Kończą się wakacje i sezon ogórkowy w mediach. Czas zabrać się do pracy. Konflikt w Gruzji jeszcze trwa, ale to już nie jest zmartwieniem Polaków. Sarkozy zabrał się na poważnie do rozwiązania problemu, tym razem w sposób demokratyczny. Na pewno pomoże mu Angela Merkel, którą przyjaciele z Rosji wystawili do wiatru i w końcu nie wiadomo, co z rurociągiem będzie. Przyjaźń przyjaźnią, ale topić w Bałtyku miliardy? A do tego jeszcze paskudna ucieczka z Rosji inwestorów. Jest się czym martwić.
No i chwała Bogu, że to już nie nasze zmartwienie. Popatrzymy, posłuchamy zobaczymy. My tam mamy swoje problemy, czas najwyższy się nimi zająć. Tylko czym? Groźbą strajków? A może zbliżającym się ultimatum dla przyszłości stoczni? Zwalniają ludzi z fabryk, na bruku znajdzie się 10 tys. osób. Owszem, problem zauważono w prasie, ale wcale nie jako najważniejszy. Gdyby nie blogerzy, mógłby ujść naszej uwadze.
Co dziś najważniejsze? Wałęsy nie ma na liście represjonowanych w IPN! Tak, to rzeczywiście ważny problem. Naród przecież nie ma pretensji do Wałęsy. Z sondaży, jakie przeprowadziła GW, jasno wynika, że zasłużył nawet na pomnik. „Dziennik” nie omieszkał fakt ten odnotować i tylko dziennikarze „Rzeczpospolitej” jakoś nie zauważyli ani sondażu, ani haniebnej ignorancji Wałęsy przez IPN. Może i gdzieś się tam wiadomość zawieruszyła, ale ja jej na stronie gazety nie zauważyłam. A to błąd Panowie, duży błąd! Szykuje się nam bowiem powtórka z rozrywki, która, jak przypuszczam, zajmie więcej miejsca niż relacje o zbliżających się strajkach.
Jeśli tak, to przeżyjmy jeszcze raz w telegraficznym skrócie, co pamiętać trzeba.
Rok 1988 – strajki na Wybrzeżu, władza odpuszcza, okrągły stół ślimaczy się.
Rok 1989 – układ w Magdalence, powrót „Solidarności”. Wybory kontraktowe. Zdjęcie z Wałęsą przepustką do polityki. Tadeusz Mazowiecki macha nam w uniesieniu znakiem zwycięstwa słodząc gorycz wyboru generała na prezydenta Rzeczpospolitej.
Rok 1990 – wojna na górze. Wałęsa krytykuje rząd Mazowieckiego i chwilowo staje po stronie prawicowej części „Solidarności” skupionej wokół Jarosława Kaczyńskiego. Ogłasza też wszem i wobec, że wystartuje w wyborach prezydenckich. I tu zatrzymajmy się na chwilę choćby przy historycznych cytatach:
Lech Wałęsa: Potrzebna jest wojna na górze, by na dole był spokój.
Odpowiedź Wielowiejskiemu, który zarzuca Wałęsie sianie niepokoju, czego dowodem są sondaże: Stłucz pan termometr, nie będziesz miał pan gorączki.
Niedawni przyjaciele i kompani od biesiad w Magdalence skarżą się:
Bronisław Geremek: Nigdy panie Lechu, takich słów z pana ust nie słyszałem. Gdybym słyszał, to bym nie był razem z panem.
Adam Michnik - Jeśli ja jestem lewicą laicką i kryptokomunistą, to wy, szanowni moi antagoniści, jesteście po prostu świniami.
I tylko Jarosław Kaczyński twardo stoi przy swoim: Interesy dawnej nomenklatury i interes społeczeństwa są ze sobą sprzeczne. Hybrydalny system władzy Jaruzelski-Mazowiecki musi przestać istnieć.
Co oczywiście owocuje ścisłą współpracą z Lechem Wałęsą przed i po wyborach. Do czasu. Jarosław Kaczyński rezygnuje z pracy w Kancelarii Prezydenta. Przyczyny? Ja tam nie szukam odpowiedzi na takie pytanie u wrogów Lecha Wałęsy. Wierzę tym, którzy murem stanęli przy nim, kiedy obwołano go przez niewydarzonych śledczych historyków agentem „Bolkiem”. Sięgam do bardzo wiarygodnego świadka, a jest nim nie kto inny tylko Jarosław Kurski - pierwszy po naczelnym w GW. W czasie pamiętnych wyborów był on rzecznikiem prasowym kandydata na urząd prezydenta - Lecha Wałęsy. Nie omieszkał swoją historyczną przygodę upamiętnić już w roku 1991 w głośnej książce, pod jakże wymownym tytułem, „Wódz”.
I co ja tam wyczytałam, co by mogło mi pomóc zrozumieć przyczyny rozejścia się dróg Wałęsy z Jarosławem Kaczyńskim?
A no przypomnijmy sobie:
-„Upadek mitu Wałęsy poprzedziła zażyłość Wałęsy z Michnikiem, Geremkiem i Mazowieckim. Wałęsa zrobił Mazowieckiego premierem pomimo że Mazowiecki nie wierzył w możliwość zwycięstwa z komunistami (Mazowiecki był zdeterminowany swoją drogą życiową opartą na kompromisie z dominującymi komunistami). Wałęsa liczył że Mazowiecki będzie jego marionetką, że Mazowiecki nie odbierze mu popularności. Wałęsa planował że po Mazowieckim premierem będzie Geremek. Wałęsa wspierał rząd Mazowieckiego. Przed rozwiązaniem PZPR Lech Wałęsa wykonywał zupełnie niepotrzebne gesty sympatii wobec prominentnych aparatczyków PZPR”. – pisze dziennikarz
To nie są jedyne grzechy Wałęsy, zdaniem J. Kurskiego.
- Lech Wałęsa poszedł w stronę konfliktu. „Z wolna, z tygodnia na tydzień i z miesiąca na miesiąc, stawał się czynnikiem destabilizacji w państwie”.
- Ale to nie wszystko. Wałęsa przestał lubić Żydów: „…o środowisku „Gazety Wyborczej” mówił: „Uwierzyłem przyjaciołom Żydom, a oni mnie zrobili w konia. A tyle razy ostrzegano bym się z Żydami nie zadawał, bym się nimi nie otaczał i nie korzystał z ich rad”. „Już w dzieciństwie rodzina ostrzegała mnie, bym uważał na Żydów”.
Nie wahał się też, zdaniem Jarosława Kurskiego, w wypowiedzi dla TV ZSRR stwierdzić, że Polacy zamieszkali na Litwie „powinni zadowolić się używaniem języka polskiego 'w kuchni i kościele'”. Lech Wałęsa był też bierny i milczał w sprawie gwarancji dla zachodnich granic Polski.
Nie wiem czy Wałęsa czytał tę książkę, czy J. Kurski żałuje dziś swojej szczerości, ale przecież bliskiemu współpracownikowi prezydenta wybranego w wolnych i powszechnych wyborach nie mogę nie ufać. Nie podejrzewam go, by chciał narazić na szwank mit wielkiego wodza „Solidarności”. W każdym razie pierwsze wydanie tej książki wiele mi wyjaśnia, jeśli chodzi o rezygnację J. Kaczyńskiego z pracy w Kancelarii Prezydenta.
Jedno jest też pewne. W wyniku „wojenki na górze” nie tylko padł rząd Mazowieckiego, ale nastąpił trwały podział w „Solidarności”. Jedni byli za Wałęsą i głosowali na niego w wyborach, inni za Mazowieckim. Znam takich, którzy wystąpili z „Solidarności”, gdy
T. Mazowiecki przegrał wybory prezydenckie.
T. Mazowiecki przegrał wybory prezydenckie.
Czy ten konflikt trwa do dziś? Niektórzy twierdzą, że tak, tylko role się odwróciły. Tacy jak Jarosław Kurski czy Michnik, który wtedy twierdził, że Wałęsa „wypowiadając nonsensy o „jajogłowych” i dzieląc ludzi według kryteriów rasowych na Żydów i nie Żydów, złożył pokłon wyznawcom antyinteligenckiego populizmu i antysemickich fobii”, teraz bronią go wytrwale i z poświęceniem. Były rzecznik Wałęsy robi nawet korektę w swojej książce. (patrz: http://serwisy.gazeta.pl/kolekcje/1,92505,5497291,_Wodz__Moj_przyczynek_do_biografii_.html
Ci zaś, co toczyli boje o dobre imię Wałęsy skacząc do gardła krytykującym, dziś, jak Joanna Szczepkowska, przepraszają za Wałęsę. Niestety, przyznaję się bez bicia - i ja w tym wypadku mam kogo przepraszać.
Jeśli ktoś jeszcze ma ochotę przypomnieć sobie historię zaciekłej obrony Wałęsy z maja i czerwca tego roku w GW, podaję główny link, który pozwoli wejść na wszystkie interesujące w tym temacie wypowiedzi. http://wyborcza.pl/0,91249.html
Zawieruszyła się tylko gdzieś w wirtualnym niebycie jedna z ostatnich wypowiedzi Wałęsy, choć wiele mówiący tytuł pozostał: Lech Wałęsa dla "Gazety Wyborczej", 4.07.2008 r. Będę jeździł z siekierą po kraju i ciął złodziei.
Przy lekturze wypowiedzi obrońców dobrego imienia Lecha oczy przecierałam ze zdumienia. W największe osłupienie wprowadził mnie autor wspomnianej tu książki i sam naczelny, który w imię wyższych racji zapomniał Wałęsie nawet antysemityzm.
No cóż, ludzie się zmieniają. Czy można im mieć duchową przemianę za złe? Dlaczego ja, głupia, wciąż o tym myślę? Nie ma ciekawszych i ważniejszych tematów?! A jak nie mam myśleć, skoro sezon ogórkowy skończył się, a tu znowu ktoś zadbał, by temat przenicowany na wszystkie strony wrócił? Czy można przepuścić taką frajdę i niczym w szachach, nie przewidywać dalsze ruchów?
Dolarów nie będę stawiać, bo ich nie mam, orzechy sama lubię, więc nikomu nie dam, ale mogę się założyć, że już wkrótce usłyszymy o zbieraniu podpisów w obronie L. Wałęsy przez Komitety Obrony (skrót będzie się dobrze kojarzył) oraz listy otwarte (kto wie czy nie intelektualistów) pisane do Prezesa IPN z żądaniem wpisania Lecha Wałęsy na listę represjonowanych.
Dlaczego tak sądzę? Ciekawskich odsyłam do odświeżenia pewnej informacji zamieszczonej w „Rzeczpospolitej” 12 lipca br. „Obronią Wałęsę, ale po wakacjach?”
Słowo się rzekło, kobyłka u płotu, będzie miał więc naród przez jakiś czas powtórkę z rozrywki? Komu ona się przysłuży? Wtajemniczeni mówią, że PO, ale ja o to już się nie zakładam :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz