piątek, 28 listopada 2008

Nowa "doktryna religijna" posła PO - Jarosława Gowina


Patrzę  na zdjęcie.
Jarosław Gowin
Nawet całkiem przystojnym mężczyzną jest pan doktor. Wzrok sarny, uśmiech zagadkowy niczym Mony Lizy, przyprószone siwizną skronie dodają uroku. Całość budzi zaufanie. Kobietom mającym zazdrosnych mężów w ogóle nie radzę wchodzić na stronę posła - http://www.jgowin.pl/zyciorys.php  Zamieszczone tam zdjęcie może naprawdę zawrócić w głowie nie tylko nastolatce.:)
Idealny polityk do języka miłości, przeciwieństwo Palikota, Niesiołowskiego czy Komorowskiego.
Mówi (ostatnio dosyć często) spokojnie, bez agresji, a przy tym pięknym językiem. Jednym słowem, wzór do naśladowania. I pomyśleć, że kiedyś  w takiej tonacji zwracał się do nas Donald Tusk, kiedy jeszcze  przed sobą miał dosyć długą listę polityków ważniejszych od siebie.
Władza zmienia człowieka, więc na język miłości premiera nie bardzo już można liczyć. Tu  Gowin może być nie do zastąpienia. Przy tym ma jedną jeszcze zaletę; w miarę poprawnie  artykułuje  spółgłoskę „r".:)
Nie fizjonomia i sposób wypowiedzi posła Jarosława Gowina  powinny jednak przyciągać naszą uwagę, lecz jej treść. A co z niej wynika?
Najpierw może o tym, czego boi się poseł.
Bezsprzecznie Jarosław Gowin boi się wojen religijnych takich, jak mają miejsce w Indiach. Pogromy chrześcijan przy milczeniu świata, są zdaniem posła wynikiem fanatyzmu i fundamentalizmu.  Jak na kogoś, kto jest doktorem nauk politycznych, teza co najmniej dziwna. Nie mam doktoratu w ogóle, a już tym bardziej z nauk politycznych, ale do tej pory sądziłam, że w Indiach nie fanatycy są problemem, lecz ci, którzy te prymitywne uczucia krzewią dla własnych korzyści społecznych i politycznych głosząc nieprawdę o roli chrześcijan w Indiach.
Nic to, poseł wie lepiej.
Pokornie pochylam głowę nad zmywakiem i myślę sobie.  Kiedy człowiek wierzący przestaje być nim, a zostaje politykiem, który czuje się upoważniony do własnej interpretacji  Dekalogu?
 Wypowiedzi posła Gowina mocno zapadają w pamięci.
Pierwsza, która mnie wprowadziła w stan osłupienia pochodzi z wywiadu w  40 numerze „Gościa Niedzielnego" - Czy wygra homo geszeftus?
Pomyślałam po pilnej lekturze - No no, a to się porobiło! Poseł PO martwi się o to, że  „geszeftusy" pchają się do partii nawet przez dziurkę od klucza, a walka z nimi jest niesłychanie trudna.
Tak naprawdę moją uwagę przykuł jednak przede wszystkim początek rozmowy:
 „Andrzej Grajewski: Nie miał Pan wątpliwości, gdy stawiany był wniosek w sprawie odebrania immunitetu posłowi Ziobrze?
Jarosław Gowin: - Miałem. Uważam, że były minister jest odpowiedzialny za wiele działań, które powinny być sprawdzone przez prokuraturę. Ale czy akurat to, że ujawnił akta Jarosławowi Kaczyńskiemu? Nie jestem pewien. Dlatego poprosiłem kierownictwo Klubu Platformy o zgodę na to, bym mógł wstrzymać się od głosu. Zgodę otrzymałem. Ostatecznie jednak poseł Ziobro sam zrezygnował z immunitetu, co uważam za decyzję najwłaściwszą".
Zdanie podkreślone przeze mnie wciąż  uwiera nieprzyjemnym zgrzytem w mojej pamięci, ilekroć słyszę kolejne wypowiedzi  budzącego zaufanie posła.
Nie mam bowiem pojęcia, jak ktoś, kto mieni się katolikiem, może pozwolić sobie, by o jego moralnych wyborach decydował klub poselski?!
 To, co jednak wczoraj wysłuchałam w radiowej jedynce, a dziś przeczytałam w „Rzeczpospolitej", wprawiło mnie w takie osłupienie, że bez pomocy teologicznej interpretacji, chyba nie dam rady zrozumieć.
1. - „Platforma Obywatelska dąży do jak najszerszej refundacji zapłodnienia in vitro i do jak najlepszej ochrony zarodków. Mówił o tym w "Sygnałach Dnia" w Programie Pierwszym Polskiego Radia poseł PO, Jarosław Gowin. /.../Oświadczył, że jako polityk nie kieruje się doktryną religijną, ale przesłankami moralnymi i odpowiedzialnością za wypracowanie kompromisu społecznego.

2. - To mądre, wyważone stanowisko - komentuje komunikat biskupów Jarosław Gowin nadzorujący prace Klubu PO nad projektem ustawy bioetycznej. - Ułatwi ono wypracowanie mądrego kompromisu i oddali groźbę recydywy zimnej wojny religijnej, jaka towarzyszyła uchwalaniu ustawy aborcyjnej.
http://www.rp.pl/artykul/2,225889_Episkopat_poczeka_.html
No i mam problem, bo albo ja nie jestem katoliczką, albo poseł Jarosław Gowin. Albo ja nie mieszkam w Polsce, albo poseł Gowin.
Po pierwsze - nie rozumiem określenia "doktryna religijna", nie wiem też, jaką moralnością kieruje się katolik -  poseł Gowin.
Po drugie - W Polsce nie było żadnej wojny religijnej w związku z ustawą o ochronie życia poczętego, co najwyżej zasady moralne, nie tylko katolików w tym wypadku, były perfidnie wykorzystywane do wojny politycznej między partiami i  klubami poselskimi.
Nie wiem  jak inni katolicy, ale ja podkreślone przeze mnie zdania w dwu powyższych cytatach z wypowiedzi posła mogę skomentować tylko jednym pytaniem.
- Czy warto dla partii i polityki tworzyć własną „doktrynę religijną" i do tego wmawiać jeszcze Polakom, że grozi  im wojna religijna?!

Manipulowanie jest  najohydniejszym sposobem wpływania na myślenie i postępowanie  drugiego człowieka, ale jak manipuluje poseł katolicki, to budzi on  we mnie nie tylko politowanie ale odrazę, bez względu jak ujmującą ma powierzchowność i jak pięknie mówi.

Miarkuj pan, panie Gowin, bo nawet dla tzw. otwartego katolika, pana wypowiedzi mogą być szokujące.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz