Nie chodzi o przyszłość PiS-u, ale o przyszłość Polski, a w tej sprawie nie można siedzieć z założonymi rękami. Te ostre słowa padły z ust prof. Andrzeja Nowaka w poniedziałkowym Klubie Ronina. Nie tylko Profesor ma pretensje do powściągliwości PiS wobec skandalu, który w normalnym kraju zmiótłby ten rząd w ciągu jednego dnia.
Żale, że PiS nie przyłącza się do ulicznych protestów RN pojawiły się wśród
sympatyków tej partii na Twitterze.
Akurat je rozumiem, choć nie wiem do końca, jak powinniśmy się
zachować w te j sytuacji; krytykować i
wspierać niezamierzenie narrację antypisowską czy jednak mówić głośno o tym, co
niepokoi? Potrzeba nam bowiem jedności
siły i entuzjazmu, by wyprowadzić Polskę z
grożącego upadku.
Po wczorajszej skandalicznej konferencji premiera chyba już nikt nie ma
wątpliwości, że Tuska, jeśli Polacy tego nie zrobią, wykopie ze stołka, układ gangsterów,
który zawłaszczył Polskę. A ten zamieni tylko siekierkę na kijek. A nie o taką
zamianę przecież chodzi, jak mówił
Prymas Tysiąclecia, gdy krążąca butelka spirytusu przejdzie z rąk
jednych pijaków do rąk innych pijaków.
Zgadzam się z dojrzałą polityką parlamentarną PiS. Uznałam argumentację
Jarosława Kaczyńskiego w oświadczeniu poprzedzającym wystąpienie premiera.
Tak powinno być; konstruktywne wotum nieufności i przyspieszone wybory. A
w przypadku przegranej odpowiedzialność za kraj biorą ci, którzy zagłosują
przeciw odwołaniu skorumpowanego rządu.
Tak powinno wyglądać stabilne funkcjonowanie demokracji parlamentarnej.
Problem w tym, że to nie jest demokracja
parlamentarna, ale rządy zwykłych mafiozów, nawet nie oligarchów, „elyt”
marzących o złotym klozecie Janukowycza,
a większość sejmowa w różny sposób uwikłana jest w układy lobbystyczne,
jeśli nie korupcyjne.
Konstruktywne wotum nieufności mogłoby się jednak, mimo wszystko, powieść,
gdyby wsparł je masowy protest Polaków mających dość rządów bezprawia.
Wielokrotnie nadarzała się okazja do takich protestów, nigdy jednak nie została wykorzystana. Nie miejsce
tu, by je wymieniać, ale nie ulega wątpliwości, że taki spis zaniedbań opozycji
jest Polakom niezbędny, jak niezbędne jest
poznanie przyczyn takiej polityki opozycji.
Teraz to już nie kolejna zwykła okazja do zmian politycznych, to ostatni
alarm przed ostatecznym upadkiem Polski, nazwanej buńczucznie przez
Sienkiewicza „państwem teoretycznym”.
Nie próbuję nawet snuć przy „Zmywaku” myśli analizujących, kto i dlaczego nagrał
Sienkiewicza, Nowaka czy Belkę i dlaczego tak długo trzymał taśmy w zamrażarce?
Dlaczego właśnie teraz zostały wyciągnięte?
Mogę się tylko
domyślać, że wisiały nad skorumpowanym rządem jak miecz Damoklesa. I stąd chyba
wzięła się w tak krótkich odstępach czasu obfitość „emocjonujących” narracji,
które wstrząsały opinią publiczną. A to w nieskończoność wałkowano wypowiedzi
Marysi, a to urządzono pogrzebowe
teatrum zbrodniarza komunistycznego, a
to innego zbira, Baumana, wzięto w
obronę, a to zaatakowano Deklarację wiary i klauzulę sumienia.
Dla
"emocjonującej" narracji, zagłuszającej ewentualność ujawnienia taśm afery rządu Tuska z
udziałem NBP użyto nawet prawników. Nagle zapragnęli dopisać do przysięgi
odwołanie do Boga tak, jakby do tej pory ktoś im tego zabraniał.
Ratunku chyba też szukano w głosowaniu nad immunitetem
Mariusza Kamińskiego. Niestety, nie wyszło. Wypadek przy pracy rozmroził taśmy?
Warto też postawić i inne pytanie. Bano się tylko taśm czy
narracji wokół przejmowania przez Rosjan Azotów?
Gdyby nie TV Trwam i Radio Maryja być może bulwersująca wiadomość
o zrezygnowaniu przez Skarb Państwa z ochrony strategicznej gałęzi polskiego
przemysłu nie dotarłaby w ogóle do Polaków. Informacje o tym, że posłowie PiS
podjęli w tej sprawie działania, również nie przebiłyby się do opinii
publicznej.
Widać sygnały o nieuchronnej publikacji, zamrożonych od 2013
r., taśm raz po raz budziły jak nocne mary Tuska i jego kolesi.
Nie zgłębiam przyczyn, dlaczego po wczorajszej
skandalicznej konferencji prasowej premiera Donalda Tuska jak na razie lud Warszawy nie ruszył tłumnie na Belweder. To
zostawiam socjologom z nadzieją, że wreszcie przestaną służyć tylko potrzebom
partyjnych zespołów PR, a pomogą zrozumieć Polakom procesy społeczne i
polityczne, jakie zachodzą w Polsce.
Zwłaszcza, że znowu mamy niewielką szansę na obiektywizm
oceny sytuacji wobec startującej kampanii wyborów samorządowych.
Protesty próbuje zorganizować z marnym skutkiem Ruch
Narodowy. I tu akurat wiem na pewno, dlaczego skutek jest tak marny, dlaczego
nie ma spontanicznego przyłączenia się
Polaków bez względu na sympatie partyjne.
Przypomnijmy:
1) Najpierw został zmarnowany przez PiS ogromny zryw patriotyczny po tragedii
smoleńskiej. Byłby teraz na wagę złota. Zamieniono to na ględzenie
podczas miesięcznic, które ani nie mobilizują, ani nic nie zmieniają w sytuacji
politycznej Polski.
2) Potem pozwolono, by Ruch Narodowy zawłaszczył i zniszczył spontaniczne Marsze
Niepodległości, które jednoczyły Polaków bez względu na sympatie partyjne.
3)
Ostatecznie RN swoją twarz pokazał w sprawie
Ukrainy i kampanii opartej na ataku na jedyną licząca się opozycję. Nie
pomogły apele prawicy, tłumaczenia sympatyków Ruchu Narodowego.
4) Teraz RN rozgrywany jest przez agenturę wpływu, a z niebytu wyciągnięto pajaca pod muszką,
który dziwnym trafem powtarza hasła polityczne RN i podziela
podziw dla skutecznej polityki Putina.
Trudno więc dziwić się, że
PiS nie mobilizuje Polaków do wsparcia protestów RN. Choć powinniśmy być razem, to nie jesteśmy i nie jest to wina PiS.
Pozostaje jednak, muszę to przyznać krytykującym postawę tej
partii, pytanie czy gdyby RN nie wzywał do manifestacji, to
zrobiłby to Jarosław Kaczyński? Szybką odpowiedź powinien dać sam prezes i posłowie oraz działacze w terenie.
To ostatnie larum biją, potem już przyjdzie tylko zagrabienie Polski, a my postawimy znicze i będziemy szukać winnych,
by własne sumienia zagłuszyć. A rządzić będzie „elyta” złotego klozetu.
Gorzkie słowa prof. Andrzeja Nowaka, przytoczone na wstępie,
są nie tylko oceną działań opozycji, ale
przede wszystkim gorącym apelem wielkiego patrioty, bo tu „nie chodzi o przyszłość PiS-u, ale o
przyszłość Polski”.
Ps.
Krążą różne diagnozy przyczyn zachowawczej polityki największej partii
opozycyjnej. Nie potrafię wiarygodnie je
ocenić, dlatego pominęłam je w notce. Chciałabym jednak na marginesie toczących
się sporów przypomnieć ostatnie gorące opinie na temat wyborów 4 czerwca 1989
r. i zapytać, kto z
nas wie dziś na pewno, że emocji nie dostarczają nam służby specjalne polskie i
zagraniczne, że nie manipulują nami? Czy wobec tego powinniśmy
zaniechać protestów i pogodzić się, że Polska istnieje już tylko
teoretycznie, a w całej tej wrzawie
chodzi jedynie, by PiS nie doszedł do władzy?
_____________________________________
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz