Ma 52 lata. Przed nią mogłoby być spokojne, ustabilizowane życie. Przed laty wszystko wydawało się skończone. Alkoholizm męża zniszczył małżeństwo i rodzinę. Wydawało się, że nie ma żadnych szans. A jednak. Kolejne zapicie się do nieprzytomności okazało się zbawienne. Trafił do szpitala, potem to grupy AA. Leczyła się cała rodzina. Powoli odbudowali wszystko, co alkohol zniszczył. Dziś mieszkają w pięknym jednorodzinnym domku z ogrodem, sadem i widokiem na las. Dzieci usamodzielniły się, przed nimi spokojna, szczęśliwa starość.
Nie wiem czy los bywa zazdrosny czy taka kolej rzeczy... Przed kilkoma miesiącami przez zupełny przypadek dowiedziała się, że organizm jej trawi rak i to już z przerzutami. Historia jedna z wielu, każdy z nas mógłby podobną opowiedzieć. Jeśli ją opowiadam, to nie dlatego, by epatować kolejnym przykładem ludzkiego nieszczęścia.
W niedzielę rozmawiałam z nią, jest pełna optymizmu i wiary, że poradzi sobie i wyjdzie z tego, ponieważ miała szczęście. NFZ będzie refundował jej zastrzyki, na które z pewnością nie byłoby rodzinę stać. Los uśmiechnął się do niej, komputer wylosował ją do „amerykańskiego programu". Powiedziała do mnie. - Wiesz, kiedy się o tym dowiedziałam, rozpłakałam się, było mi tak przykro... widziałam oczy pacjentek, które nie miały tyle szczęścia. Nigdy nie dowiedzą się czy terapia zza oceanu uratowałaby im życie.
Wracałam do domu i zastanawiałam się, co mogłabym sprzedać, gdzie mogłabym pożyczyć, by ratować w takiej sytuacji kogoś z mojej rodziny. Niestety, tak jak moja sąsiadka nie miałabym żadnych szans, jeśli komputer nie byłby dla mnie łaskawy, choć przez całe zawodowe życie opłacałam składki, zasilałam dodatkowo peerelowski FOZ i jestem ubezpieczona. Szczęśliwie do tej pory moje składki leczą innych, rzadko korzystam z usług służby zdrowia, moja rodzina również. Co będzie jeśli przyjdzie choroba? Wolę o tym nie myśleć. Nie mogę jednak przestać myśleć o prawie do ratowania życia i zdrowia zapisanym zarówno w prawie krajowym jak i międzynarodowym. Do czego jako obywatel Najjaśniejszej Rzeczpospolitej Unii Europejskiej mam prawo? Czytam w polskiej Konstytucji:
Art. 38.
Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia.
Art. 68.
  1. Każdy ma prawo do ochrony zdrowia.
  2. Obywatelom, niezależnie od ich sytuacji materialnej, władze publiczne zapewniają równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych. Warunki i zakres udzielania świadczeń określa ustawa.
Czytam zapisy prawa międzynarodowego, którego jesteśmy sygnatariuszami. Oto zapisy w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka:
Artykuł 2
Każdy człowiek jest uprawniony do korzystania z wszystkich praw i wolności wyłożonych w niniejszej Deklaracji, bez względu na różnice rasy, koloru skóry, płci, języka, religii, poglądów politycznych lub innych przekonań, narodowości, pochodzenia społecznego, majątku, urodzenia lub jakiekolwiek inne różnice.
Artykuł 3
Każdy człowiek ma prawo do życia, wolności i bezpieczeństwa swojej osoby.
Artykuł 25
  1. Każdy człowiek ma prawo do poziomu życia zapewniającego zdrowie i dobrobyt jemu i jego rodzinie włączając w to wyżywienie, odzież, mieszkanie, opiekę lekarską i niezbędne świadczenia socjalne oraz prawo do zabezpieczenia na wypadek bezrobocia, choroby, niezdolności do pracy, wdowieństwa, starości lub utraty środków do życia w sposób od niego niezależny.
Kiedy tak przyswajam sobie te treści, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ostatnio najpełniejsze prawo do życia mają mordercy. Nie człowiek poczęty, nie człowiek chory, stary, lecz bandzior doczekał się troskliwych debat nad ochroną jego życia. W żaden sposób też nie mogę zrozumieć, po co kolejne zabezpieczanie praw człowieka w Karcie Praw Podstawowych, skoro dotychczasowe prawo jest martwe?! Nie ma dnia, w którym przy lekturze polskich dzienników czy czasopism nie natrafiłabym na błagalną prośbę rodziców o pomoc finansową ratującą życie ich dziecka. Kilka miesięcy temu napisałam w swoim blogu w związku z apelem rodziców Oli o pomoc w zebraniu pieniędzy na operację serca:
„Rozpętała się burza o zapis w Konstytucji chroniący życie człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci. Teraz awantura o religię i etykę. Jest Konwencja Praw Dziecka, którą Polska ratyfikowała i ma obowiązek chronić życie dziecka. Jest Rzecznik Praw Dziecka. Jest też Rzecznik Praw Obywatelskich, który ostatnio jest mocno zapracowany; pisze listy do Przeora Jasnej Góry, pisze do Episkopatu w trosce o właściwy poziom lekcji religii. O problemie dyskutują w każdej gazecie. Ale czy ktoś czytał artykuł przypominający, że mała Ola ma PRAWO do życia, a więc do operacji bez względu na koszty?!
Myślę tak o tym szorując w zmywaku przepalony garnek i zastanawiam się; kupić nowy czy doszorować, a pieniądze przesłać na konto któregoś dziecka...tylko którego?
Mamy usta pełne frazesów na temat dobrego wychowania, rodziny, a nie umiemy upomnieć się o dzieci, które mają prawo do życia!
Ja również czuję się winna, bo czuję się bezradna. Może ktoś ma jakiś dobry pomysł, całym sercem się zaangażuję, bo chcę wreszcie mieć pewność, że hasło, „Kto ratuje jedno życie ludzkie, ratuje cały świat" - nie jest tylko sloganem odnoszącym się tylko do wybranego narodu.
I nie chodzi mi tu bynajmniej o założenie kolejnej fundacji. Uważam, że płacimy podatki również po to, by rodzice chorych dzieci nie musieli błagać o pomoc, by ją otrzymali zgodnie z deklaracjami już nie tylko naszej Konstytucji, ale również prawa międzynarodowego. Czy dużo żądam?"
Jak się łatwo domyśleć nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. Wracam więc dziś do tego tematu, bo dzień szczególny. Dziś nawet ratyfikacja Traktatu schodzi na plan dalszy, dziś czcimy pamięć największego z Polaków. Czy w natłoku pięknych panegiryków, złotoustych wypowiedzi znajdzie się ktoś, kto przypomni Jego słowa, ot, choćby z Listu na Światowy Dzień Chorego z 11 lutego 2001 r.:
„Skuteczne leczenie różnych chorób, dalsze badania oraz inwestowanie stosownych środków to chwalebne cele, które udaje się osiągać na rozległych obszarach naszej planety. Choć należy wyrazić uznanie dla dotychczasowych dokonań, nie można lekceważyć faktu, że nie wszyscy ludzie mają równe szanse. Zwracam się zatem z naglącym apelem, aby podjęto działania wspomagające niezbędny rozwój służb sanitarnych w krajach, nadal licznych, które nie są w stanie zapewnić swoim mieszkańcom godziwych warunków życia i należytej ochrony zdrowia. Pragnąłbym także, aby ogromne możliwości współczesnej medycyny rzeczywiście służyły człowiekowi i były stosowane w sposób całkowicie odpowiadający jego godność".
No cóż, póki co mamy piękne prawo i komputery, które decydują, kto będzie żył.