czwartek, 30 sierpnia 2012

O kłopotliwym szczególe pojednania i selektywnej amnezji

Podpisane przez Cyryla I i abp Józefa Michalika przesłanie Kościołów katolickiego i prawosławnego wciąż budzi emocje.

Otwarci wrogowie Kościoła nawołujący do likwidacji nauczania religii w szkołach, krzyża w przestrzeni publicznej, zwolennicy gejowskich małżeństw, aborcji i eutanazji, rozpływają się w oświadczeniach nad historycznym znaczeniem tego pojednania. Oczywiście skrzętnie pomijają wówczas niewygodny dla nich passus broniący życia. A brzmi on tak:
„Wzywamy wszystkich do poszanowania niezbywalnej godności każdego człowieka stworzonego na "obraz i podobieństwo Boga" (Rdz 1,27). W imię przyszłości naszych narodów opowiadamy się za poszanowaniem i obroną życia każdej istoty ludzkiej od poczęcia do naturalnej śmierci. Uważamy, że ciężkim grzechem przeciw życiu i hańbą współczesnej cywilizacji jest nie tylko terroryzm i konflikty zbrojne, ale także aborcja i eutanazja. Trwałą podstawę każdego społeczeństwa stanowi rodzina jako stały związek mężczyzny i kobiety. Jako instytucja ustanowiona przez Boga (por. Rdz 1,28; 2,23- 24), rodzina wymaga szacunku i obrony. Jest ona bowiem kolebką życia, zdrowym środowiskiem wychowawczym, gwarantem społecznej stabilności i znakiem nadziei dla społeczeństwa”.

Ci, którzy poglądy swoje kształtują jedynie na podstawie gazet i przetworzonych w nich wiadomości, nie mają pojęcia, że w przesłaniu akurat takie zdania zostały umieszczone. Nie pasują one bowiem w żaden sposób do obowiązującej poprawności politycznej.
W uroczystości podpisania przesłania, która miała charakter czysto świecki, choć usilnie dorabia się mu w tej chwili buźkę religijną, wzięli udział przedstawiciele polskich władz. Uśmiechom, przyklaskiwaniu historycznemu, podobno, przesłaniu do dziś nie ma końca, więc bacznie przyglądajmy się, jak zacytowany fragment dokumentu będzie realizować rząd i parlament, jakie ustawy podpisze prezydent. Po owocach poznamy szczerość intencji.
Zwłaszcza, że przypomnienie tych oczywistych prawd wynikających z Ewangelii i stanowiących fundament jej przepowiadania światu, nie wymagało ceremoniału politycznego, łącznie z kompanią honorową na lotnisku. To podstawowy obowiązek Kościołów katolickiego i prawosławnego. O tym wie każdy wierny.

Dla propagandy to jednak kłopotliwy szczegół szumnego pojednania. Jak go zagłuszyć?
Proste. Teraz będziemy czytać i słuchać "kazań" na temat braku umiejętności przebaczania przez przeciwników zafundowanego nam spektaklu pojednania.
Już na długo przed 17 sierpnia wrzucano do głów Polaków, że wrogiem miłości bliźniego jest żądanie wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej. Teraz za sprawą usłużnych dziennikarzy będziemy zapewne analizować , liczyć, tłumaczyć, kto gdzie i dlaczego wyszedł z kościoła w czasie czytania przesłania.
Od red. Tomasza Terlikowskiego otrzymaliśmy już prawdziwy wykład na temat niestosowności takiej formy protestu. Wyjdźcie na „Ojcze nasz”! grzmi bogobojny redaktor robiąc nam imponujący wykład na temat przebaczania, modlitwy, pojednania itd.

Nie wiem jak innym, ale mnie ta usilna propaganda zakazująca myślenia i oceny podpisanego przez abp Michalika i Cyryla I dokumentu przypomina stosowaną przez Świadków Jehowy socjotechnikę ogłupiania ludzi, by pozyskać nowych członków sekty.
Nie ma chyba w Polsce domu, do którego nie zawitaliby Świadkowie Jehowy. Reakcje katolików na ich wizyty są różne i wynikają po części ze stanu wiedzy o sekcie, po części z pojmowania gościnności. Zdają sobie z tego doskonale sprawę nauczyciele „Strażnicy” i umiejętnie to wykorzystują. Przychodzą porozmawiać o Bogu, więc jak ich wyprosić z mieszkania. Głoszą jednak nieprawdę, próbujemy argumentować i wtedy okazuje się, że ci którzy przyszli z nami porozmawiać, nie chcą dyskutować, to my mamy ich słuchać, to oni mają monopol na prawdę.
Kiedy mamy już dość i grzecznie komunikujemy, że rozmowa skończona, do rąk wciskana jest nam „Strażnica”. Jeśli ją przyjmiemy, możemy być pewni, że następne „guru” nas odwiedzi. Tylko stanowcze, zamykające jakiekolwiek wątpliwości stwierdzenie, że jesteśmy katolikami i nie życzymy sobie ich odwiedzin oraz zamknięcie drzwi przed nosem natrętów, może nas uratować przed nagabywaniem kolejnych „apostołów”. Przedtem jednak usłyszymy, że nie postępujemy jak chrześcijanie, bo nie chcemy rozmawiać z bliźnimi.
Jednym słowem; dobrze opracowana socjotechnika zabiera nam argumenty, sieje wątpliwość czy nie za bardzo jesteśmy asertywni i stawia nas w poczuciu winy. I o to chodzi, abyśmy wyłączyli rozum i dopuścili wątpliwości. To pierwszy maleńki krok do niewierności własnym przekonaniom, własnym wartościom i Magisterium Kościoła. Skała kruszy się szybciej, gdy brak nam wiedzy, a wiarę swoją opieramy o emocje i uczucia. Inaczej żadni sekciarze nie mieliby do nas dostępu.

Owa starannie opracowana socjotechnika stosowana jest nie tylko przez przedstawicieli różnych sekt, skrzętnie stosuje ją propaganda. I na nic zda się tu udowadnianie, że nie jest się wielbłądem.
Cały tabun pismaków od rana do wieczora tłumaczył nam onegdaj niczym ciemnemu ludowi, że żądanie lustracji, stawianie przed sądem oprawców UB, Jaruzelskiego czy Kiszczaka to grzech, a kwestionowanie „grubej kreski” to żądza odwetu i sianie nienawiści.
Ulubionymi wówczas cytatami z Biblii były: Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni(Mt 7,1) i fragment modlitwy do Ojca naszego: „I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”.
Na nic tu zdały się tłumaczenia, że przebaczenie nie oznacza amnezji, rezygnacji z dochodzenia do prawdy czy sprawiedliwego osądzenia winnych. Żadne argumenty nie były w stanie przebić się przez zmasowaną propagandę obrony przed odpowiedzialnością za masakrę Grudnia 70 czy ofiary stanu wojennego.
Ostatnio ta propagandowa socjotechnika znowu ożyła intensywnie za sprawą podpisanego przez Cyryla I i abp Józefa Michalika przesłania Kościołów katolickiego i prawosławnego.

A najciekawsze było i jest nadal to, że gorącymi zwolennikami utożsamiania przebaczenia z brakiem pamięci i rezygnacją z osądu czynu są ci, którzy nieustannie oskarżają Polaków o współwinę za holokaust Żydów.
Cierpią srodze, gdy Polacy chcą upamiętnić ludobójstwo banderowców na Kresach II Rzeczpospolitej, cierpią na całkowitą amnezję, gdy mowa o zbrodniach komunizmu, holokauście Ormian i Cyganów.
Nie zapomną o Jedwabnem, ale nawet nie zająkną się o obławie augustowskiej NKWD i armii czerwonej z udziałem polskich oddziałów LWP i UB, w której tysiące rodzin polskich aresztowano, więziono i torturowano, a 600 osób zamordowano tylko dlatego, że byli Polakami.
Ich pamięć jest selektywna, a przebaczenie doskonale dostosowane do potrzeb propagandy.
Nie pamiętają o rozkazie z sierpnia 1937 r., wydanym przez szefa NKWD Nikołaja Jeżowa, który pociągnął za sobą śmierć ponad 111 tysięcy Polaków, ale nie mają nic przeciwko temu, by polski MSZ szkalował dobre imię Polaków promocją książki obciążającą nas winą za holokaust.
Jakoś wtedy nikt nie przypomina nam słów modlitwy o odpuszczeniu win.
Przykładów propagandowej amnezji i selektywnej pamięci możemy mnożyć bez liku. Nie dajmy się ogłupić, wpędzić w poczucie winy. Każdy musi bić się we własne piersi.
Dotyczy to również red. Tomasza Terlikowskiego, który zachorował ostatnio na selektywną amnezję i nie pamięta już, jak stosował nauczanie Jezusa Chrystusa, którym teraz podpiera się dla usprawiedliwienia pojednania z nadania moskiewskiej agentury, przy dyskusjach o lustracji polskiego Kościoła.
Dla odświeżenia pamięci przypomnę mu tylko jedną notkę: Ekumenizm według "Filozofa"
Pytania, które tam, słusznie, zadał wówczas abp Życińskiemu, teraz powinien zadać sobie w związku z atakiem na tych, którym odmawia prawa protestu przeciwko podpisaniu dokumentu przez byłego agenta KGB, którego zadaniem było, między innymi, niszczyć prawosławną cerkiew rosyjską.

To prawda, że do kościoła na niedzielną mszę św. Przychodzimy dla spotkania z Chrystusem w tajemnicy Ofiarowania, a nie po to, by protestować. To nie wierni jednak uczynili z Eucharystii miejsce na czytanie przesłania zamiast liturgicznej homilii. Wiernych, w imieniu których Episkopat postanowił się pojednać z narodem rosyjskim, nikt nie pytał o zdanie i nie dał żadnej szansy na skuteczne wypowiedzenie swoich wątpliwości.

Pozdrawia mama Katarzyna

w wersji audio "Rozmyślań przy zmywaku" możemy słuchać Niepoprawne Radio PL

czwartek, 23 sierpnia 2012

Bułeczki zgodne z obowiązującymi normami

Cymes. To słowo wzięte z języka hebrajskiego, w kuchni żydowskiej tak nazywano słodką potrawę przyrządzaną głównie z marchwi, suszonych śliwek i jabłek. Musi być pyszna skoro „cymesem” stało się dziś wszystko, co jest wyjątkowo smaczne, innymi słowy, tak dobre, że palce lizać, miód w gębie, rarytas, delicja, frykas, istne mecyje. Każda gospodyni ma takie swoje ulubione danie czy ciasto, taki swój „cymes”, które znika ze stołu w kosmicznym tempie. Cymes to również ulubiona nazwa piekarni i cukierni. Potencjalnego konsumenta przyciąga nadzieją na pyszny, niepowtarzalny smak.

Czasem, gdy ogarnia mnie lenistwo kulinarne, sięgam po przysmaki ze sklepowej półki. Tym razem były to bułeczki. Kiedy rodzinka przy wakacyjnym stole zachwyciła się ich smakiem, skusiłam się na nie przy porannych zakupach po raz wtóry. Obiecałam sobie też, że spróbuję podobne upiec we własnym piekarniku. Słodkie bułeczki piekłam przecież już nie raz. Trzeba jednak przyznać, że nigdy nie były aż tak pulchne, mięciutkie, rozpływające się w ustach. Jak oni to robią? – zastanawiam się i sięgam po opakowanie.

O! nawet jest szczegółowo wymieniony skład pysznych bułeczek mini. Wystarczy wszystko wrzucić do miseczki, zagnieść, rozwałkować, nadziać masą serową i do piekarnika. Może ktoś ma ochotę? Tak? No to podaję, co trzeba wrzucić do miski ;-)

Ciasto:

mąka pszenna, cukier, jaja, margaryna, drożdże, płynna mieszanka do pieczywa na bazie tłuszczu (olej roślinny, emulgatory: E471, E482, E322, olej utwardzony, roślinny), środki do przetwarzania mąki: E300, E920, enzymy (pszenica), aromaty, barwnik E 160 b, sól, , barwnik -ß- karoten

A teraz…

Nadzienie serowe (32%):

masa twarogowa o zawartości tłuszczu 20%, krem budyniowy [ cukier, skrobia modyfikowana E1414], nośnik tłuszczowy (serwatka, tłuszcz roślinny i zwierzęcy, koncentrat białek mlecznych) serwatka w proszku, substancja zagęszczająca: E401, stabilizator:E516, sól, aromaty, barwniki: ß -karoten, ryboflawina, cukier)

Ach! Zapomniałbym dodać:
Mąka może zawierać gluten, a w misce mogą być śladowe ilości soi, sezamu, orzechów arachidowych oraz innych ziaren i białka mleka

Prawda, że jest to doskonały przepis na cymes bułeczki? I do tego, nie ma najmniejszych wątpliwości, że zgodny z obowiązującymi normami. Przecież nad naszym bezpieczeństwem czuwa SANEPID dzień i noc.
Wszystko już wiem, tylko zastanawiam się, jakim cudem po ich zjedzeniu jeszcze żyjemy? Jedno jest pewne. Skoro żyjemy, znaczy się, mamy zdrowie nie do zdarcia i nawet trutka na szczury nas nie zabije. Na wszelki wypadek nie radzę jednak ani bułeczek ani trutki próbować, bo może się okazać, że moja rodzina ma wyjątkowe zdrowie.

Pozdrawia mama Katarzyna

w wersji audio "Rozmyślań przy zmywaku" możemy słuchać Niepoprawne Radio PL

czwartek, 9 sierpnia 2012

Pojednania na zamówienia polityków

Mglisty, ponury poranek listopadowy. Trudno otworzyć oczy, a cóż dopiero wstać, gdy w mieszkaniu panuje jeszcze nocny chłód. Tata wstaje pierwszy, budzi nas szuraniem pogrzebacza po rusztach kaflowego pieca.
Z lampowego „Pioniera” dochodzą komendy Karola Hofmanna do porannej gimnastyki radiowej. Potem pierwsze wiadomości, które w tamtych czasach zwykle zaczynały się od informacji, gdzie, jakie zebranie partyjne się odbyło i kto, jakie zobowiązanie dla dobra ludowej ojczyzny podjął, a czasem od listy imperialistycznych przewinień wobec bratniego narodu radzieckiego.
Starzy ludzie nadziwić się nie mogli, skąd nagle w XX wieku pojawił się naród radziecki, o którym przez wieki nie słyszano.
Dla młodych była to już dobrze przyswojona nowomowa i nikt się jej specjalnie nie dziwił. Zresztą wiadomości ówczesnego radia dało się słuchać tylko przez kilka minut, potem najmocniejsi wysiadali wobec lejącej się propagandy. Zwykle z kuchni dobiegał głos.
- Józek, wyłącz to, bo tego słuchać się nie da!

„Udzielamy wybaczenia i prosimy o nie”

W ten listopadowy poranek było jednak inaczej. Głos spikera grzmiał świętym oburzeniem. Oto zdrajcy narodu polskiego piszą orędzie do narodu niemieckiego; udzielamy wybaczenia i prosimy o nie.
Tego dnia o niczym innym nie było mowy w peerelowskich tubach propagandowych. Naładowani emocjami rewolucyjnego sprzeciwu wobec polskich biskupów rozładowaliśmy je w szkole. Nie miał łatwego zadania historyk, którego zmusiliśmy akurat na pierwszej lekcji do słuchania naszego świętego oburzenia.

O nasze oburzenie nie było trudno. Listu polskiego episkopatu z 1965 roku, znanego jako Orędzie biskupów polskich do ich niemieckich braci w chrystusowym urzędzie pasterskim nikt jeszcze nie czytał. W uszy Polaków wbijano przede wszystkim to nieszczęsne zdanie, które musiało zaboleć każdego Polaka: „Udzielamy wybaczenia i prosimy o nie”.

Pamiętam doskonale reakcję moich rodziców, gdy przysłałam im pocztówkę z Berlina wschodniego. Mama nawet jej nie przeczytała, tylko, jak mi potem domownicy przekazali, wrzuciła od razu do pieca. Nienawiść do Niemców była tak wielka, a poczucie krzywdy tak ogromne, że słowa o przebaczaniu, a zwłaszcza prośba o przebaczenie, wyłączały rozum, budziły emocje, które komuna doskonale umiała wykorzystać.

18 listopada 1965 w czasie obrad Soboru Watykańskiego II biskupi polscy, w tym Stefan kardynał Wyszyński, prymas Polski i ks. arcybiskup Karol Wojtyła, podpisali Orędzie skierowane do biskupów niemieckich. Autorem i inicjatorem listu był arcybiskup wrocławski Bolesław Kominek. Formalnie było ono zaproszeniem na obchody Millenium Chrztu Polski. W rzeczywistości było wsparciem i jednocześnie wykorzystaniem dla Polski inicjatywy niemieckich protestantów, którzy kilka tygodni wcześniej ogłosili tzw. Memorandum Wschodnie.

Kościoły ewangelickie Niemiec opublikowały 1 października 1965 r. dokument „O sytuacji wypędzonych i stosunku narodu niemieckiego do swych wschodnich sąsiadów”. Autorzy tego dokumentu nawiązując do klęski Niemiec i losu wypędzonych apelowali o uznanie win po obu stronach i uporządkowania na nowo stosunków polsko-niemieckich. Dotyczyło to zwłaszcza uznania nowych granic na Odrze i Nysie.
Reakcje na Orędzie polskich biskupów i Memorandum Wschodnie były podobne w obu krajach, gorące spory, polemiki.

To Kościoły miały rację

A jednak czas pokazał, że to Kościoły ewangelickie i polski Kościół katolicki miały rację. Niezależnie od ważkich, korzystnych dla Polski decyzji politycznych ( układ podpisany przez Willi Brandta o podstawach normalizacji wzajemnych stosunków między PRL i RFN oraz unormowanie polskiej administracji kościelnej na Ziemiach Zachodnich i Północnych) ścieranie się propagandy komunistycznej z racjami sygnatariuszy listu było próbą siły zaufania społeczeństwa polskiego do Kościoła. Tę próbę, mimo zmasowanego ataku propagandowego, wygrał polski Kościół. Na błoniach jasnogórskich w czasie mszy milenijnej 3 maja 1966 roku wierni odpowiedzieli Prymasowi: „Przebaczamy”.

Sukces zawsze korci powtórką

Sukces zawsze korci powtórką, wciąż bowiem nie mamy najlepszych relacji z naszymi sąsiadami. Jak ta powtórka ma wyglądać i czy ma szansę na sukces?
Och, przy zmywaku nie odważę się snuć diagnoz. Zbyt dobrze pamiętam swoje oburzenie z czasów młodości, które wyreżyserowała propaganda PRL. Drugi raz tego błędu nie popełnię.
Nie mogę jednak zapomnieć o raniących uczucia rodzin pomordowanych na Kresach posunięciach politycznych prezydenta Lecha Kaczyńskiego. 65 rocznicę ludobójstwa na Wołyniu wykorzystał do jakże ważnych celów strategicznych polityki zagranicznej. Miał żal do niektórych swoich współpracowników, że nie potrafili zrozumieć, dlaczego wycofał swój patronat nad Obchodami 65 Rocznicy Rzezi na Wołyniu. A jednak konsekwencją sztucznego pojednania między narodami ukraińskim i polskim, nie liczącym się z historycznymi faktami, była całkowita klęska takiej polityki i zwycięstwo Janukowycza w wyborach oraz zagarnięcie pod wpływy Rosji całej Ukrainy. I nie pomogły tu żadne honorowe doktoraty Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego dla Juszczenki.

Nowa inicjatywa pojednania na zamówienie polityków

Teraz narodziła się nowa inicjatywa budowania pojednania, tym razem między Polską a Rosją. 17 sierpnia w Warszawie, patriarcha Moskwy Cyryl i przewodniczący episkopatu abp Józef Michalik, podpiszą polsko-rosyjskie przesłanie do obu narodów o porozumienie i pojednanie.
Nie znam treści tego dokumentu. W Polsce stało się już tradycją, że spieramy się o treści, które przekazali nam inni. Podpisujemy protesty, choć nie mieliśmy możliwości zapoznać się z dokumentem.

Sam pomysł Episkopatu Polski nie dotyczy Magisterium kościoła. Domyślam się też, że protesty nie robią na biskupach najmniejszego wrażenia. Przykra kontestacja, ale nie ma ona wpływu na moją wiarę. Gdyby na przestrzeni dziejów patrzeć na politykę kościoła katolickiego wobec niektórych wydarzeń politycznych, to już dawno nasze świątynie powinny być puste i przeznaczone do rozbiórki. A jednak silni jako naród jesteśmy mocą tego Kościoła, który wciąż na ziemiach polskich jednoczy Polaków.

I nie mam szczególnych pretensji do polskich biskupów, że podejmują inicjatywy, które wpisane są w misję Kościoła. Denerwuje mnie jednak lekceważący ton, jakim traktuje się protestujących. Prymas Tysiąclecia potrafił wytłumaczyć Polakom sens Orędzia mimo nachalnej propagandy i Polacy uwierzyli, zaufali swoim biskupom.

Władzy podoba się pomysł biskupów

Dziś jest odwrotnie; to władza pochwala polityczne gesty hierarchów, choć od rana do wieczora propaganda wciska Polakom w uszy przeświadczenie, że Kościół nie powinien wtrącać się do polityki.
Abp Michalik mówi dziennikarzom,” że wielkie tragedie "się nie powtórzą wówczas, gdy zamiast ostrzyć noże i działać wedle zasady »oko za oko i ząb za ząb«, będziemy szukać otwartym sercem właściwego kontaktu", insynuując jednocześnie, nie do końca uczciwe intencje protestujących, którzy, zdaniem hierarchy, kierują się jakimiś dziwnymi racjami.

Kto kogo nienawidzi

Nie wiem, co miał abp Michalik na myśli. Ze zdumieniem przyjmuję opowieści o nienawiści pokoleniowej między Rosjanami a Polakami. Ani tak prosto nigdy nie było, ani nie dotyczyło to narodów, ale przede wszystkim zaborcy, Moskali, później Sowietów, a teraz władzy Putina.
Dziś jak w tamtych latach sześćdziesiątych toczy się zaciekła walka o rząd polskich dusz. Jestem spokojna o naszą „nienawiść” do Rosjan, nigdy jej nie czułam i współczułam im tak samo jak innym narodom sprzedanym w Jałcie Stalinowi, więc nie wiem o czym tak naprawdę abp Michalik mówi. Natomiast na tyle długo już żyję, by wiedzieć na pewno, że nie da się zbudować pojednania aktami politycznymi, ale można skłócić przy tej okazji Polaków między sobą. I tej okazji na pewno Putin i jego agenci wpływu, pożyteczni idioci w Polsce nie przegapią.

Czy Episkopat Polski ma już gotową receptę na uboczne skutki historycznego pojednania między Cerkwią prawosławną a Kościołem katolickim na zamówienie polityków? A no pożywiom uwidim, pożyjemy zobaczymy, jak mawiają zgodnie Rosjanie i Polacy.

_______________________________________________

List Tysiąclecia

Polacy i Rosjanie - początek długiej drogi

Pojednanie z Rosją wywołuje protesty

Blog:Aleksander Ścios (czyta MarkD) – Pojednanie z Cerkwią Putina http://bezdekretu.blogspot.com

Blog:Aleksander Ścios (czyta MarkD) – Przeciwko „pojednaniu” http://bezdekretu.blogspot.com

List do abp. Józefa Michalika Przewodniczącego KEP w sprawie Orędzia do Narodów Rosji i Polski

KONSEKWENCJE "POJEDNANIA" BISKUPÓW Z PUTINEM

poniedziałek, 16 lipca 2012

Poselska odpowiedź na „Akcję antyszczepionkową”

Poseł PiS Jarosław Zieliński zareagował na nasze protesty w sprawie nowelizacji ustawy o obowiązkowych szczepieniach i rozesłał świstek wirtualnej kartki, przy czym pouczył nas, że należymy do lobby organizacji przeciwnych szczepieniu i tym samym krzywdzimy PiS. (tekst pod notką).

Nie zignoruję posła, odpowiem, choć to on powinien mi wyjaśnić, dlaczego mimo reakcji sprzeciwiających się nowelizacji ustawy, mimo licznych pytań kierowanych, między innymi, na Twitterze, do klubów parlamentarnych, w tym do przewodniczącego klubu Prawa i Sprawiedliwości, żaden poseł nie udzielił publicznej informacji na temat skandalicznej nowelizacji prawa łamiącego wolność osobistą, zagrażającego zdrowiu obywateli i narażającego państwo na finansowanie koncernów farmaceutycznych. Dlaczego dopiero „Akcja antyszczepionkowa” i masowe upublicznienie w Internecie wypowiedzi lobbystki pacjentów, Elizy Walczak, na posiedzeniu senackiej komisji zdrowia,Audycja 335 (niedzielna) spowodowały reakcję, niestety, tak żałosną, jak ta, przesłana drogą e-mailową, kartka?
Ale po kolei:
Poseł Jarosław Zieliński odpowiada na mój protest :
Szanowna Pani, w nawiązaniu do maila dotyczącego głosowania nad zmianą ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi przekazuję informację w tej sprawie z uprzejmą prośbą o jej przyjęcie oraz o to, aby nie upowszechniać nieprawdziwych informacji stawiających w niesprawiedliwie niekorzystnym świetle parlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości.
Odpowiadam pytaniami, mam nadzieję, retorycznymi:
Co jest do czego? Kto jest dla kogo? Nos do tabakiery, czy tabakiera do nosa? Partia dla wyborców czy wyborcy dla partii? A co, jeśli partia szkodzi wyborcy? Czy ma prawo on protestować czy też musi milczeć, bo szkodzi partii?  
Szanowny poseł Jarosław Zieliński zarzuca pośrednio protestującym szerzenie nieprawdy, która szkodzi PiS. Dlaczego tylko PiS? Czyżby elektorat pozostałych partii godził się na bycie królikiem doświadczalnym koncernów farmaceutycznych? Przyznam, że nie sprawdzałam przynależności partyjnej osób, które, tak jak ja, podpisały się pod protestem i nie wybierałam też partii, wysyłając kopię tego protestu do posłów. Wszyscy podnieśli rączki, jak im kazano? Problem w tym, że tego po swoich posłach się nie spodziewałam. Przykre rozczarowanie.
Jako wyborca, dotychczas wiernie głosujący na partię mieniącą się opozycją w stosunku do obecnie rządzących, pytam się: Czy każda organizacja sprzeciwiająca się decyzjom polityków jest traktowana jako wroga partii?

Niestety mam poważne wątpliwości czy poseł Jarosław Zieliński czytał Ustawę z dnia 5 grudnia 2008 r. o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi przed nowelizacją jak i wniesione poprawki. Śmiem twierdzić, że nawet teraz, w związku z nadchodzącymi protestami, nie zapoznał się z zastrzeżeniami przeciwników nowelizacji w takim kształcie.
Gdyby posłowie zasięgali opinii prawnej w różnych źródłach, jestem pewna, że do takich wpadek legislacyjnych nigdy nie dochodziłoby w partii, która w swej nazwie nosi prawo i sprawiedliwość. Niestety tego głosowania nie da się zrzucić na nieprzychylność mediów. Media rządowe akurat milczą jak zaklęte. O głosowaniu poprawek i zachowaniu posłów PiS dowiedzieliśmy się od internautów.
Otrzymałam od posła, domyślam się, fragment szerszej opinii, która zawiera jawne kłamstwa i niedopowiedzenia, a protestującym zarzuca szerzenie nieprawdy i szkodzenie partii pod wpływem ideologicznych uprzedzeń.
Nie powiem przez grzeczność, gdzie ja mam takie partie i takich polityków, którzy szkodzą mi.


Kłamstwem jest, że nowelizacja dotyczy tylko dzieci i młodzieży, bo dotyczy również dorosłych.
Kłamstwem jest, że tylko porządkuje dotychczasowe prawo w tym zakresie, bo w rzeczywistości je rozszerza poprzez daleko idące uogólnienia.


Jakim prawem PiS stoi na stanowisku, że obowiązkowe szczepienia są koniczne? Czy partia daje gwarancję obywatelom bezpłatnego skutecznego leczenia powikłań, czy może ktokolwiek je wykluczyć? Czy może poseł Zieliński wykluczyć, że skład szczepionki jest niedostatecznie sprawdzony i może szkodzić a nie zapobiegać? Czy państwo jest właścicielem naszych dzieci i nas samych?! Utrzymuje nas, pracuje na utrzymanie, kształci, ubiera, leczy skutecznie i troszczy się o nasze zdrowie? Czy nie jest tak, że to Wy, posłowie, jesteście na naszym garnuszku i przysięgaliście wierność Rzeczpospolitej i służbę Jej obywatelom?
Szczepionki powinny być dostępne w aptekach i to rodzic, dorosły obywatel powinien decydować o ich zakupieniu i zaszczepieniu swojej rodziny. Zaś obowiązkowo każdy powinien otrzymać szeroką i rzetelną informację za i przeciw szczepieniu. Musi mieć też pewność, że w przypadku powikłań otrzyma pomoc. Składka zdrowotna jak i podatki są przymusowe, więc mamy prawo oczekiwać rozwiązań chroniących nasze życie i zdrowie, a nie sankcjonujące podłączenie się do budżetu koncernów farmaceutycznych. Wara od zmuszania do szczepienia i pobierania leków. Tak rządzili naziści. Wracamy do powtórek w demokratycznym opakowaniu?

Twierdzi poseł Zieliński w przesłanym karteluszku wirtualnej bumagi, że nikt nie wnosił zastrzeżeń do projektu nowelizacji. Nie jest to prawdą. Mogę Panu wskazać liczne sygnały kwestionujące nowelizację ustawy, które pojawiły się w Internecie i które szły do biur poselskich. Pytam się, czy Prawo i Sprawiedliwość, partia, na którą do tej pory głosowałam i ufałam, że nie jest uwikłana w międzynarodowe koncernowe zależności, konsultowało nowelizację ustawy z podmiotami organizacji społecznych, które reprezentują pacjentów?
Partia, która szczyci się, tym , że potrafi wnieść swój sprzeciw wobec niekorzystnych unijnych rozwiązań legislacyjnych, potulnie wznosi rączki do góry, a jej posłowie nabierają wody w usta i zamiast wyjaśnić swoją decyzję, obwiniają protestujących?! Ciekawe pojmowanie roli posła. Nowelizacja została przeprowadzona cichcem w ferworze szumu medialnego po Euro 2012.
Polityków i posłów obowiązkiem było przeanalizowanie proponowanych w ustawie zmian z orzeczeniem II OSK 32/11 - Wyrok NSA w sprawie wymuszania na rodzicach obowiązkowych szczepień. To do Pana obowiązków należało zapoznać się z opinią prawną Fundadacji Lex Nostra i odpowiedzieć na stawiane prawne zarzuty.
Ale ponieważ, Pan, Panie pośle Zieliński, nie ma sobie nic do zarzucenia, to proszę swoim wyborcom i osobom, które podpisały się pod petycją odpowiedzieć publicznie na postawione, tylko choćby  niektóre, zarzuty wobec naniesionych zmian w nowelizowanej ustawie:
Charakter zmian wprowadzonych ustawą z dnia 15 czerwca 2012 r. o zmianie ustawy z dnia 5 grudnia 2008 r. o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi dotyka i przekracza nasze wolności osobiste zagwarantowane konstytucją w Art. 40 i 41:
Oto dowody:
1. dawna definicja choroby zakaźnej - "choroba, która została wywołana przez biologiczne czynniki chorobotwórcze, które ze względu na charakter i sposób szerzenia stanowią zagrożenie dla zdrowia publicznego".
- definicja dobra, dlaczego trzeba było ją poprawiać? Kto wniósł tę poprawkę?
A przyjęta zmiana polega na odcięciu drugiego członu.

Obecnie zostało: " choroba zakaźna - choroba, która została wywołana przez biologiczny czynnik chorobotwórczy".

Czyli każde zachorowanie, niezależnie od skali, a nawet jednostkowe, stanowi podstawę do rozpętania obowiązkowych szczepień na różną skalę i na bliżej nieokreślonym terytorium!

2. Art. 5 zmienianej ustawy był również dobry, niczego nie ograniczał. Po zmianie uzyskał bardzo ogólny charakter: szczepienie nie musi być już ujęte w ramach Narodowego Programu Szczepień. Wprowadzono, między innymi, również obowiązek - poekspozycyjnego profilaktycznego stosowania leków i leczenia każdej osoby przebywającej na terytorium RP!
- dla kogo są korzystne te przyjęte zmiany? - pytam wszystkich posłów, nie tylko posła Zielińskiego.

3. Art. 32 daje, po przyjętej poprawce, powiatowemu inspektorowi sanitarnemu nieograniczony zakres stosowania przepisów ustawy!

4. Art. 36 ust. 2 Lekarz lub felczer decyduje o zastosowaniu środka przymusu i rodzaju przymusu bezpośredniego oraz osobiście nadzoruje jego wykonanie przez osoby wykonujące zawody medyczne.
- to prawie - jak dyktator!

Proponowane zmiany wydają się być realizacją skutecznego lobbingu zastosowanego przez koncerny farmaceutyczne. Nie są bynajmniej podyktowane ani moim zdrowiem, ani bezpiepieczeństwem. A raczej jest to droga do korupcji.
Kiedy leżałam w szpitalu, wieczorem przychodziła pani z pytaniem, kto życzy sobie środek nasenny. Czy ustanowiony nadzór nad takimi praktykami sprawuje właściwie kontrolę? Czy służą one zdrowiu chorego? Kto zagwarantuje nam, że podawane w myśl nowelizowanej ustawy leki, jak te hurtem rozdawane proszki na "słodki" szpitalny sen, nie są „eksperymentalne”, że konkretnemu pacjentowi nie zaszkodzą?

Do chwili uchwalenia widziałam nagłówki:
Obowiązkowe szczepienia dla wszystkich! Prezent rządu PO dla branży farmaceutycznej na koszt podatników! http://wolnemedia.net/prawo/obowiazkowe-szczepienia-dla-wszystkich/
 „Tym razem rząd ani minister zdrowia nie będą mieli nic do powiedzenia. Będą MUSIELI kupić szczepionki a wszyscy Polacy będą PRZYMUSZENI do ich wstrzyknięcia. I to nie jest teoria spiskowa”. – czytałam.

Teraz muszę poszerzyć tytuł: 
Prezent posłów i senatorów dla branży farmaceutycznej na koszt podatników i z narażeniem ich zdrowia i życia. Czy to samo zrobi prezydent? A czy kiedykolwiek zrobił inaczej niż rządząca koalicja?

Dalsza część cytowanego artykułu jak najbardziej aktualna:

„Zmiany ustawy likwidują też finansowanie zgłaszania niepożądanych odczynów poszczepiennych. Uprawnienia sanepidu podczas prowadzenia dochodzenia epidemicznego będą większe niż wojska, policji, prokuratury i sądów i będą prowadzone bez możliwości żadnej kontroli. Sanepid będzie miał prawo wglądu do wszystkich kontaktów (również telefonicznych i elektronicznych) osób podejrzanych lub zagrożonych chorobami zakaźnymi (czyli według nowej definicji- wszystkimi chorobami), do wejścia do mieszkania, zastosowania siły wobec każdego obywatela – i to wszystko bez konieczności uzyskania pozwolenia sądu, bez kontroli policji. Inspekcja sanitarna będzie miała uprawnienia większe niż służby specjalne a minister zdrowia traci prawo wydawania rozporządzeń regulujących jej prace i stosowane procedury wewnętrzne”.
Gdybyż to tylko chodziło o kasę. Na naszych oczach wprowadzane jest prawo, które tylnymi drzwiami wprowadza totalitaryzm. I nie jest to słowo bynajmniej na wyrost. Wystarczy jeden przypadek  prawdziwego czy wymyślonego zachorowania, wystarczy jeden inspektor, który ma zaległości płatnicze w banku, by cały kraj na zasadzie łańcuszka kontaktów został objęty inwigilacją i przymusowym szczepieniem.

A poseł Jarosław Zieliński, zamiast odpowiedzieć na te i inne argumenty, przysyła świstek, w którym kłamie się i posługuje manipulacją, a z tych, którzy sprzeciwiają czyni przeciwników i ciut nie ideologiczną sektę.

Autor przesłanego tekstu powołuje się na niezadowolenie społeczeństwa w przeszłości z braku szczepionek na „świńską grypę”. Polecam, Szanownemu Posłowi prześledzenie, mimo natłoku pracy i przemęczenia wskutek nieustannego podnoszenia rączek do góry, historii dotyczącej tzw. „pandemii świńskiej grypy” . Na pandemii grypy rządy straciły miliardy

Przypominam również pewną piarowską zagrywkę Ewy Kopacz, która bardzo podniosła PO słupki, twierdząc, że nie kupi szczepionek, bo koncerny nie chcą wziąć na siebie odpowiedzialności za bezpieczeństwo szczepiących się. Ten wzrost notowań świadczył o tym, że społeczeństwo doskonale wiedziało, iż „świńska grypa” to nic innego jak realizacja programu marketingowego koncernu. Przećwiczyło to na "ptasiej grypie".


Czy zna ktoś grabie, które grabiłyby od siebie? Czy zna ktoś koncern farmaceutyczny, któremu będzie zależeć na zdrowiu Europejczyków, w tym Polaków? Skuteczna szczepionka to koniec szmalu. Nowa choroba, to nowe zyski.
Co teraz będzie się działo? A no, będziemy mieli raz po raz grypę już nie ptasią czy świńską, a grypę złodziejską.
Sztaby żelazne na drzwi przed inspektorem powiatowym trzeba będzie zakładać? Do lasu uciekać?
__________________________________________
Wersja audio:

Audycja 338 (czwartkowa)

__________________________________________

Załącznik: odpowiedź posła Jarosława Zielińskiego

W związku z pojawieniem się na stronach internetowych koleżanek i kolegów Posłów licznych apeli, listów otwartych czy petycji związanych z przyjętą przez Sejm RP nowelizacją ustawy: o zmianie ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi uchwaloną w dniu 15 czerwca 2012 roku, pragnę Państwa poinformować że:

- W trakcie prac nad nowelizacją ustawy, a także w samym projekcie rządowym (druk nr 293), ani w poprawkach poselskich do ustawy, nikt nie zgłaszał uwag podważających dotychczasowy porządek prawny, związany z obowiązkowym kalendarzem szczepień ochronnych.

- Prawo i Sprawiedliwość, zgodnie z propozycją Komisji Zdrowia, zagłosowało więc za przyjęciem ustawy, która miała głównie charakter porządkujący aktualnie obowiązujące przepisy oraz przepisy dostosowujące działalność terenowych stacji SANEPID-u do obowiązujących obecnie warunków organizacyjnych.

- Prawo i Sprawiedliwość stoi na stanowisku, iż Inspekcja Sanitarna powinna mieć charakter policji sanitarnej i być podporządkowana Ministerstwu Zdrowia, a nie jak ma to miejsce obecnie jednostkom samorządu terytorialnemu (starostowie i rady powiatu).

Pojawiające się w Internecie apele są odzwierciedleniem tak zwanych ruchów i organizacji antyszczepionkowych, które wzorem innych krajów europejskich i Ameryki stawiają sobie za cel zlikwidowanie prawnych podstaw przeprowadzania obowiązkowych szczepień ochronnych populacji. Ich oddziaływanie – często bardzo hałaśliwe - na regulacje systemów zdrowia publicznego w Europie i Ameryce mają znaczenie marginalne.
Pragnę przypomnieć Szanownym Państwu Posłom, że w trakcie naszej krytyki dotyczącej rezygnacji z zakupu szczepionek przeciw świńskiej grypie, w trakcie epidemii w 2010 roku, ci sami autorzy, te same organizacje popierały ówczesną Minister Zdrowia, Panią E. Kopacz, która tłumaczyła swoją indolencję brakiem możliwości zakupu szczepionki dla grup podwyższonego ryzyka tymi samymi argumentami na przykład: „Szczepionki są szkodliwe, niebezpieczne i mogą stanowić wręcz śmiertelne zagrożenie dla pacjentów, którzy chcieli się zaszczepić”. Taka argumentacja mija się z aktualna wiedzą i praktyką medyczną.

Podsumowując, jeszcze raz informuję:
1. Przedmiotem nowelizacji przywoływanej w apelach ustawy nie był problem obowiązkowych szczepień ochronnych . Kalendarz szczepień dotyczących dzieci i młodzieży obowiązuje w Polsce od kilkudziesięciu lat.
2. Uważamy, że szczepienia ochronne przeciwko niektórym chorobom zakaźnym w Polsce powinny mieć nadal charakter szczepień obowiązkowych wśród dzieci i młodzieży.
3. Jako Przewodniczący Komisji Zdrowia z całą mocą informuję państwa, że ani w przedłożeniu rządowym ani w zgłaszanych poprawkach nikt nie zgłaszał postulatu odejścia od kalendarza szczepień obowiązkowych w Polsce.
W związku z powyższym, pojawiające się w Internecie apele stanowią reakcję niektórych, najczęściej marginalnych środowisk. Uważam, że nie maja one charakteru politycznego. Epatowanie Państwa Posłów postulatem nie głosowania nie na Prawo i Sprawiedliwość w kolejnych wyborach, moim zdaniem, nie ma racjonalnych podstaw ideowych i socjologicznych.

czwartek, 5 lipca 2012

Kto jest kłamcą; premier Donald Tusk czy jego ministrowie?

Gazeta Wyborcza w dniu 11 listopada 2011 roku, a więc  w  miesiąc po wyborach do Parlamentu, doniosła: Podatek katastralny nam nie grozi. Premier ucina spekulacje

Na pytanie posłów PiS Donald Tusk odpowiedział:

Trudno mi mówić za następców. W naszych planach nie mamy wprowadzenia podatku katastralnego, chociaż zdajemy sobie sprawę, że w wielu państwach jest on dość użytecznym narzędziem. Otwarcie jednak odpowiadam, że mój rząd nie zakłada wprowadzenia tego podatku.

Wydawało się, że sprawa zamknięta, zwłaszcza że ewentualne podwyższenie podatków miało być alternatywą dla podniesienia wieku emerytalnego.

Pamiętamy?

…albo dłużej pracujemy, albo wyższe podatki.

Mimo opinii ekspertów, mimo sprzeciwu i wyliczeń sejmowa maszynka do głosowania  przegłosowała, co chciała.
Skąd więc gorączkowe szukanie kolejnych możliwości opodatkowania Polaków, których zarobki wynoszą 1/5 zarobków w Niemczech, a ponad 2 mln rodzin żyje w ubóstwie?

Dociekliwi znaleźli przyczyny. Na stronie Ministerstwa Finansów opublikowano 15 czerwca

„Szacunkowe dane o wykonaniu budżetu państwa
za okres styczeń - maj 2012 r.



Oto wymowna statystyka:

DOCHODY: planowano: 293 766,1  wykonano - 113 501,3, co stanowi -  38,6 planowanych dochodów.
Gdzie  znaleźć brakujące w budżecie wpływy?

Ale to nie wszystko.
W budżecie przygotowanym przez rząd Tuska już w czerwcu ubiegłego roku zaplanowano deficyt w  wysokości - -34 999,6.
Matematyka jest bezpartyjna. Na koniec maja deficyt wynosił: -27 029,4, co stanowi: 77,2 procent całej sumy, zaplanowanej w budżecie dziury.
Jak ją załatać ?

Nie trzeba być ekonomistą, by zdawać sobie sprawę, że czeka nas jesienią korekta budżetu. Rząd zwiększy deficyt? Zaciągnie następne pożyczki czy będziemy czekać na wypłatę emerytur, pensji budżetówki do następnego roku, kiedy  nowy plan budżetowy zagwarantuje wyższe dochody? Jakim sposobem?

Każdego dnia media donoszą nam o majsterkowaniu rządu  przy podatkach.  Tusk realizuje obietnice. Które podatki wzrosną?


Najbardziej w tym wszystkim szokuje demagogia wzięta żywcem z retoryki komunistycznej.
No bo niby jak rozumieć okrzyki medialne, uzasadniające obciążenia podatkowe Polaków?


Zabrać ulgi bogaczom!

Czy pełne rewolucyjnego entuzjazmu ministra Rostowskiego wyznanie:

Większość Polaków ciężko pracuje na swoje pensje i z bólem oddaje skarbówce 19-procentowy podatek od uczciwie zarobionych pieniędzy. Ci jednak, którym żyje się znacznie lepiej - artyści, piosenkarze i dziennikarskie gwiazdy - płacą podatek tylko od połowy swoich wysokich dochodów. I gdzie tu sprawiedliwość?!

Lenina naczytał się czy jak? A może zapatrzył się pan minister na Gomułkę? Ten wyzwał artystów od „alfonsów skąpanych w rynsztoku”. Wszystko jeszcze przed artystami?

Ale jak już tak o sprawiedliwość chodzi, to zapytam ministra liberalnego rządu.
- Panie, ministrze Rostowski, gdzie płaci pan sprawiedliwie swoje podatki; w Polsce czy w Anglii?
 
Tu polecam wywiad  przeprowadzony onegdaj przez Bernarda dla www.blogpress.pl  http://www.youtube.com/watch?v=UmE4jQyZBdk
Wróćmy jednak do podatku katastralnego.
Historię ujawnienia przymiarki do tego podatku podałam w poprzednich notkach: Lemingu, obudź się wreszcie!

Pisać czy zmywać?
Tam tez zamieściłam niektóre  linki.
Ostatnio interesujący  artykuł o własności i jej roli w upodmiotowieniu Polaków zamieścił w swoim blogu Gadający Grzyb:
O uobywatelnieniu przez własność  Można też posłuchać: Audycja 333 (niedzielna)


Nie zamierzam więc powtarzać tego, co już zostało powiedziane. Poruszam kolejny raz sprawę podatku katastralnego, bo wrzawa wokół niego nagle i niespodziewanie ucichła po konferencji, w której Jarosław Kaczyński zapowiedział:
Wszelkimi możliwymi metodami, to znaczy przez ogólny sprzeciw, akcje społeczne, zgłaszanie odpowiednich poprawek, a także zgłoszenie tego (przepisów dot. podatku katastralnego - PAP) do Trybunału Konstytucyjnego, bo jest to niezgodne z zasadą równości obywateli, będziemy z tym walczyć. Jeśli przejmiemy władzę, to natychmiast ten podatek zniesiemy


O dziwo, wreszcie zadziałało, odezwały się w końcu „nożyce”. Prawie natychmiast w Rzeczpospolitej ukazało się   dementi premiera, który akurat przebywał w Brukseli: Podatek katastralny? Nie wprowadzimy - zapewnia premier

Nie planujemy, nie przewidujemy wprowadzenia podatku katastralnego.

Dodatkowo zamieszczono też tam opinię ministerstwa finasów:

W Ministerstwie Finansów nie są prowadzone prace nad zmianą zasad opodatkowania nieruchomości, a w szczególności nad wprowadzeniem podatku, w którym podstawę opodatkowania dla wszystkich rodzajów nieruchomości i ich części stanowiłaby wartość nieruchomości (tzw. podatek katastralny)" - poinformowało ministerstwo w komunikacie opublikowanym na swojej stronie internetowej.

Donald Tusk ponadto stwierdził, jak zwykle "pojednawczo", bez języka nienawiści i demagogii, że nie wszystkim, co mówi pan prezes, trzeba się śmiertelnie przejmować.


Już, już gotowa byłam uwierzyć  premierowi, gdyby nie pewna drobnostka,  którą  podzieliłam się pod artykułem w komentarzu, ale mi go nie zamieścili  Ciekawe dlaczego? ;-)

Otóż w internecie jest i inna informacja, odmienna od tej, którą przekazał premier i jego ministerstwo:
Podatek katastralny wprowadzany kuchennymi drzwiami


Czytam:

Wiceminister w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego Marceli Niezgoda potwierdził, że trwają prace nad podatkiem katastralnym. Jest już oficjalny dokument w tej sprawie. Rząd będzie obradował nad nim na przełomie czerwca i lipca. Zespół, który opracował stosowną ustawę działa już od 2 lat!
/…/ Jeśli prace będą szły zgodnie z planem to podatek katastralny zostanie przegłosowany najpóźniej do 30 listopada. Do tego bowiem dnia trzeba uchwalić wszystkie okołobudżetowe ustawy na 2013 rok.


I wszystko stało się niby jasne. Dokumenty, w których znajduje się zapis o podatku, nie zawierają  nazwy „katastralny”. Teraz będzie się nazywał podatkiem ad valorem. (Prawda, że piękna starożytna nazwa i tylko dla znających łacinę? I nie straszy katastrem). A premier i ministerstwo finansów nic o tym nie wie, bo zajmuje się tym zespół w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego, a wiceminister Marceli Niezgoda reprezentuje w nim koalicjanta. W razie czego za podatek katastralny można obwinić PSL.

Po tej informacji pozostaje mi już tylko zacytować komentarz internauty pod dementującą wypowiedzią premiera:

Wierzę tylko w zdementowane informacje. Znaczy, wprowadzą. A przynajmniej , spróbują.

I zadać intrygujące pytanie:

Kto jest kłamcą; premier czy jego ministrowie? 



czwartek, 28 czerwca 2012

Na początek przestań się bać

 
Ani to odkrywcze, ani mądre przypominać coś, o czym niby każdy wie. A jednak… wciąż się nabieramy na polityczne szczucie jednych na drugich i dlatego wracam do starego tematu.
Divide et impera zasada starożytnych Rzymian wiecznie młoda i wciąż w nowych atrakcyjnych odsłonach.


Doskonale opanowała ją w przeszłości władza totalitarna.
Miałeś czarne oczy zamiast niebieskich, miałeś problem. Kształt czaszki, kolor skóry, religia, tożsamość narodowa była doskonałym pretekstem do budowania wolnej przestrzeni dla niemieckich nadludzi. Pogarda, zbrodnia, nienawiść była usprawiedliwiona. A wytrwałe wychowanie od kołyski w przeświadczeniu o wyższości swojej rasy do dziś owocuje. Niemieckim porządkiem i zrozumieniem dla obecnej niemieckiej polityki urzeczeni są nawet ci, którzy doskonale wiedzą, co może na tym porządku wykiełkować.

Nie inaczej zasadą- dziel i rządź – posługiwała się komuna.
Wróg ludu, kułak i imperialista przeszkadzał w urzeczywistnieniu komunistycznego raju na ziemi. Sybirska tajga i  uzbekistańskie stepy doskonale do resocjalizacji się nadawały.
Mimo tych doświadczeń, świat nie miał głowy do późniejszego ludobójstwa dokonywanego przez czerwonych Khmerów Pol Pota w Kambodży, gdzie ustawiano kolejki śmierci, by zabijanie sprawniej przebiegało. Tysiące ludzi musiało zginąć, zostać zagłodzonych, zanim opinia międzynarodowa chciała dowiedzieć się o tym.
Nie ma się co dziwić tej opieszałości naszej cywilizacji,  wolnej i  demokratycznej, w której przemysł aborcyjny i firmy ubezpieczeniowe dyktują prawo do zabijania dzieci poczętych i usypiania „humanitarnie”, a jakże, na ich własne życzenie,  ludzi starych i chorych.
Wolny i demokratyczny świat płacze nad umierającym dzieckiem i wysyła mu zabawki, ogląda jak tata karmi swojego synka.  I ten sam wolny i demokratyczny świat pisze instrukcję, jak zabijać dzieci poczęte  w biednej Afryce. Jakże miałaby taka cywilizacja  błyskawicznie reagować na ludobójstwo gdzieś tam, gdzie nie ma ropy?

Tak, świat jest podzielony; jedni są potrzebni drudzy nie mają szans. Jedni przeszkadzają żyć innym i są ich wrogami. Byłby raj, żylibyśmy bogato i pięknie, gdyby nie oni.

Zawsze można znaleźć "chłopca do bicia".  Kiedyś: Żyd,  Polak, Cygan, kułak. Dziś:  Kościół, dziecko nienarodzone, kaleka, nieuleczalnie chory, starzec… co to za różnica dla cywilizowanego bandyty.

I wszystko zgodnie z prawem i wszystko w ramach stanowionego prawa. W imię tego prawa decyduje się, kto ma żyć, komu należą się leki, a komu nie ma sensu podawać nawet wody do picia i wysyła na „ścieżkę śmierci”.  Nie żeby tak cicho potajemnie to robić jak mordercy, skądże znowu!

Najpierw pozwalają  na  dyskusję. Władza konsultuje z ludem, a potem jedną zręcznie podsuniętą narracją  włączają emocje i sprawiają, że lud krzyczy: „Ukrzyżuj!!! Wypuść nam Barabasza.

Chcesz przejąć władzę? Musisz wskazać wroga, chcesz ją utrzymać, musisz tak spolaryzować społeczeństwo, by nie było w stanie przeciwko tobie się zjednoczyć.

Po co szukać przyczyn rosnącej biurokracji w systemie, zapaści służby zdrowia czy zadłużenia samorządów? Po co zastanawiać się nad rosnącymi do granic absurdu unijnymi dyrektywami i wulkaniczną erupcją prawa krajowego?  Po co szukać przyczyn korupcji? Wystarczy wskazać winnych. Mamy współczesnych kułaków pod dostatkiem; emeryci, urzędnicy, lekarze, nauczyciele. Tych pierwszych wkrótce może nie być. Zanim doczekają emerytury, umrą z głodu, albo w kolejce do lekarza. Przesadzam? To sprawdź na sobie. Spróbuj na bezrobociu, oczekując wieku emerytalnego, przeżyć miesiąc za 400 zł, a tyle ma wynosić emerytura częściowa. Opłać za to czynsz, energię, gaz, kup opał na zimę, wyżywienie i lekarstwa.
 
Urzędników straszy się redukcją etatów, zabraniem trzynastki. To działa. Ty ich nienawidzisz i obwiniasz za biedę, bałagan w kraju, masz sporo racji. A oni tak się boją  ciebie, że będą jedli władcy z rączki i wykonają każde, nawet absurdalne polecenie. Dziwisz się? Spójrz w lustro i spytaj   siebie; Czego się boisz? Co jesteś gotowy uczynić , by nie stracić pracy i mieszkania?

Następni do bicia w kolejce to nauczyciele. Za dużo zarabiają, za dużo mają wolnego, wójt żadnego nie może zwolnić i zatrudnić tańszego. A ty skończyłeś pedagogikę, dodatkowo nauczanie początkowe, znalezienie pracy graniczy z cudem, kulisz się i myślisz. Będę siedział cicho. Tam gdzieś głodują i protestują przeciwko pozbawianiu polskiej szkoły nauczania historii, ale co tam, nie mogę się odezwać, stracę pracę.
Na nikogo nie możesz liczyć. Otaczająca cię rzeczywistość doskonale została podzielona. Muru nie przebijesz, bo został on zbudowany na starożytnych fundamentach. Masz szukać wroga i nienawidzić, pokażesz ludzką twarz, zginiesz.
A jednak nie jesteś bezbronny. Musisz tylko uwierzyć, że można żyć inaczej, godniej, tak po ludzku i że warto zacząć zmieniać od siebie. Na początek przestań się bać i poszukaj tych, którzy już przestali się bać.

________________________________________________________

Czerwoni Khmerzy i Pol Pot – Ludobójstwo w Kambodży – 2 miliony ofiar

Seksedukacja = marketing aborcji

Brytyjska ścieżka śmierci

WHO instruuje jak zabić dziecko

Dziel, rządź, porównuj… i zarabiaj więcej!



czwartek, 21 czerwca 2012

Pisać czy zmywać?

Nie tak dawno portale internetowe obiegła wiadomość:
Polacy nie wierzą tradycyjnym mediom, ale ufają Internetowi. Fakt ten skomentował w swojej notce Gadający Grzyb Internet a mediodajnie Audycja 329 (niedzielna) .

Zgadzam się z nim. To jeszcze nie powód do radości, bo Internet ma różne oblicza, a treści wiodących portali, np. Onetu nie różnią się od propagandowej sieczki podawanej w TVN czy TOK FM. Samodzielnemu myśleniu Polaków też nie można ufać. Podzielam również opinię, że jest to duże wyzwanie dla mediów drugiego obiegu i polityków opozycyjnych w stosunku do obecnie nam miłościwie panujących.

Mam jednak pewien problem, którego nijak nie potrafię rozsupłać.
Dotyczy on odbioru informacji dziennikarskich i blogerskich przez czytelników portali prawicowych. Kim naprawdę są ci czytelnicy? A przynajmniej niektórzy z nich.
Niejednokrotnie słyszałam i czytałam opinie ludzi, znających się na rzeczy, o podziale Polaków, nie tylko w rzeczywistości ale i w wirtualnej przestrzeni, do tego stopnia, że czytamy tylko tych, którzy mają podobne poglądy, a treścią naszych notek blogowych, artykułów, felietonów, komentarzy, rysunków, filmów i audycji, przekonujemy już przekonanych. Żyjemy w równoległych matrixach i dbamy za po mocą tzw. „bana”, by się nie przenikały.

Nie da się ukryć, że odrobina refleksji i gotowi jesteśmy przyznać rację tym diagnozom. Znam to z doświadczenia. Z trudem wytrzymuję na stronie gazety.pl, do przeglądu notek racjonalisty, artykułów „Nie” żadna siła mnie nie zmusi, szerokim łukiem omijam postkomunistyczne czasopisma. Zapewne mojego blogu nie czyta też Azraelk czy Rudecka i nawzajem. Stosuję metodę - nie muszę skakać z mostu, by przekonać się, że mogę złamać kręgosłup - i dla higieny trzymam się z daleka od czerwonych adresów internetowych.

Są jednak sytuacje, że trzeba zacisnąć zęby i mimo oskomy przemóc się, wziąć udział w akacji, która dotyczy wszystkich, bez względu na poglądy i przynależność czy sympatie partyjne.
Tak było w przypadku sławetnej akcji protestu przeciwko ACTA, dokumentu narzucającego cenzurę internetową. Nie ulega wątpliwości, że zorganizowali ją internauci z lewej strony. Internauci wiedzą, kim są Anonymous. Tajemnicza anonimowa grupa hakerów, strasząca blokadami stron rządowych sprzeciwia się nie tylko cenzurze, ale również katolickiej etyce, jak czytamy w internetowych informacjach.
O szczegóły i niuanse nikt jednak nie pytał. Media szeroko informowały o wielotysięcznych manifestacjach w miastach nie tylko polskich, pod którymi ugiął się Parlament Europejski i polski rząd.

Niestety, jeśli ktoś miał wrażenie, że Internet jest potęgą to, dziś musi swoją naiwność gorzką refleksją potwierdzać.
Solidarność internetowa jest tylko pozorna, a uległość władzy wobec opinii społecznej iluzoryczna. Jasno nam to udowodnił rząd Donalda Tuska i maszynki do głosowania z PO - PSL.
Podpisami w sprawie referendum się nie przejęli, namiot związkowców obśmiali. Urządzili cyrkuśne konsultacje społeczne w sprawie wieku emerytalnego i na tym koniec, ustawę uchwalili, prezydent podpisał. I CISZA!

Czy możliwy był inny scenariusz?
Owszem, dokładnie taki sam jak w przypadku ACTA. Dlaczego nie został przeprowadzony? Na pewno tylko z powodu Euro 2012? Nie wiem jak inni, ale ja wyrosłam z bajek, zwłaszcza mrocznych. Ot, po prostu nie było polecania. Kogo? A właśnie kogo? Kto mi podpowie? ;-)

Wydawać by się mogło, że podatek katastralny dotyczy wszystkich, bez względu na światopogląd, legitymacje partyjne czy wiek.

Podatek katastralny - wejście smoka

Informacja o planach rządowych pozbawienia własności ludzi, których nie stać będzie na lichwiarski podatek, powinna postawić na nogi cały Internet. Nie są to bowiem jakieś nic nie znaczące plany.
W moje gminie wójt już dawno poinformował o nich mieszkańców. Głośno uzasadniał konieczność podatku katastralnego pustą kasą samorządową.

Wielu Polaków nie ma jednak o zakusach Donalda Tuska, by utrzymanie Polski gminnej przerzucić na właścicieli nieruchomości, a przy okazji wywłaszczyć, pojęcia. Już sama nazwa budzi zdziwienie.
Kiedy pytam znajomych czy o tym wiedzą, zwykle pada pytanie: A co to takiego jest, ten podatek katastralny? Żartem odpowiadam, że to nic innego jak współczesna wersja średniowiecznego pogłównego. Wcale nie jest to jednak śmieszne. Nie będę tego nazywać cyniczną grą władzy, bo żadnej miary etycznej tu nie da się zastosować, nawet cynizm jest zbyt łagodnym określeniem.

Jednym zdaniem, zamiast uwłaszczenia społeczeństwa, mamy kolejną wersję neokomunistycznej nacjonalizacji. A żeby było tym razem sprawiedliwiej, bogaczom zabierze się to, na czym im zbywa, biednych pozbawi się tego, na co całe życie pracowali. Nawet Lenin nie wymyśliłby takiej formy ograbienia biedaków.

Reakcja, a właściwie brak zorganizowanej reakcji społeczności internetowej na temat lichwy w wydaniu PO - PSL może zdumiewać. Mimo alarmu poczynionego przez opozycyjnych posłów, mimo licznych notek blogowych, artykułów, jak choćby ten z ostatnich dni: Podatek katastralny i jego skutki społeczne. Wydziedziczenie milionów Polaków http://www.bibula.com/?p=57762 brak jest skutecznej reakcji.

Zastanawiam się, jaka jest tego przyczyna? Kto przeczytał owe informacje i dlaczego nimi się nie martwi? Skoro Polacy ufają wiadomościom internetowym, to dlaczego na ulicach nie widzę młodych zadłużonych na swój pierwszy kąt w koszulkach i z transparentami: TUSKU, ŁAPY PRECZ OD NASZEJ WŁASNOŚCI - nie było polecenia? A będzie?

Bez odpowiedzi na pytanie, kim są Polacy ufający w sondażach Internetowi, mamy marne szanse na to, by te i inne pomysły rządowe ekipy Tuska i Pawlaka nie weszły w życie. No, chyba że akcję protestów zorganizują nam Niepokonani, pokrzywdzeni, wrabiani. Tylko czy zrobią to za darmo? Na wszelki wypadek, gdyby ktoś uwierzył im, że obronią, to podaję link do relacji z kongresu, ludzi pokrzywdzonych przez bezduszną administrację, MarkaD i artykuł Piotr Marzec:Niepokonani, czy wkręceni? Do relacji Marka trzeba wrócić i powtórzyć pytanie, które tam postawił:
„Krzyk o urzędniczej samowoli i relatywizmie prawnym nie określa rzeczywistości ani nie podaje lekarstwa. Po co więc krzyczeć?”
Warto też pamiętać, kto patronuje tej pozornie apolitycznej akcji. Wyborowa "elita": Polsat, TVN24, Ruch Palikota, Polityka, Wprost, Biznes Center Club, gazeta.pl

Mam czasem nieodparte wrażenie, że nasze blogi czytają głównie agenci marketingu politycznego. A wiadomości i opinie tam pozyskane pozwalają sterować im naszymi reakcjami i organizować nasze protesty niekoniecznie tylko dla naszego dobra. O tym, że niektórzy z nas są w szkole sterowników zarządzających zasobami ludzkimi na potrzeby władzy, nawet boję się pomyśleć, bo zdrowy rozsądek nakazałby mi zająć się zmywaniem a nie pisaniem przy zmywaku.


Notek w wersji audio posłuchać można TU

czwartek, 14 czerwca 2012

Sponsorowany gwałt na zdrowym rozsądku

Nie tak dawno Stanisław Michalkiewicz w swym felietonie Duraczenie totalniackie z właściwym sobie poczuciem humoru przedstawił wcale nie śmieszny proces „przyzwyczajania ludzi do przeciwnego znaczenia słów”.

„Dzisiaj nowa formacja totalniaków usiłuje narzucić przekonanie, że tolerancja, to akceptacja - na przykład sodomitów i gomorytów, albo konfidentów w charakterze autorytetów moralnych. Z kolei wolność słowa oznacza według tych totalniaków uświadomienie sobie konieczności coraz to nowych ograniczeń swobody wypowiedzi”. – pisze felietonista. Do tego najlepiej nadaje się szczególna metoda cenzury - „tabu”. Coś jest tabu i o tym nie mówimy, nie piszemy, nie dyskutujemy, bo jest tabu.

Jest i inny proces, równie groźny jak duraczenie. Na własny użytek nazywam go sponsorowanym gwałceniem zdrowego rozsądku.

Nieważne czy to onet, czy wp, interia czy wiodące tytuły internetowych wydań gazet, wszędzie, obok doniesień o faktach, mamy sponsorowane ideologiczne newsy. Wieje z nich zgrozą; księża pedofile nic tylko gwałcą ministrantów, rodziców boją się dzieci. Nie ma dnia, by nie doniesiono o okrutnym ojcu, głupiej matce i biednych nastolatkach, które wolą skrobankę czy tabletki poronne niż porozmawiać z mamą, a w ich niedoli przeszkadza klauzula sumienia lekarza.

Oto poruszająca wyobraźnię opowieść.

Różne jej wersje można przeczytać prawie każdego dnia. Jest dyskoteka, jest alkohol. Dziewczyna znika. Znajduje ją w łazience koleżanka. Przyjaciółka nie zawiadamia policji. Nie wzywa do pobitej pogotowia. Odprowadza ją do domu, gdzie mieszkają ślepi rodzice; nie widzą, że córka z imprezy wróciła posiniaczona. I dobrze, że nie widzą. Szlaban na dyskoteki byłby jak nic.
Następnego dnia kochająca przyjaciółka prowadzi nieszczęsną do prywatnej kliniki (bogate te nastolatki nie ma co gadać). Pani doktor stwierdza gwałt, ale nie chce przypisać na wszelki wypadek tabletki poronnej (tu artykuł dokładnie wymienia nazwę pigułki). Dlaczego? Wredna pani doktor powołuje się na klauzulę sumienia. I jak tu nie walczyć z takim sumieniem?! Będzie dziecko z gwałtu. Winna będzie pani doktor.

Oszczędzę sobie, czytelnikom i słuchaczom opisu, na czym polega sponsorowanie przez przemysł aborcyjny i antykoncepcyjny takiego newsu. Każdy, kto ma choć odrobinę szarych komórek, sam to zauważy, pod warunkiem że nie jest, ogłupiałą młodzieżową prasą, nastolatką.

Co ma pozostać w głowie takiej nastolatki po lekturze owych sponsorowanych doniesień?

Nie ufaj rodzicom, policji, nie idź do lekarza, który ma sumienie. Możesz pić, a gwałt da się przeżyć bez konsekwencji, jeśli zdołasz się zaopatrzyć w tabletkę poronną. Pomóż tylko nam w walce z sumieniem lekarza tak, aby w twojej kieszeni zawsze na wszelki wypadek była cudowna tabletka. Pomóż ustanowić prawo gwarantujące tobie, a nie lekarzowi, wolność. Będziesz mogła bezpiecznie chodzić na dyskoteki, pić alkohol i puszczać się, ile dusza zapragnie.

Ale to nie wszystko. To nie jedyny gwałt na zdrowym rozsądku.

Za pieniądze podatnika wciskana jest nam ideologia genter. Zdrowy rozsądek zmusza nas do poprawnego myślenia. Jeśli płeć można wybrać, to dlaczego walczy się z terapią homoseksualistów i lesbijek? Dlaczego odmawia się im prawa do wiedzy, że mogą być kimś innym, a tyłek niekoniecznie musi służyć doznaniom seksualnym, bo jego przeznaczenie jest zupełnie inne?

Internet ugina się od reklam zdrowej żywności, logika nieubłaganie zmusza nas do wyciągnięcia wniosku; pozostała żywność jest niezdrowa. Jak to się więc dzieje, że jest dopuszczona do sprzedaży? Kto gwałci nasz zdrowy rozsądek i na tym zarabia?

Tabloidy, programy poranne dla gospodyń domowych w tv przepełnione są poradami o zdrowym trybie życia, zgodnym z naturą. Jak się do tych porad ma antykoncepcja ingerująca w zdrowy, zgodny z naturą, cykl płodności kobiety? Dlaczego tak atakowana jest naturalna metoda planowania w rodzinie poczęcia dziecka?
Nie szukaj odpowiedzi w mediach. Nie znajdziesz już jej nawet w pismach fachowych. Od kiedy instytuty naukowe są na usługach rynku i ideologii, nie ma pewności, że znajdziesz tam obiektywną ocenę naukowych odkryć. Afera z „ocieplaniem klimatu” najlepszym tego przykładem.

Nie mamy więc szans? Prędzej czy później aborcja zostanie zalegalizowana, środki poronne będą w szkolnej apteczce, a dzieci w przedszkolu będą bawić się w lekarza, który na życzenie doszywa pacjentom piersi, usuwa lub mocuje w kroczu siusiaka, a fabryki sztucznych biustów i penisów nie nadążą z ich produkcją? Ziści się sen feministek tak okrutnie obśmiany w „Seksmisji”?
Zamiast ekscytującego doznania w łóżku z ukochaną osobą, będziemy łykać tabletki bromowe, a dzieci będą się lęgnąć jak kurczaki w inkubatorach?
Zamiast mężczyzn będą tylko reproduktorzy niczym kolczykowane w stadach buhaje i ogiery?

Jedną z metod działania gwałtu na zdrowym rozsądku jest wmawianie wszystkim, że to jest nieuchronny proces, a ty ze swoją logiką, wartościami, wiarą, jesteś dinozaurem na wyginięciu. Jest to gwałt w tej chwili wszechobecny tak samo jak „duraczenie”, o którym pisze Stanisław Michalkiewicz.
Jaka jest na to najskuteczniejsza tabletka?

Nie ma chyba innej jak zdrowy rozsądek, nie rezygnuj z niego dla własnego i swoich bliskich dobra. Nie przeczytasz wszystkich książek, nie ma takiej kamizelki, która uchroni cię od kłamstw i szumu medialnego, ale zawsze możesz włączyć zdrowy rozsądek. Nie musisz wiedzieć, na czym polegała metoda Sokratesa w dochodzeniu do prawdy, ale zawsze możesz zadawać pytania, które odsłonią fałsz sponsorowanego gwałtu na twoim wciąż jeszcze zdrowym rozsądku.

środa, 6 czerwca 2012

Lemingu, obudź się wreszcie!

Szum medialny jest lepszy od narkozy. Znieczula trwale, a z błogiego snu nic nie jest w stanie wyrwać; ani fakty, ani argumenty. Żaden autorytet nie potrafi wzbudzić refleksji – Jak temu zapobiec?
Na moment lęk ściska gardło, przez głowę przelatują w popłochu myśli – Co by było, gdyby to była prawda? – ale na tym koniec.

Takie reakcje obserwowałam w związku z ustawą emerytalną. Mnie ona już nie dotyczy, co najwyżej może mnie czekać brak emerytury, gdy rząd ogłosi pustą kasę, ale młodych temat powinien był bulwersować. Owszem, reakcje były wrogie w stronę Tuska, Pawlaka, rządu, Palikota, Sejmu, prezydenta ale nic z nich nie wynikało.
A wystarczyło zainteresować się i choć chwilkę pomyśleć, policzyć, szukać odpowiedzi i skutecznych działań. Wszak podobno jesteśmy wolni, mamy demokrację, chroni nas prawo krajowe, międzynarodowe.

Zastanawiam się jednak, po co Tobie wolne słowo w Internecie, skoro nie umiesz z niego korzystać? Po co były te wszystkie demonstracje w sprawie ACTA, skoro myśleć samodzielnie, młody człowieku, nie potrafisz?

Czekasz, że inni za Ciebie pomyślą? Nie licz na to. Kasa państwowa nie napełni się samymi kredytami, potrzebne są składki. A kto je będzie płacił, skoro wkrótce staniemy się domem starców? A może wierzysz, że teraz przyjdzie czas na obiecaną politykę prorodzinną?

Jak Cię, młody lemingu, obudzić, jak zmusić, byś nie leciał wraz z innymi w przepaść, a włączył instynkt samozachowawczy?

Może ta wiadomość wyrwie cię z błogiego snu?
Marne szanse, bo została podana w takim opakowaniu, że nawet nie doczytasz jej do końca. Zainteresujesz się treścią informacji, której nadano tytuł mający zablokować twoje szare komórki, a włączyć emocje, wrogie emocje?

A jednak spróbuj przemóc siebie i przeczytaj, bo to dotyczy Ciebie i twoich marzeń o przyszłości. Być może zaciągnąłeś 30 – letni kredyt, czekasz niecierpliwie na swój dom. Poszczęściło Ci się. Miałeś umowę na czas nieokreślony, zarobki też nie najgorsze, dostałeś go. Snujesz plany. Zaręczyłeś się. Razem z dziewczyną odkładacie każdy grosz, bo przecież musisz mieszkanie wyposażyć w drzwi, podłogę, okna, wannę… meble. Chce wam się żyć i marzyć, nie możecie się już doczekać, kiedy przestąpicie swój próg.
Czasem przemknie myśl, że stałeś się niewolnikiem banku, ale co tam, na całym świecie biorą kredyty. Dasz radę, jesteście młodzi, rodzice pomogą… i niepokój mija.

Próbuję Cię dla twojego dobra obudzić zanim będzie za późno.

W ferworze informacji o EURO 2012, grożącej Ci kile, groźnych proszkach odchudzających, marszu rosyjskich kibiców przez Warszawę, mogłeś przegapić tę dla Ciebie w tej chwili najważniejszą. Może zauważyłeś nawet ją, ale zdążyłeś jedynie sarknąć- ci to mają problem - i posurfowałeś dalej. Mimo to, radzę, wróć. Przeczytaj do końca.

Posłowie PiS: rząd chce wprowadzić podatek katastralny
„Posłowie PiS Andrzej Adamczyk i Jerzy Szmit podczas wtorkowej konferencji prasowej w Sejmie powołali się na projekt dokumentu: "Założenia krajowej polityki miejskiej do roku 2020".

W dokumencie jest mowa o wspieraniu zrównoważonego rozwoju ośrodków miejskich, który miałby być zrealizowany m.in. przez "zreformowanie systemu podatku od nieruchomości". W nawiasie znajduje się propozycja: "np. poprzez wprowadzenie podatku od wartości nieruchomości ad walorem lub podatku zależnego pośrednio od wartości nieruchomości".

- Ta propozycja mówi o tym, że rząd będzie próbował wprowadzić podatek od wartości nieruchomości, który powszechnie jest nazywany podatkiem katastralnym - uznał Szmit.

Wyliczył, że przyjęcie 1 proc. stawki podatku katastralnego spowoduje, w przypadku mieszkania o wartości 300 tys. zł, za które obecnie podatek wynosi rocznie od 100 do 200 zł, wzrost podatku wyniesie do 3 tys. zł.

- W przypadku domu jednorodzinnego stawka podatku od nieruchomości wynosi 500-600 zł. Po wprowadzeniu podatku mogłoby to sięgnąć 7 tys. zł - uważa poseł PiS.

Według Szmita, podatek katastralny uderzy w szczególności w osoby o niskich dochodach, które "przez pokolenia budowały swoje domy, składały się na mieszkania, wykupywały mieszkania komunalne" i w ludzi młodych.

Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak wysłał pismo do premiera Donalda Tuska, w którym zwraca się do niego o wycofanie się z pomysłu wprowadzenia nowego podatku. Zwraca również uwagę, że termin przeznaczony na konsultację dla samorządów jest za krótki i powinien być przedłużony. (GK)
Wiem, drażnią Cię nazwiska posłów i partia. A zastanowiłeś się, dlaczego akurat tak dotarła do Ciebie ta wiadomość? Dlaczego tak nieudolnie jest zredagowana, a autor, który ukrywa się za inicjałami, pomija w niej istotne informacje, jak choćby tę, kto opracował dokument?
Może masz ją zlekceważyć, nie myśleć o niej, nie zastanawiać się, co będzie, jak nie starczy na kredytowe raty, utrzymanie domu i podatek katastralny?

Zanim zrobisz to, czego od Ciebie oczekują i zlekceważysz informację, może jednak choć przez chwilę zastanowisz się, dlaczego dziennikarz nie zapytał o opinię na ten temat posła koalicji PO – PSL, rzecznika rządu? Dlaczego nie pokusił się o sprawdzenie czy przypadkiem posłowie PiS nie mijają się z prawdą i sam nie sięgnął do dokumentu? Dlaczego wyliczenia i wnioski opatrzone są subiektywną wstawką „według posła…” itp ?

Odpowiada ci taka dziennikarska „rzetelność”? Czemu ma ona służyć? Czy przypadkiem nie odwróceniu od problemu Twojej uwagi i stępieniu Twojej reakcji?

A może sądzisz, że to jakaś nowość, ten podatek katastralny, że budżet się wali i rząd szuka pieniędzy?

No cóż, jesteś młody, ja jestem stara, surfuję niezbyt chętnie po Internecie, jestem pewna, że jeśli będziesz chciał, to znajdziesz odpowiedź na wszystkie wątpliwości, wyjaśnisz również i to, od jakiego czasu władzom i potencjalnym właścicielom twego przyszłego mieszkania marzy się podatek katastralny.
Tylko obudź się wreszcie, zanim będzie za późno i nie daj się nabrać na „przepisy przejściowe”, które zapewniać Cię będą, że minister właściwy zobowiązany jest do opracowania planu pomocy tym, których nie będzie stać na płacenie tego haraczu. Bo on jest wymyślony nie po to, abyś mógł zachować mieszkanie, ale po to, by za bezcen mógł go przejąć bank i komornik.

czwartek, 24 maja 2012

Przeczytaj i podpisz, zanim będzie za późno

Sądzisz, że jak się polityką nie interesujesz, to ona ciebie nie dotyczy? Budujesz dom, stawiasz płot, odgradzasz się od świata, którym gardzisz, bo rani twoje uczucia i wartości? Swoje dzieci uczysz i wychowujesz do roli kobiety i mężczyzny, dbasz o ich rozwój i świat wartości. Mówisz, że nikt nie ma prawa ingerować?

A pomyślałeś, że któregoś dnia twoje dziecko pójdzie do szkoły i przyniesie książkę, w której nie będzie mamy, taty, dziewczynki i chłopca. Przeczytasz: Każdy może być, kim chce, jak dorośniesz, zdecydujesz czy chcesz być kobietą czy mężczyzną.

Wściekasz się, idziesz do szkoły. Machasz przed nosem pani swoimi prawami rodzicielskimi i pytasz, dlaczego Dzień Matki został zastąpiony Dniem Opiekunki. A pani w odwecie macha ci przed twoim nosem prawem, które ją obowiązuje.
Wracasz i długo tłumaczysz córce, że nadal jest mama, tata, a ona jest dziewczynką i będzie kobietą, i że nie ma małżeństw homoseksualnych, bo Pan Bóg stworzył kobietę i mężczyznę, aby byli jedno i stanowili rodzinę i mieli potomstwo. Takimi prawami też rządzi się natura. Córka powtarza to w szkole, a pani wychowawczyni zgłasza do urzędu, że niewłaściwie wychowujesz swoje dziecko ingerując w jego poglądy. Urzędnik puka do twojej bramy, twojego domu, twojej oazy, która odgradzała cię od polityki i zabiera ci dziecko.

Mówisz, że to niemożliwe, bo ciężko pracujesz, dom jest pełen miłości i ciepła i wara urzędnikowi do twojej bramy i twojego dziecka? Twoja chata z kraja?

Nawet nie wiesz jak się mylisz.

Jeśli jesteś stary, to wskutek twego milczenia, taka przyszłość czeka twoje wnuki.
Jeśli jesteś młody i nie interesujesz się niczym innym, tylko nauką, pracą i rozrywką, to zapamiętaj. Może przyjść dzień, w którym twoja rodzina przeżyje tragedię rozbicia nie dlatego, że byłeś łajdakiem, biłeś żonę, przepijałeś pensję, grałeś w karty, chodziłeś na dziwki, ale dlatego, że dziś milczysz i nie interesujesz się polityką.

Na marginesie kłótni o sprawy nieistotne przemycane są i takie, które zniszczą twoje marzenia, rodzinę, uczynią cię niewolnikiem obowiązującego prawa.

Pamiętasz spór o Kartę Praw Podstawowych -zbiór szumnie nazwany zbiorem fundamentalnych praw człowieka? Dołączono go do Traktatu Lizbońskiego i obowiązuje od 1 grudnia 2009 r.
Miałeś szczęście. Dzięki zdecydowanym protestom i merytorycznej argumentacji Polska przyłączyła się do brytyjskiego protokołu zastrzegając sobie decyzje suwerenne według postanowień i praktyk prawa polskiego.
Swoją decyzję prezydent Lech Kaczyński uzasadnił wówczas, między innymi, tak: Chodzi np. o to, żeby zapobiec jakimkolwiek interpretacjom prawa przez Europejski Trybunał Praw Człowieka, które doprowadziłyby do zmiany definicji rodziny i przymuszały państwo polskie do uznawania małżeństw homoseksualnych.
Protokół brytyjski mimo zdecydowanego swego poparcia dla KPP w expose uszanował Donald Tusk.
Mało kto jednak pamięta czy w ogóle wiedział, że premier zobowiązał się jednak w Brukseli już w grudniu 2007 r. do ponownego rozpatrzenia odrzucenia protokołu brytyjskiego, jeśli tylko zmienią się okoliczności i uda się wyjaśnić wątpliwości sceptyków.
A 20 grudnia 2007 Sejm głosami PO i PSL przyjął uchwałę, w której wyraził "nadzieję, że możliwe będzie odstąpienie przez Rzeczpospolitą Polską od protokołu brytyjskiego.

I właśnie taka okazja się nadarzyła.

Konwencja Rady Europy w sprawie zapobiegania i zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej z dnia 11 maja 2011 roku jest taką furtką, która pozwoli na wymuszenie na Polsce zmian w prawodawstwie w tym zakresie. Po ratyfikacji tej Konwencji właściwie możemy protokół brytyjski wrzucić do kosza. Sprzeczności miedzy Konwencją a polskim prawem będzie rozstrzygać powołany na jej mocy niezależny, międzynarodowy organ, a jego decyzje będą dla Rzeczypospolitej Polskiej wiążące.
Długie było milczenie wokół tego dokumentu. Dopiero niedawno mogłeś się o nim dowiedzieć i zapoznać z tekstem Konwencji. Jeśli go nie znasz jeszcze przeczytaj koniecznie.
http://www.niebieskalinia.pl/spaw/docs/konwencja_PL.pdf
Mogłeś też dowiedzieć się o protestach, świadomych zagrożeń, organizacji katolickich i pro - life:
http://ekai.pl/wydarzenia/polska/x54582/apel-o-nieratyfikowanie-konwencji-rady-europy/
http://www.pro-life.org.pl/2012/05/szkodliwa-konwencja-w-sprawie.html
i zapoznać się z oceną merytoryczną
http://wpolityce.pl/dzienniki/dziennik-antoniego-szymanskiego/28557-szkodliwa-konwencja-wprowadza-obowiazek-walki-z-tradycja-i-dorobkiem-cywilizacyjnym-ktore-sa-traktowane-jako-zagrozenia

Piarowską dyskusję na temat ratyfikacji konwencji wywołał Jarosław Gowin. Okazuje się, że w swojej notce: O prześladowaniach Donalda Tuska i konserwatyzmie Jarosława Gowina myśli kilka , niestety, miałam rację, Konwencja zostanie podpisana, choć pooglądasz jeszcze kilka emocjonujących przedstawień

Oto dowód:


Odpowiedź sekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych - z upoważnienia ministra - na interpelację nr 392 posłanki Wandy Nowickiej w sprawie niepodpisania przez Polskę Konwencji Rady Europy z dnia 11 maja 2011 r. w sprawie zapobiegania i zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej

(Proszę, trzymaj się mocno krzesła, bo, jeśli jesteś wrażliwy, to możesz z niego spaść z wrażenia).
Tak, tak tej samej Wandy Nowickiej, która przegrała proces z Joanną Najfeld, bo była na liście płac przemysłu aborcyjno-antykoncepcyjnego i którą tak wzniośle skrytykował minister Jarosław Gowin, co przytoczyłam w wyżej wymienionej notce. Pani ta natychmiast zabrała się do pracy. Marzy o tym, by Polska pierwsza podpisał ową ideologiczną konwencję?

Czy Donald Tusk odważy się powiedzieć - nie - prawdziwym autorom tego dokumentu? Nie miej złudzeń, jeśli nie będzie protestów na miarę ACTA.

Całość odpowiedzi na interpelację posłanki Wandy Nowickiej przeczytasz sobie pod wskazanym adresem http://orka2.sejm.gov.pl/IZ7.nsf/main/73878F86 lub tu,w moim blogu pod notką, jeśli nagle z niewiadomych powodów zmieni się ten adres. Jest ona niezwykle ważna w świetle zapowiedzi rzecznika rządu.
„W ciągu kilku tygodni Rada Ministrów wróci do dyskusji nad Konwencją Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i wówczas zapadną konkretne decyzje - powiedział w środę rzecznik rządu Paweł Graś”.

Tu przytoczę tylko kilka zdań z pisma sekretarza stanu Jana Borkowskiego - UWAGA! - z dnia 9 stycznia 2012 r.

„Obecnie przeprowadzany jest szczegółowy przegląd ustawodawstwa krajowego, aby ustalić, jakie zmiany legislacyjne byłyby niezbędne do zagwarantowania pełnej zgodności prawa polskiego z postanowieniami konwencji. Przeprowadzenie tych zmian umożliwiłoby związanie się przez RP jej postanowieniami. Przedmiotem analiz jest również ustalenie przewidywanych skutków społecznych, gospodarczych, finansowych i politycznych, związanych z ewentualnym wejściem w życie konwencji. Wypracowanie stanowiska w tej sprawie jest przewidywane do końca stycznia 2012 r”.
„ Po przeprowadzeniu stosownych analiz możliwe będzie rozpoczęcie procedury udzielenia zgody na podpisanie konwencji, zgodnie z wymogami ustawy z dnia 14 kwietnia 2000 r. o umowach międzynarodowych”.
O tym, że dokument te został przygotowany przez organizacje wrogie prawu naturalnemu i porządkowi społecznemu opartemu o Dekalog i polską konstytucję, świadczy informacja, o której milczy się w publicznych dyskusjach, a którą uwzględnił w odpowiedzi na interpelację ministerialny urzędnik, by uspokoić Wandę Nowicką, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Działalność Wandy Nowickiej nie jest przypadkiem i oszołomstwem jednej feministki. Konwencję wspiera potężne lobby, które stać na organizowanie spotkań Grupy Wysokiego Szczebla ds. Gender Mainstreaming. http://pl2011.eu/content/spotkanie-grupy-wysokiego-szczebla-ds-gender-mainstreaming-gws-0
Takie odbyło się w Warszawie Warszawa, 5-6 września 2011 r i na nim był przedstawiciel polskiego rządu. Nad wprowadzaniem w życie społeczne ideologii gender nie dyskutuje się tylko na łamach pism lewackich i feministycznych. Ta ideologia króluje już w wielu krajach, np. w Szwecji, Wielkiej Brytanii, Kanadzie.
Poszukaj, zainteresuj się czym jest Grupa Wysokiego Szczebla ds. Gender. Niewiedza może cię bardzo drogo kosztować. Jeśli do tej pory opowiadałeś jedynie śmieszne dowcipy na temat gender, to posłuchaj koniecznie wykładu abpa Henryka Hosera – Ideologia gender. Wyzwania antropologiczne współczesności – ujęcie bioetyczne, http://www.stowarzyszeniefidesetratio.pl , które wyemitowało Niepoprawne Radio Pl w audycji 321

I może na koniec jeszcze jeden cytat. Jan Borkowski pisze do Marszałek Sejmu w odpowiedzi Wandzie Nowickiej:

Problematyka przemocy wobec kobiet została również uwzględniona w Deklaracji Trio Prezydencji, podpisanej w Krakowie w dniu 21 października 2011 r. podczas nieformalnego spotkania ministrów ds. rodziny i równości płci. W deklaracji znalazła się zapowiedź podjęcia problematyki przemocy wobec kobiet w ramach przeglądu wdrażania Pekińskiej Platformy Działania w 2012 r. podczas prezydencji cypryjskiej (tekst deklaracji w załączeniu*)).

Słyszałeś o tym?

Najbardziej w tym zdaniu „podoba mi się” określenie: podczas nieformalnego spotkania ministrów ds. rodziny i równości płci. Ciekawe, prawda? Jak to polski rząd nieformalnie deklaruje, a potem informuje.
Nie jesteś bezsilny pod warunkiem, że nie zamkniesz swojej bramy domu i nie powiesz, co to mnie obchodzi. Możesz napisać własny protest. Możesz się też przyłączyć do protestu już napisanego przez Fundację Mamy i Taty Adres podaję za info.wiara.pl
Protestują też młodzi Dołącz do protestu! http://www.krucjata.org.pl/a186.php3

Możesz oczywiście nic nie zrobić, Wanda Nowicka bardzo na to liczy, ale czy na taki los zasługują twoje dzieci i wnuki? Mówisz, że nie interesujesz się polityką? To błąd. Ona od zawsze interesuje się Tobą. Przeczytaj i podpisz, zanim będzie za późno.