środa, 26 lipca 2017

Jak to było, Panie Prezydencie?

Polski sen o wielkości się kończy. Bezpieka i Niemcy rozgrywają Prezydenta - podsumował ostatnie wydarzenia we "Frondzie" Jerzy Targalski. Wywołały one konsternację i niedowierzanie.

Reforma sądownictwa jest konieczna, ale ustawa o tak dużym znaczeniu, nie może być pisana na kolanie – stwierdziła Zofia Romaszewska.
To żona nie żyjącego już opozycjonisty, Zbigniewa Romaszewskiego, członek Kapituły Orderu Orła Białego doradca społeczny Prezydenta RP.

Skąd Zofia Romaszewska wie, że ustawa była pisana na kolanie i dlaczego przy okazji porównała ciężka pracę Ministra Sprawiedliwości do prokuratorów stalinowskich?
No cóż, każdemu wolno mieć własne zdanie, ale dlaczego udziela głupich rad i jeszcze się tym popisuje w mediach?
Wiem, narażam się wszystkim, dla których stwierdzenie - działacz opozycji PRL - rozstrzyga o wszystkim. Ja takiego nabożeństwa do kombatantów nie mam i nie chce mieć. Oduczyli mnie od tego: Kuronie i Michniki, Frasyniuki, Piniory. I tak się składa, że mam do tego moralne prawo.

Szanuję przeszłość Pani Zofii, ale to nie zmienia faktu, że fizyk nie jest osobą kompetentną, by doradzać Prezydentowi RP w tak fundamentalnych sprawach jak weto do najważniejszych ustaw reformujących zabetonowane sądownictwo w Polsce.
Przyznam, że w pierwszej chwili rozbawiło mnie uzasadnienie Prezydenta, który stwierdził, że ostatecznie przekonała go opinia Zofii Romaszewskiej. Tego po doktorze nauk prawnych nie spodziewałam się.

Nadal nie rozumiem, dlaczego prezydent Andrzej Duda nie oparł się na opinii, choćby profesorów z Akademickich Klubów Obywatelskich im. Lecha Kaczyńskiego? (List otwarty do Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w sprawie reformy wymiaru sprawiedliwości)

Nie rozumiem na czym polega praca Kancelarii Prezydenta, która nie zdołała przedstawić Prezydentowi merytorycznej opinii na temat procedowanych ustaw. Dlaczego musiał odwoływać się do emocjonalnej i niekompetentnej opinii politycznej? Dlaczego mijał się z prawdą twierdząc, że nie miał szans na konsultacje?

Te i inne wątpliwości rozstrzygną kiedyś historycy, kiedy dotrą do dokumentów i notatek urzędniczych. Nie pierwszy raz bowiem zaskakuje swoich wyborców Prezydent Andrzej Duda. Miał przecież ogromną ochotę zawetować reformę o systemie oświaty. Szopka, jaką wtedy odstawił z powołaniem "aniołów stróżów" przy podpisaniu ustawy, musiała upokorzyć nie tylko minister Annę Zalewską, ale i samą Panią Premier Beatę Szydło.
Złośliwi mówili, że doradzała mu wtedy żona – nauczycielka. W to nie wierzę, ale z pewnością była to akcja pozyskania wyborców wśród nauczycieli.
Podobnie było z zawetowaniem ustawy reformującej działalność Regionalnych Izb Obrachunkowych.
Weto nie odbiło się echem, bo była już w toku praca nad reformą sądownictwa. Miało ono jednak ten sam cel; pozyskanie przychylności samorządowców.

Tę słabość psychologiczną naszego |Prezydenta do wybicia się na niezależność, nawet kosztem cudzej pracy i pomysłów, jak w przypadku referendum w sprawie zmiany konstytucji, doskonale muszą znać prawdziwi mocodawcy protestów.
Wiedzą, że Pani Premier to twarda sztuka i nie łatwo ją namówić do zmiany kursu. I tak sobie myślę, że chyba wyszło im z Prezydentem.

Historycy kiedyś dojdą, jak było, tacy jak ja, zaskoczeni, upokorzeni, linczowani słownie przez dziennikarskich cyngli GW i Der Newsweeka, muszą się domyślać i składać strzępy informacji. Moja teoria brzmi więc tak:

1. Pan Prezydent czekał, że minister Zbigniew Ziobro poprosi o audiencję i opinię. Nie doczekał się, więc milcząco bawił na salonach książęcą parę, gdy dzicz PO i Nowoczesnej obrażała słowami, gestami Jarosława Kaczyńskiego brata prezydenta, którego tak często przywołuje jako swój największy autorytet, śp. Lecha Kaczyńskiego.

2. Zadzwonił Tusk do prezydenta i został odprawiony z kwitkiem, fakt ten został nagłośniony, co bardzo się nam wszystkim spodobało. Pochwaliliśmy Prezydenta.

3. Tusk poskarżył się Merkel, a ta jak to kobieta krewka, zadzwoniła i zażądała, postraszyła, przekonała (?), że musi zablokować ustawy, bo inaczej…
Tego nie wiemy. Za to wiemy na pewno, że Kancelaria Prezydenta skrzętnie pominęła w komunikacie informację o jednym z tematów tej rozmowy, tj. o procedowaniu ustaw dotyczących Sądu Najwyższego.

4.Mógł, oczywiście, Prezydent poinformować o tym Premier i ustalić strategię działania. Tak postępuje drużyna.
Ale chyba zaiskrzyła myśl, że jest okazja pojednać się przynajmniej z częścią opozycji, np. z Kukiz15 i podkreślić swoją niezależność.
Sęk w tym, że było mało czasu, więc na początek postawienie warunków, pod jakimi podpisze ustawę.

5. Niestety, PiS się nie obraziło i spełniło życzenie, mimo dantejskich scen pod Sejmem.
Nie było wyjścia, trzeba było szukać sojuszników, w końcu należy się jakaś wdzięczność za nieopublikowanie Aneksu. I pomoc przyszła z Jasnej Góry, a przewodniczący Episkopatu pięknie podziękował wykładnią prawną o równowadze trójpodziału władzy. Zachowanie biskupów polskich wobec całej tej przygotowanej skrupulatnie akcji astroturfingu, do którego włączono również watykański dziennik L'Osservatore Romano to oddzielny temat i wart również podsumowania.

Tu podzielę się tylko jedną refleksją.
Kiedy na Twitterze ktoś (nie pamiętam, niestety autora) domagał się reakcji Episkopatu na skandaliczne nawoływanie do przemocy przez polityków opozycji i dzikie wrzaski, wyzwiska pod Sejmem prowokujące zamieszki, fuknęłam, żeby nie mieszać do tego Kościoła.
Kościół jednak wmieszał się sam i pochwalił prezydenta ani słowem nie odnosząc się do zmasowanej akcji obalenia legalnie wybranego rządu.
"Zapomniał" też potępić zachowanie prowokatorów i odciąć się od dezinformacji zawartej w L'Osservatore Romano. Mało tego, w jednym rzędzie swoim wcześniejszym apelem o pojednanie postawił prowokatorów z resztą społeczeństwa, które się kłóci, które jest podzielone.
Czemu mnie to nie dziwi? Historia uczy owieczki, że politykę uprawiali hierarchowie, a ginęli księża. Z rzadka, odwrotnie.

Nie wiem czy było tak, jak piszę.
Faktem jest, że straciłam zaufanie do mojego Prezydenta i na pewno tego poniedziałku 24 lipca, dzień po historycznej rocznicy przystąpienia do Targowicy króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, nie zapomnę do końca życia.
Kto bliżej „tronu” niech szuka innych odpowiedzi na pytanie, kto trafniej ocenił weto Prezydenta; Jerzy Targalski czy Zofia Romaszewska? A może ktoś inny? Opinii i ocen jest wiele, można dociekać.

Mnie pozostaje głosowanie za trzy lata. I już dziś wiem na pewno, że jeśli szczęśliwie dożyję, zagłosuję na tego kandydata, którego wskaże - Jarosław Kaczyński i Jego partia.

_______________________________________________

Ilustracja:https://wpolityce.pl/kultura/350168-rozumiem-weto-prezydenta-dudy-nawet-popierajacy-trumpa-amerykanie-byli-zdumieni-ustawa-o-sn

Zapraszam do słuchania
audycja 860 (czwartkowa)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz