czwartek, 14 marca 2013

Genderowe imiona jak protezy prącia

Ideologia "gender" sobie - rzeczywistość sobie

Nie, nie przestałam myśleć, ani rozmyślać. Wciąż myślenie ma przyszłość, choć staje się coraz bardziej niebezpieczne, a zdrowy rozsądek nie chce ulec systematycznemu rozpadowi.
W dodatku nie wiem czy jest to przypadłość tylko moja, czy może jestem na szarym końcu, a inni postąpili już krok naprzód, wpadli w krasową rozpadlinę i stamtąd wrzeszczą, abym przyłączyła się do nich.
Jakoś od dłuższego czasu nie dociera do mnie z prorządowego szkła kontaktowego, eteru i Internetu nic poza bełkotem propagandy sukcesu i tabloidowych rewelacji. Ogłuchłam i oślepłam? Mam wrażenie, że nikt już nie chce mnie rzetelnie informować, nikt nie prostuje kłamstw i nikt nie ma zamiaru mnie do niczego przekonywać.

Tytuły piarowskich doniesień ustalają, widać, wynajęci w ramach praktyki i stażu młodzi przyszli emigranci. Pisane młodzieżowym slangiem w stylu - chcą dowalić rządowi, ale jesteśmy gotowi – ujmują lat z utrudzonego demontażem Polski, grzbietu premiera.
Jednym słowem, jest może i o czym rozmyślać przy zmywaku, ale po co, skoro wpadają do niego pomyje?

No i zmywak się zapchał. Pomna przestróg prof. Zybertowicza uznałam, że nie tylko nie wiem, ile ma on pieniędzy w swoim portfelu (bo niby skąd miałabym wiedzieć), ale nie wiem też, co naprawdę dzieje się w polityce, gdzie powinnam szukać informacji, komu zaufać, kto przestrzega, informuje, a kto wkłada kij w mrowisko, byśmy sobie oczy i rozum kwasem mrówczym wypalili?

Dziś chyba nastąpił przełom, poddałam się emocjom ideowej awangardy Europy i świata. Zanurzyłam się w odmęt owych ideologicznych pomyj.

Śnieg i mróz za oknem, choć tydzień temu lecący nad łąkami żuraw głośno obwieszczał, że za nim podąża wiosna.
Prysznic, gorąca kawa i można zajrzeć do Internetu. A tam co? Postęp wypalający mózg bije po oczach. Wreszcie! Koniec Jasiów, Małgosiów, Klaudynek. Wreszcie mój wnuk/wnuka/wnuko będzie mógł/ mogła/ mogło mieć na imię serdelek/ serdelka, serdelko i jak tam jeszcze sobie kto wymyśli. Pomysły na genderowe imiona zapewne dostarczy nam bogaty repertuar seriali.
Nawet się cieszę, że przy tej okazji może będę miała szansę umrzeć bez tysięcznej powtórki opowieści o bohaterskiej załodze Rudego i ich psa oraz Hansa Klossa. Staną się bowiem niepoprawni płciowo, to rzecz pewna.
Uczniowie też odetchną, bo w ramach ideologicznej poprawności zostanie zlikwidowana fleksja w języku polskim. A kysz, deklinacje i koniugacje!
Nijak nie mogę sobie jeszcze wyobrazić, jak będą wymawiane i pisane imiona i nazwiska miłościwie nam panujących, ale skoro można już przyszyć impotentowi protezę prącia, to jaki problem może dla wynalazców stanowić gramatyka podporządkowana nowo – lewicowej hermeneutyce? Żaden!
Znajdzie się sposób i na mnie, niepoprawnie zmywającą, nie rozumiejącą, że zmiany są nieuchronne, a opór mojego zdrowego rozsądku na nic się nie zda.

No cóż, sama nic na to nie poradzę, że moja logika podpowiada mi staroświeckie pytania. Jest ich wiele, ale zadam tylko kilka tych najprostszych. Jak powinnam w przyszłości odpowiedzieć na pytanie wnuk-?
- Czy jak pieskowi przyszyją kopyta , to stanie się koniem?
Jaką odpowiedź mam przyszykować dorastającej/ dorastającemu wnuk-?
- Dlaczego można leczyć impotenta, a nie wolno leczyć homoseksualisty?
- Skoro można wybrać płeć, to dlaczego nie wolno lesbijce pójść do terapeuty, by stać się prawdziwą kobietą, skoro tego chce?
- Czy każdy gej to homoseksualista, a każda lesbijka to lewicowa feministka? Jak rozpoznać czy gej, lesbijka nie są farbowanymi lisami?
I może jeszcze jedno pytanie, które, tak mi się zdaje, jest istotą wariacji genderowych.
- Czy jak mój wnuk dorośnie i zapragnie zmienić imię z Serdelk na Jasia, to będzie mu wolno?

