wtorek, 21 stycznia 2014

Częściowo wolne wybory w częściowo wolnej Polsce

Bronisław Komorowski chce ustanowić 4 czerwca świętem narodowym dla uczczenia częściowo wolnych wyborów. Wymyślił nawet specjalną nagrodę.
Zróbmy wszystko, by mu w tym przeszkodzić – apeluje publicysta niezależnej.pl wspominając 25 rocznicę śmierci ks. Stefana Niedzielaka, kapelana AK i uczestnika powstania warszawskiego, współzałożyciela Rodziny Katyńskiej.

W III RP bestialski mord nie doczekał się uczciwego śledztwa i ukarania winnych. Zbrodnia, popełniona przez esbeckich oprawców na ks. Niedzielaku to dla propagandy Okrągłego Stołu - ostatnie podrygi komuny.
W rzeczywistości był to akt założycielski III RP, twierdzi Piotr Lisiewicz. Dlatego nie powinniśmy godzić się na szopkę, jaką proponuje prezydent dla uczczenia częściowo wolnych wyborów 4 czerwca 1989 r.

Dla mnie, uczestniczki tamtych czerwcowych wyborów nie ulega wątpliwości, że jest to perfidny pomysł piarowców Komorowskiego pracujących nad jego reelekcją. Perfidny, bo ostatnio jakoś Polacy nie dają się zbytnio dzielić, wielu ma w głębokim poważaniu, co który z polityków powiedział i na czym polega tzw. kontrowersyjna czy skandaliczna wypowiedź. Życie toczy się obok mainstreamowych newsów, które bardziej śmieszą, budzą politowanie, niż wywołują burze.

Toteż niezły zgryz ma Kancelaria Prezydenta, która dwoi się i troi, by zainteresować kroczącą kampanią wyborczą Komorowskiego.
Co bardziej nadaje się do podziału Polaków i rozgrzania emocji jak nie ocena wydarzeń, które tkwią jeszcze w pamięci większości pokolenia biorącego w nich żywy udział? Wymarzony temat i gratka dla kreowania wizerunku Komorowskiego jako męża stanu.

Szopka ta dopiero się zaczyna. Już sobie wyobrażam emocje, jakie będą towarzyszyć ustalaniu listy najbardziej zasłużonych dla „częściowo wolnej Polski”. Słyszę już gromkie przekonywanie dziennikarskich cyngli do uznania, że „częściowo wolna Polska” to wszystko na co nas dziś stać, a śmierć ks. Niedzielaka to już historia i nie trzeba do niej wracać.

Fakt, pomysłem tym Komorowski pluje po prostu Polakom w twarz, kpi sobie z większości narodu, który został wystrychnięty na dudka. Szlag mnie jednak trafia, że kupujemy wyborczą narrację tak, jak tego chcą spece od manipulacji emocjami wyborców i to w formie, jaką oni zaplanowali.

Nadarza się wspaniała okazja, by młodemu pokoleniu pokazać, jak Polacy przy wsparciu zagranicy potrafili natychmiast się zorganizować, jak pilnować, by nie było cudów nad urną.

Jeśli dziś biadolimy, że rosyjskie serwery liczą nam głosy wyborcze, to ja się pytam, kto wtedy nam je liczył?
A jednak stworzyliśmy taki mechanizm kontrolny, który uniemożliwił sfałszowanie wyników.
Obraziłabym Jarosława Kaczyńskiego, gdybym robiła teraz wykład, na czym ten system polegał i dlaczego był skuteczny. Prezes PiS i wielu członków partii również w tym uczestniczyli. Ale nie potrafię powstrzymać się od pytania, dlaczego nie możemy tej organizacji skutecznego patrzenia władzy na ręce powtórzyć dziś, wykorzystując dzisiejsze możliwości techniczne komunikacji?

Dlaczego musimy dąć w tubę cwaniaków od ogłupiania społeczeństwa i przekreślać to cudowne obudzenie oddolne narodu? Dlaczego musimy koniecznie wszystko zgnoić, bo okazało się, że nie tak miało być?

Znacznie łatwiej jest wyrzucić do szamba dla walki politycznej wszystko, co wtedy nas łączyło, a co było totalną przegraną komuny.
Wtedy dostali łupnia i to takiego, że w panice postanowili zarządzić dogrywkę. To wtedy przegrali Polacy, a nie 4 czerwca. Wysilmy mózgownice, jak pokazać tamten czas.

Odpowiedzi na parę pytań jesteśmy winni sobie i młodzieży.

Chciałabym, np. wreszcie dowiedzieć się, kto ustalał w poszczególnych województwach listy kandydatów na posłów i senatorów z Komitetu Wałęsy? Były gotowe zanim doszło do ogłoszenia wyborów? Wtedy nie pytaliśmy się o to, bo łączyło nas zaufanie do działaczy z sierpnia i okresu stanu wojennego. Czy był to błąd?

Czy nikt nie chce wiedzieć, dlaczego natychmiast rozwiązano Komitety Obywatelskie? Czy był to błąd?

Jak to się stało, że nastąpiło przyzwolenie na wybór Jaruzelskiego prezydentem i „grubą kreskę” również wśród naszych posłów i senatorów? Czy było to tylko polityczny błąd?

Kiedy zaczęło się czyszczenie struktur „Solidarności” z dawnych działaczy sierpnia 1980 i pierwszej "Solidarności"? Kto je zainicjował i jakich mechanizmów użyto, by Polacy się nie spostrzegli, co dzieje się w kraju naprawdę?

Czy można było inaczej rozegrać klęskę komuchów w wyborach 4 czerwca 1989 r. Gdzie zaczęła się III RP? Wtedy? Czy może przy następnych już wolnych wyborach? A może to był proces, a układ zamknął się dopiero 10 kwietnia 2010 r. na smoleńskim niebie?

Pytań jest wiele, wymagają uczciwej odpowiedzi, a nie demagogii. Tymczasem my będziemy młócić narrację podsuniętą przez cwaniaczków od politycznego marketingu.
Czy tak musi być? Nie ma wyjścia z tej kwadratury koła? A może po prostu robimy wszystko, by z niej nie wyjść?

_____________________________________

Możesz też posłuchać:

 

 

7 komentarzy:

  1. Część ludności na pewno się ucieszy z nowego święta, bo to przecież kolejny dzień wolny od pracy a dla wielu osób to przecież jest najważniejsze.
    Rozumiem, że wszystkie zadane przez Panią pytania są pytaniami retorycznymi...
    Ja pozwolę sobie dorzucić jeszcze jedno pytanie, mimo że mam ich dziesiątki - Jak można mówić o wolności w kraju, który nie chciał (a jak już chciał to nie potrafił) wymierzyć sprawiedliwości jego zdrajcom i pracującym na jego zlecenie mordercom?

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj :-) Muszę Cię zmartwić. To nie są pytania retoryczne. Mimo upływu lat, mimo że miałam bliski kontakt z działaczami "S", mimo że to w moim domu spotykali się kandydaci z regionu warm. mazurskiego i mimo że na pewno nikt z nich nie uczestniczył w Okrągłym Stole ani nie był TW, nadal nie wiem, jak to się stało, że zostali kandydatami, kto ich i kiedy wyznaczył. Najpewniej w Regionie, ale tyle wiem. Nadal nie wiem, dlaczego przekonywali nas, że gruba kreska to konieczność tak samo jak wybór Jaruzelskiego. I to członkowie PC. Kto ich przekonywał? Jak to wszystko się obyło?
    Próba wymierzenia sprawiedliwości była, ale nie było weryfikacji kadr wymiaru sprawiedliwości i nie było ustawy dekomunizacyjnej. Dlaczego? To są pytania, na które powinniśmy otrzymać odpowiedź choć w części przy okazji rocznicy wyborów.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja może napiszę tak - w jakimś stopniu ludzie związani wówczas z PC, którzy poparli "grubą kreskę" a także przedstawiciele m.in. "Solidarności walczącej" i innych równie radykalnie i wręcz rewolucyjnie nastawionych organizacji (tych najbardziej zwalczanych przez służby PRL), którzy chcieli całkowicie całkowicie i nieodwracalnie zwyciężyć komunę (a pamiętajmy, że nie zostali oni przecież dopuszczeni do okrągłego stołu) usprawiedliwia fakt, że 25 lat temu nie było tak łatwego dostępu do informacji jak dzisiaj. Z pewnością nie jednemu ciążyły w głowie myśli o sowieckich dywizjach a już na pewno masakra na Wybrzeżu i stan wojenny. Inni zaufali hasłom "lewicy laickiej". Jeszcze inni dali się przekonać, że to jedyna, bezkrwawa droga do wolności. Każdy mógł mieć jakiś swój własny powód.
      W mojej ocenie zarówno te "wyższe racje", o które walczyli Wałęsy, Michniki, Geremki, Kwaśniewskie i reszta połączone ze zmasowaną propagandą i strachem przyczyniły się (i to w dużej mierze) do takiego a nie innego a nie innego stanu, w którym pozwolono na taką a nie inną kolej wypadków.

      Nie bronię tutaj okrągłego stołu i Magdalenki, które były podłymi zdradami i swoistymi poligonami doświadczalnymi dla "rewolucji" w pozostałych krajach bloku wschodniego. Staram się jednak zrozumieć, dlaczego ludzie z taką przeszłością, którzy dzisiaj jednoznacznie i bez skrupułów mówią o III RP "PRL - bis" wówczas popełnili takie "błędy" i naprawdę wierząc w ich dobrą wolę - innego wytłumaczenia nie widzę.

      Pozdrawiam Serdecznie (L) :)

      Usuń
    2. Dzięki za ten komentarz. :-) Sporo w nim jak na młodą osobę, nie pamiętającą tamtych lat trafnych odpowiedzi. Jestem zbudowana. :-)

      Ja też mam swoją wersję tamtych wydarzeń i swoją odpowiedź. Długo by gadać, najkrócej powiem, wszystko opierało się z jednej strony na zaufaniu i potrzebie wyrwania się z marazmu (pamiętaliśmy wolność, jaką dała pierwsza "S" i chcieliśmy jak najszybciej do niej wrócić nie pytając o nic).
      A z drugiej na lęku, że zostanie się odtrąconym na zasadzie, kto nie z nami, ten przeciwko nam.
      To działo się czasami już w 1980/81. Dostrzegaliśmy pewne niepokojące sygnały, ale milczeliśmy z dwóch powodów.
      Pierwszy to ten właśnie lęk, by nie zostać nazwanym wrogiem, drugi to wykorzystywanie wszelkich scysji, różnicy poglądów przez kapusi z SB.

      Jak do tej pory tylko raz usłyszałam z ust Antoniego Macierewicza sensowne uzasadnienie przyjęcia przez społeczeństwo ustaleń Okrągłego Stołu. Przy okazji omawiania książki Cenckiewicza "Wałęsa człowiek z teczki", nie pamiętam dosłownie, ale chodziło o to, że dla wielu Polaków Okrągły Stół wydawał się tylko etapem do wolności.
      I ja się z tym zgadzam. Wielu z nas sądziło, że tylko tak można pokonać komunę, jeśli w ogóle to możliwe, małymi krokami, stąd np. było moje zaufanie do Wałęsy.

      Dziś z kolei wszystko, co złe dzieje się w Polsce, zrzuca się na Okrągły Stół, grubą kreskę i Żydów. Też wygodne ;-)
      W moim przekonaniu gdzieś tkwi prawdziwa odpowiedź. Czy dał ją Golicyn i teraz mamy przechodzenie do "etapu siły" i odbudowy baraku?
      Czy może rozczarowanie totalne zmianami w Polsce?

      Wciąż brzmią mi w uszach wypowiedziane na początku lat 90. słowa Wałęsy, tak mimochodem rzucone przy jakiejś okazji; wykorzystujcie sytuację, bo nie zawsze tak będzie.
      One mnie zmroziły wtedy i pamiętam je do dziś.
      Dziesiątki godzin przegadaliśmy z przyjaciółmi i wciąż nie ma konkretnej odpowiedzi czy jest źle, bo daliśmy się oszukać? Czy może nie mogliśmy się nie dać oszukać?

      Czasem jestem wściekła na Cenckiewicza, że babrzemy się w życiorysie Wałęsy, a lata mijają i nie mamy pełnego obrazu zarówno rewolucji jak i III RP.
      Stąd moja notka. Nie chcę już dyskutować czy 4 czerwca to nasze zwycięstwo czy klęska. Chcę historycznej analizy; co było zwycięstwem, a co klęską i czy można było jej uniknąć, bądź zminimalizować.

      Mogłabym sama wiele napisać ze swoich wspomnień i przeżyć, ale to nie oto chodzi. Potrzebny jest historyczny obraz z różnych perspektyw.

      Popadliśmy tymczasem w jakiś uproszczony schemat; MY -ONI i obowiązujące odpowiedzi niepoprawne politycznie - poprawne politycznie. A to się ma czasami jak pięść do nosa. Nic z tego nie wynika tylko biadolenie i beznadzieja.

      Mnie osobiście marzy się takie wykorzystanie rocznicy wyborów, by pomogła wyjść z marazmu i pozwoliła wygrać wybory i naprawiać RP. To jest możliwe! Ja w to wierzę. :-)

      Usuń
    3. Wszystkie patologie, jakie nas dzisiaj otaczają są, w mojej ocenie, jednoznacznie związane z ustaleniami okrągłego stołu, ponieważ to właśnie tam narodził się, tam pił wódkę, tam sprzedawał kraj nowy układ, który w dalszym ciągu jest nie do ruszenia, i który niczym sieć cały czas oplata coraz większe obszary. Nie wiem czy dzisiaj miałaby jeszcze sens lustracja, ponieważ jest na nią za późno. Nie wiem jak miałaby dziś wyglądać dekomunizacja. Wiem jedno - Jan Paweł II podczas pielgrzymki do Polski w 1991 roku, widząc co się tutaj dzieje, powiedział, że potrzebna jest rewolucja sumień. Jak miała się ona jednak odbyć, skoro gdzie nie spojrzeć tam same cwaniaki, które chcą za wszelką cenę wyrolować innych cwaniaków jednocześnie nie wiedząc, że to co sobie załatwią stracą na rzecz jeszcze innych cwaniaków.
      Dobrze ten schemat pokazano w filmie "Sierpniowe Niebo. 63 dni chwały", w którym zestawiono Warszawę 1944 i Warszawę współczesną. W tej pierwszej na ulicach dominowali patrioci, którzy z dumą i miłością mówili o Ojczyźnie i nie bali się za nią oddać życia, zaś w tej drugie cwaniaczki, które chcą nawzajem się wydymać (bez skojarzeń homoseksualnych :)).

      W książce "Lewy czerwcowy" Jarosław Kaczyński na pytanie czy kilka lat po wyborach prezydenckich w 1990 roku dalej popierałby Wałęsę odpowiada, że tak. Dlaczego? Ponieważ układ był domknięty - nikogo innego "nie mieliśmy" i trzeba było wybrać mniejsze zło jak się wówczas mu wydawało. Dzisiaj jesteśmy mądrzejsi o ponad 20 lat. Kto jednak wówczas miał wiedzieć to, o czym dzisiaj można mówić głośno oprócz kilku wtajemniczonych towarzyszy?

      Nie mogę się z Panią zgodzić, że popadliśmy w uproszczony schemat, ponieważ od zawsze jesteśmy MY i ONI - od zawsze są ludzie, którzy kochają ojczyznę i od zawsze są cwaniaczki. Od zawsze jedni stawiają ponad wszystko interes Polski i Polaków a inni interes swój i swoich "szwagrów". Dla jednych zawsze Jaruzelski będzie bohaterem a Kukliński zdrajcą a dla innych na odwrót.

      Do czego to wszystko prowadziło widać niemalże wszędzie a we wszystkich podziałach na linii MY - ONI doszliśmy już tak daleko, że teraz ten, kto się wycofa po prostu przegra a do stracenia jest bardzo wiele.

      Ja osobiście nie chciałbym, żeby 4 czerwca - dla mnie symbol zdrady - pomógł naprawić Polskę, ponieważ nie można budować swojej tożsamości i przyszłości na kłamstwie i zdradzie zwłaszcza pamiętając to co wydarzyło się 4 czerwca 1992.

      Bez rewolucji sumień nie naprawimy Polski, jednak co może ją zainicjować, skoro śmierć Papieża ani Katastrofa Smoleńska nie pomogły?

      Moje nie pierwsze i na pewno nie ostatnie przemyślenia na temat okrągłego stołu:
      http://dobrze-jest-psiakrew.blogspot.com/2013/03/mitologia-iii-rp-mit-okragego-stou-cz1.html
      http://dobrze-jest-psiakrew.blogspot.com/2013/03/mitologia-iii-rp-mit-okragego-stou-cz2.html

      Miłej lektury :)
      Pozdrawiam Serdecznie (L)

      Usuń
  3. Przez moment miałam ochotę na polemikę, ale doszłam do wniosku, że to nie ma sensu.
    Nazywanie 4 czerwca zdradą to plucie w gębę takim idiotom jak ja i tysiącom innych, którzy wówczas zaangażowali się i przypilnowali wybory. To zabieranie chęci do działania. Przyzwyczaiłam się do tego już.
    Pierwszy w blogosferze zaczął FYM w salonie 24. Potem okazało się, że to kawał agenturalnego skurwysyna, który wszystkich oszukał. A my teraz za nim powtarzamy i za innymi.
    Myślę sobie, że jest tak wygodnie żyć zrzucając winę na innych i twierdząc, że nic się nie da zrobić; ruskie serwery winne, a nie są winne przypadkiem książeczki do głosowania, którymi bez wysiłku można głosy unieważnić?
    Nie jest winien przypadkiem system kontroli wyników? Dlaczego nie można zastosować tamtego systemu?
    To to tylko kropka w morzu możliwości, ale co tam. Zdradzili oszukali, a my jak te ofiary...
    Można pieprzyć o wyższości JOW nad proporcjonalnymi, jak to robił Kukiz, bo mu płyty nie szły i na koncertach mało ludzi, ale gdzie jest wola zmiany choćby systemu zbierania podpisów, by można było kandydować? Gdzie jest analiza systemów wyborczych na Zachodzie? Czy są skuteczne, skoro Holland mógł wygrać wybory, a Cameron okazał się dupkiem wprowadzającym lewicowe zmiany do prawa? Jak odzyskać polskie gazety czy banki? Nie ma pomysłu, bo wciąż winni Oni, a My biedne ofiary. A może nam tak wygodnie?
    Jak zachęcić do kandydowania do samorządów? Nie ma chętnych. Mój wójt 4 kadencję, bo nie było chętnych. :-(
    Jak zachęcić do nauki młodych, skoro wolą chłam, a dobre licea padają. Nie opłaca się. A opłacało się w czasie okupacji?

    Jak można tamten czas 1989 r. mierzyć i oceniać dzisiejszą wiedzą?!

    Poddaję się, nie jestem w stanie polemizować. Tak. Oni zdradzili, a My ofiarami. A wszystkiemu winni Żydzi. Problem tylko w tym, że po każdym powstaniu były takie oceny społeczne, ale byli i tacy jak w Poznańskiem, którzy robili swoje i w morzu germanizacji ratowali kulturę polską i zakładali polskie banki i polskie szkoły. i bronili polskiej ziemi.
    Winni Oni, że wciąż są Polacy oglądający "Czterech pancernych i psa", a nie ma chętnych na "Najdłuższą wojnę współczesnej Europy"?

    Tylko, że to g... prawda, przynajmniej nie cała, ale i tak nie przekonam, bo po co, tak łatwiej żyć.
    Mnie tam już wszystko jedno. A młodzi jak sobie pościelą, tak się wyśpią.
    Pozdrawiam.
    Katarzyna

    OdpowiedzUsuń