środa, 7 lipca 2010

Wiedza i myślenie nie boli, głupota bije bezlitośnie


Jednym ze sposobów rządzenia znanych od wieków jest dzielenie społeczeństwa
Nic tak dobrze nie robi kampanii jak szczucie biedaka na burżuja. Wiedział o tym Lenin, Stalin i Dzierżyński. Zmieniało się tylko nazewnictwo. Dziś burżuj i kułak został zastąpiony urzędasem.

Potwór administracji rozrasta się i pożera coraz więcej podatków na wynagrodzenia, biura, samochody, szkolenia czy podróże. Tempo, w jakim rośnie, zapiera dech w piersiach. W 1990 r., na początku transformacji, w administracji publicznej pracowało 159 tys. osób. W ubiegłym roku – 420 tys. - pisze Krzysztof Rybiński.


Urzędnicy nie czują kryzysu. Przeciętne wynagrodzenia w ministerstwach zwiększały się dwa razy szybciej niż w całej gospodarce. Bulwersuje opinię społeczną Rzepa

I mamy już współczesnego kułaka. Wszystkiemu winien urzędnik. Czy ktoś z nas zastanawia się, kim jest dziś urzędas? Nic nie robią, przewracają papierki i biorą za darmo pieniądze.
Nikt nawet nie zająknie, że w tym roku dla administracji nie było waloryzacji płac, a rozrasta się, bo taka jest struktura zarządzania funduszami unijnymi. Dotacje trzeba podzielić, a potem skontrolować.
Trzeba pracować w administracji, by wiedzieć, jak każda akcja typu „Moje Boisko – Orlik 2012”  czy różne „walki” z bezrobociem, bezdomnością itp mnoży zadania administracji i koszty jej funkcjonowania od góry do dołu nie wyłączając samorządów. Mnożą się strategie, plany, kursy i szkolenia.

Kiedy samorządy przejmowały szkoły, kuratoria miały pełnić rolę nadzoru pedagogicznego, a wydział finansowy tych instytucji miał zostać ograniczony do płac wizytatorów; księgowa i kadrowa w zupełności by wystarczyła. Ale władza zostawiła sobie dotacje celowe na rozbudowę bazy i różnego rodzaju programy i tak powolutku wszystko wróciło do normy peerelowskiej nomenklatury.

Coś, co powinno być zadaniem samorządów umieszcza się w dotacjach specjalnych budżetu państwa, by mieć kiełbasę wyborczą i wpływ na dobór wykonawców. Całe chmary firm kręci się wokół ministerstw, urzędów, by wejść w kolejny projekt. Tak jak próbował to zrobić Sobisiak  http://www.rp.pl/artykul/432107_Sobiesiak_chcial_budowac_Orliki.html  w ministerstwie kierowanym przez Drzewieckiego.
 Chmary liderów od szkolenia i standardów żyje z centralizacji władzy, połykają to, co powinno pobudzać gospodarkę i tworzyć nowe miejsca pracy.

Nikt ciemnemu ludowi nie powie przecież, że administracja rozrasta się, bo nie zreformowany system kształcenia na wyższych uczelniach produkuje bezrobotnych. Po znajomości i kluczu partyjnym z każdym rokiem przybywa przechowanych w administracji absolwentów uczelni.
Nikt nie wyjaśni, na czym polega wzrost płac w administracji, a urzędnik w resorcie to nie ten sam, co obsługuje nas w okienku paszportowym. 

Szczucie jednych na drugich ma swe korzenie w ideologii walki klas i jest wygodnym narzędziem w usprawiedliwianiu niewydolności państwa. Posługuje się nim też każdy system totalitarny. Raz są to kułaki i burżuje, urzędasy, innym razem Żydzi czy emigranci. Ale cel jest ten sam. Odwrócić uwagę od chorego systemu funkcjonowania kraju i zdobycia władzy.
W końcu mleko się rozlewa i cuchnie, a ciemny lud prowadzony jest na rzeź do walki z ciemiężycielami.
Zanim wyruszymy z kosami na urzędasów, nauczycieli czy emerytów warto czasem ruszyć głową i pomyśleć. Myślenie nie boli, a głupota bije bezlitośnie.


6 komentarzy:

  1. Interesujące spostrzeżenie. Dorzucę swoje - rządy wielu państw tną wydatki, włącznie z programami ochrony środowiska naturalnego, a o ograniczeniu danin na Cap'n Trade CO2 ciiiiiisza...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dorzucę też swoje ;-) Nie pojmę nigdy, jak można wyjść z kryzysu nie reformując systemu funkcjonowania UE i państw, a jedynie tnąc wydatki. Chyba że chodzi o to, byśmy poszli za jakimś Leninem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobnie jak kpharck, widzę to raczej jako rozrzutność, a także jako niedotrzymywanie przez PO obietnicy "Tanie państwo".
    Prawdą jest jednak to co piszesz. "Dziel i rządź" wciąż działa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Z konieczności nie poruszyłam innych przyczyn wzrostu administracji; rozbudowane szczeble samorządowe czy spłacanie zobowiązań partyjnych i koalicyjnych. To dotyczy wszystkich partii,ale mistrzami są tu z PSL. U nas nie przebiją nikogo.
    Z przerażeniem obserwuję, jak wróciły pod zmienioną nazwą rady narodowe i naczelnicy. Mówi się, że komuna jest w przekrętach w establishmencie, a ona jest też w powrocie dawnych struktur państwowych. Niewiedza tych, którzy nie pamiętają komuny, pozwala na uparte twierdzenie o obaleniu komuny. Zadziwiające jest, że nie mogę trafić na porównanie struktur państwowych PRL z obecnymi. Nikt nie bada, nikt nie opisuje?
    To już nie przelewki. Taką władzę jak teraz posiada PO umocowaną w WSI, ABW i CBA niełatwo będzie zmienić.Myślę, że pora wrócić do Uniwersytetów Ludowych. Tylko jak to zrobić, by nie przejęli tego edukatorzy unijni wyszkoleni na poprawności politycznej? Pilnie trzeba nam się uczyć jak za okupacji i PRL. Akcje nic tu nie pomogą.
    Będą nas dzielić i wykorzystywać ciemnotę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytam i nie pojmuję. Zaczyna Pani od ataku na prof. Rybińskiego, że chce nakłonić rząd do redukcji wydatków na Administrację, z redukcja etatów i pensji włącznie. I nazywa Pani to nagonką w Leninowskim stylu. Po czym robi wywód o przeroście administracji. Produktywność administracji państwowej spada w tempie średnio równym naszemu wzrostowi gospodarczemu. Jeśli korzyść z jakiegoś dobra (w tym przypadku Urzedników) jest niższa od kosztów potrzebnych do jego nabycia - to takiego dobra się nie kupuje. Korzyść z Urzedników jest skrajnie mniejsza od kosztów na nich ponoszonych. Państwo wkracza na coraz to nowe pola swojej działalności, gdzie obecność państwa jest zupełnie zbędna, bo rynek sobie radził. Zawsze gdy pojawia się element redystrybucji dóbr, poprzez autorytarną decyzję, pojawia sie zagrożenie korupcją. Czy jest to polityk uprawiający nepotyzm, czy urzednik wydający decyzję, niesie to za sobą olbrzymie ryzyko błędu. Nie warto ponosić kosztu urzedników, gdyż wartość dodana dla gospodarki (dla ludzi nie będących urzednikami) z ich pracy jest znikoma. Sa koszty, których Pani przy wyborze osobistym by nie podjęła - nie wyda Pani 4000 PLN na proces cywilny o kradzież 100 PLN. Nie zatrudni Pani pracownika ponosząc koszt miesięczny 7000 PLN, by zarządzał majątkiem 5000 PLN. - (kwoty wzięte z życia).

    OdpowiedzUsuń
  6. Za wyliczenia dziękuję, ja się z nimi zgadzam, podobnie jak z wnioskami. ale nie zgadzam się na szczucie i propagandowe hasła.Dokładnie jest tak jak Pan pisze.

    Tylko rozrost administracji jest skutkiem a nie przyczyną. Z przyczynami trzeba walczyć,a skutki porządkować i leczyć.
    Może zaczniemy od uczelni pana profesora? Ilu absolwentów administracji wypuszczają polskie uczelnie? Produkcja masowa. Są to ludzie dobrze wykształceni, znają języki. Dziś pan prof. straszy ich.

    Nie zagłosują na tych, którzy dadzą im gwarancję, że pracy nie stracą?

    A poza tym nie każdy urzędnik jest zbędny, choćby ten od paszportów. I nie każdy zarabia tak jak w ministerstwie Rostowskiego. Wkładanie do jednego worka administracji samorządowej, państwowej, usługowej, np. w rejestracji do lekarza jest właśnie demagogią. Taką samą jak podawanie średniej zarobków.

    Pewnie, że rejestratorki może nie być w dobie komputeryzacji, ale najpierw trzeba zmienić system, a dopiero atakować wycinek chorego państwa.

    Najpierw trzeba zlikwidować wyborcze dotacje celowe w budżecie, a dopiero potem zwalniać administrację.

    To nazywam klasowym szczuciem, z którego nic nie wynika.
    A ja od profesora oczekuję pogłębionej analizy a nie cyferek, które zamazują problem.

    Do przeciętnego wyborcy dociera sygnał; wszystkiemu winni urzędasy. Czy na pewno? Urzędasów jest multum w Irlandii, a syn wszystkie sprawy związane z pracą, podatkiem załatwił w ciągu jednego dnia, razem z kontem bankowym.
    Chory jest nasz system, który produkuje etaty na potrzeby "nagród" wyborczych, a nie urzędnik.Jak ważny jest mądry i wykształcony urzędnik lojalny wobec państwa a nie partii, wiedział Stalin i dlatego razem z oficerami ich wymordował albo na Kołymę wysłał. Dziś urzędnik w d... włazi szefowi, zamiast być kompetentnym, bo przy każdych wyborach umiera ze strachu, że go zwolnią. Nie ma obaw, po takim ataku na pewno urzędnicy zagłosują na PO. ;-)
    Bo ten urzędnik to nie leninowski wyzyskiwacz,po prostu chce pracować. Tak jak każdy.
    Szczucie na niego tylko dzieli, a nie rozwiązuje problemu.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń