środa, 26 marca 2008

Pytania wciąż aktualne

Do umieszczenia  w salonie mojego wpisu z blogu w Onecie z lutego br. „Czego boimy się w nauczaniu Jana Pawła II" skłonił mnie komentarz  kriskula pod najnowszą notką Free Your Mind „Wstawaj strana narodnaja...". Zawiera ona, między innymi takie zdanie:
„Wszystko to, przypominam, dzieje się na tydzień przed obchodami kolejnej rocznicy odejścia Jana Pawła II, którego encykliki (m.in. "Evangelium Vitae") chyba powinniśmy sobie przypomnieć".
A kriskul pyta:
„Chwila, co ma rocznica śmierci Papieża do dyskusji o aborcji".
No i mamy problem. Zastanawiam się tylko czy wynika on  z braku wiedzy, czy może odporności na nią? Próbowałam już sobie na to i inne pytania odpowiedzieć. Co prawda, do rozmyślań zainspirował mnie wtedy „fenomen" Bartosia, ale treść moich niewesołych rozważań, okazuje się, jest wciąż aktualna. Wracam więc do nich i umieszczam w salonie, bo chyba warte są dyskusji.
Napisałam wówczas:
Niedawno w portalu wiara.pl ukazała się recenzja autorstwa ks. Artura Stopki książki Tadeusza Bartosia „Jan Paweł II Analiza krytyczna"
Nie była ona pochlebna. Konkluzja do odczytania łatwa; nie warto czytać. Ja poszłam dalej; nie warto o niej pisać! Całą żółć wylałam w komentarzach. Nie będę ich przytaczać, bo można  przeczytać pod wskazanym adresem. Swoistą recenzją niech będzie moje retoryczne pytanie.
Czy poważnie potraktowałby ktokolwiek z Gości mojego blogu krytyczną analizę głoszonego przez  Kościół nauczania?
    To prawda, ja nie mam wykształcenia teologicznego, były dominikanin je ma. Ma też na pewno, nieporównywalną z moją, wiedzę teologiczną. Zapomniał tylko, że Jan Paweł II nie tylko był naukowcem, filozofem, ale przede wszystkim wiernym sługą Chrystusa. Wierny  Ewangelii i Magisterium Kościoła, nie wymyślał ani swoich nowych tez filozoficznych, ani nie podważał tego, co od wieków głosili Ojcowie Kościoła czy dokumenty Jego poprzedników. Rozwijał problemy poruszane w nich, odwoływał się do doświadczeń tradycji i współczesności. Krytykując poglądy Jana Pawła II powinniśmy pamiętać, że odrzucamy tym samym Ewangelię. Pozostawiam bez komentarza próby nagłośnienia publikacji książki Bartosia, bo są one oczywiste. Wszystko to, co nadaje się do podważenia autorytetu Jana Pawła Wielkiego będzie przez wrogów Kościoła nagłaśniane przez ogromne tuby i jedyne, co możemy robić, to nie pomagać im w tym dyskutując z bzdurnymi poglądami.
    Dlaczego więc poruszam ten temat? Bynajmniej nie chcę analizować książki, bo jej nie czytałam i nie przeczytam. Bartoś nawet mojej uwagi nie jest wart, a cóż dopiero dyskusji teologów. Jeśli piszę o tym, to dlatego, że każdy dziś w naszej ojczyźnie powinien zadać sobie pytania.
Jak to się stało, że nauczanie Jana Pawła II przestało być interesujące nawet dla niektórych kapłanów? Co jest w nim takiego, że jeśli już nie można podważać, to lepiej przemilczać?
    Ze zdumieniem obserwuję od pewnego czasu to zjawisko. Czy ktoś jeszcze dyskutując o aborcji, eutanazji, in vitro czy eksperymentach na embrionach używa terminów: „cywilizacja śmierci",  „cywilizacja miłości"? Czy słyszymy o „nowej ewangelizacji"? Kiedy tak myślę o tym, moje wnioski są gorzkie i bliskie opinii towarzysza w rozważaniach nad krętymi ścieżkami pojmowania Bożych przykazań. Po dyskusji nad wspomnianą recenzją napisał:
„JP II nie znamy i nie chcemy znać, bo od nas wymaga. A kto to lubi? Chrystus też wymaga i jeśli pojawiłby sie dziś wśród nas, też zabilibyśmy Go  własnymi rękami, bo wykazałby nam  naszą pychę, egoizm itp....... "groby pobielane" ........"
Ostre słowa, a czy prawdziwe? Niech każdy odpowie sobie sam.

Czego tak boimy się w nauczaniu Jana Pawła II? Może tego właśnie?
„Mimo wszelkich trudności i niepewności każdy człowiek szczerze otwarty na prawdę i dobro może dzięki światłu rozumu i pod wpływem tajemniczego działania łaski rozpoznać w prawie naturalnym wypisanym w sercu (por. Rz 2, 14-15) świętość ludzkiego życia od poczęcia aż do kresu oraz dojść do przekonania, że każda ludzka istota ma prawo oczekiwać absolutnego poszanowania tego swojego podstawowego dobra. Uznanie tego prawa stanowi fundament współżycia między ludźmi oraz istnienia wspólnoty politycznej". (Evangeium Vitae,2)
A może niewygodne są, przypominane przez Niego, treści dokumentów Kościoła?
„Już Sobór Watykański II w jednej z wypowiedzi, która do dziś zachowała swą dramatyczną aktualność, potępił stanowczo liczne zbrodnie i zamachy wymierzone przeciw życiu ludzkiemu. Przypominając po trzydziestu latach słowa Soboru, raz jeszcze i równie stanowczo potępiam w imieniu całego Kościoła te przestępstwa, w przekonaniu, że wyrażam w ten sposób autentyczne odczucia każdego prawego sumienia: „Wszystko, co godzi w samo życie, jak wszelkiego rodzaju zabójstwa, ludobójstwa, spędzanie płodu, eutanazja i dobrowolne samobójstwo; wszystko, cokolwiek narusza całość osoby ludzkiej, jak okaleczenia, tortury zadawane ciału i duszy, próby wywierania przymusu psychicznego; wszystko, co ubliża godności ludzkiej, jak nieludzkie warunki życia, arbitralne aresztowania, deportacje, niewolnictwo, prostytucja, handel kobietami i młodzieżą; a także nieludzkie warunki pracy, w których traktuje się pracowników jak zwykłe narzędzia zysku, a nie jak wolne, odpowiedzialne osoby: wszystkie te i tym podobne sprawy i praktyki są czymś haniebnym; zakażając cywilizację ludzką bardziej hańbią tych, którzy się ich dopuszczają, niż tych, którzy doznają krzywdy, i są jak najbardziej sprzeczne z czcią należną Stwórcy". (Konst.duszp. o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes, 27.)
A może boimy się tej opinii?
„ Niestety, te niepokojące zjawiska bynajmniej nie zanikają, przeciwnie, ich zasięg staje się raczej coraz szerszy: nowe perspektywy otwarte przez postęp nauki i techniki dają początek nowym formom zamachów na godność ludzkiej istoty, jednocześnie zaś kształtuje się i utrwala nowa sytuacja kulturowa, w której przestępstwa przeciw życiu zyskują aspekt dotąd nieznany i - rzec można -jeszcze bardziej niegodziwy, wzbudzając głęboki niepokój; znaczna część opinii publicznej usprawiedliwia przestępstwa przeciw życiu w imię prawa do indywidualnej wolności i wychodząc z tej przesłanki domaga się nie tylko ich niekaralności, ale wręcz aprobaty państwa dla nich, aby móc ich dokonywać z całkowitą swobodą, a nawet korzystając z bezpłatnej pomocy służby zdrowia". (EV,4)
Czy współczesny katolik, który za kilka tygodni zapali w oknie świeczkę dla uczczenia trzeciej rocznicy śmierci Papieża i uroni łzę przed telewizorem, czytał encyklikę „Evangelium Vitae"? Czy zna apel w niej zawarty?
„Do wszystkich członków Kościoła, który jest ludem życia i służy życiu, zwracam się ze szczególnie naglącym wezwaniem, abyśmy razem ukazali współczesnemu światu nowe znaki nadziei, troszcząc się o wzrost sprawiedliwości i solidarności, o utrwalenie nowej kultury ludzkiego życia, w celu budowania autentycznej cywilizacji prawdy i miłości".
Jeśli tak, to dlaczego jest wśród nas tylu zwolenników zapłodnienia in vitro, kary śmierci? Dlaczego wyśmiewaliśmy tak ochoczo protesty słane do Strasburga w sprawie wyroku Alicji Tysiąc? Nie potrafię tego zrozumieć.
Czy ktoś jest mi w stanie to wytłumaczyć?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz