach widoczne były tylko dla fachowców i tych, którzy zdążyli ukończyć szkołę przed wojną. 

Religijny i powielaczowy kurs historii
Ciąg dziejów przywracał nam Kościół. Lekcji historii udzielał podczas swych pielgrzymek do Ojczyzny Jan Paweł II.
A kiedy wybuchła „Solidarność”, dzięki powielaczowym wydawnictwom odbieraliśmy przyspieszony kurs historii. Niestety, miało się wkrótce okazać, że również wybiórczy. Udało się zakodować w świadomości Polaków rolę AK, przywrócono pamięć o Powstaniu Warszawskim, Sybirakach, wolno już mówić o Katyniu ale lista tematów tabu, niepoprawnych politycznie, zwłaszcza w podręcznikach, jest wciąż długa. Nie sposób wymienić całej.



To nie "idiotyczne pomysły"...
 Historia zawsze była narzędziem w kształtowaniu poglądów, tożsamości politycznej i przede wszystkim  narodowej. Warunkiem przetrwania narodu jako wspólnoty jest poczucie ciągłości dziejów nie tylko w wymiarze rodziny, czy regionu, ale i państwa.
Od tego nie da się uciec, chyba, że grunt całkowicie wyjałowimy. Pracę tę zgodnie z polityką unijną pilnie podjęła była już minister, Katarzyna Hall, a skwapliwie kontynuuje jej następczyni. To jej ostatecznie zasługą  będzie, że historia   jako przedmiot obowiązkowy ostanie się jedynie w pierwszej klasie liceum.
I nie jest to „idiotyczny pomysł”, jak chcą to widzieć niektórzy, ale celowa i planowa polityka unifikacji kulturowej Europy pod rządami lewicy.
Proszę poszperać w Internecie, poszukać informacji o edukacji europejskiej w dyrektywach unijnych, ot, choćby dotyczącej reformy szkolnictwa wyższego. Znalazłam tam, między innymi,  slajdy o zmianach w kształceniu:
  http://www.slidefinder.net/r/reforma_szkolnictwa_wy%C5%BCszego/32647697


 
Czy ktoś może mieć zastrzeżenie do stawiania w oświacie na rozwój człowieka, jego osobowości? Cele piękne i szczytne. Zanim jednak połkniemy bez zastrzeżeń szumne hasła, a na głodówkę machniemy ręką, zalecałabym, zwłaszcza  młodym rodzicom, postawienie sobie, nauczycielom i decydentom o kształcie polskiej oświaty, pytania zasadniczego.
 Dlaczego dla rozwoju kompetencji ucznia niezbędna jest likwidacja nauczania religii i historii ojczystej?

Brak konkretnych odpowiedzi,  zwykłe kłamstwa, jak w przypadku oświadczenia MEN w sprawie historii, to dowód, że boją się naszej reakcji na prawdę.

Wzorzec nowego człowieka
Nie o podmiotowość tu chodzi, nie o kompetentne wykształcenie, a o sprawnego niewolnika  w pracy i konsumenta po pracy. A strach przed jej utratą i nachalna reklama ma eliminować samodzielność w podejmowaniu decyzji.
Absolwent mający szeroką wiedzę, myślący samodzielnie, znający swoją wartość,  szanujący życie, rodzinę, umiejący być bez względu na rachunek ekonomiczny, dumny z przynależności kulturowej, narodowej, religijnej,  to opóźnienie w wychowaniu nowego człowieka. 
A nowy człowiek rodzi się w zaciszu już nie tylko Ministerstwa Edukacji Narodowej.  
Wzorzec nowego człowieka wykuwają już pracowicie edukatorzy pracując nad dyrektywami kompetencji dla dyrektorów, nauczycieli i polskiego ucznia, a sprawdzać efekty będą  ewaluatorzy w kuratoriach oświaty.
To dla nich potrzebne były pieniądze,  których brakuje w szkołach samorządowych. 

Ich przygotowanie do bezrefleksyjnego wykonywania zadań trwało bardzo długo, zanim PO doszło do władzy. Grandy na szkolenia przez lata wygrywał oświatowy elektorat Unii Demokratycznej, a potem Unii Wolności. 

Cierpliwie, przy każdej okazji, reformowano instytucje oświatowe czyszcząc je z oszołomów chorych na Polskę i polskość.  Efekt osiągnięto i przystąpiono do działania zaplanowanego, dobrze przygotowanego. Miałam okazję niedawno się o tym przekonać w rozmowie z  wizytatorami, którzy przeszli do nowej komórki ewaluatorów. 
Piętro niżej w ich miejscu pracy odbywał się wykład otwarty dr. Karola Sacewicza z IPN - „Żołnierze Wyklęci”. Nic o tym nie wiedzieli. A jeden z rozmówców moich był wręcz zszokowany, że polski Parlament ustanowił Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Nie chciał mi na słowo uwierzyć. Kiedy już nie miał wyjścia i musiał się z faktem pogodzić, próbował  mi zrobić swój wykład o kontrowersyjności tego święta. 

To ostatni dzwonek
Na miejscu rodziców nie liczyłabym więc  za bardzo, że pracownicy oświaty wesprą ich żądania zaprzestania niszczenia polskiej szkoły. A dzwonek wzywający do desperackiej walki o to, choćby za pomocą ostatecznej broni, jaką jest głodówka,  to już ostatni, bo do szkół wkraczają nauczyciele, których zdołano w procesie kształcenia ogołocić doszczętnie z wiedzy i umiejętności samodzielnego myślenia.
Media milczą, większość rodziców nie zdaje sobie sprawy, o co tak naprawdę toczy się walka. Apele naukowców zostały przez MEN zlekceważone. Groźnego pomruku opozycyjnych polityków też zbytnio nie słychać. 

Odezwał się, co prawda, np.  pewien „narrator” polityczny, niedoszły doktor Migalski, który dwoi się i troi każdego dnia w salonie24, by rzeczywistość poddała się zamysłom gry piarowskiej, ale jakoś marnie to mu wychodzi. Jestem przeciw głodówce. Nie takie metody, Panowie! - Grzmi dramatyczny tytuł jego notki. 

Nie wspominałabym o tym, gdyby  nie to, że ów europoseł Migalski tak jak pozostali jego koledzy, wyraźnie  miga się od konkretnego działania. 
Skoro posłowie nic nie mogą, to muszą to robić zwykli obywatele. Mam też nadzieję, że ostateczna weryfikacja kosmopolitycznych reformatorów nastąpi już wkrótce przy urnach wyborczych.

czwartek, 8 marca 2012

Wciąż mamy wybór. Co wybierzemy?


„Badania laboratoryjne wykazały, że sól techniczna nie jest groźna” – ogłosiły media. Te same, które jeszcze kilka dni temu informowały:

„Toksykolog Justyna Klimkiewicz, objaśniając w TVN24 objawy i skutki spożywania soli przemysłowej zamiast spożywczej, zwróciła uwagę przede wszystkim na to, że jest ona zanieczyszczona, np. dioksynami. Dlatego sól przemysłowa może być groźna dla zdrowia i powodować częstsze powstawanie nowotworów.
Pani toksykolog Klimkiewicz wyjaśniła, że dioksyny nie wywołują ostrego zatrucia, ale po kilku, kilkunastu latach "może dochodzić do częstszego powstawania nowotworów". Zastrzegła, że substancje te są bardzo szkodliwe dla kobiet w ciąży, a konkretnie dla płodu. Mogą powodować poronienia i wady wrodzone dziecka”.

Które wobec tego doniesienia medialne są prawdziwe?
  Nasuwa się też  kolejne pytanie. Oczyszczano sól przemysłową i dlatego badania wypadły pomyślnie czy tylko próbki soli przekazane do laboratorium?


Nie znam metod badań, ale tak sobie myślę, że może i rzeczywiście sól nie jest groźna, za to na pewno groźne  dla naszego zdrowia i bezpieczeństwa są instytucje, które powinny każdego dnia stać na jego straży.
Groźne są takie laboratoria, które badają skład soli dopiero jak wybucha afera, groźny jest SANEPID, który przez dziesięć  lat  nie potrafił sprawdzić składu wędlin i przetworów z niejadalną solą.

Wygląda na to, że w Polsce nie trzeba szaleńca, który jak w USA wtargnie do szkoły czy innej instytucji z bronią w ręku. Szaleniec spokojnie może założyć biznes i pod bokiem organizacji konsumenckich i kontrolnych molochów żyjących z naszych podatków może nas truć chlorkiem sodu czy inną, działającą szybciej lub przez całe lata, ale równie skutecznie, trującą, rakotwórczą substancją. Nikt bowiem nie sprawdza, w jakim kotle ostatecznie odpady produkcyjne się znajdą.

Chory i groźny, w swej bezsilności, skorumpowanej przez układy gospodarcze i powiązania biznesu z polityką, jest system nadzoru ochrony środowiska.
Przez lata pod moim domem dymił komin tartaku, w którym dawno  nie przeciera się desek, a produkuje płyty pilśniowe. Skrawki wędrowały do okolicznych pieców, czasem, gdy nie było  chętnych, spalał  je właściciel tartaku. Toksyczny smród osiadał na grządkach i trawnikach, przenikał do mieszkań. Wojny z właścicielem nie było końca.
Zastanawiam się, jak rozliczane są odpady tego i innych tartaków, że mimo kontroli wciąż zdarzają się dni, gdy nie można otworzyć okna, bo toksyczny dym wali z komina? Kto i jak to kontroluje? Czy ci sami, co będą nam teraz, zgodnie z przepisami walić do drzwi o 6 rano, by sprawdzić czy w naszym piecu nie spala się śmieci? A jak okaże się, że na ściankach pieca będą toksyny z kleju używanego do płyt, to ukarany zostanie tylko gospodarz czy też ich producent?


Nasze dzieci uczą się w szkole, jak segregować śmieci, ale nikt nie uczy ich, że margaryna jest szkodliwa dla zdrowia, a zabójstwem jest przepalony tłuszcz. Czy dlatego, że koncerny zarabiające na chipsach i produkcji margaryny zbankrutowałyby?

Kapiący z dziurawego przewodu płyn hamulcowy czy benzyna to przestępstwo, bo zatruwa środowisko. To prawda, ale dlaczego przestępstwem nie jest już sypanie na jezdnie toksycznej soli? Czy z tego samego powodu, że zbankrutowałyby firmy, które oszczędzają na naszym zdrowiu i zamiast utylizować odpady, sprzedają je drogowcom? A to tylko wierzchołek góry.

Prawo na papierze. Plany i sprawozdania, bo tego wymaga od nas Unia. Tylko że to prawo jest martwe. Jest tak, jak napisał w swym felietonie prof. Zbigniew Hałat. http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=29733
Nie są w praktyce wypracowane i stosowane zabezpieczenia, które powinny nas chronić przed truciznami z powietrza, ziemi, wody, przemysłu  i  żywności. O większości zagrożeń statystyczny Polak niewiele wie. Dowie się dopiero, jak jego bliscy i on sam zacznie śmiertelnie chorować.
Tym akurat truciciele się nie przejmują. Znikły z Internetu dywagacje nad możliwościami żądania odszkodowań za zatrutą toksyczną solą żywność. Mają prawników, którzy  obrzydzą nam dochodzenie do sprawiedliwości i pozyskania pieniędzy na leczenie.

Ale chore  też , jeśli nie skorumpowane,  są media, które jednego dnia ogłaszają, że sól przemysłowa tysiącami ton  kupowana przez pośredników i zużywana do produkcji żywności, jest trująca, a drugiego - jakby nigdy nic, bez cienia wątpliwości, ogłaszają, że sól ta nie jest szkodliwa dla zdrowia.

Czy jest na to rada?
Oczywiście, że jest. Pora, by obywatele poczuli się gospodarzami we własnym kraju i zaczęli się skutecznie organizować w konkretnych sprawach. Sami z toksycznym dymem z tartaku nie damy sobie rady. Razem możemy zmusić do przestrzegania prawa.

Czy można być skutecznym w takich działaniach?
Nie mam żadnych co do tego wątpliwości. I wiem to z doświadczenia.
Na początku lat dziewięćdziesiątych zakłady gospodarki komunalnej w miastach szukały naiwnych mieszkańców okolicznych gmin, by przyjmowały na swój teren osady z oczyszczalni ścieków i śmieci, które nie mieściły się na starych wysypiskach.
Tak było i w mojej gminie. Osady miały być bezpieczne, a wysypiska szczelne, by trucizny nie przedostawały się do gruntu. Na składowiska doskonale nadawały się poeskaerowskie grunty. Wójtowi aż się oczy świeciły na myśl, ile to wpłynie do gminnej i chyba nie tylko gminnej, kasy za użyczenie terenu. Bankrutujący masowo rolnicy też skrycie marzyli o takim zarobku. Na szczęście  nie wszyscy ogłupieli.
Próbki osadów poszły do badania w laboratorium niezależnym od Sanepidu. Czego tam nie było! Cała tablica Mendelejewa. Po okazaniu radnym wyników badań  nie było chętnych na spór prawny z mieszkańcami. Pola sąsiadujące z torfakami zostały uratowane.
Warto czasem wyłączyć telewizor, spotkać się z mądrymi ludźmi i bronić siebie i swoje środowisko przed szaleńcami, którzy dla zysku gotowi nas rozcieńczonym arszenikiem poić.

To da się zrobić, pod warunkiem, że zaczniemy myśleć samodzielnie. Wystarczy zastanowić się, co będzie z firmami, które handlowały przemysłową solą, gdy zmusimy władze do podania ich adresów? Zbankrutują. I dobrze. Z dziadowskimi torbami pod most mieszkać powinni pójść ich właściciele.
Problem tylko w tym, że my boimy się utraty pracy, gdy je zlikwidują. Dlatego milczymy i milczą urzędnicy, politycy. Im też widmo utraty stołka czy miejsca na liście wyborczej spędza sen z powiek.
  Na tym właśnie polega machina korupcyjna; dla jednych stołek i łapówka, dla innych mandat, a dla nas zatruta żywność i środowisko, i praca za cenę utraty zdrowia, przedwczesnej śmierci w cierpieniu. Wciąż jednak mamy wybór. Co wybierzemy?

Adres ilustracji:
http://cdn29.se.smcloud.net/t/photos/thumbnails/153963/zabojcza_sol_640x0_rozmiar-niestandardowy.jpg