czwartek, 18 lipca 2019

Pamiętamy o skutkach, zapominamy o przyczynach

Kresowiakom uciekającym przed banderowcami z Wołynia, Podola i Małopolski Wschodniej do głowy chyba nigdy nie przyszło, że na stare lata będą słuchać o rzezi ich rodzin jako o „historii kontrowersyjnej” i będą tacy, również w Polsce, a nie tylko na Ukrainie, którzy zechcą im wmawiać, że Stefan Bandera nie miał nic wspólnego z rzezią na Wołyniu.

„Kontrowersja” to takie ulubione słowo polityczne i publicystyczne, by nie nazwać faktów po imieniu.
O ile politycy są zmuszani strategią działania do wypowiedzi bardziej zrównoważonych, o tyle samocenzura dziennikarzy i publicystów (nie śmiem posądzać o brak wiedzy) jest niewybaczalna.

Tak jest, między innymi, w przypadku rocznic ludobójstwa popełnionego przez OUN i UPA. Wieńce, kwiaty, okolicznościowe mowy, artykuły rozmowy w mediach, wywiady, wspomnienia, poruszające filmy i co? I nic. I nadal większość przekazywanych obrazów czy informacji dotyczy tylko ofiar, a nie wiedzy historycznej o OUN i UPA. Nadal ktoś, kto nie zgłębia tematu, nie wie, jak możliwa była taka zbrodnia, okrucieństwo, przy którym strzał z pistoletu wydawał się łaską. Nadal nie wie, kim byli mordercy.
Fakt ten skrzętnie wykorzystuje Rosja do szczucia na Ukraińców. Dlatego też trudno dziś o merytoryczną dyskusję o historii ludobójstwa na okupowanych przez Niemców Kresach II Rzeczypospolitej.

Zakłamanie i ideologiczne wypieranie faktów ma jednak swoje granice. Mogę zrozumieć nawet przyczyny odradzającego się nacjonalizmu odwołującego się do Stefana Bandery na Ukrainie Zachodniej, ale nie pojmę w żaden sposób prób wybielania odpowiedzialności tego zbrodniarza za ludobójstwo na ludności polskiej.
Pokolenie pamiętające tę straszną tragedię odchodzi, a my wciąż zatrzymujemy się tylko na ofiarach, a nie na całej historii tragicznego roku 1943.
Kolejne lata miną, kolejne kwiaty zostaną rzucone, przemówienia wygłoszone, a rodziny ofiar będą pomagać, by Ukraińcy w Polsce dobrze się czuli, bo przecież to już historia i trzeba wybaczyć.
Historia wybaczenia i pojednania z Niemcami właśnie przechodzi bolesną weryfikację i pokazuje, że nie można budować pojednania na kłamstwie czy politycznej poprawności. Warto wyciągnąć wnioski.

Ale nie chodzi tu wcale tylko o pamięć, a o zasadnicze pytania, na które władze ukraińskie powinny nam odpowiedzieć, by historia się nie powtórzyła w kolejnej odmianie. Adam Podhajecki w swojej książce Pod skrzydłami III Rzeszy wymienia powstałe na Ukrainie organizacje, które od lat 90. odwołują się do nacjonalistycznej doktryny.
Należą do nich: OUN Melnika oraz OUN Bandery pod nazwą „Kongres Ukraińskich Nacjonalistów” (KUN).
Nie licząc ich, na Ukrainie dzisiaj, według politologów z Moskwy, otwarcie działają radykalne transformacje rewolucyjnej OUN – „Ukraińska Republikańska Partia, OUN-UNSCO, „Ukraińska Konserwatywna Republikańska Partia” „Ukraińska Narodowa Asambleja (UNA), i jawnie faszystowska „Państwowa Niepodległość Ukrainy”(Dierżawna Samostijnis Ukrainy /DSU) oraz radykalna partia „Swobody” – pisze autor (str. 30)

Nie wiem, czy wiedza politologów Moskiewskich jest wiarygodna, czy wsadzanie ich wszystkich do jednego worka nacjonalizmu ukraińskiego jest zasadne, ale mamy prawo pytać i żądać odpowiedzi na pytanie:
Czy organizacje ukraińskie, które odwołują się do dziedzictwa OUN i UPA mają w swoim programie lub w działaniu i głoszonych hasłach odwołania do ideologii nacjonalizmu integralnego Doncowa?
Dla każdego, kto choć powierzchownie poznał tezy integralnego nacjonalizmu Dymytra Doncowa i jego program nie ma wątpliwości, że był to nazista.
Naczelne hasło zawarte w książce „Nacjonalizm” to:
„Naród (nacja) ponad wszystko”.
A to oznaczało według jego teorii: ponad Bogiem, ponad wszelkimi zasadami moralnymi. W imię tego hasła należało unicestwić inne nacje zamieszkujące Ukrainę i tych Ukraińców, którzy sprzeniewierzyli się walce o czystość rasową, zdradzili swój naród i nie podporządkowali się nowym przywódcom.
To na takich fundamentach Stefan Bandera budował program OUN i rozkazy dla UPA.
Sam fakt, że przy okazji kolejnych rocznic banderowskich zbrodni pomija się tę ideologię śmierci, powinien nas niepokoić i powinniśmy pytać, co z ideologii Doncowa jest na Ukrainie nadal aktualne, skoro politykom ukraińskim banderyzm nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie, próbują z Bandery czynić bohatera.
Próba wybielania udziału w mordach rewolucyjnej frakcji OUN oraz UPA Stefana Bandery jest nadużyciem. Spór na ten temat jest usprawiedliwianiem pomników Bandery i próbą wymazywania z pamięci historycznej jego współpracy jako agenta z niemieckim okupantem.

To do nas, do polskich historyków, autorów podręczników do historii, nauczycieli w szkołach i na uczelniach należy podawanie faktów, a nie bawienie się w półprawdy, przemilczenia umacniające przekonanie mieszkających w Polsce Ukraińców, że rzeź na Wołyniu to była wojna domowa, a Polacy tam mieszkający byli okupantami.
Politycy im tego nie powiedzą, bo stracą wyborców, niełatwo bowiem przyjmuje się prawdę, ale ktoś to musi głośno mówić, przedstawiać fakty, opisywać nie tylko mordy, poruszać serca męczeńskimi obrazami bestialstwa rzeźników spod znaku Tryzuba, ale również ideologię, która do tego doprowadziła.

Czas przestać nadgorliwie używać terminu „kontrowersja” i zamiast tego pisać prawdę. Czas, by o tę prawdę pytać nie tylko Siemaszków ( przy całym chwalebnym dorobku ich pracy dokumentującej zbrodnie) ale sięgać do źródeł, do autorów dziwnie w Polsce przemilczanych, jak choćby do Wiktora Poliszczuka, którego książek nie zoczysz na półkach księgarskich. Dziś wygląda to tak, jakbyśmy odfajkowywali kolejne rocznice i zbywali je pod pomnikami. Na uroczystościach coraz mniej uczestników i żadna lekcja historii dla młodego pokolenia nie wynika. Mówimy o skutkach, ale nie chcemy pamiętać o przyczynach w imię polityki międzynarodowej. A za błędy się płaci.

Ps.

Prezydent Andrzej Duda po spotkaniu z prezydent Słowacji Zuzanną Czaputową powiedział:
Obydwoje mamy przekonanie, że trzeba wspierać Ukrainę zarówno w jej dążeniu do stabilności, do tego, aby zachować pełną suwerenność, pełną niepodległość, a więc do zakończenia także okupacji Donbasu, Ługańska i Krymu, ale przede wszystkim także, żeby były realizowane działania reformatorskie, działania proeuropejskie Ukrainy. To jest bardzo ważne, żeby Ukraina zbliżała się pod każdym względem do państw UE i wspólnoty euroatlantyckiej.

Tak sobie myślę, że czas też wreszcie otwarcie zapytać władze ukraińskie wprost:
Czy na pewno tego chcą skoro zachowują się wobec władz polskich i wszelkich prób przyjaznej współpracy wrogo?

Zapraszam do słuchania

_______________________________________________

Ilustracja: Ideologia ukraińskiego nacjonalizmu

Zapraszam do słuchania
audycja 1062 (czwartkowa)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz