środa, 9 czerwca 2010

Półprawdy posła Arłukowicza


Najważniejsze jest zwycięstwo. Nie liczy się nic; ani honor, ani dobre imię. Skuteczny piar to ten, który daje zwycięstwo i siłę opartą o strach pokonanego przeciwnika. Zdaje się wskazywać Eryk Mistewicz  w dialogu z Michałem Karnowskim o  „Anatomii władzy”.

Zastanawiam się. Czy osiąga się je  tylko manipulując wyborcami  ciekawą hagadą? Nie trzeba czytać książki, by widzieć, jak w polityce króluje dezinformacja,  kłamstwo i insynuacja. Fachowo  chyba nazywa się to taktyką spin doktorów.

Przykład? Niedaleko sięgam pamięcią. Nie można kontrkandydata bez groźby narażenia się środowisku gejów nazwać homoseksualistą, ale można zasugerować, że ma dziwne skłonności, bo nie ma rodziny. Biada jeśli zainteresowany zacząłby zaprzeczać.

A kiedy ta narracja nie chwyta, bo Polacy nie dają się już podpuszczać, jest jeszcze inny stereotyp pod ręką.  Można rodakom, którzy podobno  „antysemityzm wyssali z mlekiem matki”, umiejętnie zasugerować niewinnym pytaniem szefa sztabu wyborczego, że kandydat  wrogiej partii jest Żydem. Niestety, kandydat nie dał się sprowokować, znowu nie chwyciło, a temat nie nadaje się do podgrzewania, bo w konkurencji; kto jest Żydem w polskiej polityce, PO nie ma sobie równych.

Minął też okres, kiedy Polacy bali się ostracyzmu wskutek  nadania przez GW etykietki antysemity. Doskonale odróżniają Żyda od organizacji syjonistycznych i Kongresu Żydów Amerykańskich.
Nagminne, moim zdaniem, i to nie tylko  w kampanii wyborczej, jest żonglowanie półprawdami.
Młodzi odbiorcy przekazu medialnego mogą mieć niejaki problem z odkryciem, co w wypowiedzi polityka jest najważniejsze. Wychowani na „Trybunie Ludu” i  „Dzienniku” TVP w PRL nie mają z tym żadnych trudności.
Przykład najnowszy. Oto posłowi Arłukowiczowi  nie podoba się Komorowski; robi wrażenie nieprzygotowanego do pełnienia funkcji prezydenta, unika debaty, nie znamy jego poglądów.

Już chciałam ucieszyć się, że pediatrę stać na obiektywizm. Przełknęłam gładko krytykę Jarosława Kaczyńskiego, którą znam już na pamięć. Każde dziecko przecież wie, że Jarosław Kaczyński nie zmieni się i basta. Nikt nie próbuje nawet wyjaśniać, dlaczego miałby się zmieniać, skoro ten „wredny kaczor”, to wirtualna bajka wymyślona  dla usprawiedliwienia wyborczego oszustwa PO, która mamiła wyborców koalicją z PiS, a potem dla usprawiedliwienia torpedowania pracy rządu i straszenia państwem policyjnym, tropiącym i prześladującym bohaterów – agentów WSI  i TW.

Jeśli ktoś myśli, że w wypowiedzi posła te dwa akapity były najważniejsze, to się grubo myli. Istotą piaru   Napieralskiego jest powrót do retoryki, na której zwycięsko do koryta doszła PO zmiatając niechcący prawie całkowicie SLD z polityki. Co wprawiło międzynarodówkę europejską w niemałe osłupienie i przerażenie. PO błąd naprawiła  i to już kilka razy nawet  w Sejmie, a Komorowski dług ostatecznie spłacił chwaląc Jaruzelskiego za wprowadzenie stanu wojennego.
Nie może więc poseł Arłukowicz wypowiadać się merytorycznie, nie może być niewdzięcznikiem za tyle okazanego dobra. O swojego kandydata musi jednak dbać. PO wybaczy mu, że powtarza nic nie warte wyborcze hasełka, skoro nie pyta o rzeczy wstydliwe, np.; Kim jest Komorowski? Kogo reprezentuje, gdy mówi językiem Gazpromu i niweczy zabiegi polskiej dyplomacji uniezależnienia Polski od rosyjskiego gazu?
Chciałoby się w tym miejscu Eryka Mistewicza, znanego miłośnika narracji politycznej, zapytać; Czy wypowiedź Komorowskiego wzmocniona przez Mężydło o konieczności ratowania rosyjskiej gospodarki poprzez wieloletni kontrakt gazowy, to też tylko polityczna hagada i perskie oko do Rosji? A po wyborach wszystko się odkręci?

Ale poseł  Arłukowicz jest litościwy też dla Jarosława Kaczyńskiego. Powtarza wyświechtaną bajkę, nie pyta jednak o niepokojącą  polską prawicę wypowiedź dotyczącą powołania armii europejskiej. Poseł Arłukowicz jest pediatrą, na wojsku się nie zna, na armiach też. A jak będzie trzeba to w Sejmie inni zadecydują, a on tylko podporządkuje się dyscyplinie partyjnej. Przeciwnika nie można atakować za to, o czym od dawna marzy własna partia.
Co więc jest w tej rozmowie Arłukowicza w Polskim Radiu tak intrygującego, że młócę tę wyborczą słomę?
Nic. Poza jednym zdaniem:
„On mówi (JK p.mój) dokładnie jakiej Polski chce, chce budować IV RP, którą budował ze swoimi kolegami Giertychem i Lepperem”.

Jeśli tego nauczył się z książki  „Anatomia władzy”, a chwalił się znajomością jej kilka razy na twitterze, to konsultant polityczny E. Mistewicz może sobie pogratulować. Choć, domyślam się, że szkolenie piarowskie posła Arłukowicza, nie było celem interesującego dialogu  prowadzonego w książce.

Narracja polityczna  jest kierowana głównie do takich jak ja, zwykłych zjadaczy chleba, czasem pozwalających sobie na luksus myślenia przy zmywaku, ale mających swoje zasady. Nikt nie chce mnie zmieniać, ani mnie oświecać, chce tylko, abym rzuciła głos po jego myśli.   Zdradzę więc ciężko pracującym w sztabie wyborczym Napieralskiego, co myślę o takim wywiadzie. Co tam, ułatwię im pracę.
 Poseł Bartosz Arłukowicz posługuje się półprawdą, by dokopać  najważniejszemu przeciwnikowi, jakim jest w wyborach Jarosław Kaczyński. Marzy mu się, by jego kandydat załapał się do drugiej tury. Można by wtedy potargować. Oj można z marszałkiem niejedno głosowanie uzgodnić. Lobbyści po obu stronach tracą cierpliwość, czas ucieka.
A że wszystko razem przypomina  walkę między mafijnymi gangami? Zaczyna się od pocałunku, a kończy na strzelaninie? Nie szkodzi, tak ma być.

Do jakich emocji najlepiej się odwołać? Oczywiście, do Leppera i Giertycha.

Zastanawiam się jednak czy wszystko przewidzieli w sztabie wyborczym Napieralskiego. Co będzie, jak młodzi ludzie poszperają w Internecie, zechcą sprawdzić czyim kolegą był Lepper i dowiedzą się, że Samoobrona to tzw. „piąta kolumna SLD”? Co będzie jak  rodzice zażyczą sobie prawdziwej polskiej historii w szkołach, kształcenia na właściwym poziomie, mundurków, skutecznego zwalczania przemocy i narkotyków? Radzę porozmawiać z nauczycielami zanim użyje się słów „koledzy Jarosława Kaczyńskiego” również  w przypadku Giertycha, bo może się okazać,  że będzie to policzone PiS na plus w kampanii wyborczej? Wielu rodziców i nauczycieli dziś tęskni za ministrem edukacji Giertychem. Wiem to na pewno.
Może więc nie warto sączyć kłamstwa i półprawdy a przypomnieć sobie koalicje swojej  partii w Sejmie, radach samorządowych i sejmikach?



Ps.
Polecam komentarz Rzepki pod  notką:
http://www.blogpress.pl/node/4517#comments
 oraz 
http://www.pardon.pl/artykul/11719

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz