Minęło kilka ładnych lat od chwili, kiedy szumnie ogłoszono, iż czas tradycyjnej polityki minął bezpowrotnie. Zmiany jej funkcjonowania poszły tak daleko, że wkroczyliśmy nieodwołalnie w etap postpolityki.
W czasie kampanii w 2007 r. słyszeliśmy, że PiS nigdy nie wygra wyborów, bo stosuje zasady i metody z przeszłości. Pisze programy, chce dyskutować merytorycznie, tymczasem wyborców to nie obchodzi, bo polityka stała się walką o władzę, a tę zdobywa się manipulując emocjami. Wygrywa atrakcyjnie zbudowana narracja a nie idee.
W myśl tej teorii skonstruowano cały system oddziaływania na społeczeństwo; od ekranu tv i wiodących stacji radiowych począwszy, po wykorzystanie portali takich jak „Nasza klasa”, Facebook, Twitter czy różne fora dyskusyjne.
Ot, taki konserwatywny światek, otoczony niszowymi mediami, portalami, blogami, doskonale nadający się do pogardliwego przeciwstawiania oświeconej elicie walczącej prowokacją, datkami na obrazoburcze przedstawienia, hojnymi reklamami, o nowy przyszły świat.
Prof. Andrzej Zybertowicz gorzko pointował wówczas tę sytuację:
Będąc socjologiem starającym się, za pomocą sposobu myślenia właściwego dla swojej dyscypliny naukowej, aktywnie uczestniczyć w debacie publicznej, odnoszę wrażenie, iż mimo upływu czasu i zmian, które on przynosi ze sobą – stale wchodzę do tej samej rzeki. Jak to możliwe? - pytał autor Pociągu do Polski Polska do pociągu w 2011 r.i dodawał dalej:
Tymczasem po raz kolejny zobaczyłem, że patologie trzymają się mocno. Że uformowane w pierwszych latach naszej transformacji zasady gry interesów zmieniają się tylko nieznacznie. Że w istotnej części mediów i w głowach sporej części Polaków w najlepsze trwa praktykowanie odmowy wiedzy o faktycznych mechanizmach na wpół- wolnorynkowej gospodarki; o mechanizmach na -wpół-demokracji; o tym, że część naszych elit zachowuje się tak, jakby bardziej ceniła lojalność wobec podmiotów zagranicznych niż wobec swego kraju.
Tak właśnie wygląda postpolityka! Narracja, pięknie opowiedziana bajka, liczy się w zdobywaniu władzy - zakrzyknąłby Eryk Mistewicz w odpowiedzi profesorowi. Tymczasem obserwując gorące wydarzenia w świecie oraz sytuację w Polsce po wyborach prezydenckich chyba pora na zmianę okrzyku. Polityka wraca, i to w najgorszym imperialnym wydaniu! A świat potrzebuje mądrych polityków, a Polska wizjonerów na miarę Józefa Piłsudskiego.
Czy to na pewno agonia postpolityki, przynajmniej w Polsce? Czy Polacy otwierają się na wiedzę o swoim kraju? Przekonamy się już wkrótce 25 października. Inżynieria zarządzania emocjami jest bowiem wciąż stosowana, wywołuje w nas paroksyzmy gniewu i chęci zemsty. Niemal każda sytuacja nadaje się do emocjonalnych podziałów Polaków. Siła narracji jednak znacznie osłabła, o czym boleśnie przekonała się Platforma przy wyborach prezydenckich.
A mimo to zaczynamy się denerwować, memy coraz ostrzejsze, czasem wręcz chamskie,bo kampanię rozciągnięto w czasie licząc na zmęczenie Polaków. Odzywają się stare lęki, że coś tam znowu wywiną i mimo wiedzy poniosą nas emocje tak jak w 2007 r.I tak zbulwersowany bloger twittuje:
Nie ma mowy do powrotu rządów w starej formie, uspokajają nas autorzy niezwykłego jak na polskie warunki głosu w dyskusji o kondycji Polski -
Państwo Platformy. Bilans zamknięcia
.Bez wątpienia, nawet jeśli Platforma utrzyma władzę po wyborach parlamentarnych 2015 r. , powrót do komfortu rządzenia, którego zaznała w latach 2007 – 2015 nie będzie możliwy.I to Polacy widzą gołym okiem; żenujące naśladowanie kampanii prezydenta i Beaty Szydło. Wszyscy nagle jeżdżą po Polsce autobusami i chcą z ludem się bratać.
Prezydent Andrzej Duda zmusił do gorączkowego sklejania jakiegoś tam programu, nieobecnego w ośmioletniej polityce władzy mimo szumnych zapowiedzi i kolejnych odsłon „nowego otwarcia”.
Tymczasem PiS macha jej przed nosem gotowymi projektami ustaw, których domagają się Polacy.
Czyżby przyszedł czas na powrót do polityki? Argumenty i program kontra sloganom i rewii haseł bez ładu i składu?
Nie popadajmy jednak w przedwczesny zachwyt. Kampania parlamentarna różni się znacznie od prezydenckiej. Dziś mamy przed sobą listy, a na nich nazwiska, które kojarzymy z konkretnymi osobami. Dla jednych to ktoś bliski, znajomy, dla innych ten, co pomógł w biedzie, choć bliżej mu do postkomuny, a jeszcze inny to - panie, łobuz i cwaniak.
To dlatego tak Beata Szydło apeluje:
Oznacza to ni mniej, ni więcej tylko - nie liczą się wasze ambicje, sympatie, prywatne układy, jesteśmy drużyną i tylko tak możemy zwyciężyć i działać.
To ważny sygnał również dla emocjonalnie nastawionych wyborców.
„golone – strzyżone”
Tymczasem wielu z nas przyzwyczaiło się już do wymiany ciosów na zasadzie : golone – strzyżone, które zwykle kończą się argumentem ad personam, bo jak tu „zakutej pale wytłumaczyć, że PKB nie przekłada się na dobrobyt konkretnego Polaka”.Czy można dyskutować merytorycznie?Czy każda dyskusja w gronie znajomych musi kończyć się argumentami; wszyscy politycy kłamią, kradną i tylko obiecują. PiS taki sam?
Sokrates wiedział, jak to się robi. Źle się to, co prawda, dla niego skończyło, ale dla nas nie musi, pod warunkiem, że nie tylko będziemy umieli zadawać pytania, ale mieli też w zanadrzu rzeczowe argumenty w odpowiedzi.
Na temat tego, jak jest, to my już z grubsza wiemy, ale trudniej nam o rzeczową odpowiedź, dlaczego tak się dzieje.
„Państwo Platformy. Bilans zamknięcia”
Przyznam, że w związku z tym bardzo ucieszyłam się wydaną ostatnio przez Frondę pracą socjologów: Andrzeja Zybertowicza, Macieja Gurtowskiego i Radosława Sojaka Państwo Platformy. Bilans zamknięcia.Czytelnika nawykłego do publicystycznych diagnoz i pryncypialnych wniosków może ona zaskoczyć, ba, nawet zniechęcić do czytania; tyle tam wykresów, tyle wskaźników, porównań.
Bez obaw. To lektura nie tylko dla studentów socjologii, politologii i polityków kreujących programy partyjne, ale wszystkich, którzy biorą udział w burzliwej debacie przedwyborczej o stanie naszej Ojczyzny.
Chcemy dostarczyć narzędzi i danych przydatnych do rzeczowej, prowadzącej do konkretnych wniosków obecnej kondycji naszego kraju. Chcemy przedłożyć pewną porcję sprawdzalnej wiedzy służącej racjonalnej dyskusji o warunkach i rozwoju Polski - piszą we wstępie autorzy książki.I krok po kroku przeprowadzają czytelnika od funkcjonujących w obiegu społecznym ocen współczesnej Polski, nieuleczalnej skłonności do stronniczości w ich ferowaniu po wskazywanie problemów w wybieraniu źródeł oceny i twardych wskaźników, które byłyby w stanie zobiektywizować obraz kondycji państwa. Otrzymujemy bogactwo informacji, a zamiast stronniczej narracji, liczby, wykresy, wnioski, oceny.
Autorzy zadają pytania - Czy w ogóle istnieją jakieś naukowe metody pomiaru procesów społecznych związanych ze sprawowaniem władzy? Czy możliwa jest sprawiedliwa ocena rządów PO/PSL? - i odpowiadają – tak, jest to możliwe i konieczne. Nie możemy czekać na osąd historii, państwo Platformy należy ocenić już dziś.
Zaskoczeniem dla wielu może być przytaczanie opinii płynących z obozu władzy a nie opozycji. Okazuje się, że są one zróżnicowane i pokazują pęknięcia. Dają możliwość szukania odpowiedzi na pytanie - Skoro jest tak dobrze (jak twierdzą niektórzy), to dlaczego jest tak źle (jak zdaje się sądzić wielu)?
Cenną wartością tej publikacji jest odwoływanie się do powszechnie dostępnych źródeł informacji, badań przeprowadzanych przez polskie i międzynarodowe instytucje pokazujące miejsce Polski w świecie w ostatnim ćwierćwieczu na tle innych państw. Zestawienia tych badań mogą zaskoczyć, czasami mogą upewnić w naszych ocenach, dać podstawy własnym intuicyjnym wnioskom, ale też nauczyć szerszego spojrzenia na różnego rodzaju wkładane nam teorie i hasła ekonomiczne.
Wielu z nas, np. nie rozumie, dlaczego rozwój kraju mierzony w PKB nie poprawia jakości życia Polaka?
Tu może się dowiedzieć i spokojnie pytać w dyskusji, dlaczego „w Polsce zamiast o PKB per capita można raczej mówić o PKB per elita”.
Wiedza o tym, co tak naprawdę mierzy GUS, jak mierzona jest polska bieda niejednemu czytelnikowi powinna szeroko otworzyć oczy.
Motto rozdz. IV - Socjalizm, Panie Kolego, to system, który cechuje się tym, iż między planowaniem a sprawozdawczością ogniwa pośrednie nie zawsze są niezbędne -rozbawiło mnie, bo pamiętam kawał o sprawozdawczości pogłowia trzody chlewnej w PRL.
Tu jednak nie o trzodzie, a o jakości rządzenia mowa i to w różnych aspektach, między innymi, w tak bulwersujących opinię społeczną jak przedsiębiorczość, innowacyjność czy wykorzystanie funduszy unijnych.
A wniosek najważniejszy to taki, który powinien otrzeźwić zwolenników opinii „ trwającego złotego wieku Polski”, zmusić kandydatów do Parlamentu do podjęcia rzeczowej, a nie propagandowej dyskusji o kondycji Polski. Brzmi on: „Polska pod rządami PO/PSL marnuje swoje cywilizacyjne i rozwojowe szanse”.
Z faktami się nie dyskutuje, ale można przytaczać nowe
Problem w tym, że nie każdy, nawet tak oczywiste fakty, wynikające z analizy wskaźników, jest gotowy przyjąć w dyskusji. Czy jest na to rada?
Jeśli, nawykły do opinii w 140 znakach i notatek nie przekraczających wielkości leadu artykułu, czytelnik dojdzie do zagadkowo brzmiącego tytułu rozdziału – Nie zakończenie, ale nowy początek! - spotka go nagroda. Mowa w nim, między innymi, o „pewnym specjalnym wskaźniku” nazwanym „testem otwartej furtki”, który jest „najważniejszym wskaźnikiem jakości całego systemu społecznego”.
Autorzy bowiem nie ukrywają głównego celu publikacji. Jest nim odpowiedź na pytanie; żyjemy na „zielonej wyspie” czy w „państwie teoretycznym”.
Wiemy, że z faktami się nie dyskutuje, ale zawsze można przytaczać nowe. Czy zdobędą się na tak rzeczową dyskusję apologeci rządów jedynie słusznej partii? Jak będzie, przekonamy się wkrótce.
Nie dajmy książce zakurzyć się na półce, jest ona bowiem zwiastunem nowej jakości dyskusji politycznej w oparciu o badania socjologiczne i gwoździem do trumny postpolityki.
Andrzej Zybertowicz, Maciej Gurtowski, Radosław Sojak, Państwo Platformy. Bilans zamknięcia, Fronda 2015
__________________________________________________________
źródło: Rozmyślania przy zmywaku;)ilustracja
Zapraszam do słuchania
audycja 673 (czwartkowa)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz