Cóż warte byłyby nasze, choćby najpiękniejsze notki, gdyby nie dyskutujący pod nimi nasi goście. Czasem jest tak, że dyskusja staje się dużo ważniejsza niż sama notka.
Bardzo cenię sobie takie sytuacje i często długo jeszcze po zakończeniu dyskusji myślę o tym, co inni mieli do powiedzenia. Tak też jest w przypadku ostatniej mojej wypowiedzi - „Jestem mniejszością we własnym kraju?". Żal mi tylko, że do mojego rozmówcy miast po imieniu, muszę zwracać się nickiem niczym z „Bonda" - r 306.;)  Trudno, taka wola dyskutującego, nie mam tu nic do gadania.

R306 w swym komentarzu zastanawia się nad przyczyną naszej niechęci do odrębności regionalnych. http://www.mamakatarzyna.salon24.pl/index.html
Jego korzenie sięgają do wynaturzonego już ideologicznie komunizmu implantowanego w Europie przez Sowietów.
I tu muszę się już wtrącić - Wcale nie byłabym taka pewna, że tylko przez Sowietów. Gdy czytam i staram się zrozumieć sposób zarządzania w UE, zastanawiam się - Czy w UE jest jeszcze coś z liberalizmu von Hayeka?
Teraz aktualnie buduje się supermocarstwo, przychodzi jednak już czas i na odgrzewanie nacjonalizmów. Postpolityka wymaga poświęcenia narodowych i państwowych aspiracji.  Chcesz być politykiem? Nic z tego, możesz być tylko administratorem na terenie, który zdołasz sobie wywalczyć. Co trzeba zrobić? - Koniecznie trzeba odgrzać wszystko, co ludzi dzieli.

Ale jak tu odgrzewać dawne spory, animozje i różnice, jeśli do tej pory głosiło się hasła solidarności, równości, tolerancji? Z tym rzeczywiście jest pewien kłopot. Jeśli jednak przyjmie się metodę małych kroczków i zaangażuje się do tego pięknie wymodelowaną historię, to efekty przychodzą same.
Wielu z nas ulega jedynej prawdzie, którą wyczytujemy na stronach czy portalach politycznych i ideologicznych. Im bardziej sprzyjamy jakiejś formacji czy jakiemuś politykowi, tym bardziej skłonni jesteśmy przyjąć przekazywane tam fakty, w tym historyczne, za jedyną, najprawdziwszą prawdę.
To, co było dla nas oczywiste jeszcze przed kilkunastu laty, dziś poddajemy pod wątpliwość. Na początek przyswajamy sobie słownictwo i  piękne aforyzmy; wypędzeni, akcja „Wisła", „Śląsk ani polski ani niemiecki tylko śląski". itd. A w każdym słowie czy powiedzeniu kryje się cząstka prawdy. Całości nie widzimy, bo albo jesteśmy za leniwi, albo nie mamy dostępu do wiedzy. 
Czasem też nie zdajemy sobie sprawy, że słowo pisane czy mówione nie jest kierowane do nas, lecz do  grupy regionalnej, etnicznej czy narodowej po to, by przekonać ją do określonych działań i zachowań.
Jeśli Juszczenko wbrew oczywistym faktom porównuje ludobójstwo na Wołyniu z akcją „Wisła", to znaczy, że  jego narracją wyborczą kierują nacjonaliści, bo w żadnym wypadku nie da się tych faktów historycznych ze sobą porównać.

Jeśli ktokolwiek  eksodus Niemców  z  Warmii, Mazur, Ziemi Lubuskiej czy Śląska  zestawia z  ucieczką Polaków z Kresów przed NKWD i nożami Banderowców, to zestawia katów z ofiarami.
Mogę  zrozumieć i współczuć cierpieniom ludności niemieckiej, ale nie mogę jednocześnie nie pamiętać, że byli oni współwinni swojej tragedii, podczas gdy Polacy nie mieli na nią wpływu, byli bowiem ofiarami wojny.

Jeśli roztrząsamy skomplikowane losy Ślązaków i przyczyny powstania ruchu autonomicznego, to musimy się zapytać, kto ten ruch finansuje i dlaczego? Musimy też uczciwie zapytać się Ślązaków należących do tego ruchu, w czym przeszkadza im Polska, by mogli swobodnie rozwijać swą  przecież niezwykle różnorodną (a nie jakby to niektórzy chcieli jednolitą) kulturę Śląska.  I co zamierzają zrobić w przypadku uzyskania autonomii z zamieszkującymi tam Polakami?

Nie mogę też nie pytać się polskich narodowców nazywających siebie prawicą,  jak zamierzają w przypadku zwycięstwa w wyborach rozpoznawać, kto jest Polakiem, a kto  nim nie jest.  Jak zamierzają wcielać w życie hasło „Polska tylko dla Polaków"?

Nie mogę się nie pytać nacjonalistów ukraińskich, co zrobią z innymi narodowościami zamieszkującymi Ukrainę.  Czy ściśle wprowadzą w życie nacjonalistyczną doktrynę Doncowa?

Pytań nasuwa się więcej i zadawać je koniecznie trzeba, bo tylko naiwny może sądzić, że powtórki z historii to dziś rzecz niemożliwa.
„...w zdziwienie wprawia mnie dziś argumentacja bazująca na linii "jeden naród ..." - pisze r306 i przywołuje liczne kraje Europy; Hiszpanię z Krajem Basków i Katalonią, Wielką Brytanię z Szkotami, Walijczykami i Anglikami czy Włochy z Sardynią i Sycylijczykami.

Nasze ostre reakcje na próby regionalizacji Autor komentarza odbiera jako irracjonalny lęk zaszczepiony przez komunistów. A strach, Jego zdaniem, trzeba oswoić.

Czy jest to możliwe? O to musielibyśmy zapytać się  obywateli tych państw, w których raz po raz wybuchają bomby separatystów.

Szkoda też, że już nie możemy zapytać się naszych przodków, jak to było, kiedy Polak w mundurze carskiej armii musiał strzelać do Polaka z armii cesarza Austrii.
Kiedy J. Piłsudski snuł plany utworzenia państwa federacyjnego, miał rację, choćby dlatego, że w sposób pokojowy Litwa mogłaby zerwać Unię Jagiellonów, a Ukraina miałaby szansę przygotować się  do własnego niepodległego państwa bez zbrodniczej ideologii Bandery. Polskę od Rosji dzieliłyby przyjazne państwa. Czy to nie piękne były marzenia?

Kiedy dziś mówi się o autonomii regionów czy budowaniu na fałszowaniu historii niepodległej Ukrainy, to ja zastanawiam się czy przypadkiem nie chodzi o osłabienie i zmarginalizowanie Polski. Jakoś nie potrafią mnie  przekonać  co do swoich czystych  intencji członkowie  Związku Ukraińców w  Polsce czy Ruchu Autonomicznego Śląska.

Tak samo jak nie przekonują mnie hasła typu - Jeden naród , jedno państwo. - tak nie przekonują mnie argumenty, że Śląsk jest w stanie istnieć bez wsparcia któregoś z państw ościennych czy powtarzane przez polityków i dziennikarzy tłumaczenia - Ukraina musi budować swoją tożsamość państwową na zbrodniczej ideologii OUN - UPA, bo nie ma pozytywnych wzorców.
Naprawdę ich nie ma?!  Czyżby bohaterstwo Ukraińców, którzy z narażeniem życia swojego i swoich bliskich ratowali z rąk banderowców swoich sąsiadów nie zasługiwali na miano bohaterów i na fundament wolnej Ukrainy? Czy kultura Ukrainy to tylko nacjonalistyczne wiersze wzywające do „riezania" Lachów?
Chciałoby się tu krzyczeć w niebogłosy - LUDZIE, JAK WY MAŁO WIECIE O UKRAIŃCACH I JAK BARDZO NIMI POGARDZACIE!

Nie pozostaje mi więc nic innego, jak tylko prosić mądrych ludzi, by dyskusję o trudnych problemach dotyczących autonomii, praw narodowych i roli w tym wszystkim państwa zaczęli od początku, tj.  od definicji NARODU i PAŃSTWA.
Jak już tu się dogadamy i uzgodnimy znaczenie i  zakres tych słów, to myślę, że na pewno z łatwością odróżnimy autonomię od walki politycznej o wpływy, a patriotyzm od nacjonalizmu.