Lekarze w szpitalu lubelskim z całą pewnością nie dokonają aborcji – poinformował dziennikarzy 11 czerwca dyrektor placówki – Jacek Solarz. Uzasadnienie tej decyzji znajduje się w:
http://info.wiara.pl/index.php?grupa=4&art=1213262304
    Mimo iż wszyscy na około mówią o niedopuszczalnej w etyce dziennikarskiej prowokacji  Gazety Wyborczej, spektakl wciąż trwa.  Wypowiedzieli się już właściwie wszyscy, którzy mieli coś do powiedzenia, nawet, działająca na terenie Kanady, USA i Meksyku agencja obrony życia „Life Site News”.
http://info.wiara.pl/index.php?grupa=4&art=1213209362
 Milczą tylko biskupi. Na fakt ten zwraca uwagę w swojej notce Tomasz Terlikowski.  http://terlikowski.salon24.pl/79034,index.html .
„Ale w całej tej, godnej podziwu akcji, zabrakło jednego, ale jakże istotnego elementu: stanowiska pasterzy Kościoła”. – dziwi się Redaktor. W pierwszym odruchu chciałam skomentować to krótko – Ja tylko trochę się dziwię. Nieco później mój komentarz przerodził się w blogową notkę, bo jak się temu zdziwieniu przyjrzeć, to ma ono całkiem racjonalne uzasadnienie.  Złośliwi mogliby nawet wysnuć z zachowania Episkopatu wniosek, że wierni zostali wystawieni na ciężką próbę i rozmyślania czy przypadkiem nie są  bardziej wierzący w słuszność swoich przekonań niż ich pasterze. Tomasz Terlikowski snuje nawet przypuszczenie, że być może wynika ono ze skłonności do „kompromisu”. A postawę tę ocenia jednoznacznie -  „Jeśli tak – to prawne ustalenia przesłoniły wierność Ewangelii Życia, głoszonej przez Kościół”.
Rzeczywiście, moje odczucie w pierwszym odruchu było bliskie dywagacjom Redaktora nad meandrami zadziwiającego milczenia kościelnych hierarchów. Przyznam, że brakowało i brakuje mi głosu biskupów. Czy to znaczy, że nikt z nich  w tej sprawie nawet  palcem   nie  kiwnął? Tego  akurat   nie   wiemy. A dlaczego milczą?
Nie chcę zbytnio spekulować. Warto jednak zauważyć  tło całej sprawy, które wymyka się raz po raz, kiedy zabieramy głos w dyskusji nad  akcją o kryptonimie – „Agata”.  Od początku było wiadomo, że to prowokacja, a dziewczynka stała się instrumentem w wojnie medialnej na słowa i argumenty. Dyrektor szpitala nie miał żadnych wątpliwości i tych, którzy ją rozpętali, nazwał dobitnie - padlinożercami. W całej dyskusji wciąż górują skrzętnie podsycane emocje, niemal jak na meczu.
Zastanówmy się chwilkę nad ewentualnym jej finałem Jeśli dziewczynka dokona aborcji, GW wraz z całą plejadą  politycznych hien ogłosi triumf nad kato -hitlerowcami, jak nazwał obrońców życia Miller.
A co będzie, gdy  dziewczynka urodzi? „Padlinożercy” ogłoszą, że to fanatycy religijni naciskali, a biedne dziecko zmuszone było do tego poniżającego godność kobiety aktu. Kto wie czy nie będą jeździć za Agatą i pytać czy nie czuje się zaszczuta i poniżona tym przymusem. I tak źle i tak niedobrze. Najpikantniejsze w tym wszystkim jest to, że dziennikarze i politycy doskonale wiedzą o bezprzedmiotowości tej prowokacji. Nie ma bowiem żadnych szans w polskim parlamencie na liberalizację dotychczasowych przepisów o ochronie życia poczętego.
 Po co więc ta jatka? O co chodzi „padlinożercom”? Jatka jest z tych samych powodów, dla których nie podoba się nagle SLD  konkordat czy krzyż w sali sejmowej. Jeśli nie ma się wyborcom nic do zaofiarowania, pozostaje konkordat, krzyż, aborcja i homoseksualizm.
Może to właśnie dlatego  hierarchowie milczą, bo nie chcą być w tym stroną? Nie chcą, by sprawa Agaty stała się nieustającą kampanią wyborczą?
Czasem nie wystarczy mieć rację, trzeba jeszcze roztropności. Jeśli biskupami kieruje roztropność, to jestem za, a jeśli tylko asekuranctwo, to ono czy prędzej, czy później ujawni się. Będzie mi na pewno bardzo przykro, że moi pasterze nie stanęli na wysokości zadania, ale w żadnym wypadku fakt ten nie zmieni  ani mojego stosunku do aborcji, ani oceny dziennikarzy GW identycznej z opinią dyrektora szpitala.