Z tym pytaniem pozostawia swoich czytelników i słuchaczy Niepoprawnego Radia Pl mama Katarzyna… jeszcze na szczęście nie mam- Katarz-, chociaż nigdy nic nie wiadomo…

______________________________________

W wersji audio możesz słuchać:

http://niepoprawneradio.pl/

7 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś przeczytałem artykuł, a raczej felieton Eryka Mistewicza, o odłączeniu od sieci i muszę Ci powiedzieć, że nie mamy innego wyboru. Wyłączyć, się, odłączyć, tylko po to, żeby poszukać siebie. Nawet kosztem bycie niemodnym.

    Dlatego wolę poczytać, sięgnąć po Pismo Święte, czy choćby książkę, któregoś z Mistrzów modlitwy, aby wrócić do korzeni.

    Wiem jak głosować, gdy przyjdzie czas na wybory. Wiem jaka jest pogoda za oknem i jak się powinienem w związku z tym ubrać, jednak przez ten natłok informacji, zapominam o drugim człowieku, więc trzeba było to zmienić. Co mi z setek tysięcy informacji? Żeby brylować w tłumie? Wśród ludzi, którzy ślizgają się po powierzchni? Nic z tego, wolę pojechać z żona na rowery, lub wybrać się na spacer, żeby "popolować" z aparatem lub pójść na rybki. Ponadto, mam wrażenie, że nie usłyszymy, nie zobaczymy już niczego, czego już kiedyś nie było, więc szkoda na to tracić czasu, a łatwo zatrzymać się w miejscu zamiast kontynuować pielgrzymi szlak :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A jednak zajrzałeś tu i skomentowałeś. :-) Za to jestem Ci ogromnie wdzięczna. Zgadzam się z Tobą. To, o czym piszesz, stało się powodem, dla którego na dłuższy czas zamilkłam i miedzy innymi piękny obrus wyhaftowałam i trochę książek przeczytałam, nie mówiąc już o zadowoleniu rodziny, że miałam dla nich więcej czasu.
    Wrzuć jednak do googli tylko choćby dwa hasła: gender i nowa lewica. Jakaż ekspansja, jakież pieniądze muszą być na nią łożone.
    A przy ty totalne bombardowanie seksualnym słownictwem w rodzaju "zrobili jej to...".
    Jeśli przyjrzymy się kulturowym zmianom choćby w już nie w Szwecji, Norwegii bo tam czysty już komunizm (choć wszystko w majestacie prawa i z wyboru), ale np. Anglii, to czy mamy prawo zabrać soje zabawki i zamknąć się w domu i czy na pewno zmiany nie będą i nas dotyczyć?
    I tu problem, co powinien robić przyzwoity człowiek?

    Pozdrawiam
    Ps.
    I proszę nie wierzyć do końca w to, co pisze Eryk Mistewicz. ;-) Zawsze robi to, by osiągnąć piarowski cel. A cel ten uświęca środki, przynajmniej w wykonaniu Publik relations.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat z tym odłączeniem, to z nim się zgadzam. Mam jednak wrażenie, że on tylko tak mówi, ale zrobić już nie potrafi :)

      Usuń
    2. A może mamy zostać w domu, skoro nie da się nas urobić? :-)

      Usuń
  4. W zasadzie nie wiadomo, gdzie zasięgać rzetelnych informacji. Takie o dwugłowych cielętach i zaliczaniu do homofobów wszystkich, którzy nie klaszczą lewakom jest mnóstwo. Naszych naszości też sporo. Dla normalnego człowieka znalezienie rzetelnego przedstawienia problemów i propozycji ich rozwiązania graniczy jednak z cudem.

    Szczerze mówiąc drażni mnie to, że niedługo oczywistości zapisywać trzeba będzie w konstytucji, bo lewactwo coś wymyśli. Na dzień dobry proponuję prawo facetów do sikania w pozycji stojącej. Nie chcę siadać za każdym razem i chciałbym mieć do tego prawo. A może lepiej zająć się poważniejszymi rzeczami? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. To się fachowo nazywa szum medialny, a odsiewanie prawdy od kłamstwa nazywają uczenie "procesem weryfikacji informacji ". Czekam, kiedy trzeba będzie zatrudniać ludzi do "procesu sprawdzania procesu...". Franz Kafka wiecznie żywy. ;-))
    Podobno wszystko to służy urabianiu opinii społecznej.
    Erupcja prawa też ma swoje uzasadnienie...
    A miało być tak pięknie. ;-)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń