czwartek, 19 sierpnia 2010

Każde miasto ma swoje „szubienice”


Pomnik nagrobny czy pomnik dla uczczenia pamięci? „Pomnik hańba” czy szacunek dla poległych? Taką oto awanturę zafundował nam prezydent – patriota zapowiadający nową jakość w przywracaniu pamięci. Pierwszą próbę mamy już za sobą. Na szczęście jeszcze nie całkiem zgłupieliśmy i dzięki temu buńczuczna zapowiedź Andrzeja Kunerta nie doszła do skutku. „Zbliżająca się 90-ta rocznica Bitwy Warszawskiej 1920 r. powinna otrzymać wyjątkową, szczególnie uroczystą oprawę. Dążąc do nadania nowej wartości obchodom rocznicowym najwyższe władze państwowe podniosły ideę zaproszenia na planowane uroczystości przedstawicieli strony rosyjskiej”. - napisał szef Rady Pamięci Narodowej do burmistrza Wołomina. http://bit.ly/dAdY1y  http://szeremietiew.blox.pl/2010/08/Bolszewikom-swieczke-a-Polakom-ogarek.html

Nie o tym chcę jednak rzec dziś. Zgadzam się bowiem całkowicie z oceną Łukasza Warzechy:
Smutny był tegoroczny 15 sierpnia, zwłaszcza gdy przypomnieć sobie rocznicę bitwy warszawskiej sprzed paru lat…”
A dyskusję na temat nowej jakości pamięci narodowej uważam podobnie jak wojnę z pamięcią o Lechu Kaczyńskim za kiepskie „macanie” nastrojów społecznych.
Nie tak szybko, komuszki, nie tak szybko. Wasi towarzysze musieli wielu patriotów zabić, wielu zastraszyć i pozbawić nadziei, zanim jako tako utrwalili przewodnią siłę narodu. Może i by się im udało, gdyby nie Opatrzność zsyłająca nam Prymasa Tysiąclecia i Ojca św. Jana Pawła II, gdyby też nie narowisty proletariat i otumaniona drugim obiegiem inteligencja, jak to się wtedy mówiło, pracująca. W odróżnieniu od „wałkoni” tworzących kulturę nie na temat.
Na marginesie próby uroczystego odsłonięcia na cmentarzu w Ossowie pomnika żołnierzom Armii Czerwonej moje myśli przy zmywaku uciekają w takie jedno dziwne miejsce w Olsztynie, które budzi we mnie żal, ale i śmiech. Historia, bowiem, potrafi z możnych tego świata zdrowo zadrwić, choć prawda jest tam wciąż na usługach polityki. A to budzi niewesołe refleksje i skojarzenia.
Siedzę na murku oddzielającym mnie od chodnika i jezdni. Po drugiej stronie Alei  Marszałka Józefa Piłsudskiego okazały Urząd Wojewódzki. Kilkanaście metrów w kierunku Ratusza gruby i wysoki mur oddziela ulicę od aresztu i Temidy. Naprzeciwko okazały, ponury budynek, w którym niegdyś miało swoją siedzibę Gestapo, dziś odnowiony - służy  Sądowi  Administracyjnemu i Marszałkowi Województwa.
W tym prostokącie obszerny, wyłożony płytami oraz polbrukiem parking dla urzędniczych samochodów, zwieńczony u szczytu okazałym pomnikiem. Zwykle okupowany przez tuptusiów.Za parę groszy od lat nieodmiennie przyrzekają pilnować samochodu, by nikt nie ukradł koła czy wycieraczki.  Jedni się buntują, inni płacą i dzięki temu mają szansę, że nikt im lakieru gwoździem nie porysuje.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Szubienice_Olsztyn_001.JPG

Do roku 1989 plac ów nosił nazwę Armii Czerwonej, a okazały monument (wyjątkowy bohomaz) z wielkich kamiennych bloków, według projektu Xsawerego Dunikowskiego, na zlecenie Mieczysława Moczara, stanął jako „Pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej”. Choć każdemu było wiadomo, że za spalenie miasta, wymordowanie części mieszkańców wraz z chorymi w szpitalu psychiatrycznym, nie powinno się być nikomu wdzięcznym, nawet jeśli walczył z sobie podobnym barbarzyńcą. Sam kształt pomnika przypomina dwie potężne szubienice, choć z pewnością w 1954 r. nikt nie odważyłby się głośno takiej  nazwy użyć.
Wdzięczność po roku 1989 stała się kłopotliwa, zwłaszcza, że ulicę Zwycięstwa, w niezrozumiałej dla komuchów euforii,  przemianowano na Al. Marszałka Józefa Piłsudskiego.
Widać w nadziei, że nie wszystko stracone i stare może jeszcze wrócić (czego właśnie doświadczamy dziś), nazwa pomnika w 1993 została zmieniona. Został poświęcony „Wyzwoleniu Ziemi Warmińskiej i Mazurskiej”. Do tej pory Marszałek nie doczekał się pomnika na swojego imienia alei i musi chyba za pokutę, że odważył się pogonić Tuchaczewskiego, znosić towarzystwo czerwonoarmiejców.
Podejrzewam, że wielu młodych mieszkańców Olsztyna nie pamięta już, jak nazywa się pomnik i komu jest poświęcony, za to  lokalizację parkingu bezbłędnie wskaże, kiedy usłyszy nazwę „pod szubienicami”.
Gorzej byłoby już z dyskusją czy Armia Czerwona wyzwoliła Olsztyn, czy też go zdobyła?
Z tym problem w Olsztynie trudno się uporać przez 20 lat. Dawni towarzysze broni, zrzeszeni w dawnym ZBOWiD, regularnie każdego roku spotykają się ze swymi „wyzwolicielami”. Wódkę piją, „Okę” śpiewają i rzewnie dawne czasy we wspomnieniach przywołują. Niczego złego w tym nie widzą i nawet konkursy piosenki radzieckiej kontynuują. Coś, co nie podlega dyskusji i jest historycznym faktem; Armia Czerwona zdobyła Olsztyn, a nie wyzwoliła, wciąż budzi emocje i wywołuje polemiki.
Tyle historii, która wciąż nie ma swego zakończenia i przed każdymi wyborami wpisuje się w programy wyborcze prawicy. Trudno jest walczyć z czymś, co jakimś sposobem znalazło się na liście zabytków, ale zawsze można obiecać patriotycznym wyborcom, że zniknie ono z widoku i nikogo już nie będzie straszyło swym kłamstwem i brzydotą.
Żołnierze Armii Czerwonej mają w Olsztynie swój cmentarz wojenny http://lord-seth.fotosik.pl/albumy/745092.html
Międzynarodowe konwencje gwarantują  każdemu, nawet najeźdźcy, godne miejsce spoczynku. Co do tego nie ma wątpliwości. Mają go w Olsztynie również żołnierze I wojny światowej.  http://www.rowery.olsztyn.pl/wiki/miejsca/1914/warminsko-mazurskie/olsztyn
Co mają jednak do konwencji i obowiązku opieki nawet nad grobami wrogów ojczyzny pomniki upamiętniające, dziś krzyczące jawnym kłamstwem? Tego nie da się zrozumieć bez retoryki spadkobierców PRL. Do tej pory sądziłam, że tymi spadkobiercami są członkowie SLD, teraz okazuje się, że również PO. I tak sobie myślę, że nie tylko w Ossowie mieszkańcy mają pecha, bo w 20 lat po odzyskaniu prawa do radości ze zwycięstwa w Bitwie Warszawskiej niby polskie władze i niby polskie instytucje fundują im, warszawiakom, Polsce, pomnik najeźdźcy, za rozgromienie którego wdzięczna jest nam Europa.
Zastanawiam się. Niejako w spadku po PRL każde miasto ma swoje „szubienice” i nawet można zrozumieć, choć to bardzo boli, że do tej pory z nimi się nie uporano, ale jak zrozumieć uroczyste fundowanie nowych „szubienic”? Tego chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie jest w stanie pojąć. „Bez wodki nijak nie pajmiosz”. :-(
Jeśli tak się to potoczy jak w Olsztynie, to marne widzę szanse na godne przeżywanie radosnego święta Wojska Polskiego ustanowionego w rocznicę obrony ojczyzny przed czerwoną zarazą.
Wygląda na to, że przez wiele lat zamiast świętować na paradzie Wojska Polskiego zwycięstwo i chwalić się nim przed światem, będziemy toczyć boje o prawdę i pamięć bez polityki na usługach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz