poniedziałek, 4 stycznia 2010

Bohater narodowy na służbie u polityków?



„Jest bohaterem, na którego zasługujemy, ale którego w tej chwili nie potrzebujemy” . Taką odpowiedź otrzymuje  dzieciak z filmu „Mroczny rycerz”.

Nie jestem w wieku fanów Christiana Bale, ale, przyznam, że ta  pointa mnie zaciekawiła.
Jakiż to skok. Dawny Joker, w którego wcielił się onegdaj Jack Nicolson, już teraz nie ginie z rąk Batmana, a Batman nie staje się bohaterem. Ratuje ludzi przed brakiem nadziei i wiary w zwycięstwo dobra biorąc na siebie hańbę zła czynionego z zemsty przez nieskazitelnego i niezłomnego dotąd prokuratora. Zamiast wdzięczności i pomników bohatera czeka go list gończy i pościg. Tego nie może pojąć dziecko, ale dorosły bez zmrużenia oka, bez protestu przyjmuje do wiadomości ów fakt.

Czy można sobie wyobrazić większy paradoks politycznej i moralnej schizofrenii społecznej?! Godzimy się na zło, nie wierzymy w możliwość całkowitego jego pokonania, a jednocześnie pragniemy ułudy zwycięstwa nad nim i dla tej ułudy gotowiśmy poświęcić bohaterów, którzy walczą ze złem.
Widać mam mentalność dziecka i chyba już nigdy nie dorosnę, bo nie przyjmuję tej logiki rozumowania. Doskonale mi ona jednak wyjaśnia  powojenne losy Żołnierzy Wyklętych, a wśród nich rotmistrza Witolda Pileckiego.

Jego życiorys przez dziesiątki lat był doskonałą ilustracją „bohatera, na którego zasługujemy, ale którego w tej chwili nie potrzebujemy”.
Nie był potrzebny nikomu, nawet   kombatantom AK czy NSZ. Był bowiem dla niektórych z nich bolesnym wyrzutem ich słabości w pogodzeniu się z losem ojczyzny sprzedanej komunistom.
Nie chciały go znać organizacje żydowskie, bo jego „Raport” nie pasował  do czarno-białego mitu  kata i ofiary, nie mieścił się w „ideologii przedsiębiorstwa” zbudowanego cynicznie na  Holokauście.

O jego świętości i niezłomnej wierze, która pozwoliła mu przetrwać więzienny koszmar i do ostatka bronić honoru polskiego żołnierza, nie wspominali duchowni hierarchowie w czasie patriotycznych nabożeństw, choć przykład jego życia doskonale nadawał się do krzewienia miłości do Boga, Kościoła  i Ojczyzny zarówno w mrocznych czasach PRL jak i w III Rzeczpospolitej.
Wszyscy jednak spaliśmy spokojnie, bo niepamięci winni byli nie Polacy, lecz system, który go osądził i zamordował. Dzięki, między innymi publikacji IPN, znamy już   nazwiska i twarze zleceniodawców i wykonawców mordu sądowego w starej kotłowni więzienia mokotowskiego wieczorem 25 maja 1948 strzałem w tył głowy. Wiemy też o roli, jaką odegrał Józef Cyrankiewicz w blokowaniu ułaskawienia,  a potem po roku 1956, rehabilitacji Rotmistrza.
Sporo nagromadziło się już informacji, wiedzy, publikacji na ten temat. Nadano Rotmistrzowi pośmiertne odznaczenia i imię Witolda Pileckiego  niektórym szkołom, ulicom i placom.

Coraz więcej ludzi ma świadomość, że rotmistrz Witold Pilecki to bohater, na którego zasługują nie tylko Polacy ale i Europa.

Nieocenione w tym zasługi położyła Fundacja Paradis Judaeorum i jej prezes Michał Tyrpa. Raport Witolda Pileckiego można dzięki Fundacji przeczytać również w języku angielskim. http://witoldsreport.blogspot.com/

Dzięki akcji tejże Fundacji „Przypomnijmy o Rotmistrzu”, której znaczek widnieje również na moim blogu, mogli zapoznać się z naszym niezłomnym bohaterem europarlamentarzyści nie tylko polscy.
Petycja w sprawie pomocy w  ustanowieniu rocznicy śmierci rtm. Pileckiego europejskim Dniem Bohaterów Walki z Totalitaryzmem – wciąż zmusza do działania i każe się posłom  określić. ( http://www.petycje.pl/4376 )
Nie da się bowiem udawać polskiego patrioty i jednocześnie milczeć w sprawie petycji, nie podpisać jej, nie wesprzeć działaniem.

Prezentem dla Polaków może być wiadomość, że moneta z wizerunkiem Witolda Pileckiego upamiętni 65 rocznicę oswobodzenia Auschwitz.

Głośna akcja wrocławskiego projektu obywatelskiego z inicjatywy radnych PiS „TAK dla Pileckiego!http://takdlapileckiego.pl/, której logo widnieje na wielu internetowych stronach i portalach (także u mnie  i na stronie www.radiopl.pl )  również jest papierkiem lakmusowym polskich patriotów.

W czym więc problem, gdzie widzę dziurę w całym? Powinnam się cieszyć z  tych faktów. Pamięci narodowej nie przywróci się przecież z dnia na dzień. Wymaga to wspólnego wysiłku wszystkich patriotycznych i naukowych środowisk nie tylko w sprawie Witolda Pileckiego.  Na przywrócenie polskiej historii wciąż czekają inni Żołnierze Wyklęci. http://podziemiezbrojne.blox.pl/html


Podkreśliłam „wspólnego”, bo coraz bardziej jest mi smutno i coraz więcej mam wątpliwości czy w akcjach polityków chodzi o przywrócenie Polakom bohatera, na jakiego zasługują, czy też może tylko o instrumentalne jego wykorzystanie , bo już go niektórzy potrzebują.
To, że naród Go potrzebuje, nikt nie powinien mieć wątpliwości, ale dlaczego nagle politycy tak bardzo Nim się interesują?

Mam swoją na ten temat teorię. Witolda Pileckiego potrzebują politycy, bo zauważyli, że Polacy coraz więcej o nim wiedzą i coraz częściej wyrażają swoje oburzenie, że do tej pory nie przywrócono mu w narodowej pamięci należytego miejsca.
Ale jak to w polityce bywa, bardzo chcą jednocześnie, by to oni byli autorami pomysłów na przywracanie tej pamięci. (Przekonał się o tym Michał Tyrpa o czym pisze choćby w najnowszej notce http://mementomori.salon24.pl/147810,publicystom-rzeczpospolitej )

Dwoją się i troją nad ich urzeczywistnianiem, nieustannie sprawdzając czy im słupki już podrosły, czy jeszcze muszą wymyślić coś nowego. Bywa, że wykorzystują do tego instytucje, które powinny służyć pamięci narodowej, jak choćby IPN.

Czy moja teoria jest słuszna? A jeśli tak, to czy to źle, że bohaterstwo tego Niezłomnego Żołnierza służy również polskiej polityce?
Nie wiem, jeszcze nie wiem, ale tak sobie rozmyślam, że moją niepewność wkrótce rozwieją  zbliżające się wybory prezydenckie.

2 komentarze:

  1. Szanowna Autorko! Dziękuję za łaskawe słowa. Prawda jest taka, że jeśli dwuletnia już akcja "Przypomnijmy o Rotmistrzu" ("Let's Reminisce About Witold Pilecki") przynosi owoce, to tylko dzięki takim, jak Pani, uczestnikom.

    A propos niedawno zainicjowanej akcji "Tak dla Pileckiego", którą zresztą wsparłem własnym podpisem. Zastanawiające, dlaczego jej organizatorzy wciąż ignorują moje zaproszenia do akcji "Przypomnijmy o Rotmistrzu".

    Czyżby ich zdaniem Rotmistrz zasługiwał na upamiętnienie jedynie na wrocławskim placu, ale już nie poprzez europejski Dzień Bohaterów Walki z Totalitaryzmem (że o innych miastach, które odpowiedziały na apel "Przypomnijmy o Rotmistrzu" nie wspomnę)?

    Ponieważ moje zaproszenia i pytania w tej sprawie zostały przez "Tak dla Pileckiego" zbyte milczeniem, pozwolę sobie poprosić Pani czytelników do podjęcia próby uzyskania odpowiedzi w tej kwestii.

    Łączę ukłony

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Michale,
    cieszę się, że mnie Pan w tej mojej dziupli odnajduje. Pana komentarz nie rozwiał moich obaw co do instrumentalnego traktowania Witolda Pileckiego.
    Jeśli jednak w jakiś sposób polityk może się przyczynić do przywracania pamięci o Nim, to pozostaje tylko cieszyć się. Nie może to jednak być kosztem innych inicjatyw, bo to ludzi zniechęca do działania i rodzi podejrzenia o nieczyste inetcje. Mam nadzieję, że radni Wrocławia o tym wiedzą.
    Pana pytanie jest nie do mnie, lecz do organizatorów akcji " Tak dla Pileckiego". Wiem, że mocno zangażowany w nią jest Paweł Rybitzki, dlatego pozwoliłam sobie przesłać Mu link do Pana komentarza.
    Ja powtórzę to, co onegdaj na twitterze Pawłowi Rybitzkiemu napisałam, a z czym się zgodził:
    Witold Pilecki powinien Polaków łączyć, a nie dzielić.
    Dodam, że powinien łączyć zwłaszcza teraz, kiedy najważniesze będzie wychowanie patriotyczne, abyśmy nie pogubili się w morzu dyrektyw unijnych i wyroków Trybunału.
    Pilecki i inni polscy patrioci pilnie są nam potrzebni.Jako naród, który przetrwał zabory, okupację i PRL zasłużyliśmy na prawdziwych, a nie atrapy,bohaterów.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń