środa, 5 stycznia 2011

Ach, ta dzisiejsza młodzież!

Słyszę zgorszone głosy wokół mnie i w internetowych dyskusjach. Ach, ta dzisiejsza młodzież! Pije, ćpa, łajdaczy się. Jest bez ideałów, lekko traktuje seks, nie jest wytrzymała na przeciwności losu, nie radzi sobie ze stresem. A w ogóle jest agresywna i chamska.

To takie obiegówki, z którymi trudno dyskutować, bo zarówno krytykujący jak i młodzież jest różna. Winę za rozluźnienie obyczajów upatruje się w wychowaniu bezstresowym, zapracowaniu rodziców, braku stawiania wymagań w szkole, presji grup rówieśniczych, mody czy po prostu braku szans (bezrobocie, bieda).
Sama mogę podać wiele przykładów zachowania młodych ludzi, które najgrzeczniej mówiąc, szokują normalnego człowieka.
Ostatnio jechałam tzw. okejką po zakupy.  Z tyłu dobiegała do mnie rozmowa;
- Ja tego tak… (…przerywnik burdelowy) nie zostawię. Powiedziałam jej …(…przerywnik burdelowy). Co o tym…(…przerywnik burdelowy) sądzisz?
Ponieważ słyszałam miły, dziewczęcy głos, absolutnie nie pasujący do przerywników, obejrzałam się. I zobaczyłam chłopca i dziewczynę. Oboje jak z żurnala.  Młodzi, dorodni, piękni i z natury i z wyglądu, a słownik jak z rynsztoku. Dlaczego? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Czy można tu mówić o jakiejś patologii, degeneracji? Modny ubiór, kosmetyki, wypasione komórki… bieda? Chyba nie. A jednak takie słownictwo onegdaj słyszałam wśród podpieraczy budek z piwem. Zrobiło mi się ich żal.

Każdy problem niedostosowania społecznego czy nawet konfliktu z prawem, alkoholizmu narkomanii jest inny. Statystyki są nieubłagane:
  • Piwo pije 73% chłopców i 67% dziewcząt
  • Wino 69% chłopców i 36% dziewcząt
  • Wódkę zaś odpowiednio 14% i 7%
Podobno według badań, prawie każdy młody człowiek zna albo dilera, albo osoby, które biorą narkotyki. Znaczna ich część również chociaż raz ich spróbowała. Są obecne na dyskotekach i prywatkach.

Po Sylwestrze oburzenie; młodzież chlała, ćpała i rzygała.
Nie znam wieku tych oburzonych, ale widać nie są w moim, bo inaczej pamiętaliby, że w każdym pokoleniu jest narzekanie na młodzież i w każdym pokoleniu aktualne jest przysłowie – „Zapomniał wół jak cielęciem był”. Nawet za komuny, kiedy wolno było chodzić po mieście tylko do 20-tej, a za papierosy i alkohol wylatywało się ze szkoły, młodzież nie była wolna ani od picia, ani od wąchania czy narkotyków. Seks też nie był tylko małżeński. Czy można mówić o podobnej skali? Nie wiem, bo wtedy o tym się ani nie mówiło, ani nie pisało. Mogę posługiwać się swoimi obserwacjami. W ogólniaku byliśmy grzeczni, a jeśli był alkohol, to w domu, gdy rodzice wyjechali. Inaczej rzecz miała się w internatach. Tu tradycyjnie znajdowano sposoby na późne powroty i czasem lała się czysta z czerwoną kartką lub bełt.
Za to życie studenckie, chyba było podobne jak dziś. Od imprez nikt nie stronił, a  akademik mimo pilnowania porządku przez jawnych i tajnych cerberów, nierzadko chwiał się od nadużycia procentów, zwłaszcza po zaliczeniach czy egzaminach. 

Dziś więc przesunęła się  wyraźnie granica swobody niedozwolonej, niszczącej psychikę i zdrowie dzieci i młodzieży. Ale stało się coś więcej, coś bardziej niepokojącego; przesunęła się granica bezsilności wobec takich zachowań zarówno w domu jak i w szkole czy na ulicy. Oczywiście, nikt nie przyzna się do bezsilności, więc możemy mówić tu jedynie o tolerancji niewłaściwych zachowań. 

Coś mi się jednak wydaje, że bezsilność jest udawana, a tolerancja wymuszona biznesem.  Przecież starzy nie pójdą pod ratusz strzelać landrynkowym winem musującym, nie zaopatrzą się w zgrzewki browarów. Na młodych szukających taniego Sylwka zawsze można liczyć.
Lepiej jest usiąść ze znajomymi przy stole, pić w cieple swoją wódeczkę, rozmawiać o trudnych czasach i trudnej młodzieży, niż zainteresować się, co w tej chwili moje kilkunastoletnie dziecko robi.

Stało się jeszcze coś, czego ja w młodości nie doświadczyłam. Nigdy nie usłyszałam od osób starszych, odpowiedzialnych za mnie, że przekraczanie granic jest „normalką”. Każdy z nas wiedział o konsekwencjach picia, ćpania czy wagarowania i był szczęśliwy, że jakiś wybryk mu uszedł płazem. Doskonale wiedzieliśmy, co nam wolno, a czego nie. Normalne było nie przekraczanie granic, lecz  skłonność przypisana młodości i buzującym hormonom łamania tabu. Zawsze zakazany owoc  pociągał i czasem skutki tego były opłakane. Tragedia zaczyna się jednak dopiero tam, kiedy próbowanie zakazanego owocu staje się normą.

Wchodzę na niebezpieczny teren narzekania na młodzież i szukania winnych?
Zgoda. Zmieniam temat i zaczynam się zastanawiać, może mi ktoś odpowie lub wskaże, gdzie wiedzy szukać.

Jak to jest, że młodzi chcą studiować, nierzadko pracują i ciągną dwa fakultety? Ja miałam wakacje wolne. Czasem pracowałam jeden miesiąc, by przez następne dwa  odpoczywać. Pokażcie mi dziś młodzież, która nie szuka zarobku w czasie wakacji w Polsce lub za granicą.

Jak to jest, że znajdują czas na treningi i naukę języków, godzinami ćwiczą w szkołach muzycznych, kończą przeróżne kursy, udzielają korepetycji?

Dla zdobycia upragnionych kwalifikacji gotowi są za darmo pracować w renomowanych firmach. 

Skąd ta młodzież działająca w różnych wspólnotach, skąd młodzi ludzie pracujący w hospicjach, na koloniach dla dzieci z rodzin ubogich?

Czy młody, cyniczny drań; bez zasad, szacunku do starszych, bez ideałów, wielkich marzeń mógłby być zwerbowany do sekty? A jednak każdego roku różne sekty werbują w czasie wakacji młodych ludzi?
Czego tam szukają, dlaczego godzą się na wyrzeczenia, dlaczego guru staje się ważniejszy od rodziców, przyjaciół?

Może to i prawda, że dzisiejsza młodzież jest okropna, ale co my, dorośli, o niej tak naprawdę wiemy?

5 komentarzy:

  1. Pani Katarzyno
    Już od roku nie zaliczam się do młodzieży bo mam skończone 34 lata. Nie wiem co robi dzisiejsza młodzież. W To co podaje telewizja i internet nie wierzę. Nie jest to aż taka skala jak Pani podała. Ogólnie mówiąc młodzież dzieli się na trzy grupy dotyczy to zarówno chłopców jak dziewcząt. Grupa pierwsza młodzież z domów w których nie dba się o rozwój duchowy i kulturalny dzieci natomiast ta młodzież jest często dobrze ubrana ma zapewnione jakie takie warunki. Natomiast rodzice by je zapewnic nie mają czasu dla dzieci. Mówię tu o rodzicach z rodzin tzw robotniczych. Chłopcom z tej grupy imponuje tylko siła fizyczna. Zarówno dziewczętom jak i chłopcom z tej grupy zdarza si dużo pic przekilnac brac narkotyki wdawac się w bójki. Niektórzy z chłopców zasilają grupy przestępcze. Musi pani pamiętac że w tej grupie są również synowie i wnukowie ORMOwców wnukowie aktywu partyjnego z wszystkimi konsekwencjami tego wychowania przez takich rodziców

    Druga grupa dzieci z rodzin inteligencji i urzędników tzw "poza układem który panuje w polsce" Często są to jedynacy lub mają tylko brata lub siostre. Nie znosi ich pierwsza grupa jaki i trzecia grupa o której zaraz napiszę.
    Pierwsza grupa młodzięży nie znosi tzw inteligentów. Rodzice pierwszej grupy nienawidzą inteligentów bo wierzą że to oni obalili system a ludziom z grupy pierwszej wydaje się żę wtedy było im lepiej.
    Ta grupa inteligentów jest zagrożeniem też dla grupy trzeciej. To jest właśnie ta grupa która się stara do czegoś dojśc w życiu. Dziewczyny z tej grupy zasadniczo róznią się od chłopców wyznają feminizm i maja bardzo wygórowane wymagania finasowe.Często są zorientowane na poślubienie obcokrajowca
    z kolej chłopcy z tej grupy maja bardzo wygórawane i nieralne wymagania w sprawie wygłądu dziewczyn. Rodzice dbają o dzieci z tej grupy kulturalnie i duchowo natomiast sytuacja finasowa cżeści tych rodzin nie jest wesoła. Stąd dziewczyny z tej grupy są bardzo ambitne i przedkładją pracę zawodówą nad życię uczuciowe wiele z nich jest sama bez partnera

    Grupa trzecia dzieci "elyty". Najbardziej zdemoralizowana z tych trzech grup. Ta grupa tak samo jak pierwsza bo z niej się wywodzi. Pije narkotyzuję się. kłamie. Oni są najbardziej zdemoralizowani. Poziom często ten sam co grupa pierwsza. Nienawidzi grupy drugiej. Swietnie to maskuje bo jest nauczona dobrze udawac przez rodziców

    Grupa czwarta dopiero powstanie w przyszłości są jej zaczątki wyłanijące się w ambitniejszych i zdolniejszych jednostek z grupy pierwszej i drugiej. Są jej zacżątki tylko "elyta" zrobi wszystko by było jej jak najmniej by miała jak najmniej dzieci, by nie mogła się wybic.

    Społeczeństwo kapitalistyczne ma to do siebie że dzieli się na warstwy. A Polska jest krajem feudalizmu kapitalistycznego. Nie ma jednej młodzieży.

    Chciałbym zwrócic uwagę że w polsce jest prawdopodnie ok 1-2 mln ludzi wieku 18-40 którzy nie mają partnera są singlami wcale nie z wyboru tylko z konieczności bo nie mają mieszkania bo mieszkają z rodzicami. Najwięcej takich osób pochodzi z drugiej grupy młodzieży

    To tyle Krzysiek

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Krzysztofie,
    Nie znam źródła Pana podziału młodzieży,ale z tylko choćby mojej obserwacji wynika, że jest ona bardzo bliska prawdy o społecznych podziałach. W rezultacie, przecież ten podział bierze się z ogólnospołecznego, a nie tylko młodzieżowego rozwarstwienia.

    Bardzo, bardzo Panu dziękuję za ten komentarz. Wnosi on nową jakość w dyskusję o młodzieży. Głos szczególnie ważny, bo młody.
    Tak chciałabym, aby tu ktoś jeszcze wymienił z Panem opinię na ten temat lub wskazał lekturę. Trzeba nam nie tylko wiedzieć, ale i rozumieć, co dzieje się w młodym pokoleniu.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ważne problemy są poruszane:) bardzo mi się podoba to co poruszasz....jest ciekawe i zaraz straszne...ehhh co nas czeka w przyszłości?

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałem Pani artykuł oraz wszystkie komentarze. Również często się zastanawiam dlaczego młodzież z roku na rok jest coraz bardziej zdemoralizowana. Kiedy studiowałem historię na Uniwersytecie (lata 2005-2010) pamiętam (byłem wtedy chyba na 3 roku) jak jeden z naszych doktorów powiedział coś w stylu: "Wy to jeszcze jesteście fajni ale Ci młodzi studenci po gimnazjum, ja się boję, że oni tu zaczną z siekierami biegać". Podobnie reagowali starsi profesorowie, wielu z nich uciekało na emeryturę. Kiedy skończyłem studia i szukałem pracy w szkole spotkałem moją nauczycielkę biologii ze szkoły średniej, pamiętam, że zawsze była to Pani z zasadami - nauczycielka z powołania. Spotkałem Ją kiedy wracałem w niedzielę z kościoła, zapytała, czy mam już pracę i powiedziała coś w stylu (cytat z pamięci): "Tomek tylko pamiętaj teraz już nie jest tak jak było kiedyś, nie opowiadaj, że jesteś nauczycielem z powołania; jak już dostaniesz prace to rób swoje i uciekaj stamtąd, nic im nie tłumacz, nie uświadamiaj obecna młodzież jest straszna". To był dla mnie szok, okazało się, że ta Pani na emeryturze pracowała na pół etatu (w szkole średniej) i się zniechęciła z powodu zachowania absolwentów gimnazjum.

    Obecnie studiuję kolejny kierunek ponieważ pracy w szkole nie dostałem. W jednej szkole historii uczy narzeczona lokalnego polityka, a w drugiej dyrektor wsadził swoją dziewczynę. Moje CV, stypendium naukowe, fakt iż ukończyłem dzienne na Uniwersytecie nie miały znaczenia bo narzeczona polityka po zaocznych miała pierwszeństwo (pani w sekretariacie oświadczyła mi to otwarcie).

    Tak więc dzięki kochanym rodzicom, którzy chcą mnie dalej finansować ruszyłem studiować administrację (tym razem zaocznie). Mam prawie same 5 i nie pisze o tym żeby się pochwalić tylko dlatego ponieważ wydaje mi się, że na uczelniach wyższych zaniża się poziom aby go dostosować do obecnej młodzieży. Aby to lepiej przedstawić podam kilka przykładów. Na pierwszym roku, na jednym z przedmiotów Pani dr zadała pytanie: "W którym roku podpisano Konstytucję 3 Maja?" Nikt poza mną nie wiedział i to jest straszne. Na innych zajęciach dr pytał o szczegóły z afery Rywina - Boże drogi studenci nie wiedzieli kim jest Rywin, a co tu dopiero mówić o szczegółach z afery Rywina! Znowu tylko ja znałem odpowiedź.

    Ale to jeszcze nic! Na jednym z wykładów ktoś z sali zapytał, czy na egzaminie będzie można ściągać! A prof. na to: "Oczywiście, że można ale tak żebym Was nie złapał". Profesor uznał pytanie za żart ale jakieś 80% grupy faktycznie ściągało co wkurzyło profesora, który zabrał im kartki i większość oblał - teraz biegają i poprawiają do tego są oburzeni, że muszą poprawiać w tygodniu! A zaoczne są w weekendy, a oni w tygodniu pracują.

    Oczywiście z młodymi studentami nie porozmawiam o polityce, religii, tradycji, katastrofie smoleńskiej, zamachach z 11 września, czy kryzysie ekonomicznym. Takie tematy ich nie interesują pomimo faktu, że podjęli studia na Wydziale Prawa i Administracji. Dla mnie takie zachowanie jest niezrozumiałe JAK MOŻNA STUDIOWAĆ NA TAKIM WYDZIALE i mówić, że się nie interesuje polityką? Moi znajomi, którzy piszą doktorat na historii (znam trzy takie osoby) również narzekają na niski poziom studentów, z którymi muszą prowadzić zajęcia.

    Moim zdaniem do spadku zainteresowania m.in. sprawami publicznymi ( polityką) przyczyniły się gimnazja. To właśnie w reformie szkolnictwa dokonanej przez Rząd Buzka powinniśmy szukać przyczyn "upadku" polskiej młodzieży. Przed reformą chodziłem przez 8 lat do szkoły podstawowej z tymi samymi kolegami, szkoła średnia trwała cztery lata (ogólniak), a w przypadku techników aż 5 lat, studia trwały aż 5 lat (jednolite magisterskie).

    OdpowiedzUsuń
  5. C.d. poprzedniego komentarza:

    W 8-letniej szkole podstawowej byliśmy uznawani za dzieci, ciąża, seks takie rzeczy były rzadkością, marginesem. Przez osiem lat otoczenie mówiło, że jesteśmy dziećmi. A jak jest teraz? Klasy 1-3 potem 4-6 i "awans" do 3-letniego gimnazjum, w którym młodzież czuje się dorosła. Na wszystkich etapach zmieniają się znajomi i toczy się rywalizacja, której w 8-letniej szkole podstawowej nie było. Moim zdaniem to wpływa bardzo negatywnie na psychikę młodych ludzi, którzy w gimnazjum zachowują się często bardziej "liberalnie", "nowocześnie" niż moje pokolenie zachowywało się na studiach. Kiedyś w siódmej, ósmej klasie szkoły podstawowej nikt nie myślał o seksie i ciąży, a teraz w 2 klasie gimnazjum (odpowiednik mojej ósmej klasy) dziewczyny bardzo często są w ciąży.

    Moim zdaniem w latach 90-tych, podczas budowania naszej demokracji popełniono bardzo dużo błędów, które teraz owocują. Mało tego z jednej strony młodzież jest zdemoralizowana, a ludzie, którzy obalili poprzedni system (górnicy, hutnicy, stoczniowcy i inni pracownicy wielkich zakładów przemysłowych) są rozzłoszczeni z powodu braku pracy - czują się oszukani, że w 1989 roku wywalczyli sobie bezrobocie. Oczywiście to wszystko można naprawić ale problem leży w tym, że młodzież, która obecnie studiuje nie da rady nic naprawić ponieważ się nie uczy, raczej kombinują, ściągają i imprezują. Łatwo nimi manipulować co wykorzystują politycy i duże stacje telewizyjne.


    To temat rzeka więc w tym miejscu się zatrzymam. Miło jest wypowiedzieć się na blogu osoby, która porusza sprawy ważnie. Teraz niestety 90% blogów jest o modzie, kosmetykach i innych drobiazgach. Coraz mniej osób pisze (albo ma odwagę pisać) o sprawach ważnych.

    OdpowiedzUsuń