czwartek, 16 października 2008

Panie Eryku, dlaczego psuje Pan nam igrzyska?

Dramaturgia narracji sięgnęła... . No właśnie czego; dna czy zenitu? A no, tu nie ma zgodności. Jedni grzmią, że już gorzej być nie może, a polityka sięgnęła dna. Przy okazji  wojny o krzesła na szczycie niszczy się autorytet Głowy Państwa, demoluje się demokratyczne zasady, ośmiesza Polskę próbuje się manipulacji przy najważniejszym dokumencie, jakim jest Konstytucja Rzeczpospolitej Polski.
(Trochę mnie ten ostatni argument śmieszy, bo jeszcze nie tak dawno usilnie wmawiano mi, że Konstytucja to taki papierek deklaratywny, nie mający większego wpływu na konkretne realia życia politycznego czy społecznego. Dziś wszyscy są konstytucjonalistami).
Inni, że spór między prezydentem a premierem to zenit. Firmament polskiej polityki jest za sprawą „kaczyzmu" i „słonka Peru" rozpalony do czerwoności . By co nieco schłodzić upał, potrzebne jest trzecie rozwiązanie. W szczelinę między PO a P i S próbuje się wciskać SLD, Naprzód Polsko, Ruch z Dudkiewiczem na czele. O miejscu dla narodowców i skrajnej lewicy mowy być nie może, nawet nie warto wspominać, bo w tym tłoku nie mają żadnych szans.
I tylko jeden człowiek, który z racji uprawianego zawodu powinien podgrzewać i polaryzować nasze opinie tak, by podział był wyrazisty, a do wyborów poszły tłumy, ze stoickim spokojem niszczy osiągnięcia PR. 
Eryk Mistewicz studzi, zamiast troszczyć się o swój spin doktorski portfel, nasze emocje. Spokojnie powtarza;  nic takiego się nie dzieje to tylko taka narracja, opowieść skrzętnie budowana z odpowiednią dramaturgią i kompozycją;  z nawiązaniem akcji, wątkami i punktem kulminacyjnym. Pointa też jest do przewidzenia. W naszej pamięci ze szczytu pozostanie wizerunek dwóch silnych przywódców, którzy mają za sobą swój wierny elektorat. Czym są słupki  sondaży? Czy oceną wystawioną politykom za ten pracowity show?
Skądże! One tylko pokazują, kto jest za kim. Próżno by tu doszukać się racjonalnych argumentów. Liczą się tylko nasze emocje.
Panie Eryku, nie dość, że popsuł Pan z takim poświęceniem budowaną narrację dziennikarzy TV24, to jeszcze zniweczył Pan i moją ciężką pracę.
Chciałam przypomnieć Gościom mojego blogu zapomniane przez polityków nie tylko Polski ale i Europy przemówienia Jana Pawła II w siedzibie Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej (Bruksela, 20 maja 1985) i do parlamentarzystów Zgromadzenia Rady Europy ( Strasburg, 8 października 1988).
Wydawało mi się, że zamiast narracji Tusk - Kaczyński warto wrócić do tego, co naprawdę ważne dla przyszłości Europy. Zerwałam się wczesnym rankiem, by przekuć swój zamiar w czyn, ale narracja jednak zwyciężyła, włączyłam  TVN24. A tam Pan, Panie Eryku, ze swoją nieznośną tezą, że klepanie po ramieniu premiera nie jest niczym zdrożnym. To tylko gest, który w języku migowym polityków świadczy  o tym, kto tu naprawdę rządzi.
Mało tego, chwyta się Pan argumentów poniżej pasa i winą za ten stan rzeczy obarcza   nie spin doktorów, tylko widza, twierdząc, że jest tak na nasze życzenie. Bo gdyby ktoś z dziennikarzy chciał nam wyjaśniać pakiet klimatyczno energetyczny, to po prostu przełączylibyśmy nasze wirtualne okienko na inny kanał ziewając z nudów.
Od czasu, kiedy Eryk Mistewicz z uporem psuje nam igrzyska, minęło  trochę czasu. Przestałam  już burzyć się i toczyć z Nim dyskusje, a zaczęłam sprawdzać czy przypadkiem ten uśmiechnięty spin doktor  nie ma racji. Wciąż mam wątpliwości. Na wszelki wypadek jednak zamiast przypominać „nudne" przemówienia Jana Pawła II, przytoczę za radiową jedynką anegdotę, która jak ulał pasuje do medialnej narracji  i jej wpływu na naszą świadomość polityczną.
Kiedyś dziennikarz nawiązując rozmowę z Janem Pawłem II zapytał.
- Jak się Ojciec św. czuje u nas?
Odpowiedź była krótka.
- A jeszcze nie wiem, bo nie czytałem dzisiejszej prasy.

Czy trzeba jeszcze coś do tej odpowiedzi dodawać i kłócić się z Erykiem Mistewiczem  o sens zafundowanych nam igrzysk?
Jeśli nawet dziś abp Kazimierz Nycz ma rację mówiąc, że  z pewnością Jan Paweł II powiedziałby nam, „co po 20 latach znaczy żyć w wolności. Dokonałby podsumowania, na ile sprawdziliśmy się w ciągu tych lat". (http://www.rp.pl/artykul/10,205349.html), to czy chcielibyśmy tego słuchać? Czy przypadkiem nie przełączylibyśmy telewizora na kanał z igrzyskami?

Nie wiem jeszcze, dlaczego spin doktor psuje nam świetną zabawę, ale co do mnie, to ja nie mam o to do niego pretensji, wręcz przeciwnie. Jeśli już takie czasy, że muszą się one odbywać, to przynajmniej niech wiem, w co jest grane.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz