piątek, 5 grudnia 2014

„Doktryna Lipińskiego” dopala się

Gadający Grzyb w swojej najnowszej notce Hańba „niepokornych” raz jeszcze wraca do PKW, a konkretnie – do szokującej wprost reakcji PiS i dziennikarzy mediów niezależnych na protest i aresztowanie 12 osób, w tym dziennikarzy wykonujących swoją pracę. 
Warto przeczytać i przemyśleć, zwłaszcza w kontekście ogłoszonego przez sąd uniewinnienia fotoreportera PAP Tomasza Gzella i dziennikarza TV Republika Jana Pawlickiego. 

Czekam na następne wyroki uniewinniające Hannę Dobrowolską i Witolda Zielińskiego, oni również wykonywali swoje obowiązki. Czekam, że solidarnie upomną się o nich uwolnieni od zarzutów dwaj dziennikarze. 

Z oceną reakcji na protest w PKW zainicjowany przez Grzegorza Brauna w pełni zgadzam się z Gadającym Grzybem.
Dlaczego więc wracam do tematu?

Moją uwagę zwrócił szczególny akapit:
Skąd ta erupcja podłoty? Z prostego powodu – protest zorganizowali nie ci co trzeba.Nie jest tajemnicą, że w środowiskach okołopisowskich funkcjonuje pogląd, który na własny użytek nazywam „doktryną Lipińskiego” (podkr. moje, od nazwiska prominentnego polityka Prawa i Sprawiedliwości, który ją sformułował. Głosi ona, że prawicowy wyborca tak czy inaczej zagłosuje na PiS, bo nie ma innego wyboru. W domyśle – tak ma pozostać na wieki wieków, a każdy komu to nie odpowiada z definicji staje się „ruskim agentem”.

Faktycznie, od dawna powtarzamy przy każdej kampanii: PiS to największa, propaństwowa partia opozycyjna. Tylko PiS ma szansę wygrać wybory. Wszelkie podziały na prawicy odbierają tę szansę itd.
Burzącym się na takie dictum zwykle podsuwamy kalkulator z retorycznym pytaniem – Umiesz liczyć? - I trudno odmówić racji takim argumentom. Polityka wymaga taktyki, a czasem samoograniczeń w wyborach, nawet skądinąd bardzo kuszących i słusznych. 

Tym tym razem jednak coś chyba pękło. 

Z ostrą krytyką braku skutecznej kontroli nad przygotowaniem wyborów i ich przebiegiem występują znani, przychylni PiS, publicyści i blogerzy. Ewidentne fałszerstwa wyborcze wywołują falę protestów organizowanych przez RN.
Media ledwie o tym wspominają. Największa opozycyjna partia zapowiada własny protest, ale o dziwo, nawołuje do wzięcia udziału w II turze wyborów. 
Skutek wiadomy. Nie pomogą zaklęcia, że jest szansa, by wygrać wybory za rok. Jakim cudem, skoro je się bezkarnie fałszuje?

Prezes zapowiada ścieżkę legislacyjną. Właśnie dziś osiągnął „niebywały sukces”. W pierwszym czytaniu poprawki do kodeksu wyborczego zostały odrzucone. Nie będzie kamer, nie będzie przezroczystych urn wyborczych. Niech sobie Francuzi łamią demokrację, u nas takich fanaberii nie będzie.
I co dalej? Dalej 13 grudnia. 

Stawiamy się tłumnie, wyrazimy swój sprzeciw. 

I co dalej?

Tego jeszcze nie wiemy. Doświadczenie jednak uczy, że niewiele z tego będzie. Scenariusz podobny do wszystkich poprzednich, by wspomnieć choćby pamiętne zjednoczenie się wszystkich Polaków wokół trumien pary prezydenckiej w 2010 r.

Szans na organizowanie sprzeciwów Polaków było od tego czasu bez liku. I za każdym razem głośne pohukiwanie, straszenie wiosną, jesienią, Trybunałem Konstytucyjnym.  I co? I nic.

Ale przecież Polacy i tak zagłosują na PiS. Nie mają przecież wyboru. 

Otóż nie, drodzy dekownicy w regionach! Tym razem „doktryna Lipińskiego” dogasa. Wokół słyszę - Mam gdzieś, więcej nikt ze mnie durnia nie zrobi. To były moje ostatnie wybory. 

I trudno się dziwić, bo z szumnych zapowiedzi kontroli wyborów pozostał gorzki śmiech. Nic nie usprawiedliwia postawy opozycji.
Nagle po fakcie dowiadujemy się, że w poprzednich wyborach w Mazowieckiem były, tytułem eksperymentu, broszurki. Czy ktoś słyszał o tym przed wyborami?

Czy do PKW przed wyborami wpłynął protest opozycji na telewizyjną, wprowadzającą w błąd, instrukcję do głosowania? 

Czy pyta ktoś dziś, jak przebiegało głosowanie w II turze? Nagle serwery zadziałały, a przy urnach nie było przekrętów? Prawdziwy cud. 
Sądząc po ilości wpływających protestów, niestety, tylko medialny. Po prostu temat stał się mało medialny.
Blogerka Elig ma rację pisząc:
To rzeczywiście niezwykły akt bohaterstwa - atakować członków PKW w dwa dni potem, jak podali się oni wszyscy do dymisji./.../
A przecież już od wyborów prezydenckich w 2010 roku było jasne, że wybory w Polsce są fałszowane. /.../
Po raz pierwszy sprawa fałszerstw stanęła po wyborze Komoruskiego i wtedy PiS i inni niepokorni, nawet śp. Jacek Kwieciński, twierdził, żeby nie poruszać tego tematu, bo to oszołomstwo. No to teraz są owoce 4 lat tchórzostwa i kunktatorstwa."  /TUTAJ/.

Zanim doszło do II tury bombardowani byliśmy każdego dnia informacjami o fałszerstwach, przekrętach, wadliwym systemie informatycznym, a jak przyszło co do czego to oberwało się Grzegorzowi Braunowi, a prezes dwoił się i troił, abyśmy wzięli udział w wyborach.

Nie wiem czy lepiej byłoby je zbojkotować i czy mimo wszystko dobrze się stało, że PiS wziął w nich udział. Nie jestem politykiem, nie jestem strategiem, i nie chcę czytać między wierszami. 

Od tych wyborów AD 2014 zmienia mi się całkowicie charakter. Teraz będzie trzeba mnie wiarygodnie przekonać do tego, abym poszła na wybory i zagłosowała tak, aby przed wnukami nie tłumaczyć się z politycznej głupoty. Nie zamierzam więcej racjonalizować sobie irracjonalne zachowania polityków. Nie muszę i nie chcę domyślać się, kombinować, dlaczego tak a nie inaczej opozycja postępuje.
 
Pora, aby mój głos szanowali politycy. 
Chcę wiedzieć, dlaczego nie udało się przez 4 lata zmusić rządzących do przygotowania uczciwych, godnych Polski, wyborów.
Póki nie otrzymam wiarygodnej odpowiedzi nie mam wyboru i tak jak w PRL, mogę tylko pozostać w domu.
Wiem, ucieszą się niektórzy z mojej deklaracji bardzo, powiedzą nawet, że dzięki takim jak ja w pełni zadanie wykonali. Nie szkodzi, przeżyję zniewagi, tak jak przeżyłam je w PRL. Zawsze przecież ktoś za mnie może postawić krzyżyk, prawda?


Fot.screenshot TVP INFO

2 komentarze:

  1. Droga Katarzyno,
    oczywiście macie z Markiem sporo racji. Tylko widzisz, można też sobie zadać pytanie: dlaczego w czasie referendum i wyborów w 1946-47 roku duża część Polaków jednak poszła głosować? Mimo straszliwej, stalinowskiej propagandy, szykan, terroru i tej świadomości, że referendum, a potem wybory zostaną przez komunistów sfałszowane. Poszli i zagłosowali zgodnie z własnym sumieniem, przeciw komunistom. Bo skala fałszerstwa była ogromna. I przy zachowaniu właściwych proporcji do czasów i sytuacji myślę sobie, iż dlatego ja będę chodził na wybory. Mimo, iż targają mną podobne myśli do Twoich. Trudno, mogę być naiwniakiem, ofiarą efektu Lipińskiego - czy jak tam to zwał - ale faktycznie innego wyjścia nie widzę.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym razem stawiam jako wyborca warunki. :-) Chcę wreszcie obiboków, dekowników i cwaniaków, którym dobrze na ławkach opozycji zmusić do roboty. Sam Kaczyński niewiele zrobi. Potrzebna jest strategia działania i kontakt z wyborcami, a nie tylko wieńce i pomniki z okazji kolejnych rocznic narodowych.
      Pozdrawiam :-)
      Katarzyna
      Przykładem dla mnie jest Rodzina RM i efekty pracy po 23 latach. To dowód że można, jeśli się chce.

      Usuń