czwartek, 14 sierpnia 2008

Panie Eryku, jak ja lubię wywiady z Panem! :)

Nic tak nie poprawia dobrego samopoczucia jak właściwa ocena zdarzeń, w których z konieczności jesteśmy obserwatorami, bo nie mamy na nie wpływu.  W takie dobre samopoczucie wprawił mnie dziś  Eryk Mistewicz  w  wywiadzie udzielonym dla „Dziennika” – „Kaczyński jak Piłsudski”

„Lech Kaczyński dzięki misji w Gruzji może przejść do historii - mówi DZIENNIKOWI Eryk Mistewicz, ekspert od marketingu politycznego. "Prezydent na pewno wsłuchał się w głosy Polaków, którzy chcieliby widzieć w polityku drugiego Piłsudskiego, którzy czekają na twardego przywódcę, na konkretne działania, a to na pewno może mu pomóc w walce o prezydenturę" – komentuje”.

Tyle mądrych analiz wystąpienia Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Gruzji, tyle wielkich i małych słów. Biedny człowiek łapie się za głowę, bo jak się tu nie łapać, kiedy nawet prof. Sadurski nazwał Lecha Kaczyńskiego mężem stanu, choć prędzej spodziewałbym się inwazji UFO niż takiej opinii w Jego blogu.:)
Czy Polacy chcieliby w prezydencie swojej ojczyzny widzieć drugiego Piłsudskiego?
Za wszystkich nie ręczę, ale co do mnie, nie miałabym nic przeciwko temu. Prezydent to dla mnie coś więcej niż tylko polityk, to człowiek, który jest gwarantem suwerenności i jednocześnie Dzwonem Zygmunta, który bije, gdy naród politykę odbiera jako zagrożenie dla swego bezpieczeństwa. Taką w sobie noszę przestarzałą, romantyczną wizję Naczelnika państwa i może dlatego dziękuję losowi, że choć raz naród wybrał mądrze, bo aż strach pomyśleć, co działoby się dziś z polską polityką międzynarodową, gdyby uprawiał ją z woli narodu prezydent Tusk. 

Przyznaję bez poszturchiwania, że być może uległam już w dzieciństwie wyobraźni zbiorowej. Andrzej Nowak w swojej książce „Historie politycznych tradycji. Piłsudski, Putin i inni” pisze: „O tym, że wyobraźnia, także ta zbiorowa – ta, w której przeglądają się wspólnoty polityczne i ich tradycje – jest rzeczywistością, świadczy siła identyfikacji jej symboli, jej bohaterów. Takim bohaterem wyobraźni politycznej Polaków pozostaje niewątpliwie Józef Piłsudski. W Rosji współczesnej symbolem jej politycznej tożsamości jest przede wszystkim osoba prezydenta Władimira Putina. Ten wybór, w obu przypadkach, mówi coś o politycznych tradycjach, o głębokości (i kierunkach) owych kolein, jakie historia wyryła w świadomości Polaków i Rosjan.”
Sama nie wiem; cieszyć się czy płakać, że akurat dziś dożyłam czasów, kiedy te symbole wyobraźni zbiorowej Polaków i Rosjan namacalnie kłócą się ze sobą?

Nic to.    Eryk Mistewicz, jak przystało na wytrawnego marketingowca, swoją opinią trafił w dziesiątkę i tak dalece mnie podbudował, że nawet nie podskoczyła mi adrenalina, kiedy  przeczytałam, że to  podobno Donald Tusk  namówił UE do działań w sprawie Gruzji. Każdy ratuje się jak może – westchnęłam  ze zrozumieniem.
Pomyślałam  też sobie, że naprawdę idzie ku dobremu, skoro już nie tylko prof. Sadurski chwali prezydenta, ale gazeta, którą nigdy o miłość do Lecha Kaczyńskiego  nie podejrzewałam, dopuszcza  porównanie jego z Piłsudskim i brzydką sugestię, że politycy PO chowają się ze strachu po szafach. 

Oj, Panie Eryku, kawalarz z Pana, już prawie Panu uwierzyłam. A uwierzę do końca, jak zdradzi Pan nam pewną zawodową tajemnicę :). Powie  Pan Polakom czy w tym wywiadzie chodziło o pochwałę silnego męża stanu, który stanął na wysokości zadania czy też pokazanie, że tak w istocie to prezydent niczym się nie różni od tego chowającego się w szafie, bo jednemu i drugiemu chodzi tylko o słupki sondażowe?  A różnica między nimi polega tylko na tym, że prezydent wie lepiej, co czują i myślą Polacy?
Skąd te moje paskudne podejrzenia? A no, wywiad doczytałam do końca, a tam napisano czarno na białym :):

„ Marcin Graczyk: A to nie jest tak, że prezydent chce budować swoją pozycję na głęboko zakorzenionej w nas rusofobii?
 Eryk Mistewicz: Zapewne tak. Ale polityk może się wsłuchać w te głosy albo, tak jak kiedyś próbowała to robić Unia Wolności, ich nie zauważać i dojść do poziomu 4 proc. poparcia”.


Wie Pan, ja nawet bardzo lubię koronkowy trud  public relations, szczególnie w Pana wykonaniu, ale czy akurat w tym wypadku jest to najodpowiedniejsza pora na tak subtelny marketing?  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz