wtorek, 12 października 2010

„OJCZE NARODÓW, WSPOMNIJ NA POLSKĘ”



Dlaczego pojawia się wrogość wobec Kościoła? Dlaczego chce się go pozbawić głosu? Dlaczego chce się mu odmówić prawa do obecności w życiu Narodu”? – pyta kardynał Stanisław Dziwisz.
Nie znam innych odpowiedzi, ale moja jest prosta – brakuje nam WIELKIEGO PRYMASA, drogi kardynale. Brakuje nam jedności duchowieństwa polskiego. A ten sam, co za komuny, kusy szaleje i tylko nie ma już kto wskazywać, jak z nim walczyć.

 W tym samym czasie, kiedy były sekretarz Jana Pawła II zadaje retoryczne pytania, inny – „Filozof” - mówi wręcz coś odwrotnego:
„Kościół nie potrzebuje takich obrońców, którzy tworzą psychozę zagrożenia i spisują potencjalnych wrogów Kościoła” – powiedział arcybiskup Józef Życiński.

Może by tak szanowni biskupi uzgodnili swoje mowy do wiernych i zabrali się za pracę duszpasterską? Bo jak tak dalej pójdzie będziecie gadać nie do wiernych  lecz elektoratów, a potem to już do siebie, bo nikt słuchać was nie będzie.

Oczywiście, każdy hierarcha wygłaszając płomienne mowy, które, jak za dawnych lat, skrzętnie są rejestrowane przez obecnych na mszy św. służbowo, bardzo chętnie podpiera się nauczaniem Jana Pawła II. Choć czasem mam wrażenie, że poza okrągłymi cytatami, naciąganymi do potrzeb polityki, niewiele zostało w nich samych z nauczania Wielkiego Polaka.
Sklerozę już jednak całkowitą mają, kiedy mowa o Stefanie Kardynale Wyszyńskim. Nie dziwię się temu. Przy Prymasie Tysiąclecia tak jak przy Janie Pawle II każdy może poczuć się karłem. A kto lubi takie niemiłe uczucie w sobie hołubić?  
Wielkość duchową i mądrość polityczną wyrosłą z umiłowania Ojczyzny może docenić tylko ktoś, kto równie mocno potrafi kochać Boga w bliźnim i czuć się odpowiedzialnym za naród, do posługi którego skierował go Bóg w Kościele partykularnym, czyli polskim w tym wypadku.
Owszem, okolicznościowe obchody pamięci dwu wielkich Polaków Jana Pawła II i Stefana Kardynała Wyszyńskiego potrafimy organizować.
Ale wystarczy zajrzeć na program takich obchodów, by zrozumieć, że jeśli sami nie zaczniemy czytać, słuchać, dociekać i uczyć się, z owej wielkości pozostaną nam jedynie napuszone akademie, na których nikt nie pyta o realizację Ich testamentów przez spadkobierców.

„Gorąco pragnę, aby dziedzictwo mojego Wielkiego Poprzednika Stefana kardynała Wyszyńskiego ocalało i krzepiło ducha Narodu. Musimy zachować Jego naukę jako spuściznę na wiele lat, żeby następne pokolenia Polaków wychowywały się w Jego pokornym rozeznaniu naszej sytuacji religijnej, społecznej i narodowej”.

Cytowane wyżej słowo wstępne do Dzieł zebranych Stefana kardynała Wyszyńskiego Prymasa Polski napisał kardynał Józef Glemp Prymas Polski 8 grudnia w Uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny  1987 roku. W trzy lata po bestialskim mordzie na bł. ks. Jerzym Popiełuszce. W okresie beznadziei  gospodarczej i politycznej. Wydawało się, że nic już nie zmieni się. Tchnienie wolności i dumy narodowej, które powiało w 1980/ 81 wracało z kolejnymi pielgrzymkami Ojca św. Jana Pawła II. Ta, która przywróciła nam skrzydła, odbyła się kilka miesięcy wcześniej, w czerwcu 1987.

To było 23 lata temu. Pamiętacie?
 „Każdy znajduje w życiu jakieś swoje Westerplatte. Jakiś wymiar zadań, które musi podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić, nie można zdezerterować. Wreszcie jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić w sobie i wokół siebie. Tak, obronić - dla siebie i dla innych”.
A pamiętacie, jak klaskaliście na każde Jego słowo? Ocieraliście łzy, dziękowaliście?
Co z tego zostało? Dziś już jesteście podtatusiali, z mięśniem piwnym, z wałeczkami tłuszczu ukrytego pod obszerną bluzką siedzicie oboje w fotelach i dumacie, jakby tu zamienić wszystko, nie wyłączając żony czy męża  na nowszy model. Na wieść, że jakiś smarkacz zaćpał się lub rozbił się na drzewie po wielu głębszych, kiwacie głowami dodając sakramentalne: Ta dzisiejsza młodzież… chleb im boki rozpiera, nie to co my.

Gdzie było wtedy wasze Westerplatte? A gdzie jest teraz?
To prawda, jestem w tym momencie niesprawiedliwa i wiem, że wielu do dziś są  wiernymi uczniami Chrystusa, a swoją drogę życiową zawdzięczają przepowiadaniu Jana Pawła II.

Gdzie jest dziś jednak nasze, większości Polaków Westerplatte, nasz wymiar zadań, obowiązek i powinność wobec Ojczyzny? Czy jeszcze o tym myślimy?
Tak jak wtedy, w 1987, w czasie beznadziei  ktoś tam nie stracił nadziei i w ciszy Sanktuarium Pani Jasnogórskiej pilnie pracował nad zebraniem dorobku intelektualnego Prymasa Tysiąclecia.

Zajrzyjcie, proszę, na stronę Instytutu Prymasa. http://wyszynskiprymas.pl/instytut.htm, by przekonać się jak cierpliwie,  długo i konsekwentnie trzeba pracować, aby naród miał przed sobą przyszłość mocno zakorzenioną.
Efektem tej pracy jest również wydana w 2000 r. malutka, ale jakże brzemienna w treść ważną dla wszystkich Polaków, książeczka: St. Kard. Wyszyński Jedna jest Polska . Mam ją jak wszystko, co jest Jego słowem.

Dziś zaglądam do niej szczególnie przybita.
Pytam- Co się stało z moim Kościołem?
Wzrastałam widząc rodziców z uchem przyklejonym do Radia Wolna Europa, uczyłam się historii Polski z kazań moich proboszczów i uroczystości  kościelnych. Uczyłam się sama, bez nauczycielskiego nakazu Mojej piosnki II Cypriana Norwida.
Tęskno mi Panie…” Do kraju tego, gdzie pierwsze ukłony
Są, jak odwieczne Chrystusa wyznanie,
"Bądź pochwalony!"

A teraz w katolickim portalu czytam artykuł z katolickiego pisma, który kwestionuje wszystko, czego mnie nauczono: Chrystus nie był zainteresowany walką o wyzwolenie narodowe. W Kościele tożsamość narodowa przestała mieć religijne znaczenie.
Modlący się pod krzyżem nazywani są sektą, a biskup boi się przyjść do swoich wiernych i zabrania modlitwy z nimi innemu księdzu powołując się na decyzję wydaną w stanie wojennym.

Kolejna niedziela, nikt nie pochylił się nad problemami wiernych, nad bezrobociem, głodowymi pensjami, masową emigracją, pracą w niedzielę.  Za to już we wtorek arcybiskup sprzeciwia się wykorzystywaniu krzyża jako "środka do załatwienia pomnika". Arcybiskup nie słyszy, że kilkutysięczny tłum odmawia różaniec, a w jedynie słusznych mediach, których tak wiernie, z oddaniem służy od lat, nazywają ich hitlerowcami.

 Cóż można jeszcze odpowiedzieć kardynałowi Dziwiszowi na jego pytania? Może jeszcze tylko przypomnieć modlitwę Stefana Kardynała Wyszyńskiego…

Ojcze wolności, któryś wolnością swoją przez Chrystusa obdarzył ludy. Niechby i dla mojego narodu coś z tych darów Twoich pozostało (…) Wspomnij na  Polskę”.

 http://wiadomosci.onet.pl/kraj/kardynal-kosciol-w-polsce-na-to-nie-zasluzyl,1,3729252,wiadomosc.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz