wtorek, 19 września 2017

„Nowa tradycja” pomysłem na reformę służby zdrowia?

„Rząd chce rewolucji w ustawie o cmentarzach. Dopuszczalne stanie się rozsypywanie prochów – pisze Rzeczpospolita”. A za nią powtórzyli te rewelacje Gość Niedzielny i TVP Info.

Przyznam, że mocno zbulwersował mnie ten news. Jest on tak dalece obcy naszej kulturze i tradycji, wierze chrześcijańskiej, że mogę sobie pomysł Głównego Inspektoratu Sanitarnego za aprobatą Ministerstwa Zdrowia wytłumaczyć jedynie uleganiem lobby zarówno zakładów pogrzebowych jak i samorządów, które skąpią nowych miejsc na pochówek naszych bliskich oraz naciskami deweloperów szukających nowych placów pod zabudowę.

Na pewno spodoba się on wszystkim walczącym z polską tradycją odwiedzania grobów w Dzień Zaduszny i Wszystkich Świętych.
Bardzo też wdzięczni będą za nią przestępcy.

Albo minister Konstanty Radziwiłł z Janem Bodnarem naoglądali się za dużo filmów amerykańskich, albo chodzi o przykrycie kiepsko idącej reformy służby zdrowia.

Tłumaczenie, że projekt jest jedynie zalegalizowaniem nielegalnych praktyk, nie wytrzymuje krytyki. Co by było, gdybym, np. w testamencie zapisała, że zgodnie z moją wolą proszę mnie pochować w przydomowym ogródku pod ukochaną jabłonią? Czy pozwolono by na to rodzinie? A może pozwolono by, zgodnie z wolą nieboszczyka, trzymać go w zamrażarce w piwnicy lub urnę z prochami przy łóżku ukochanej żony?

Niech mi nikt nie opowiada, że nowelizacja prawa w sprawie pochówku to wybór a nie nakaz.
Podobnie jest bowiem z chowaniem naszych zmarłych w jednej mogile. Owszem rodzina ma wybór; może wykupić miejsce obok, a może kolejną trumnę lub urnę wcisnąć na dziadka czy babcię. Nie testament w większości przypadków o tym decyduje, a wysokość zasiłku pogrzebowego i zaporowa, dla wielu, cena miejsca na cmentarzu.

Mówi się, że śmierć zrównuje wszystkich, biednych i bogatych. Czy na pewno?
Jak to jest, że tylko na nekropoliach narodowych takich jak Powązki grób nie jest likwidowany nawet wtedy, gdy nikt z rodziny już się nim nie opiekuje, zaś na cmentarzach komunalnych trzeba co 20 lat kupować miejsce pochówku powtórnie, by nie został „zasiedlony” przez nowego lokatora, a kości naszych zmarłych nie wysypano do wspólnego dołu lub skremowano?
Sarkofag sowieckiego zbrodniarza Bolesława Bieruta nie może być bez wrzasku oburzenia zlikwidowany, a można bez problemu ślad istnienia zwykłego Polaka zaorać? Tyle tylko jesteśmy warci?

Czy to normalne? Pytam, bo jestem z rodziny, która swoich przodków zostawiła w Tarnopolu. Przed laty przez ukraińskich gospodarzy miasta zostali potraktowani spychaczem, a na miejscu ich mogił wybudowano bloki mieszkalne.

Tyle się nasłuchałam, naczytałam o polskiej tradycji pamięci i szacunku do zmarłych, a tu tymczasem może się okazać, że zjem w Kątach Rybackich dorsza, który połknął ze smakiem wielbiciela nowej tradycji rozsypywania prochów na morzu.

Naprawdę Ministerstwo Zdrowia nie ma nic innego do roboty, tylko nowelizować ustawę o cmentarzach?
Tak tylko pytam, Panie Ministrze Konstanty Radziwille, bo nie mogę uwierzyć w to, co dziś przeczytałam. Rozumiem, że nie jest Pan projektem zbulwersowany, bo Pan i Pana rodzina z pewnością będzie miała kiedyś przepiękny nie tylko pogrzeb ale i grób rodzinny, którego nikt nie zaorze i nie postawi na tym miejscu, np. kolejnej Biedronki czy Lidla.

_______________________________________________

Ilustracja: Cmentarz w Klukach z XVIII w

Zapraszam do słuchania
audycja 876 (czwartkowa)