środa, 1 czerwca 2011

"Kocham Ojczyznę więcej niż własne serce"


Niewątpliwie 30 rocznica śmierci Kardynała Stefana Wyszyńskiego Prymasa Polski to duży problem zarówno dla polskiego Kościoła jak i dla polityków czy związkowców odwołujących się do tradycji chrześcijańskich związków zawodowych.

28 maja 1981 roku, w Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego, w kilkanaście dni po zamachu na Jana Pawła II,  Prymas Tysiąclecia, Kardynał Stefan Wyszyński odszedł do Pana w wieku  80 lat, 57 z nich przeżył w kapłaństwie, 35 lat jako biskup, 32 lata był arcybiskupem gnieźnieńskim i warszawskim oraz Prymasem Polski,  przez 28 lat członkiem Kolegium Kardynalskiego.
Wielki Polak i Książę Kościoła Polskiego.
Łatwo jest prześliznąć się po datach, liczbach, po okrągłych cytatach, ze wzruszeniem przypomnieć królewski pogrzeb Prymasa, już nieco trudniej jest przypominać walkę z krzyżem z kwiatów i zniczy na Placu Zwycięstwa, gdzie stała trumna  w czasie uroczystości pogrzebowych. Za mocno budzi niepoprawne politycznie skojarzenia.

A już zupełnie niemożliwe  staje się mówienie o żelaznej dłoni Kardynała chroniącej polski Kościół, episkopat i duchowieństwo przed rozbiciem i marginalizacją wiary w Ojczyźnie.
Owszem dużo mówiło  się w mediach o aresztowaniu i więzieniu. Z łatwością przytacza się słowa:

Gdy będę w więzieniu, a powiedzą wam, że Prymas zdradził sprawy Boże – nie wierzcie. Gdyby mówili, że Prymas ma nieczyste ręce – nie wierzcie. Gdyby mówili, że Prymas stchórzył – nie wierzcie. Gdy będą mówili, że Prymas działa przeciwko narodowi i własnej Ojczyźnie – nie wierzcie. Kocham Ojczyznę więcej niż własne serce i wszystko, co czynię dla Kościoła, czynię dla niej.


Ale, kiedy one padają, prawie zawsze ktoś przypomni, że Prymas podpisał już w 1950 roku "Porozumienie" z komunistycznym okupantem. Trwały walki, ginęli żołnierze AK, NSZ, trwał terror, a kard. Stefan Wyszyński podpisał porozumienie.
Sam Kardynał  powie otwarcie o tym fakcie:

Dlaczego prowadziłem do "Porozumienia"? Byłem od początku i nadal jestem tego zdania, że Polska, a z nią i Kościół święty, zbyt wiele utraciła krwi w czasie okupacji hitlerowskiej, by mogła sobie obecnie pozwolić na dalszy jej upływ. Trzeba za każdą cenę zatrzymać ten proces duchowego wykrwawiania się, by można było wrócić do normalnego życia, niezbędnego do rozwoju Narodu i Kościoła, do życia zwyczajnego....
A komunistyczna władza nie omieszka oskarżać go na każdym kroku o niedotrzymywanie porozumienia, choć to ona od początku nie miała zamiaru ich dotrzymywać.

O kulisach gry politycznej wobec Kościoła katolickiego sowieckiej Rosji i władz komunistycznych przypomina nam ostatnio Niepoprawne Radio PL emitując audiobook  Józefa Mackiewicza „W cieniu krzyża” http://www.4shared.com/dir/FpM7CZo2/W_cieniu_krzyza-_Jozef_Mackiew.html

A ja sięgam do swojej biblioteczki. Jest w niej, oprócz „Dzieł zebranych” Prymasa Tysiąclecia, jeszcze jedna ważna książka, którą powinna znać młodzież zanim rozgrzeszy brak lustracji w III RP i zakrzyknie ochoczo – Zlikwidować IPN! – „Stefan Kardynał Wyszyński Prymas Polski w dokumentach aparatu bezpieczeństwa PRL (1953 – 1956)” .

Szkoda, że tylko do 1956, bo tak sobie myślę, że równie ciekawą mogłaby okazać się lektura notatek i dokumentów z lat późniejszych, aż do śmierci Prymasa. Może nie byłoby dziś tak kompromitujących polski Kościół zachowań niektórych hierarchów jak choćby ten:Biskup Pieronek ostro o Kościele
Nieocenionym w tej publikacji jest wstęp do niej autora opracowania dokumentów – Bogdana Pieca. Przedstawia w nim w zarysie najważniejsze fakty polityki władz PRL wobec Kościoła i sposobów jego nadzorowania po zerwaniu konkordatu z 10 lutego 1925 r. Omawia strategię komunistów, „polegającą na stopniowym opanowywaniu i przekształcaniu  systemu społecznego według ideologicznych założeń (tzw. taktyka salami – odcinania po plasterku)”.

Jednym z takich plasterków była próba rozbicia Kościoła od wewnątrz. Do tego zadania wyszukiwano księży skłóconych z biskupami, nierzadko stosując szantaż. Zwerbowani w ten sposób księża utworzyli przy ZBoWiD Komisję Księży, która w zamysłach władzy dawała początek kościoła państwowego, oderwanego od Watykanu i  w opozycji do Episkopatu.

Jak zachowanie kard. Stefana Wyszyńskiego tajne służby wówczas oceniały?
Okazuje się, że nikt tak dobrze nie pisze nam życiorysu jak nasi wrogowie.

W dokumentach zgromadzonych na potrzeby procesu przeciwko Prymasowi wyczytać można ubolewanie nad apatriotyczną postawą Kardynała. Oto jeden z porażających dowodów wrogiej działalności:
Zał.Nr13List Prymasa z dnia 12. I. 1953 r. do bardzo aktywnego członka Prezydium Głównej Komisji Księży, ks. S. Owczarka. Prymas ostrzega księdza Owczarka , że jego postępowanie (ks. Owczarka)  jest w konflikcie z prawem kanonicznym i jest zagrożone ekskomuniką kościelną. (prymas grozi tu represjami, ponieważ ks. Owczarek bardzo aktywnie zachęcał duchowieństwo do wstępowania w szeregi księży postępowych)

Nie mniejszym dowodem oskarżycielskim miała być „instrukcja księży biskupów” z  9.II. 53 r. Szczególnie nie spodobał się rozdział 7 z potępieniem między wierszami  „księży społeczno – postępowych” w zdaniu, które znamy dziś na pamięć w zupełnie innym kontekście. Dziś ono władzy bardzo się podoba i jest bardzo pożądane, oczywiście nie w przypadku abp Życińskiego, którego kazania uwielbiała GW i obecnie - biskupa Pieronka.
A brzmiało ono wtedy tak:

„Społeczeństwo katolickie ma dobre wyczucie tego, co przystoi kapłanom; nie lubi ono polityków w sutannie, wywodów politycznych na ambonie , nie lubi księży (…) w sprawach politycznych”

Problem w tym, że dziś wszystko jest polityką; dewiacje seksualne, aborcja, eutanazja, niesprawiedliwość społeczna, świętowanie niedzieli, majątek kościelny, teczki TW, konfesjonał i nawet treść modlitwy. Dziś nawet ekskomunika za zabicie poczętego dziecka jest mieszaniem się do polityki.

Za PRL nie było inaczej, walka z Kościołem miała ten sam cel, tylko metody stosowane wówczas były brutalnymi represjami, a dziś ideologiczną propagandą i wykluczeniem społecznym. Ale Kościół wówczas przemawiał jednym głosem, a wielkość Kardynała Stefana Wyszyńskiego polegała na tym, że wiedział, jak ma chronić Kościół przed rozbiciem a naród przed relatywizmem moralnym, wynarodowieniem i wyniszczeniem. Wybór należał do owieczek.

Kiedy władza coraz więcej odcinała owych „plasterków”, Episkopat Polski pod przewodnictwem Prymasa Polski skierował do duchowieństwa i wiernych list. (25.III.1949 r.)
Gorliwy urzędnik wynotowuje z niego zdania, jego zdaniem, wrogie Polsce Ludowej.Doskonale orientuje się, co jest ich istotą, jaką mają spełnić rolę. A list ten to informacja do wszystkich wiernych : wiemy, co się dzieje i wiemy, jak powinniśmy się zachować. List jest drogowskazem dla duchownych i wierzących świeckich.
Do księży, zakonnic i zakonników: Krzywdy, cierpienie przyjmujcie spokojnie, gotowi do przebaczenia.

Nie oznacza to rezygnacji i poddania się represjom.
Ubek przygotowujący dokumenty do aktu oskarżenia Prymasa odnotowuje:

Episkopat zaleca wiernym mężną postawę w obronie wiary świętej, odważne, otwarte wyznawanie wiary świętej w rodzinie, w fabryce, w szkole, w życiu prywatnym itd. I pisze dosłownie: „Brońcie krzyża świętego; katolik nie zdejmuje krzyżów ze ścian, nie bierze udziału w bluźnierczych wiecach, nie przykłada ręki do usuwania religii ze szkół, zamykania szkół katolickich”.
Urzędnik nie omieszka w dokumencie zacytować zdań skierowanych do młodzieży:
Młodzieży katolicka! Nie bierz udziału w zebraniach bezbożniczych, nie chodź między bluźnierców ani nie zasiadaj w ich radzie. Nie bierz do ręki pism wrogich Bogu. Nie śpiewaj bluźnierczych, budzących nienawiść, obcych duchowi chrześcijańskiemu i Ojczyźnie hymnów i pieśni. Gwałt zadany twemu sumieniu przez młodocianych bezbożników, przez pisma i związki bezbożne wytrzymaj mężnie i godnie

Jaka dziś byłaby reakcja na taki list Episkopatu i Prymasa Kowalczyka?
Nie ma obaw. Takiej instrukcji polscy katolicy już nie dostaną. Dziś Episkopat zbiera się, co najwyżej, w obronie czci „filozofów”.

Na moment puśćmy wodze wyobraźni.Stefan kardynał Wyszyński zostaje dziś Prymasem Polski.
Jak jest traktowany przez Konferencję Episkopatu Polski? Co sądzi o lustracji duchowieństwa polskiego? Jak reaguje na przyśpieszoną interwencję minister Kopacz, by umożliwić nieletniej „Agacie” aborcję? Jak zachowałby się wobec znieważania krzyża na Krakowskim Przedmieściu? Czy zabroniłby księżom udziału w modlitwach? Czy obrońcy krzyża byliby w Jego oczach sektą czy dziećmi Bożymi, jak zwykł zwracać się do wiernych.? Co powiedziałby nam o „paradach równości”, legalizacji marihuany? Co, wreszcie, powiedziałby przywódcom związku zawodowego „Solidarność”?

To tylko niektóre z pytań, dopiero uczciwa odpowiedź na nie może przybliżyć nam wielkość Prymasa Tysiąclecia i skrócić odległość, jaka  od Jego nauczania nas dzieli.

3 komentarze:

  1. z pewnością brakuje nam duchownych z jajami, nawet bardzo

    OdpowiedzUsuń
  2. Potrzebujemy żyjących Autorytetów, wielkości, dumy, zwłaszcza, gdy od wieków nie czujemy się związani z władzą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mozna sie zgodzic z Pania biorac od uwage autorytet jaki mial chociazby Pilsudski.

    OdpowiedzUsuń