Skuteczność rządzenia zakłóca pluralizm. Widać to coraz bardziej. Jednym przeszkadza urząd prezydenta, innym koalicyjna większość w parlamencie. Marzą o skutecznej, pozbawionej kompromisu władzy.
" W Polsce przeprowadzenie najistotniejszych reform nie jest możliwe z powodu konstytucyjnego klinczu" - ubolewa Marek Magierwowski w blogu "Rzeczpospolitej". http://blog.rp.pl/magierowski/2008/12/17/cala-wladza-dla-premiera-albo-dla-prezydenta/
O czym w związku z tym marzy redaktor i na co liczy?
„Można oczywiście liczyć na to, iż w przyszłości w sprzyjających okolicznościach powstanie w parlamencie jednopartyjna, stabilna większość, wspierana przez prezydenta z tego samego ugrupowania, która stosowne zmiany przeprowadzi szybko i sprawnie. Kiedy to nastąpi? Może za trzy lata? A może w 2027 roku?"
Wtedy dopiero ta „stabilna i jednopartyjna" większość z własnym prezydentem pokazałaby, jak potrafi szybko i bezkolizyjnie reformować kraj.
Proszę się nie martwić, panie Magierowski, może będzie szybciej niż w 2027 roku. Do takiej, bowiem władzy już od pewnego czasu przygotowują się poszczególne partie, a PO wyraźnie w tym przoduje.
Epoka własnego zdania zgodnego z programem partii i wyznawanych wartości przez posła dawno już minęła. Skuteczność osiągania celów zapewnia dyscyplina partyjna. Nie jestem, bynajmniej odkrywcza w spoglądaniu na sejm jako maszynki do głosowania. Mało tego, nikt nie kwestionuje takiego sposobu funkcjonowania Parlamentu. Przecież komuna padła, mamy demokrację, wolność zrzeszania się i wolność słowa. Centralizm demokratyczny już nie grozi. Nam tylko o skuteczność chodzi.
Czyżby?
A jak to było w partii komunistycznej? A no tak.
- Decyzje władz wyższych bezwzględnie obowiązywały wszystkie władze niższe i wszystkich członków
- Wszystkie uchwały podejmowane były wspólnie w gremiach wybieralnych, jednakże pomiędzy zebraniami owych gremiów małe grupy przywódcze (wybrane ścisłe władze) rządziły absolutnie.
Czy wymaga to komentowania?
Może jednak jeszcze dla niedowiarków przytoczę pewien cytat z 1937 r. Skarżącym się na brak demokracji w partii socjalistycznej Lew Trocki odpowiedział:
„Ustrój partii nie spada gotowy z nieba, lecz jest kształtowany stopniowo w walce. Od ustroju ważniejsza jest linia polityczna. Przede wszystkim trzeba poprawnie określić strategiczne problemy i taktyczne metody w celu ich rozwiązywania. Formy organizacyjne powinny odpowiadać strategii i taktyce". http://www.marxists.org/polski/trocki/1937/12partia.htm
Miłościwie nam panująca obecnie partia dawno już określiła nie tylko linię polityczną, ale również strategię utrzymywania swoich członków w cuglach. Nie stosuje żadnych metod bezpośredniego fizycznego przymusu, wystarcza w zupełności przymus ekonomiczny. Wpływy do portfela posła oraz możliwość awansu społecznego skutecznie stymulują wierność ideałom i spolegliwe podnoszenie ręki przy głosowaniu.
Można by przejść nad tym do porządku dziennego, skoro w państwie istnieją skuteczne zapory przeciwko recydywie centralizmu demokratycznego w sprawowaniu władzy.
Wymyślono rozdział między władzą ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Dla ustrzeżenia się przed monopolem władzy powołano Urząd Prezydenta. W celu uniknięcia błędów i wypaczeń ustanowiono Trybunał Konstytucyjny i Urząd Rzecznika Praw Obywatelskich. Demokratyczna wolność zrzeszania się spowodowała, że od lat rządzą koalicje. Zmusza to polityków do rozsądnych kompromisów i zachowania ciągłości ustrojowej państwa.
Można zmieniać, reformować, dodawać, odejmować, rozwiązywać, powoływać, ale nie można niczego przewrócić do końca. Nie można zburzyć systemu. Daje to wyborcom poczucie pewnej stabilizacji i bezpieczeństwa, że po wyborach nie obudzą się w innym państwie, nawet, jeśli ich partyjny idol przegra wybory.
Tak przynajmniej było do tej pory. Czy będzie?
A tego już nie jestem taka pewna. Od pewnego czasu w ferworze walki o słupki pojawia się argumentacja rodem z epoki centralizmu demokratycznego. Niczym innym, bowiem nie jest notka w blogu Marka Magierowskiego.
Niczym innym nie jest też zapowiadanie wprowadzania w życie zawetowanego przez prezydenta prawa. Kiedy prezydent zawetował ustawy zdrowotne, Polacy dowiedzieli się od Chlebowskiego, że rząd i tak skomercjalizuje szpitale bez tych ustaw. Dziś emerytury pomostowe będzie rozdawał nie kto inny, tylko sam Donald Tusk.
Jeśli coś jeszcze broni nas przed jednopartyjną i skuteczną władzą, to jest nią niewątpliwie Konstytucja RP. Możemy się też cieszyć, że póki co nie ma realnych szans na wprowadzenie do niej zmian, o jakich marzy redaktor Magierowski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz