Kiedy mądrzy ludzie dyskutują o poważnych sprawach, emerytowany belfer przy zmywaku może tylko, co najwyżej, słuchać i milczeć. Czasem jednak zdarza mu się niekontrolowane rozdziawienie z wrażenia i zdziwienia gęby, gdy usłyszy coś, czego w żaden sposób pojąć nie może. Nie pozostaje mu nic innego jak rzucić ścierką, zasiąść przed klawiaturą i prosić o wyjaśnienie obznajomionych w temacie.
Najpierw może spróbuję zasięgnąć języka w sprawie mniej ważnej. Mam pytanie w związku z „rzetelnością” pewnego dziennikarza z TVN 24.
(Z góry przepraszam, że wskutek emocji zapomniałam zanotować personalia owego pana.) Otóż wczoraj, późną, wieczorową porą zasięgał on informacji w Kancelarii Prezydenta na temat rozmowy z Bushem i planowanego wyjazdu pięciu prezydentów do Gruzji. Projekt podróży przyjęłam ze zrozumieniem szarego obywatela, zwłaszcza, że co nieco wiedziałam już o nim z wcześniej przeprowadzonej konferencji prasowej Premiera.
(Z góry przepraszam, że wskutek emocji zapomniałam zanotować personalia owego pana.) Otóż wczoraj, późną, wieczorową porą zasięgał on informacji w Kancelarii Prezydenta na temat rozmowy z Bushem i planowanego wyjazdu pięciu prezydentów do Gruzji. Projekt podróży przyjęłam ze zrozumieniem szarego obywatela, zwłaszcza, że co nieco wiedziałam już o nim z wcześniej przeprowadzonej konferencji prasowej Premiera.
Z odpowiedzi udzielanej dziennikarzom jasno wynikało, że Donald Tusk wie o tych planach, choć nie ma na ten temat jeszcze wyrobionego zdania – Ganić Prezydenta czy też popierać? Tymczasem, jakież było moje zdziwienie, kiedy dziennikarz TVN 24 po przeprowadzonej rozmowie z Kancelarią Prezydenta poinformował gładko, że szef dyplomacji Radosław Sikorski, nic o tym „autorskim pomyśle” nie wiedział i jest mocno zaskoczony, bo może on Polskę wciągnąć w gruzińsko - rosyjski konflikt. Przekazaną informację dziennikarz potwierdził wypowiedzią samego Sikorskiego, własnego komentarza skromnie nie dodał.
No i mam dylemat. Dziennikarz nie znał wypowiedzi Premiera? A może ulitował się nad nieszczęśnikiem, bo świadczyła ona wyraźnie, że szef dyplomacji nie tylko niechętnie rozmawia z Prezydentem, ale i swego szefa też wyraźnie nie ma czasu słuchać?
Niby nie ma sprawy, drobnostka, a ja wciąż główkuję, co powinnam zapamiętać z przekazywanych informacji? Czy przypadkiem nie to, że znowu Prezydent psuje pracę wspaniałego rządu?
Jeśli tak, to informuję tego pana ze szklanego ekranu, że zadanie kiepsko wykonał, bo mu nie uwierzyłam.
Drugie moje rozdziawienie gęby ze zdziwienia wywołał nie byle kto, bo sam Prezydent Francji. Leciał chłopina do Moskwy z misją pokojową, być może miał nadzieję, że dzięki jego interwencji prezydencja Francji przejdzie do historii. Rosja upomniana, Gruzja uratowana, lot prezydentów, spędzających sen z powiek starej Unii, bez znaczenia, Bush i Brzeziński to karzełki przy artyzmie dyplomatycznym Sarkozego .
Nie znam się na dyplomacji, ale zdanie, które padło z ust Prezydenta Francji koniecznie muszę odnotować i zapamiętać, może się przydać. Kiedy Rosjanie wkroczą na Łotwę, Estonię, Litwę czy Ukrainę, by bronić Rosjan w tych krajach, nie będę już musiała niczego rozdziawiać. Zajrzę do notatek, przeczytam – „"Rosja ma prawo bronić obywateli rosyjskojęzycznych". – Wszystko stanie się jasne.
Nie będę też dziwiła się, kiedy do mojej wioski wkroczą Rosjanie, bo mieszkańcy jej zagrażają Kaliningradowi. Z pełnym zrozumieniem przyjmę wkroczenie sąsiadów zza Odry na Śląsk, bo mniejszości niemieckiej dzieje się krzywda. Nie będę też miała żadnych pretensji do Ukraińców, kiedy zajmą Przemyśl. Wszak obrona własnych obywateli to święte prawo każdego kraju, nie tylko Rosji, prawda?
Aha, jeszcze jedno muszę zrobić. Rzucam do pieca wszystkie książki, które usprawiedliwiają bezsensowny upór Polski w sprawie gdańskiego korytarza, bo czyż Hitler nie miał racji?!
Póki co, pozostaje mi, znających się na polityce międzynarodowej, prosić tylko o malutką odpowiedź na pytanie – O co w tym wszystkim chodzi?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz